Aktualizacja strony została wstrzymana

Próby wprowadzenia cenzury prewencyjnej w Internecie – wywiad z Elżbietą Kruk

Rządowy projekt nowelizacji ustawy medialnej próbował wprowadzić cenzurę prewencyjną w Internecie. Pozwalał KRRiTV z niejasnych powodów odmówić wpisu każdego nadawcy do obowiązkowego rejestru – mówi Elżbieta Kruk, b. szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, posłanka PiS, w rozmowie z Rafałem Kotomskim

– Przyznam, że w nowelizacji, która błyskawicznie przeszła przez Sejm, najbardziej zaniepokoił mnie zapis o możliwości odmowy zarejestrowania jakiegoś nadawcy internetowego przez KRRiTV. Przy takim upolitycznieniu rady wygląda to na cenzurę w czystej postaci.
– To prawda, był taki zapis w rządowym projekcie. Ale na szczęście przeszły moje poprawki znoszące możliwość odmowy rejestracji i zostały przegłosowane. Taką możliwość wykreśliliśmy z ustawy.

– Politycy PO i przedstawiciele rządu mówią o porządkowaniu Internetu. Czy nie chodzi jednak czasem o podporządkowanie i kontrolowanie tej przestrzeni medialnej?
– Też mam takie obawy. Trudność polega na tym, iż rzeczywiście mieliśmy obowiązek dostosowania ustawy do unijnej dyrektywy audiowizualnej. Szczerze przyznam, że nie do końca rozumiem intencje tej dyrektywy. Szczególnie iż regulacje nie dotyczą funkcjonujących podmiotów internetowych spoza Unii Europejskiej, np. serwisu youtube. Cała dyrektywa może wywoływać podejrzenia lobbingu tradycyjnych nadawców telewizyjnych na Komisję Europejską. Każdy obserwator z przykrością stwierdza, że Komisja daje się lobbować silnym podmiotom.

– Właśnie, i już wielu ekspertów przepowiada, że nadawcy w sieci przeniosą się poza Unię. Czyli dyrektywa nie sprzyja w tym sensie rodzimemu biznesowi?
– Stwarza zupełnie inne warunki podmiotom ze Stanów Zjednoczonych albo Rosji. Podmioty polskie czy unijne są rzeczywiście w o wiele trudniejszej sytuacji. Dlatego pracując nad nowelizacją, naprawdę odczuwaliśmy dyskomfort. Z jednej strony czuliśmy się zmuszeni ją przyjąć, z drugiej, mieliśmy mieszane uczucia. Pamiętajmy też, że Komisja Europejska mogłaby wszcząć postępowanie, a kary finansowe za niedostosowanie naszego prawa mogłyby okazać się dotkliwe. Niestety, podjęliśmy pewne zobowiązania wobec Unii i musimy je wypełniać. Mam też świadomość, że trudno jest w ogóle regulować usługi internetowe i wiele zapisów w ustawie będzie miało po prostu charakter fikcyjny.

– Liberałom jakby marzyła się kontrola, prewencja, koncesjonowanie…
– Nie wyobrażam sobie, na jakiej podstawie KRRiTV miałaby odmówić wpisu do rejestru dostawców internetowych. Kontrolowałaby dotychczasową działalność w sieci? To byłoby rzeczywiście wprowadzenie niemal systemu koncesyjnego. Skoro jest odmowa, to znaczy, że jest koncesjonowanie. A to już niewątpliwie mogłoby przybrać formę cenzury prewencyjnej. Byłam bardzo zdziwiona, że tego typu zapisy znalazły się w projekcie rządowym. Mimo że minister kultury zapewniał o braku woli wprowadzania daleko idących regulacji. Poza tymi, których wymaga unijna dyrektywa. Pracując nad ustawą w Sejmie, staraliśmy się, by nowelizacja właśnie tylko do tych wymaganych przez Unię regulacji się ograniczyła. Teraz zobaczymy, czy jakieś poprawki wprowadzi Senat.

– Internet to najważniejsza dzisiaj przestrzeń wolności publicznej debaty. Oczywiście, z wszystkimi dobrymi i złymi jej stronami. Ale w dobie upolitycznienia mediów publicznych w naszym kraju i ich jednostronnego przekazu wyraźnie dostrzegam pokusę ze strony Platformy, by dobrać się również do sieci.
– Najpierw była mowa, że wpisy mają tylko uporządkować rynek i działać na korzyść odbiorców. Potem okazało się, że jest opłata za rejestrację, a jeszcze możliwość odmowy przez KRRiTV. Na szczęście okazało się, że „cud się stał w komisji kultury” i udało się odejść od tych restrykcyjnych zapisów. Zatem zakusy, o których pan mówi, niewątpliwie się pojawiły.

– Poprawka dostosowująca do unijnej dyrektywy powinna zostać przyjęta do końca 2009 r. Może to nie przypadek, że rząd ponaglał ze swoim projektem właśnie teraz, gdy w sieci pojawiło się wiele serwisów krytycznych wobec Tuska i Komorowskiego?
– Też mam takie podejrzenie. Oczywiście, byliśmy spóźnieni, ale skoro projekt był w parlamencie, to postępowanie Komisji Europejskiej nam raczej nie groziło. Pewnie ze strony rządu była druga myśl, żeby pośpiech uniemożliwił nam zbytnie kombinowanie z nowelizacją i pozwolił przyjąć szkodliwe zapisy. To mi się nie podoba. Do tej nowelizacji trzeba będzie i tak wrócić.

Cały wywiad ukazał sie w najnowszym wydaniu Gazety Polskiej

Za: niezalezna,pl | http://niezalezna.pl/7667-pokusa-cenzury | Pokusa cenzury

Skip to content