Aktualizacja strony została wstrzymana

Notatka na zamówienie Klicha

Kapitan Grzegorz Pietruczuk nie sporządził notatki bezpośrednio po przylocie z misji gruzińskiej. „Gazeta Wyborcza” dopuściła się mistyfikacji, „antydatując” dokument

Notatka kpt. Grzegorza Pietruczuka na temat tzw. incydentu gruzińskiego powstała dopiero w lutym tego roku, a nie tuż po nim. Informację tę zmuszony był potwierdzić po zapytaniu „Naszego Dziennika” resort obrony narodowej. Pilotowi z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego polecił ją sporządzić szef wydziału kadr. Dziwnym trafem notatka nader szybko „wyciekła” do „Gazety Wyborczej”.

– Notatka w tej sprawie została sporządzona w lutym bieżącego roku po licznych prośbach dziennikarzy, którzy pytali o szczegóły tzw. incydentu. Kapitan Pietruczuk sporządził ją po rozmowie z gen. A. Kołosowskim, szefem Departamentu Kadr, który w sierpniu 2008 roku był szefem sekretariatu MON – przyznaje Janusz Sejmej, rzecznik resortu, dopytywany w tej sprawie przez „Nasz Dziennik”. Sam pilot, kpt. Grzegorz Pietruczuk nie chce już komentować sprawy i odsyła do służb prasowych. Z odpowiedzi wynika, że notatka miała wewnątrzresortowy charakter. Ale błyskawicznie wyciekła do mediów i kilka dni temu stała się tematem „Gazety Wyborczej”.

Dla mnie to, co robią niektóre media, to nie jest próba dotarcia do prawdy, to jest dalszy ciąg nagonki medialnej i robienia z tego zdarzenia jakiejś afery. Jak tylko brakuje oliwy, to się ją dolewa do ognia, żeby cały czas był ten temat w mediach – ocenia w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” wysoki rangą przedstawiciel Sił Powietrznych.

Zaskoczony trybem powstania notatki jest mec. Bartosz Kownacki, reprezentujący kilka rodzin smoleńskich, m.in. wdowę po gen. Andrzeju Błasiku, Ewę Błasik. – Dlaczego po takim czasie, po ponad dwóch latach od zdarzenia, ta notatka została sporządzona? – zastanawia się adwokat. Kownacki uważa, że publikowane artykuły o tzw. incydencie gruzińskim, gdzie jest mowa o naciskach na pilotów, aby lądowali w Tbilisi, a nie na lotnisku w Azerbejdżanie, odnosi się do katastrofy smoleńskiej. – Te artykuły pojawiają się w określonym kontekście odnoszącym się nie tylko, ale w szczególności, do gen. Andrzeja Błasika, pośrednio miałyby też uderzać w prezydenta – uważa. – Tak to odbieram, dla mnie nie ma uzasadnienia sporządzanie dokumentu po dwóch latach. Wpisuje się to w sekwencję takich informacji, za pomocą których próbuje się obarczyć odpowiedzialnością osoby, które się nie mogą już bronić – dodaje adwokat.

Również poseł Karol Karski (PiS), który skierował swego czasu zawiadomienie do prokuratury w sprawie lądowania w Gandżi, uważa, że tego typu artykuły pojawiają się w kontekście katastrofy smoleńskiej. – Jest to oczywiście kształtowanie pewnej tezy, i to dosyć aktywne, trzeba pamiętać, że obie sprawy są zupełnie nieporównywalne – podkreślił poseł.

Według informacji podawanych przez MON „bezpośrednio” po zdarzeniu, które miało miejsce w sierpniu 2008 r., kpt. Grzegorz Pietruczuk, dowódca rządowego tupolewa, sporządził nie notatkę, lecz „meldunek”. – Tuż po incydencie gruzińskim kpt. Grzegorz Pietruczuk sporządził meldunek do szefa MON opisujący tamte wydarzenia – stwierdza Sejmej. Według ppłk. Roberta Kupracza, rzecznika Dowództwa Sił Powietrznych, jest to standardowa procedura. – Jeżeli zdarzają się jakieś zdarzenia, to w wojsku sporządza się meldunki – stwierdza oficer. Meldunek ten widział swego czasu gen. Anatol Czaban, ówczesny szef szkolenia Sił Powietrznych. – Tak, widziałem ten dokument. Nie pamiętam, czy to był meldunek, czy to była notatka, ale na pewno szło to przez Dowództwo Sił – mówi generał.

Pytaliśmy resort, czy rzeczywiście – jak mówi notatka – gen. Krzysztof Załęski, zastępca dowódcy Sił Powietrznych, dzwonił do załogi rządowego samolotu Tu-154. Odpowiedziano nam jedynie, że „z notatki wynika, że taka rozmowa się odbyła”.

Generał Artur Kołosowski, który po ponad dwóch latach po zdarzeniu polecił kpt. Pietruczukowi je opisać, to ta sama osoba, która w „GW” scharakteryzowała pilota jako „rozbitego emocjonalnie i w złym stanie”. „Wyraźnie obawiał się o przyszłość w wojsku. Zapewniłem go, że postąpił bardzo odpowiedzialnie i że na pewno włos mu z głowy nie spadnie”. Pytanie tylko, kiedy to ostatnie zapewnienie padło: dwa lata temu czy przed tygodniem.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 10 marca 2011, Nr 57 (3988) | | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110310&typ=po&id=po03.txt

Skip to content