Aktualizacja strony została wstrzymana

Obelgi zamiast faktów – prof. Peter D. Stachura

Uwagi o ostatniej debacie o Polakach i Żydach

Każdy, kto zetknął się z publikacjami Jana Tomasza Grossa, bardzo znanego pisarza polsko-żydowskiego pochodzenia, obecnie pracującego w Stanach Zjednoczonych, musi sobie zdawać sprawę z jego niezwykłej i – wydaje się – niewyczerpanej zdolności przedstawiania całej polskiej społeczności, a szczególnie społeczeństwa II Rzeczypospolitej w jak najmniej pochlebny i oskarżycielski sposób.

Cechami charakterystycznymi poprzednich publikacji Grossa, poczynając od książki o zbrodni w Jedwabnem, są nieuzasadnione uogólnienia oparte na niepełnych, celowo dobranych i wyrywkowych „dowodach”; zniekształcenia i dowolny dobór dostępnych materiałów oraz pomijanie istotnych faktów, które mogłyby zaprzeczyć przedstawionym argumentom i interpretacjom lub przynajmniej je podważyć. Duża doza sofistyki jest inną, często pojawiającą się cechą pisarstwa Grossa. Co więcej, treść jego książek została zaprezentowana w formie prozy, złośliwej w tonie i poddającej się pogoni za sensacją. W skrócie: Gross ma niewiele wspólnego z tradycyjną, poważną, empirycznie udokumentowaną i obiektywną pracą naukową, która stara się dotrzeć do prawdy o faktach, ich historycznych okolicznościach, a następnie spokojnie i w zrównoważony sposób je ocenić.

W wielu uznanych ośrodkach akademickich w Polsce i na świecie ugruntowała się reputacja Grossa jako antypolskiego, filosemickiego propagandysty, zgłodniałego uwagi i popularności, nie zaś poważnego i wiarygodnego historyka. Można się tylko dziwić jego bezgranicznej bezczelności w nieuświadomionym brnięciu tymi samymi koleinami z następną „pracą”. Przypadek Grossa potwierdza smutną życiową obserwację, że niektórzy nigdy się nie uczą albo nie chcą się nauczyć. Odnoszą się niechętnie do wszystkiego, co może się przeciwstawić, podać w wątpliwość lub zaprzeczyć temu, co już zdążyli powiedzieć.
W pogoni za z góry opracowanym programem, którego przyczyną jest często głęboka, irracjonalna animozja ku komuś lub czemuś, nie tylko narażają się na śmieszność, ale także na pogardę.

Trywialna propaganda Grossa

Ostatnią, prowokacyjnie zatytułowaną publikację Grossa, o równie prowokacyjnej treści, można oceniać z trzech zasadniczych punktów widzenia.
Po pierwsze, opis – kontrowersyjnego, rzecz jasna – tematu zawiera wszystkie – i podstawowe, i poważne, a nawet posuwające się do perwersji – błędy i braki z poprzednich prac tego autora. Za fasadą poprawnie prezentującej się pracy naukowej, opatrzonej przypisami, kryje się nieuporządkowana i stronnicza narracja; interpretacja i oceny będące w rezultacie czymś w rodzaju ulotki propagandowej, a nie uczciwym studium o historycznej wartości. Przedstawiając wyselekcjonowane, niereprezentatywne, niezmiennie trywialne lub o lokalnym tylko znaczeniu zdarzenia i dane, z których większość pochodzi z prac żydowskich oraz polskich lewicowych naukowców niższej rangi, Gross stara się nakreślić oskarżycielski obraz Polaków w okresie niemieckiej okupacji Polski (1939-1944). W jego opinii, zawierającej spodziewane i znane już elementy uznawania się za ofiarę, Polacy – których opisuje – byli stereotypowo i niezmiennie chciwi, niegodziwi i przewrotni. Korzystali z okazji, jeśli taka się nadarzyła, aby wykorzystać niemieckie represje i prześladowania Żydów dla własnego wzbogacenia się. Nieszczęście Żydów, jak twierdzi Gross, stało się dla Polaków szansą (widoczne jest to szczególnie na stronach 109-120). Innymi słowy, zdaniem Grossa, Polacy ci byli przestępcami.

Problemem Grossa pozostaje fakt, że nic z tego, co opisuje, nie brzmi przekonująco. Sceptycyzm lub wręcz niedowierzanie muszą być nieuniknioną reakcją na prezentowane przez niego „dowody”. Podczas gdy w różnych miejscach kraju działała – być może – niewielka liczba Polaków z marginesu, nie można twierdzić, że reprezentowali oni cały naród. Mimo to Gross – przez implikację – twierdzi, że tak właśnie było. Umniejsza on tym samym znaczenie znanego faktu, że większość Polaków angażowała się w codzienną, trudną walkę o przetrwanie – nie tylko przeciwko Niemcom, ale także w walkę z głodem i nędzą. Jest całkowicie pewne, że na każdego przypadkowo wybranego Polaka, który mógłby coś ukraść Żydowi, przypadało znacznie więcej Żydów, którzy okradali swoich rodaków. Rozpatrując te fakty z szerszej perspektywy i posługując się „metodologią” Grossa, można je potraktować jako typowo żydowską obsesję posiadania. Nie sposób nie wysnuć więc niepokojącego wniosku, że Gross ponownie zamierza uwiecznić – w typowy dla siebie, goniący za sensacją, sposób – negatywny obraz II Rzeczypospolitej. W istocie, jego praca stanowi nie tylko przykład „wielkiego hałasu o nic”, ale także nieuzasadnionej niechęci do kraju w szczególnym okresie jego historii – kraju, którego on, rzecz jasna, nie darzy sympatią.

Bezpodstawne oskarżenia

Po drugie, najnowsza książka Grossa obnaża jego całkowitą nieznajomość niemieckiej polityki okupacyjnej, w szczególności dotyczącej własności i dóbr materialnych należących zarówno do Żydów, jak i do Polaków. Ponadto, zgodnie z dobrze znanymi prawami rasowymi narodowego socjalizmu, który określał Polaków i Żydów jako podludzi (Untermenschen), w polityce niemieckiego okupanta – szczególnie w sprawach dotyczących własności i posiadania – nie było możliwości, aby jedna z tych grup mogła wzbogacić się kosztem drugiej. Niemiecka polityka w Wielkopolsce (przez większość okresu okupacji nazywanej Kraj Warty, Warthegau) oraz w Generalnym Gubernatorstwie dostarcza niepodważalnych dowodów w tej kwestii.

I tak chociażby, w Kraju Warty, gdzie rządy sprawował Gauleiter i Reichsstatthalter Artur Greiser, brutalnie prowadzona polityka germanizacji skutkowała pozbawieniem domów, firm, nieruchomości, samochodów, rowerów i innych sprzętów domowych bez żadnej rekompensaty zarówno Żydów, jak i Polaków. Wszelkie dochody zaś były odprowadzane do skarbu III Rzeszy. Już w październiku 1939 r. utworzono Główny Urząd Powierniczy „Wschód” (Haupttreuhandstelle-Ost, HTO), który koordynował i nadzorował, razem z kontrolowanym przez SS Komisariatem Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny (Reichskommissariat fźr die Festigung Deutschen Volkstums, RKFDV), rejestracje i sprzedaż dużej liczby dóbr skonfiskowanych ludności polskiej i żydowskiej. Dodatkowo, w tym samym czasie, Niemcy wprowadzili za sprawą nowo powstałego Urzędu Ziemskiego (Bodenamt) nowe przepisy, dotyczące posiadanych dóbr, które miały usprawnić program rejestracji i konfiskaty. Następnie, w tym samym roku, Dekret o Polskiej Własności (Polenvermogensordnung) zamknął drogę do korzystania z wszelkich luk prawnych, które mogły się pojawić. Spowodował on, że niemal cała polska i żydowska własność w Kraju Warty podlegała natychmiastowej konfiskacie, której oficjalnymi uzasadnieniami stały się wszechobecne slogany – od „potrzeb Rzeszy” do „dobra publicznego”. Wszystkie bez wyjątku cywilne, nazistowskie, policyjne i wojskowe organizacje stosowały ten wszechobecny modus operandi, co nie oznaczało, że rezygnowały ze sporów między sobą o dochody.
Innym istotnym czynnikiem, wspomagającym przejęcie polskiej i żydowskiej własności, był fakt, że do wiosny 1943 r. 500 tys. etnicznych Niemców przeprowadziło się do Kraju Warty z innych administrowanych przez Niemców terenów Polski. Wypełnili tym samym lukę, która powstała za sprawą masowych mordów (Polaków i Żydów) i deportacji (Polaków) do Rzeszy.

Innymi słowy, maszyna konfiskat działała sprawnie, nawet jeśli mógł istnieć, sporadycznie i w wyjątkowych okolicznościach (szczególnie w etnicznym chaosie panującym na Kresach po latach 1941-1942), stopień elastyczności, który pozwalałby na nieznaczną liczbę nielegalnych kradzieży. Warto podkreślić, że już w 1941 r. w Kraju Warty nie było praktycznie żadnych polskich czy żydowskich nieruchomości, które mogłyby zostać skonfiskowane. W konsekwencji nie powinno budzić zdziwienia, że w tym regionie nie zachowały się żadne wiarygodne zapisy, dotyczące przykładów przekazywania skonfiskowanego mienia na korzyść jednej z prześladowanych grup – Polaków, od drugiej – Żydów. Te solidne i niepodważalne dowody wskazują, że Gross – który całkowicie je ignoruje, manipulował ówczesnymi przekazami, a także pełnymi poczucia krzywdy powojennymi wspomnieniami Żydów, chcąc bezpodstawnie oskarżyć Polaków o grabież Żydów w Kraju Warty.
Ten sam schemat prawny, uniemożliwiający przejmowanie żydowskich zasobów przez Polaków, dominował w Generalnym Gubernatorstwie, co w istocie zostało potwierdzone, paradoksalnie, przez samego Grossa w jego wcześniejszej monografii. Konkretne dowody na poparcie jego tez, odnoszących się do innych części okupowanej Polski, także nie istnieją. Gross jedynie wyolbrzymia rozproszone i nieprzekonujące raporty, np. o Niemcach „zachęcających” Polaków do „grabieży” żydowskiej własności. Należy podkreślić, że niedawno opublikowane, dobrze przyjęte studia traktujące o sytuacji Polski w okresie okupacji nie wspominają wcale lub wspominają w niewielkim stopniu o ostatniej diatrybie Grossa.

Persona non grata

Po trzecie, niezwykle trudno zrozumieć – jak to możliwe, że kraj taki jak Polska, rozniesiony w pył przez wojenne barbarzyństwo nazistów i Sowietów, niszczony później przez prawie pół wieku przez sowiecki komunizm, jest obecnie obrażany przez osobę mającą nieuzasadnione, wielkie pretensje do innych i równie wielce niezrozumiałe motywy działania.

Atak Grossa na uczciwość, honor i reputację Polaków z czasu II wojny światowej za pomocą niewiele wartej pisaniny powinien zostać zdecydowanie odrzucony przez wszystkie strony. Zamiast cieszyć się międzynarodową sławą, którą z pewnością przyniesie mu ta nowa publikacja, powinien zostać skazany na zapomnienie. Jego książka „Strach” rzeczywiście zrobiła furorę w 2008 r., spowodowała pojawienie się ze strony niektórych sił politycznych koncepcji wyciągnięcia konsekwencji wobec niego. Niestety, nic z tego nie wyszło – być może był to rezultat braku odwagi, jeśli nie tchórzostwa, obecnych elit politycznych Polski. Mając na uwadze nowy, skandaliczny atak na Polaków, powinna znaleźć się w Warszawie polityczna wola, dzięki której przeprowadzono by znaczącą, oficjalną akcję przeciw Grossowi. Nie powinien mieć on licencji na ciągłe bezkarne obrażanie narodu. Dobrym początkiem owej akcji byłoby pozbawienie Grossa Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, który został mu niezasłużenie przyznany w 1996 roku.

Prof. Peter D. Stachura

Peter D. Stachura – dyrektor Centrum Badań nad Współczesną Historią Polski, emerytowany profesor Współczesnej Historii Europy, University of Stirling, Szkocja.

Tekst pochodzi z książki „Złote serca czy złote żniwa”, Studia nad wojennymi losami Polaków i Żydów, redakcja naukowa Marek J. Chodakiewicz, Wojciech J. Muszyński, wydawnictwo The Facto, Warszawa 2011, która ukaże się w połowie marca.

Śródtytuły pochodzą od redakcji [Naszego Dziennika].

Za: Nasz Dziennik, Środa, 9 marca 2011, Nr 56 (3987) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110309&typ=my&id=my02.txt

Skip to content