Aktualizacja strony została wstrzymana

Pismo Bieszczady gloryfikuje UPA

[Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski pisze:] Jeden z Czytelników napisał do mnie:

Przesyłam kopię arytkułu „Ostatni rajd” niejakiego Damiana Markowskiego, zamieszczonego w nr 1(18) miesięcznika „Bieszczady” ze stycznia 2011 r. Redaktorem naczelnym tego miesięcznika jest niejaki Wiesław Pawlak, a wydawcą Wydawnictwo „Berdo” z Sosnowca. Ideą tego pisma ma być popularyzacja turystyki górskiej, a także przyrody i historii Bieszczad. Jako, że jestem zapalonym turystą górskim, a także historykiem, kupowałem od kilku miesięcy to pismo. Z wielkim niesmakiem zauważyłem, że mniej więcej w co drugim numerze publikowane są tam teksty pozytywnie przedstawiające UPA, przeważnie prezentujące wyrwane z kontekstu wydarzenie przy całkowitym pominięciu genezy tej formacji, jej faszystowskiego charakteru, zbrodniczych form działania i jej odpowiedzialności za ludobójstwo na Polakach, Żydach i Ukraińcach, które prof. Ryszard Szawłowski określił jako „Genocidium Atrox” (ludobójstwo zwyrodniałe).

Wymieniony powyżej artykuł spowodował, że przestałem kupować to pismo. Autor bowiem – w przeciwieństwie do poprzednich publikacji tego typu na łamach „Bieszczad” – nie próbuje już nawet kamuflować swojej sympatii do UPA. Tematem artykułu jest wypad sotni UPA nr 62 im. Bohuna, dowodzonej przez Petro Melnyka „Chmarę”, z Ukrainy sowieckiej do Rumunii latem 1949 r. Pisząc o tym wydarzeniu autor oparł się na publikacjach tak „obiektywnych” „historyków” (fanatycznych gloryfikatorów UPA) jak: Wołodymyr Wjatrowycz, Wołodymyr Moroz, Marko Djaczenko, Jewhen Sztendera, Petro J. Poticznyj, Grzegorz Motyka, Anatolij Kentij, Witalij Mazurenko, Wasyl Humenjuk, czy Anatolij Rusnaczenko.

Z kolei inny z Czytelników przesłał mi nastepujący tekst, który jest poszerzoną krytyką owego artykułu w „Bieszczadach”.

„Dwa czasopisma, dwa artykuły, dwie postawy”

W ostatnim czasie na moim biurku pojawiły się dwa pisma poświęcone Bieszczadom; ”Echo Połonin” i „Bieszczady”. Bardzo mnie ten temat zajmuje nie tylko z racji zainteresowań górskich ale również i  z tego powodu, że to jedyny skrawek naszych dawnych Kresów Wschodnich. Niestety, ten rejon Polski został szczególnie doświadczony przez  działalność nacjonalistów i bandytów z OUN i UPA.W obu tych pismach ta tematyka znalazła swój wyraz. W pierwszym z czasopism  „Echu Połonin”, piśmie  ratowników Bieszczadzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego  uwagę przykuwa artykuł Antoniego Derwicha” Zbrodnia na Brenzbergu – Upamiętniona”. Tak nazywano leśniczówkę w okolicach Mucznego gdzie pod koniec 1944, prócz mieszkańców, schronili się Polacy z pobliskich miejscowości. Zacytujmy wspomnienia Alojzego Wiluszyńskiego: ”W ciszy leśnego poranka słychać było brzęk much, trafili na zwłoki ludzkie. Znajdowali  ich coraz więcej. Nikt nie dawał znaku życia. Były zakrwawione z rozległymi i głębokimi ranami. Niektóre osoby miały odcięte głowy i kończyny. Nie zginęli od kul.(…)Koloratki dwóch księży, zielone sukno przynajmniej trzech leśników, kobiety, dzieci. Ktoś zaczął liczyć zabitych 74 osoby(…).Zmówili modlitwę za zmarłych. Ktoś przypomniał, że zginęli w święto Wniebowzięcia Matki Boskiej”. Zacytujmy jeszcze inne wspomnienie Pana Wiluszyńskiego…”najbardziej poruszała ilość bezbronnych i niewinnych ofiar. Na pytanie o winie – odpowiedź znajdowaliśmy jedną: winą ich była Polska. Staraniem Pana Antoniego Derwicha i Pana Nadleśniczego Jana Mazura postawiono krzyż i duży obelisk z tablicą pamiątkową, która wspomina niewinne ofiary banderowskiego mordu. Uprzątnięto i zagospodarowano teren dawnej leśniczówki, miejsce pochówki ofiar zbrodni. W dniu 16 września 2010 roku w obecności licznych delegacji: władz powiatowych, gminnych, leśników, strażaków, Straży Granicznej, Policji, przedstawicieli Bieszczadzkiego Parku Narodowego, harcerzy z Polany ze sztandarem i członków Bieszczadzkiej Grupy GOPR odsłonięto monument, który poświęcił proboszcz parafii w Ustrzykach Górnych. W pracach brały udział również rzeszowski oddział RPWiM i IPN. Według akt tej ostatniej instytucji mordu dokonała sotnia Burłaki, Hromenki, Czarnego i przybyłej z Wołynia sotni Bezpieczeństwa OUN Osypa. Dziekujemy Antoniemu Derwichowi, Bieszczadzkiej Grupie GOPR i wszystkim ludziom dobrej woli za tę inicjatywę i upamiętnienie ofiar UPA.

Na zupełnie innym biegunie leży artykuł z miesięcznika ”Bieszczady” Na stronach 46-48  osiemnastego numeru tego czasopisma pomieszczono artykuł ”Ostatni Rajd”. W artykule tym Pan Damian Markowski podaje historyczne, jak uważa redakcja Bieszczad, informacje o ostatnim rajdzie sotni UPA nr. 62 pod dowództwem „Chmary” w rumuńskie Karpaty Marmaroskie. Szczególnie oburza fakt, że treść artykułu nie została opatrzona żadnym komentarzem. Czytając artykuł można odnieść wrażenie, że „partyzanci, powstańcy UPA, chcieli odejść z honorem”, używając słów z artykułu Pana Markowskiego i zrobili sobie wycieczkę krajoznawczą, w Karpaty Marmaroskie. W artykule uderzają dwie rzeczy. Pierwsza, to zamieszczony życiorys sotnika Petro Melnika „Chmary”. Urodzony w Kamiennej pod Nadwórną, kończy polskie gimnazjum w Stanisławowie, służy w Wojsku Polskim, ranny w kampanii wrześniowej. Następnie przeszedłszy gruntowne szkolenie przez służby specjalne III Rzeszy, służył w batalionie Roland, od 1943 roku w UPA…Czy autor artykułu nie powinien opatrzyć tej noty takim komentarzem: oto życiorys, obywatela Polski, zdrajcy, renegata i biorąc pod uwagę datę wstąpienia do UPA, krwawego mordercy niewinnych ludzi. Druga przyczyna, oczywisty relatywizm artykułu. Mamy więc do czynienia z „partyzantami i poetą powstańcem” Marko Djaczenko. Zacytujmy również, bo szczególnie kuriozalny ustęp ”odejściem z honorem, z bronią w ręku, niczym okręt strzelający ze wszystkich dział, nie godzący się na rzeczywistość podyktowaną przez zwycięzców”(sic!!!) Największym jednak paradoksem tej banderowskiej rozprawki jest to, że autor podpiera się Grzegorzem Motyką, który o dziwo pisze, cytuję ”ludzie pozujący do zdjęć z banderowcami wcale się nie uśmiechają,a z twarzy niektórych można odczytać strach”. Jeżeli cytowany w artykule naukowiec Grzegorz Motyka, to zauważa to o czym pisze Pan Markowski. Chce przeskoczyć mistrza, Pana Motykę, w kreowaniu wizerunku dobrego upowca? W całym artykule raptem kilka razy pojawia się słowo nacjonaliści. A gdzie mordercy, siepacze, niewinnej wiejskiej ludności, bandyci, mordujący w barbarzyński sposób dzieci, kobiety, Polaków, Żydów, Czechów, Holendrów, Ukraińców, współbraci ratujących swoich sąsiadów, swoje mieszane rodziny. Pan Markowski jest doktorantem w Instytucie Historii UW i przygotowuje dysertację doktorską. Nie ukrywa zafascynowania Grzegorzem Motyką. Rozumiem, że wszelkie, nawet najgłupsze przyczynki  powiększają jego tzw. dorobek naukowy ale czy redakcja Bieszczad musi takie rzeczy drukować .Niestety tak. Jak wynika ,z korespondencji z Redaktorem Naczelnym Panem Wiesławem Pawlakiem „Bieszczady” chcą drukować takie rzeczy, bo przecież Polacy też Ukraińców mordowali. Oczywiście Pan redaktor Pawlak odżegnuje się skwapliwie od wszelkich mordów UPA, ale jednocześnie uzasadnia publikowanie takich artykułów potrzebą prawdy obiektywnej. Na zarzut, że do połowy 1944 w Bieszczadach nic się strasznego nie działo a dopiero po przetrzepaniu skóry przez wojska sowieckie bandytom z UPA i OUN ci ostatni pojawili się na tym terenie, terroryzując ludność, pisze, że to odpowiedź, za czyny Polaków z okresu międzywojennego jak i z czasów Chmielnickiego (sic!!!) Tak właśnie realizuje się sen pogrobowców banderowców, współczesnych faszystów ukraińskich , Partii Swoboda. Z ofiar zrobić siepaczy a z morderców: Bandery, Szuchewycza bohaterów. Z korespondencji z Panem Redaktorem, jako potomek zamordowanej w Hucie Pieniackiej rodziny dowiedziałem się też, że  mordu na Hucie dokonał batalion  niemiecki a Ukraińcy, którzy tam służyli to tylko zapisali się później do UPA. Brawo. Szkoda, że Pan Redaktor przerwał wymianę korespondencji ”wyjeżdżam w teren, gdzie może być brak dostępu do Internetu ”bo można by się dowiedzieć innych rewelacji. Oczywiście, odmówiono mi publikacji mojego listu -polemiki, podobno z uwagi na zbyt małą objętość pisma. Tak więc pozostaje powiedzieć jedno zdanie. Nie kupujcie „Bieszczad” bo niedługo to pismo zacznie drukować osławione banderowskie Litopysy twierdząc, że to przecież tylko takie partyzanckie historyjki.

Bogdan Śmigielski

Dobrze by było aby Szanowni czytelnicy blogu przesłali Redaktorowi Naczelnemu” Bieszczad” Panu Wiesławowi Pawlakowi swoje uwagi tak aby redakcja zastanowiła się nad sobą. Oto adres: redakcja@magazynbieszczady.pl

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego |

Skip to content