Aktualizacja strony została wstrzymana

To­ny Ha­lik – po­zwo­le­nie na po­byt sta­ły w pre­zen­cie od Służ­by Bez­pie­czeń­stwa

Wy­da­rze­nia opi­sa­ne w tej tecz­ce z IPN ide­al­nie wpa­so­wu­ją się w nad­cho­dzą­ce ob­cho­dy Walenty­nek: uczu­cie od pierw­sze­go wej­rze­nia, spo­tka­nia w Pa­ry­żu, za­chwyt de­mon­stro­wa­ny naj­bliż­szym i na­dzie­ja na dłu­go­trwa­ły zwią­zek…

Mie­czy­sław An­to­nio Sę­dzi­mir Ha­lik był mi­strzem w ro­bie­niu pierw­sze­go wra­że­nia i w 1972 r. ocza­ro­wał urzęd­ni­ka wi­zo­we­go Ambasa­dy PRL w Pa­ry­żu, ale Ha­lik sam nie zda­wał so­bie spra­wy z kon­se­kwen­cji te­go „flir­tu”. Pierw­szym pra­co­daw­cą urzęd­ni­ka był wy­wiad Służ­by Bezpieczeństwa, a MSZ do­pie­ro dru­gim. Ocza­ro­wa­ny ofi­cer re­zy­den­tu­ry kryp­to­nim „Ca­mi” wy­słał do warszawskiej cen­tra­li mel­du­nek o od­kry­ciu wspól­nych pa­sji – ło­wiec­kiej i po­dróż­ni­czej. Przy­wią­zy­wał zna­cze­nie do ma­jąt­ku Halika, ale naj­więk­sze do nie­sa­mo­wi­tych zna­jo­mo­ści ko­re­spon­den­ta NBC w Mek­sy­ku. Wy­wia­dow­ca zo­stał za­pro­szo­ny na domowy po­kaz fil­mów Ha­li­ka i przy­mie­rzał się do wer­bun­ku, któ­re­go pod­sta­wą miał być „nie­kła­ma­ny pa­trio­tyzm”. W cen­tra­li na spo­koj­nie, bez en­tu­zja­zmu zle­co­no dal­sze roz­po­zna­nie Ha­li­ka ofi­ce­ro­wi re­zy­den­tu­ry w Meksy­ku kryp­to­nim „Dą­brow­ski”.

SB-ek za­zdro­sny o ko­chan­kę, dru­gi nie gu­sto­wał w ca­su­al

Dwa ty­go­dnie póź­niej cen­tra­la otrzy­ma­ła z Mek­sy­ku ży­cio­rys Ha­li­ka: pod­cho­rą­ży pol­skie­go lotnic­twa wal­czy w Kró­lew­skich Si­łach Po­wietrz­nych (RAF), po woj­nie oso­bi­sty pi­lot Pe­ro­na. Ja­ko dzien­ni­karz po­ka­zy­wał PRL w ko­rzyst­nym świe­tle. Mek­sy­kań­ski re­zy­dent „Grze­gorz” su­ge­ru­je w szy­fro­gra­mie wy­ko­rzy­sta­nie Ha­li­ka do in­spi­ro­wa­nia ma­so­wych środ­ków prze­ka­zu. Trzy ty­go­dnie za­ję­ło w cen­tra­li (ppłk. Ma­ria­no­wi Wol­ne­mu) ze­bra­nie dal­szych da­nych: o za­wo­dzie żo­ny, sy­nu i zwol­nie­niu Halika z oby­wa­tel­stwa pol­skie­go w 1950 r. [przy­jął oby­wa­tel­stwo ar­gen­tyń­skie]. Wol­ny po­dał tak­że w ra­por­cie, że Ha­lik jest wro­go na­sta­wio­ny do ustroju so­cja­li­stycz­ne­go, a w 1968 r. odmówio­no mu wi­zy za służ­bę w We­hr­mach­cie (in­for­ma­cja po­cho­dzi­ła z MSZ). Oka­za­ło się także, że sto­łecz­ny kontr­wy­wiad (Wy­dział II w Pa­ła­cu Mo­stow­skich) spraw­dza Ha­li­ka pod ką­tem zbie­ra­nia in­for­ma­cji go­spo­dar­czych i po­li­tycz­no-spo­łecz­nych – spra­wa kryp­to­nim „Men­do­za”. W tym sa­mym cza­sie Ha­lik po­je­chał na Ma­zu­ry, więc ppłk Ste­fan Kwiat­kow­ski ru­szył za nim wypyty­wać o dzie­je od uro­dze­nia i o żo­nę, któ­rą Ha­lik wi­du­je raz w ro­ku. Ten opo­wie­dział SB-eko­wi o za­mia­rze osie­dle­nia się w Pol­sce nad Du­naj­cem al­bo w Biesz­cza­dach i że za­ra­bia 800 $ mie­sięcz­nie. Nie ocza­ro­wał Kwiat­kow­skie­go, po­nie­waż urlop spę­dzał z ko­chan­ką. Za­zdro­sny Kwiat­kow­ski na­pi­sał o Ha­li­ku, że ma skłon­no­ści ho­mo­sek­su­al­ne: prze­bie­ra się, uży­wa pu­dru i szmin­ki (więc nie wie­dział, że w Wa­len­tyn­ki męż­czyź­ni ro­bią gor­sze rze­czy niż pu­dro­wa­nie się). Kwiat­kow­ski uwa­żał, że Ha­lik mo­że być rów­nież ma­te­rial­nie za­in­te­re­so­wa­ny współ­pra­cą z SB, a je­śli nie: „za­szan­ta­żo­wać go spe­ku­la­cją do­la­ra­mi. Po­nie­waż jest tchórz­li­wy po­wi­nien pójść na współ­pra­cę”. Cho­ciaż Kwiat­kow­ski do­wie­dział się o zna­jo­mo­ściach Ha­li­ka m.”‹in. z pre­zy­den­tem Mek­sy­ku, wska­zał ko­rzyść z je­go wer­bun­ku dla ope­ra­cji tzw. „nie­le­ga­łów”: „Wy­da­je mnie się, iż moż­na by za­ła­twiać przez nie­go ku­po­wa­nie pasz­por­tów z te­re­nów Po­łu­dnio­wej Ame­ry­ki”. Pomy­sły Kwiat­kow­skie­go nie zo­sta­ły wzię­te pod uwa­gę – Wol­ny re­ali­zo­wał plan po­zy­ska­nia Halika w opar­ciu o po­sta­wę pa­trio­tycz­ną, któ­rą dzien­ni­karz wy­ka­zy­wał na­wet w pra­cy – wszystkie swo­je ma­te­ria­ły fil­mo­we kon­sul­to­wał z pol­skim MSZ. Wol­ny pod pre­tek­stem rozmowy o oby­wa­tel­stwie przy­dy­bał Ha­li­ka pod­czas za­ła­twia­nia for­mal­no­ści wy­jaz­do­wych w Wy­dzia­le Kon­tro­li Ru­chu Gra­nicz­ne­go. Dzien­ni­karz po raz ko­lej­ny opo­wia­dał ży­cio­rys m.”‹in., że za­czy­nał od pcha­nia wóz­ka z ka­me­rą, nie znał hisz­pań­skie­go, ale żo­nie za­le­ża­ło na wyjeź­dzie do Ar­gen­ty­ny. We­dług Wol­ne­go Ha­lik nie miał moż­li­wo­ści in­spi­ro­wa­nia za­chod­nich me­diów, bo uni­ka te­ma­ty­ki po­li­tycz­no-eko­no­micz­nej; nie ubie­ra się jak przy­ję­to w interesujących wy­wiad śro­do­wi­skach [dy­plo­ma­tycz­nych]. Wol­ny wy­klu­czył moż­li­wość, że Ha­lik pra­cu­je dla CIA, bo w Pol­sce zaj­mo­wał się sprze­da­żą praw do książ­ki i fil­mów te­le­wi­zji. Te dwie re­la­cje prze­są­dzi­ły, że spra­wę odło­żo­no na trzy la­ta.

FBI i „Ja­rek”

Je­sie­nią 1975 r. do spra­wy wró­cił by­ły re­zy­dent wy­wia­du SB w Mek­sy­ku. We­dług je­go no­tat­ki do zna­jo­mych Ha­li­ka na­le­że­li głów­ni de­cy­den­ci pań­stwa z pre­zy­den­tem pań­stwa Eche­ve­ri­ją na czele, mi­ni­stro­wie, dy­plo­ma­ci, w tym więk­szość dy­plo­ma­tów ame­ry­kań­skich. Za rów­nie istot­ną dla roz­wo­ju dal­szych wy­pad­ków na­le­ży uznać wia­do­mość re­zy­den­ta, że Ha­lik miał kło­po­ty z zała­twie­niem pra­wa po­by­tu i za­ku­pem miesz­ka­nia. No­wym roz­gry­wa­ją­cym zo­stał ppor. A. Wójcic­ki, któ­ry ca­ły plan wer­bun­ku oparł na trud­no­ściach urzę­do­wych Ha­li­ka. Mi­mo­cho­dem ujaw­nił jesz­cze jed­ną wer­sję prze­szło­ści Ha­li­ka z do­ku­men­tów kontr­wy­wia­du: przed woj­ną korespon­dent pra­sy mek­sy­kań­skiej, pod­czas woj­ny wy­mie­nio­ny przez Niem­ców z Hisz­pa­na­mi, w la­tach pięć­dzie­sią­tych rad­ca han­dlo­wy w Pol­sce. Na umó­wio­ną roz­mo­wę pod przy­kryw­ką spraw pasz­por­to­wych uda­li się we dwóch Wój­cic­ki i ppłk Ja­nusz Ma­zu­rek. Na po­cząt­ku ży­cio­rys: Ha­lik pi­lo­to­wał sa­mo­lo­ty Pe­ro­na, ale nie je­go oso­bi­ście; je­go tyl­ko fil­mo­wał i dla­te­go mu­siał zmie­nić oby­wa­tel­stwo na ar­gen­tyń­skie; rze­czy­wi­ście zna do­brze pra­cow­ni­ków am­ba­sa­dy USA w Mek­sy­ku. Pod na­ci­skiem wy­mie­nił na­zwi­ska pra­cow­ni­ków FBI w am­ba­sa­dzie. W spo­sób za­wo­alo­wa­ny SB-ecy za­pro­po­no­wa­li mu pra­wo po­by­tu za „po­moc”, któ­ra nie zaszkodzi Mek­sy­ko­wi. Ha­lik nie tyl­ko zgo­dził się da­lej roz­ma­wiać, ale sam po­pro­sił o nu­mer te­le­fo­nu. W tecz­ce za­cho­wa­ła się roz­le­gła cha­rak­te­ry­sty­ka Ha­li­ka „pió­ra” taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka sto­łecz­ne­go kontr­wy­wia­du pseu­do­nim „Ja­rek”, któ­ry do­niósł o miesz­ka­nio­wej in­we­sty­cji, o planach osie­dle­nia i pla­nach ma­try­mo­nial­nych Ha­li­ka. Chwa­lił go za umie­jęt­no­ści fil­mo­we, wyczu­cie nie­zwy­kłych sy­tu­acji. Zda­niem „Jar­ka” Ha­lik na­mó­wił w Mek­sy­ku in­nych dzien­ni­ka­rzy do de­ma­sko­wa­nia wszyst­kich po­czy­nań CIA w La­ty­no­ame­ry­ce i uwa­żał CIA za ini­cja­to­ra „czarnych kom­pa­nii” w Wenezueli. ”‹Otrzymał za to kil­ka ano­ni­mów z wy­ro­ka­mi śmier­ci. Przyjmują­cy do­nos kpt. W. Zie­liń­ski za­pi­sał, że „Ja­rek” i Ha­lik pra­co­wa­li ra­zem w eki­pie NBC podczas re­ali­za­cji fil­mów te­le­wi­zyj­nych na te­re­nie Pol­ski przez kil­ka mie­się­cy w 1972 r. W styczniu 1976 r. do­szło do nie­po­ro­zu­mie­nia: zmie­nio­ny skład re­zy­den­tu­ry nadał cen­tra­li spra­wę Ha­li­ka ja­ko no­wą. Przy wy­ja­śnia­niu po­da­no, że Ha­lik przy skła­da­niu wy­ma­ga­nych na osie­dle­nie do­ku­men­tów, wy­ga­dał się o roz­mo­wie z SB (Wój­cic­kim i Ma­zur­kiem). Dla Ha­li­ka spra­wa osiedlenia by­ła tak waż­na, że na­ma­wiał am­ba­sa­do­ra PRL do omi­nię­cia prze­pi­sów w je­go sprawie. Chy­ba sku­tecz­nie, sko­ro MSZ py­tał am­ba­sa­dę, dla­cze­go wy­da­je Ha­li­ko­wi wi­zy mo­cą decy­zji wła­snej.

„Sę­dzi­mir” zo­sta­je oby­wa­te­lem PRL

Po przy­jeź­dzie Ha­li­ka do kra­ju w dru­giej po­ło­wie lu­te­go 1976 r. Ma­zu­rek i Wój­cic­ki zwer­bo­wa­li Mie­czy­sła­wa Ha­li­ka do współ­pra­cy z wy­wia­dem SB: „Zgo­dził się na udzie­la­nie po­mo­cy ale zastrzegł, że bę­dą to in­for­ma­cje po­li­tycz­no-eko­no­micz­ne, a nie woj­sko­we. /…/ Stwier­dził, że będzie po­ma­gał z po­bu­dek pa­trio­tycz­nych, a kwe­stie fi­nan­so­we nie wcho­dzą w grę”. Dziennikarz sam wy­brał so­bie pseu­do­nim „Sę­dzi­mir”. Głów­ny pro­blem wi­dział w za­pew­nie­niu ta­jem­ni­cy przed pra­co­daw­cą – NBC. Funk­cjo­na­riu­sze wy­my­śli­li mu mnó­stwo za­dań, aby się wdro­żył: od­wie­dzi­ny w boń­skim MSZ-ecie, opis po­li­ty­ki ame­ry­kań­skiej i chiń­skiej w Mek­sy­ku, i w Ame­ry­ce Ła­ciń­skiej, sto­su­nek Mek­sy­ku do PRL. O ogra­ni­czo­nym za­ufa­niu SB świad­czy, że Ha­lik miał skła­dać ra­por­ty w kra­ju raz na 3-6 mie­się­cy, a nie w Mek­sy­ku, co za­pew­nia­ło bez­pie­czeń­stwo pra­cow­ni­ków re­zy­den­tu­ry na wy­pa­dek pod­sta­wie­nia Ha­li­ka przez CIA. Dzien­ni­karz zapewniał o swo­im pa­trio­ty­zmie mi­mo nie­zgo­dy na pa­nu­ją­cy ustrój. W za­mian miał otrzy­mać po­moc w osie­dle­niu się w Pol­sce. Do tecz­ki włą­czo­no no­tat­kę z in­for­ma­cji Ha­li­ka o przy­czy­nach ustą­pie­nia mek­sy­kań­skie­go Mi­ni­stra Spraw Za­gra­nicz­nych, o kan­dy­da­cie wiel­kie­go ka­pi­ta­łu na urząd pre­zy­denc­ki, o zbli­że­niu Mek­sy­ku do państw so­cja­li­stycz­nych i o chiń­skiej po­li­ty­ce zawiera­nia nie­ko­rzyst­nych umów han­dlo­wych dla za­pew­nie­nia wpły­wów po­li­tycz­nych. Z formalne­go punk­tu wi­dze­nia do­ko­na­no prze­kwa­li­fi­ko­wa­nia Se­gre­ga­to­ra Ma­te­ria­łów Wstęp­nych na Spra­wę Ope­ra­cyj­ne­go Roz­pra­co­wa­nia. Przy­go­to­wa­no tak­że za­po­trze­bo­wa­nie na na­stęp­ne in­for­ma­cje: naj­bliż­si współ­pra­cow­ni­cy Por­til­lo; mek­sy­kań­scy po­li­ty­cy zo­rien­to­wa­ni na USA; politycy pro­nie­miec­cy; czy Chi­ny żą­da­ją od Mek­sy­ku roz­luź­nie­nia współ­pra­cy z kra­ja­mi socjalistycz­ny­mi. Funk­cjo­na­riu­sze wy­wią­za­li się ze swo­jej czę­ści umo­wy – w tecz­ce jest de­pe­sza MSZ o de­cy­zji o ze­zwo­le­niu na zmia­nę oby­wa­tel­stwa z 18.06.1976 r. oraz po­świad­cze­nie obywatel­stwa pol­skie­go.

Kło­po­tli­wy wy­wiad z KOR

Do na­stęp­ne­go spo­tka­nia do­szło w stycz­niu 1977 r., na któ­rym „Sę­dzi­mir” skar­żył się brak kar­ty sta­łe­go po­by­tu i kil­ka ra­zy wra­cał do spra­wy mel­dun­ku [war­szaw­skie­go]. Nie od­po­wie­dział Wójcic­kie­mu ani je­go prze­ło­żo­ne­mu płk. Wie­sła­wo­wi Bed­nar­czu­ko­wi na żad­ne py­ta­nie o kolegów dzien­ni­ka­rzy. Tyl­ko pod na­ci­skiem po­wie­dział, że zda­niem pra­cow­ni­ków ame­ry­kań­skiej am­ba­sa­dy w Mek­sy­ku ka­ta­stro­fa ku­bań­skie­go sa­mo­lo­tu to dzie­ło CIA. Po­waż­ny kło­pot miał „Sę­dzi­mir” w grud­niu 1977 r. Je­go ma­cie­rzy­sta sta­cja NBC kil­ka ra­zy mo­ni­to­wa­ła go o wy­wiad z Kuro­niem i Mich­ni­kiem z oka­zji nad­cho­dzą­cej wi­zy­ty Car­te­ra w PRL. „Sę­dzi­mir” nie chciał się  nara­żać i zwle­kał z je­go re­ali­za­cją. We­dług Wój­cic­kie­go li­czył na je­go ak­cep­ta­cję wy­wia­du, bo jak nie on to wy­wiad zro­bi dzien­ni­karz z biu­ra lon­dyń­skie­go. Wój­cic­ki re­ko­men­do­wał pro­po­zy­cję „Sę­dzi­mi­ra” prze­ło­żo­nym, bo bę­dą mie­li moż­li­wość roz­po­zna­nia sta­cji, a jak nie to „Sę­dzi­mir” bę­dzie tyl­ko tłu­ma­czem. Oso­bą, któ­ra prze­stra­szy­ła SB-eka był John Dan­cy – au­tor „antypolskiej” au­dy­cji o pra­wach człowie­ka. Kil­ka dni póź­niej w „służ­bo­wym biu­le­ty­nie” wywiadu SB po­in­for­mo­wa­no, że NBC rezy­gnu­je z wy­wia­du z KOR-em, a Dan­cy przy­go­tu­je reportaż o sto­sun­kach pań­stwo-Ko­ściół. We­dług „biu­le­ty­nu” do zmia­ny pla­nów NBC przy­czy­nił się dzien­ni­karz „New Jork Ti­me­sa”, któ­ry wśród ko­re­spon­den­tów ame­ry­kań­skich wy­po­wie­dział się, że z opo­zy­cją nikt się nie li­czy i nie jest war­ta po­waż­niej­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia. Po bli­sko rocz­nej prze­rwie na roz­mo­wę przy­szedł Bednar­czuk w za­stęp­stwie Wój­cic­kie­go. „Sę­dzi­mir” opowia­dał o ocze­ki­wa­niu na po­kaź­ną emerytu­rę i uzna­niu za­wo­do­wym za re­por­taż o Ka­ro­lu Woj­ty­le zre­ali­zo­wa­nym jesz­cze przed kon­kla­we. Za­de­kla­ro­wał, że „pra­gnie wy­wią­zać się z podję­tych zo­bo­wią­zań”, bo tyl­ko Służ­ba Bez­pie­czeń­stwa mu po­mo­gła. W tym ce­lu otwo­rzy biuro pra­so­we we wska­za­nym przez SB kra­ju i za­trud­ni wska­za­ne­go czło­wie­ka. Jed­nak zasygnalizo­wał, że wo­li kon­tak­ty to­wa­rzy­skie. Bednarczuk oma­wia­jąc spo­tka­nie po­dał, że trze­ba z nim spo­ty­kać się czę­ściej.


Przy­ja­ciel Urba­na czy ku­rier „So­li­dar­no­ści” pod­ziem­nej

Po pół ro­ku „Sę­dzi­mir” nie chciał już otwie­rać biu­ra pra­so­we­go i wo­li spo­tkać się z Bed­nar­czu­kiem. Zle­ca­nie za­dań przez Wój­cic­kie­go skwi­to­wał, że te­raz bę­dzie od­po­czy­wał przez sześć miesię­cy. Za­ga­dy­wał go opi­nią o mek­sy­kań­skiej dy­plo­ma­cji: am­ba­sa­dor Mek­sy­ku w PRL na­pra­wiał pre­zy­den­to­wi sa­mo­chód i dla­te­go tra­fił na pla­ców­kę, ale kra­je so­cja­li­stycz­ne uwa­ża­ne są za naj­mniej atrak­cyj­ne. Wój­cic­ki za­mel­do­wał prze­ło­żo­nym, że „Sę­dzi­mir” już się nie boi SB i chce spo­ty­kać się to­wa­rzy­sko ra­zem z żo­na­mi. Je­go ży­cze­nia speł­nio­no w po­ło­wie. Na po­cząt­ku 1980 r. spo­tka­li się z Bed­nar­czu­kiem, ale bez żon. „Sę­dzi­mir” obie­cał, że przy­go­tu­je ra­port o sto­sun­kach USA-Pol­ska pod­czas wi­zy­ty w no­wo­jor­skich sie­dzi­bach NBC i CBS. W 1981 r. po­ja­wił się następ­ny pro­wa­dzą­cy ppor. Da­riusz Iży­niec i miał pro­blem: z „Sę­dzi­mi­rem” nie usta­lo­no łączności bez­oso­bo­wej, a Bed­nar­czuk i Wój­cic­ki wy­je­cha­li za gra­ni­cę [do re­zy­den­tur]. Do nawiąza­nia łącz­no­ści naj­pierw po­słu­żo­no się funk­cjo­na­riu­szem, któ­re­go „Sę­dzi­mir” po­znał w Mek­sy­ku, ale tyl­ko w ro­li dy­plo­ma­ty. „Dy­plo­ma­ta” za­po­wie­dział „Sę­dzi­mi­ro­wi” spo­tka­nie z funkcjo­na­riu­szem, któ­ry po­wo­ła się na Bed­nar­czu­ka. Oma­wia­jąc spo­tka­nie „dy­plo­ma­ta” podpowie­dział, że na­stęp­ny pro­wa­dzą­cy mu­si być na po­zio­mie, a by­le kto so­bie nie po­ra­dzi. Do za­da­nia przy­mie­rzał się funk­cjo­na­riusz Ja­nusz Bie­ga­now­ski, ale zre­zy­gno­wał. O re­zy­gna­cji nie prze­są­dzi­ła ana­li­za spra­wy, ale opi­nia kontr­wy­wia­dow­cy J. Strze­szew­skie­go z Wy­dzia­łu XV Depar­ta­men­tu II MSW. We­dług nie­go „Sę­dzi­mir” na­chal­nie za­ła­twia swo­je spra­wy, za­da­je niewy­god­ne py­ta­nia na kon­fe­ren­cjach pra­so­wych, ma­te­ria­łów wy­sy­ła­nych nie pod­da­je cenzurze, a prze­sył­ki pie­czę­tu­je. Jesz­cze gor­sze wia­do­mo­ści przy­szły z Byd­gosz­czy. We­dług ustaleń tam­tej­szej SB w Spra­wie Ope­ra­cyj­ne­go Roz­pra­co­wa­nia prze­ciw­ko Ogól­no­pol­skie­mu Komi­te­to­wi Opo­ru „So­li­dar­no­ści” Re­gion Byd­goszcz, Ha­lik po­da­ro­wał tej nie­le­gal­nej or­ga­ni­za­cji 80 ka­set ma­gne­to­fo­no­wych i po­wie­lacz. Po­nad­to słu­ży jej ja­ko ku­rier na Za­chód. W tej po­waż­nej sy­tu­acji do roz­mo­wy wy­zna­czo­no ppłk. S. Krau­ze­go wy­eli­mi­no­wa­ne­go „z za­wo­du” przez długo­trwa­łą cho­ro­bę ser­ca. Jed­nak w po­trze­bie ope­ra­cyj­nej le­karz De­par­ta­men­tu I MSW zezwolił na roz­mo­wę ostrze­gaw­czo-son­da­żo­wą po wglą­dzie w kar­ty cho­ro­bo­we Krau­ze­go. Na po­cząt­ku 1983 r. Krau­ze wy­ko­rzy­stał wi­zy­tę „Sę­dzi­mi­ra” w Wy­dzia­le Pasz­por­tów i prze­ka­zał życze­nia no­wo­rocz­ne od Bed­nar­czu­ka. Dzien­ni­karz wspo­mi­nał Bed­nar­czu­ka z przy­jem­no­ścią i pierw­sze lo­dy mie­li prze­ła­ma­ne. Chwa­lił się przy­jaź­nią z Urba­nem, a w sy­tu­acji ognia py­tań o byd­go­ską „So­li­dar­ność” jesz­cze na zna­jo­mość z Gór­nic­kim. Krau­ze spraw­dził prze­chwał­ki Ha­li­ka: Wa­łę­sa nie udzie­lił mu wy­wia­du na wy­łącz­ność, a Urban i Gór­nic­ki uwa­ża­ją go za niezrównoważo­ne­go. Opi­nio­wał, że tyl­ko do­wo­dy na udział w nie­le­gal­nej or­ga­ni­za­cji w Byd­gosz­czy po­zwo­lą na prze­ła­ma­nie nie­chę­ci do współ­pra­cy.

Dwie bu­tel­ki, pięć in­for­ma­cji

Spra­wę za­koń­czo­no w lip­cu 1984 r. roz­li­cza­jąc ope­ra­cyj­nie uza­sad­nio­ne kosz­ty: opła­ty zwią­za­ne z pro­wa­dze­niem 3405 zł; kosz­ty spo­tkań 861 zł; kosz­ty upo­min­ków 6,60 $ i 16,38 DM. Cho­ciaż do­ku­men­ty o Ha­li­ku sfil­mo­wa­no bez tecz­ki pra­cy, opi­nię o je­go współ­pra­cy moż­na wy­ro­bić so­bie na pod­sta­wie dwóch za­cho­wa­nych do­ku­men­tów. Pierw­szy pod­pi­sa­ny przez na­czel­ni­ka Wydzia­łu XVII Dep. I MSW ppłk. B. Źu­ław­ni­ka z 27.05.1981 r. stwier­dza, że udzie­lił pięć w większo­ści do­brych in­for­ma­cji wszyst­kie o wi­zy­cie w Pol­sce Car­te­ra w 1977 r. Dru­gi to ana­li­za spra­wy ppor. Iżyń­ca z 17.07.1981 r. – kil­ka­na­ście spo­tkań nie przy­nio­sło spo­dzie­wa­nych korzyści, otrzy­mał dwu­krot­nie po­da­run­ki al­ko­ho­lo­we, a po­moc jest wy­łącz­nie de­kla­ra­tyw­na.
Tecz­ka Ha­li­ka za­wie­ra tak­że mnó­stwo do­ku­men­tów o Elż­bie­cie Dzi­kow­skiej, ale omó­wię je w osob­nym ar­ty­ku­le. Za ty­dzień za­pra­szam na bi­wak nie cał­kiem har­cer­ski z Bar­ba­rą Wa­cho­wicz.

Ma­rek Mą­drzak

Za: WarszawskaGazeta | http://www.warszawskagazeta.pl/historia/384-tony-halik-pozwolenie-na-pobyt-stay-w-prezencie-od-suby-bezpieczestwa

Skip to content