Aktualizacja strony została wstrzymana

Gdzie są wycięte fragmenty stenogramów?

W stenogramach i kopiach zapisów rozmów z kokpitu Tu-154 brakuje fragmentów wyjaśniających, dlaczego wieża nakazała polskiej załodze wykonanie podejścia od wschodniej, bardziej niebezpiecznej strony lotniska. Nie ma też zapisów poleceń wieży naprowadzających samolot według radaru RSP, a takie komendy kontrolerzy musieli wydawać. – W lądowaniu według RSP, jakie tego dnia obowiązywało na Siewiernym, odpowiedzialność za bezpieczeństwo ponosi wieża – mówi „GP” jeden z kontrolerów lotu na Okęciu.

Fragmenty te musiały zostać wycięte. Nie widzę innego wytłumaczenia – mówi „GP” kontroler lotów na Okęciu, jeden z najbardziej doświadczonych fachowców w branży.

Na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj można lądować – jak na każdym lotnisku – z dwóch kierunków, w tym wypadku ze wschodu na zachód (E-W, 259ľ) i z zachodu na wschód (W-E, 79ľ). Chodzi o to, że samolotom łatwiej startować i lądować pod wiatr, w związku z tym przy dobrych warunkach pogodowych to prędkość i kierunek wiatru ma decydujące znaczenie przy wyborze przez wieżę kierunku podejścia.

10 kwietnia 2010 r. polski Tu-154 podchodził do lądowania od strony wschodniej (E-W, 259ľ) – trudniejszej ze względu na nietypowe ukształtowanie terenu (zagłębienia) oraz rozsiane przed pasem budynki i drzewa, choć prawdopodobnie lepiej oprzyrządowanej. W stenogramach powinien znaleźć się zapis standardowej rozmowy między załogą tupolewa a kontrolą lotów, dotyczącej wyboru kierunku podejścia. Ani jednak w dźwiękowej kopii rozmów z kokpitu, ani w jej transkrypcji nie ma nawet śladu takiej konwersacji.

Wycinanki ze stenogramów

Przejmując samolot, kontrola lotów musi „powitać” załogę i powiedzieć, jaki będzie rodzaj podejścia (np. 2 NDB, radar lub – jak miało to w owym dniu miejsce – radar + 2 NDB), określić kierunek, np. pas 26, zweryfikować odległość do niego, podać ciśnienie i koniecznie wszelkie istotne informacje pogodowe, jak te o zamgleniu czy wręcz mgle. Dla kontrolerów to jest jak pacierz. Załoga dzięki takim informacjom może rozplanować dystans i prędkość schodzenia, bo pamiętajmy, że w przypadku podejścia ze strony przeciwnej do kierunku lotu samolot musi np. okrążyć lotnisko – mówi „Gazecie Polskiej” kontroler lotu na Okęciu, który obsługiwał w swojej karierze zawodowej wiele lotów VIP-owskich, w tym także z głowami innych państw.

Dodajmy jeszcze, że takie instrukcje z wieży dostała załoga rosyjskiego Iła-76 i Jaka-40, który lądował przed tupolewem. Tymczasem w stenogramach z 10 kwietnia 2010 r. znajdujemy tylko dwa fragmenty odnoszące się do kierunku lądowania Tu-154, a żaden z nich nie jest zapisem poleceń kontrolerów. Najpierw, o godz. 8.10 (czasu polskiego), czyli 31 minut przed katastrofą, kpt. Arkadiusz Protasiuk mówi: „Ustawiamy sobie, 259 (kierunek ze wschodu na zachód – przyp. red.) z tamtej strony”. Dziesięć minut później, o godz. 8.20, padają słowa świadczące o tym, że załoga nie otrzymała jeszcze z wieży wytycznych w sprawie kierunku podejścia. II pilot Robert Grzywna mówi: „Tu jakby było 259, byłoby nawet lepiej, bo by było nie pod słońce”. Tryb przypuszczający jednoznacznie wskazuje, że piloci czekają na decyzję kontrolerów. Ostatecznie podejście nastąpiło właśnie na kierunku 259, ale w kopii rozmów nie znajdziemy nawet jednego słowa mówiącego o decyzji wieży w tej sprawie!

K.M., mieszkający dziś za granicą wojskowy zajmujący się kontrolą radiolokacyjną, ekspert zespołu smoleńskiego pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, zwrócił na ten problem uwagę już latem 2010 r.

Po słowach „Tu jakby było 259, byłoby nawet lepiej, bo by było nie pod słońce” spodziewamy się, że w dalszych minutach usłyszymy dyskusję na temat kierunku lądowania pomiędzy załogą Tu-154 a kontrolerami lotu oraz dane z wieży na temat wiatru i inne informacje, dzięki którym załoga Tu-154 będzie mogła przyjąć kierunek lądowania zapewniający maksymalny zakres bezpieczeństwa. Nic takiego jednak nie ma. O godz. 8.23 piloci nawiązują kontakt z wieżą i kilka minut później dowiadujemy się, że lecą na wschodnią stronę lotniska, aby lądować od wschodu na zachód. Nie pada ani jedno słowo o podjęciu takiej decyzji – mówi w rozmowie z „GP” K.M.

„Na kursie i ścieżce”

Kolejna zastanawiająca sprawa to brak w kopiach dźwiękowych rozmów i stenogramach fragmentów dotyczących korygowania lotu przez kontrolerów. Na lotnisku w Smoleńsku – od wschodu (E-W, 259ľ) – podchodzi się według radaru i dwóch radiolatarni prowadzących (NDB). Potwierdzają to sami Rosjanie: „Na lotnisku Smoleńsk »Północny« system podejścia do lądowania RSP z OSP dla KM=259° składa się z radiolokacyjnego systemu lądowania RSP-6 M2, bliższej radiolatarni prowadzącej PAR-10 i dalszej radiolatarni prowadzącej PAR-10” (str. 140 polskiej wersji raportu MAK).

Radar RSP, odpowiednik polskiego RSL występującego na lotniskach wojskowych, to radar precyzyjny. Oznacza to, że odpowiedzialność leży całkowicie po stronie rosyjskiej, bo podejście według takiego radaru wymaga ciągłej współpracy wieży z załogą samolotu – mówi nasz ekspert, kontroler ruchu lotniczego z Okęcia.

Według niego przerwa w tym, co mówi do załogi kontroler radarowy, według podobnych procedur stosowanych w lotnictwie cywilnym w Polsce, nie może być dłuższa niż kilka sekund. Kontrolerzy muszą cały czas naprowadzać samolot. – Pracownik kontroli lotów jest w tym wypadku niemalże członkiem załogi – twierdzi ekspert „GP”.

Dziwi więc, że uwagi kontrolerów zapisane na taśmie dźwiękowej są szczątkowe, a wieża powtarza tylko, że samolot jest na ścieżce i kursie, choć – przypomnijmy – w trakcie padania tych komend Tu-154 nigdy w rzeczywistości na ścieżce i kursie nie przebywał. Wręcz przeciwnie, z niewyjaśnionych dotychczas przyczyn znajdował się najpierw zbyt wysoko, potem zbyt nisko, a w ostatnim etapie lotu wychylił się kilkadziesiąt metrów na lewo od osi pasa.

– Mój kolega z lotniska Okęcie sprowadził na radarach RSL i PAR prawie 2 tys. samolotów i nigdy nie spotkał się z sytuacją, w której maszyna byłaby zawsze idealnie na ścieżce i kursie. W każdym przypadku lot trzeba było mniej lub bardziej korygować, np. nakazać obniżenie lub podniesienie lotu, albo odbicie lekko w lewo czy w prawo. Tutaj albo poprawki kontrolerów zostały wycięte, albo w ogóle nie padły – uważa rozmówca „Gazety Polskiej”.

Zastanawia też, dlaczego na taśmach nie słychać, jak załoga „kwituje”, czyli potwierdza komendy wieży. Kpt. Arkadiusz Protasiuk przed tragicznym lotem aż sześć razy lądował w Smoleńsku i doskonale znał rosyjskie procedury. Prawdopodobnie więc wycięto całość rozmów polskiej załogi ze smoleńską wieżą.

Fachowcy najwyższej próby

Nasz ekspert, kontroler lotów na Okęciu, nie zgadza się też z opinią Rosjan, a także niektórych polskich „ekspertów”, podważającą kompetencje polskich pilotów.

– Ta załoga wykonywała wcześniej loty w znacznie trudniejszych warunkach. O niektórych tajnych i niebezpiecznych misjach wojskowych, jakie wykonywali ci piloci, pewnie nigdy się nie dowiemy – mówi.

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

Całość tekstu w najnowszyn numerze tygodnika „Gazeta Polska”

Za: niezalezna.pl | http://niezalezna.pl/5965-gdzie-sa-wyciete-fragmenty-stenogramow

Skip to content