Aktualizacja strony została wstrzymana

Agentura SB, czyli czego boją się Boniecki, Woźniakowski i Kozłowski – ks.Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Wreszcie przerwana została zmowa milczenia w sprawie osób z „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”, zarejestrowanych  przez Służbę Bezpieczeństwa jako jej tajni współpracownicy . O tej wstydliwie sprawie wiedziało od dawna wiele osób, w tym prawdopodonie Krzysztof Kozłowski, wieloletni zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika”, a w rządzie Tadeusza Mazowieckiego  najpierw zastępca gen. Czesława Kiszczka, a później szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.  Miał on pełny dostęp do archiwów bezpieki, więc z łatwością mógł dowiedzieć się, kto z jego współpracowników i przyjaciół miał konszachty z SB.

Taka wiedzę posiadł z pewnością także Adam Michnik, który wraz z 4-osobowym nieformalnym zespołem w 1990 r. przez kilka miesięcy buszował po wspomniach archiwach. Nawiasem mówiąc jeden z członków tego zespołu, prof. Jerzy Holzer dopiero w 2005 r. przyznał się, że był współpracownikiem wywiadu PRL. Po działalności tego zespołu nie pozostał raport, w którym jego członkowie przyznaliby się do tego, które teczki swoich znajomych badali a które nie. Nie ma jednak wątpliwości, że posiedli oni wtedy ogromną wiedzę o o wielu politykach i tzw. autorytetach moralnych.

O niektórych osobach, zwłaszcza o Halinie Bortnowskiej, zarejestrowanej jako kontakt operacyjny „Ala”, udzielającej informacji SB o redakcji „Znaku” i nowohuckim proboszczu ks. Józefie Gorzelanym, pisałem w swojej książce „Księża wobec bezpieki”. Choć nie rozszyfrowałem nazwiska owej dziennikarki, to zostałem za sam fakt zajęcia się tą sprawą zaatakowany przez ks. Adama Bonieckiego oraz w nadzwyczaj zajadły sposób przez Józefę Hennelową. Gdy w redakcji „Tygodnika Powszechnego” rozmawiałem w obecności Romana Graczyka o problemie lustracji, to pani redaktor rzucała się na mnie jak wciekła lwica poniżając moją godność osobistą. Już wtedy domyślałem się, że jej furia ma konkretne podłoże.

O  agenturze w obu katolickich redakcjach, które za czasów rzadów Unii Demokratycznej i PO uchodziły za nietykalne, napisał dopiero wspomniany Roman Graczyk, którego najnowsza książka pt. „Cena przetrwania? SB a Tygodnik Powszechny” ukaże się w księgarniach 23 bm. Padna w niej nazwiska nie tylko Haliny Bortnowskiej, ale ks. Mieczysława Malińskiego, Marka Skwarnickiego, Stefana Wilkanowicza i Mieczysława Pszona. wszyscy nie bez powodu byli zarejestrowani jako agenci SB. Prawie cała czołówka tego środowiska.

Co ciekawe, autor książki to były dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” i Gazety Wyborczej”, który po ujawnieniu agenturalnej przeszłości Lesława Maleszki zerwał z linią antylustracyjną reprezentowaną przez Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna.

Ciekawym jest również fakt, że książkę tę napisał on na prośbę ks. redaktora naczelnego Adama Bonieckiego, który, gdy tylko zorientował się jakie nazwiska padną, wycofał swoje poparcie. Podobnie zachował się prezes „Znaku” Henryk Woźniakowski, który odmówił wydania owej książki w swojej oficynie. Z kolei Krzysztof Kozłowski publicznie odgrażał się autorowi. Zadziałała tutaj stara zasada ks. kardynała Stanisława Dziwisza – „Po pierwsze, koledzy”. Od tej strony obie redakcje mają wiele wspólnego z kuria krakowską. I to bardzo wiele.

Obecnie czytam maszynopis ksiązki udostępniony mi przez autora, którego znam od trzydziestu lat i z którym w archiwach IPN prowadziłem kwerendę przez kilka miesięcy. Jutro w „Gazecie Polskiej” ukaże się mój pierwszy felieton na ten temat Drugi za tydzień.

Dzisiaj także o g. 8.05 w Radio Kraków będzie emisja mego felietonu radiowego. Pięć dni temu z kolei w czasie dyskusji także w Radio Kraków wypomniałem tę sprawę Henrykowi Woźniakowskiemu.

Wysłuchaj koniecznie cały wywiad Romana Graczyka dla RMF [link].

Ks.Tadeusz Isakowicz-Zaleski












Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=3793

Skip to content