Aktualizacja strony została wstrzymana

Służba tajnych służb – Tomasz Gabiś

30 października 2010 roku rozpoczął się w Stuttgarcie proces byłej terrorystki z Frakcji Armii Czerwonej (RAF) Vereny Becker. Po 33 latach postawiono jej zarzut udziału w planowaniu i przygotowaniu zamachu na prokuratora generalnego RFN Siegfrieda Bubacka, który wraz z kierowcą i urzędnikiem prokuratury został rankiem 7 kwietnia 1977 roku zastrzelony w Karlsruhe, kiedy jego samochód zatrzymał się na światłach. Verenę Becker oraz innego członka RAF-u Güntera Sonneberga policja – po wymianie strzałów – ujęła 3 maja w Singen koło Konstancji. Znaleziono przy nich broń, z której zastrzelono Bubacka. Jednak, co ciekawe, nigdy nie stanęli oni przed sądem jako podejrzani o dokonanie zamachu. Na pytanie, dlaczego tak się stało, próbuje odpowiedzieć w swojej, opublikowanej dwa miesiące temu, książce Verena Becker und Verfassungschutzamt (Verena Becker i Urząd Ochrony Konstytucji) lewicowy politolog Wolfgang Kraushaar (ur. 1948), naukowy współpracownik hamburskiego Instytutu Badań Społecznych (Institut für Sozialforschung), zajmujący się m.in. historią niemieckiego terroryzmu i działalnością RAF-u. Kraushaar korzysta m.in. z wcześniejszych ustaleń syna Siegfrieda Bubacka, Michaela, który od lat prowadzi swoje prywatne śledztwo i w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. W książce Der zweite Tod meines Vaters (Druga śmierć mojego ojca) Michael Buback wskazał na liczne błędy i zaniechania, których dopuszczono się w śledztwie.

W dniu zamachu, w wieczornych wiadomościach telewizyjnych, pojawiła się informacja o naocznym świadku, który zeznał, że pasażerką motocykla, strzelającą z pistoletu maszynowego do Bubacka, była drobna osoba, najprawdopodobniej kobieta. Takich świadków było jeszcze co najmniej kilkoro. Jednak ich zeznania nie zostały wzięte pod uwagę, nigdy nie wystąpili przed sądem, protokoły przesłuchań znikły z akt sprawy. Następnego dnia media podały, że zamachu dokonało trzech mężczyzn; o kobiecie nie było już mowy. Podano ich nazwiska i pokazano twarze, byli to Günter Sonnenberg, Christian Klar i Knut Folkerts. Pytany przez dziennikarzy, dlaczego nie poszukuje się kobiety biorącej – według świadków – udział w zamachu, wyższy funkcjonariusz Wydziału ds. Terroryzmu w Federalnym Biurze Kryminalnym Gerhard Boeden (został potem szefem Urzędu Ochrony Konstytucji), oświadczył, że Klar ma „kobiecy wygląd” – w przeciwieństwie do dwóch pozostałych nie nosił brody. Zadziwia błyskawiczne wyjaśnienie zbrodni: nie minęło nawet 48 godzin od zamachu, a sprawcy byli już znani z imienia i nazwiska, pozostało ich jedynie schwytać.

Mimo iż przy Becker i Sonnebergu znaleziono zarówno narzędzie zbrodni, jak i klucz należący do standardowego wyposażenia motocykla Suzuki (motocyklem tej marki poruszali się zamachowcy), Becker nie została oskarżona o udział w zamachu. Z akt nie wynika, czy zadano jej rutynowe pytanie: „Co robiła Pani rankiem 7 kwietnia 1977 roku?”. A nawet jeśli zadano, to odpowiedzi nie znamy. Nie wiemy zatem, czy Becker miała alibi.

Dzięki detektywistycznej pracy Michaela Bubacka, po trzydziestu latach wyszło na jaw, że Becker posiadała notatnik, w którym robiła zaszyfrowane zapiski. Ten notatnik nigdy nie posłużył jako dowód, co więcej, kartki obejmujące trzy tygodnie przed zamachem, wydarto. Nie wiadomo, kto i kiedy to zrobił. Jeśli Becker miała notatnik przy sobie w chwili aresztowania, to znaczy, że go nie zniszczyła, co powinna była zrobić ze względów bezpieczeństwa. Dlaczego miałaby wyrywać tylko te kartki, zamiast zniszczyć cały notatnik. Nasuwa się zatem podejrzenie, że zostały usunięte już po jej aresztowaniu w celu zatuszowania jej udziału w zamachu. W jednym z motocyklowych kasków porzuconych przez zamachowców znaleziono włos identyczny z włosami Becker, pobranymi z jej szczotki do włosów. Potem okazało się, że jest nieużyteczny dla śledztwa. Wyglądało to tak – uważa Kraushaar – jakby jakaś niewidzialna ręka przecinała ogniwa łączące Becker z zamachem. Co ciekawe, z listy oskarżonych znikł także (ranny podczas strzelaniny w Singen) Günter Sonnenberg, którego wymieniano razem z Klarem i Folkertsem. Według Kraushaara, gdyby zasiadł na ławie oskarżonych, to nieuchronnie pojawiłoby się pytanie, dlaczego obok niego nie siedzi Verena Becker, w końcu zostali zatrzymani razem i mieli przy sobie narzędzie zbrodni.

W związku z zamordowaniem Bubacka skazani zostali Klar, Folkerts oraz Brigitte Mohnhaupt, jednak do dziś nie ustalono, kto i co konkretnie robił, kto strzelał, kto przyprowadził motocykl z Düsseldorfu do Karlsruhe, jak zamachowcom udało się wymknąć samochodem mimo zarządzonej natychmiast blokady (zarówno motocykl, jak i samochód znikły z policyjnych magazynów) etc. Według Kraushaara skazani zostali nie ci, co trzeba. Becker dostała dożywocie za strzelanie do policjantów (usiłowanie zabójstwa). Spędziła w więzieniu, w dobrych warunkach, 10 lat; w 1989 roku ułaskawił ją prezydent Richard von Weizsäcker. Jej prośbę o ułaskawienie poparł prokurator generalny Kurt Rebmann. Czym uzasadnił swoje poparcie, nie wiemy. Wszystko to skłania Kraushaara do przypuszczenia, że Becker była chroniona jako informatorka tajnych służb.

Wiadomo, że zanim zostali aresztowani w Singen, ona i Sonnenberg byli obserwowani przez dwoje agentów wywiadu niemieckiego (BND). Od kiedy ta obserwacja trwała, nie wiadomo; niektórzy podejrzewają, że od początku 1977 roku, to znaczy cztery miesiące przed zamachem. Mówi się też, że po aresztowaniu Verena Becker poszła na współpracę z Urzędem Ochrony Konstytucji. Ale zdaniem Kraushaara chodzi o coś więcej. W aktach Stasi z 1978 roku znajduje się informacja, że według „pewnego” źródła Verena Becker od 1972 roku była „urabiana” i „kontrolowana” przez zachodnioniemieckie tajne służby. Te informacje zostały potwierdzone przez meldunki wywiadu enerdowskiego z 1973 i 1976 roku. Kraushaar podejrzewa, że Becker była informatorką Urzędu Ochrony Konstytucji już od 1972 roku. Podobnego zdania jest Stefan Aust, były redaktor tygodnika „Der Spiegel” i autor kilku książek o niemieckim terroryzmie. Z kolei Regine Igel, była korespondentka prasowa we Włoszech w latach 80. i 90., autorka kilku książek, w których śledzi powiązania pomiędzy terrorystami i tajnymi służbami, twierdzi, że w trakcie swoich badań natknęła się na pewne poszlaki świadczące o infiltracji RAF-u nie tylko przez wschodnioniemieckie, ale i zachodnioniemieckie służby. Dokumenty potwierdzają, jeśli nie jednoznaczne zobowiązanie do działalności agenturalnej lub bezpośredni kontakt ze Stasi, to wyraźne zainteresowanie Stasi Vereną Becker. Igel sądzi, że Becker była podwójną agentką. Skoro wiemy dziś, że tajne służby znały dużo wcześniej całą czołówkę Czerwonych Brygad, to – postuluje Igel – należy również zbadać, jak głęboko zachodnioniemieckie służby infiltrowały RAF. Jest w każdym razie pewne, że już w środowiskach, z których później wyłoniły się grupy terrorystyczne, Becker – niczym klasyczny agent provocateur – odgrywała rolę tego, kto inspiruje i zagrzewa do podejmowania radykalnych działań.

Regine Igel twierdzi, że w kręgach włoskiej prokuratury krążyła plotka, iż Siegfried Buback wszedł w posiadanie informacji, które miały na zawsze pozostać tajemnicą: na długo przed zdemaskowaniem szpiegowskiej działalności osobistego referenta kanclerza Willy’ego Brandta, Günthera Guillaume, tajne służby miały o wszystkim wiedzieć, ale tę wiedzę zatrzymały dla siebie, aby móc nią manipulować i użyć w dogodnym dla siebie momencie. Igel podejrzewa, że wiedziały one o planowanym zamachu na Bubacka dzięki informacjom od Becker, ale pozwoliły, aby do niego doszło. Warto tu dodać, że na cztery miesiące przed zamachem zatrzymano dwóch członków RAF-u – Siegfrieda Haaga i Rolanda Meyera. Znaleziono przy nich zapiski, w których mowa była o akcji przeciwko Margarynie. Każde niemieckie dziecko znało wówczas Margarynę „SB” – inicjały prokuratora generalnego Siegfrieda Bubacka. Nie wzbudziło to jednak większego zainteresowania organów bezpieczeństwa. Mimo iż w związku z zamachami terrorystycznymi ogłoszono wtedy najwyższy stopień zagrożenia, prokurator generalny nie miał stałej ochrony i nie przydzielono mu opancerzonego samochodu.

Czy kiedykolwiek poznamy prawdę o zamachu? Czy dowiemy, się kto strzelał? I co naprawdę łączyło Verenę Becker z tajnymi służbami? To raczej wątpliwe. W archiwum państwowym w Stuttgarcie pewne dokumenty dotyczące tej sprawy utajnione są do 2060 roku; część akt Becker utajniono na czas nieograniczony. Ponadto, jak ustalił Kraushaar, w 1994 roku Federalne Biuro Kryminalne nakazało zniszczenie – rzekomo z braku miejsca – niektórych dokumentów dotyczących zamachu. W sytuacji, kiedy chodziło o nieprzedawnione, potrójne morderstwo! Było to – uważa Kraushaar – działanie tyleż nieodpowiedzialne, co podejrzane, wpisujące się w ciąg innych podejrzanych działań podejmowanych przez tajne służby, policję i prokuraturę od 1977 roku do dziś.

Tomasz Gabiś

Pierwodruk: „Opcja na Prawo”, 2010, nr 12.

Za: GŁOSY ZZA ODRY – XIV - Tomasz Gabiś blog | http://www.tomaszgabis.pl/?p=488

Skip to content