Aktualizacja strony została wstrzymana

Leki bez recepty jako kolejny temat zastępczy?

Uwaga! Szykuje się kolejny temat zastępczy – do takiego wniosku dochodzimy po kilku, na razie skromnych objętościowo doniesieniach prasowych dotyczących leków dostępnych bez recepty. Bohaterska walka rządu z „zabójczymi dopalaczami” (czy jak proponowali pijarowcy: „trucicielami naszych dzieci”) to z punktu widzenia politycznego marketingu już zamierzchła przeszłość. Ponieważ jednak „używki z fun-shopów” sprawdziły się jako zasłona dymna rozpostarta nad przeforsowaną przez gabinet Donalda Tuska podwyżką VAT, nie zdziwimy się, jeśli malejące poparcie dla rządzącej koalicji skłoni spin doktorów PO do sięgnięcia po kolejną wariację tematu „walki o zdrowie obywateli”.

Póki co Gazeta Wyborcza opublikowała przestrogę przed masowymi zatruciami dzieci wywoływanymi przez tabletki na kaszel. Zdaniem cytowanych przez gazetę lekarzy łódzkiego szpitala na ul. Spornej pigułki są dla młodzieży substytutem dopalaczy. Wszystkich 10 pacjentów szpitala miało „świadomie przedawkować preparaty dostępne w aptekach bez recepty”. Młodzież „nie brała ich, by się leczyć, tylko żeby się naćpać”. Kosztujące 5 zł opakowanie może przy przedawkowaniu wywoływać „pobudzenie psychoruchowe z halucynacjami słuchowymi i wzrokowymi” przez wzgląd na zawartość bromowodorku dekstrometorfanu (pochodnej morfiny). Cytowani przez „Wyborczą” lekarze nie dziwią się, że skoro z rynku znikły dopalacze nastolatki szukają zamienników. – Leki z apteki są (…) najlepszym rozwiązaniem; tanie, łatwo dostępne, nie trzeba szukać kontaktu z półświatkiem – stwierdził Marek Grondas (terapeuta prowadzący poradnię odwykową Monaru).

Czy narkotyczne działanie przedawkowanego leku jest wystarczającym powodem do penalizacji swobodnej sprzedaży leków bez recepty? TAK – przynajmniej zdaniem cytowanego przez Gazetę Wyborczą dr Krzysztofa Truszkowskiego. – Jeśli nic się nie zmieni, w naszym szpitalu będziemy przyjmować dziesiątki, a może nawet setkę zatrutych dzieci rocznie – ostrzegł na łamach wydawanego przez Agorę dziennika zastępca kierownika szpitalnego oddziału ratunkowego.

W tym kontekście głos rozsądku można nieoczekiwanie usłyszeć z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Związany z instytucją dr Wojciecha Łuszczyna przytomnie zauważył, że „po każdym leku mogą występować (…) działania niepożądane” a „każda prohibicja wywołuje próby jej przełamania” (zwykle skuteczne…)

Co więcej ewentualne, kolejne, zadekretowane zakazy powiększyłyby tylko rozmiary legislacyjnej biegunki, która jest domeną polskiej władzy ustawodawczej. Na problem inflacji prawa zwróciła uwagę Rzeczpospolita. Zdaniem gazety oprócz złej jakości prawa poważną bolączką polskiej legislacji jest właśnie mnożenie przez posłów kolejnych tomów z przepisami. W Dzienniku Ustaw z 2010 roku znajdziemy aż 18.000 stron aktów prawnych (ustaw, rozporządzeń, umów międzynarodowych). Rok wcześniej portfolio polskiego prawa było o 100 stron grubsze. Jak wyliczyła Rzeczpospolita „sejm uchwalił w 2010 roku 232 ustawy, w tym zdecydowana większość, czyli 179, to nowelizacje, a tylko 53 całkiem nowe. Z tym że wśród tych ostatnich było ok. 20 ratyfikacji umów międzynarodowych i aktów ustanawiających nowe nazwy wyższych uczelni”.

Piotr Zak

Leki bez recepty jako kolejny temat zastępczy?

Uwaga! Szykuje się kolejny temat zastępczy – do takiego wniosku dochodzimy po kilku, na razie skromnych objętościowo doniesieniach prasowych dotyczących leków dostępnych bez recepty. Bohaterska walka rządu z „zabójczymi dopalaczami” (czy jak proponowali pijarowcy: „trucicielami naszych dzieci”) to z punktu widzenia politycznego marketingu już zamierzchła przeszłość. Ponieważ jednak „używki z fun-shopów” sprawdziły się jako zasłona dymna rozpostarta nad przeforsowaną przez gabinet Donalda Tuska podwyżką VAT, nie zdziwimy się, jeśli malejące poparcie dla rządzącej koalicji skłoni spin doktorów PO do sięgnięcia po kolejną wariację tematu „walki o zdrowie obywateli”.

Póki co Gazeta Wyborcza opublikowała przestrogę przed masowymi zatruciami dzieci wywoływanymi przez tabletki na kaszel. Zdaniem cytowanych przez gazetę lekarzy łódzkiego szpitala na ul. Spornej pigułki są dla młodzieży substytutem dopalaczy. Wszystkich 10 pacjentów szpitala miało „świadomie przedawkować preparaty dostępne w aptekach bez recepty”. Młodzież „nie brała ich, by się leczyć, tylko żeby się naćpać”. Kosztujące 5 zł opakowanie może przy przedawkowaniu wywoływać „pobudzenie psychoruchowe z halucynacjami słuchowymi i wzrokowymi” przez wzgląd na zawartość bromowodorku dekstrometorfanu (pochodnej morfiny). Cytowani przez „Wyborczą” lekarze nie dziwią się, że skoro z rynku znikły dopalacze nastolatki szukają zamienników. – Leki z apteki są (…) najlepszym rozwiązaniem; tanie, łatwo dostępne, nie trzeba szukać kontaktu z półświatkiem – stwierdził Marek Grondas (terapeuta prowadzący poradnię odwykową Monaru).

Czy narkotyczne działanie przedawkowanego leku jest wystarczającym powodem do penalizacji swobodnej sprzedaży leków bez recepty? TAK – przynajmniej zdaniem cytowanego przez Gazetę Wyborczą dr Krzysztofa Truszkowskiego. – Jeśli nic się nie zmieni, w naszym szpitalu będziemy przyjmować dziesiątki, a może nawet setkę zatrutych dzieci rocznie – ostrzegł na łamach wydawanego przez Agorę dziennika zastępca kierownika szpitalnego oddziału ratunkowego.

W tym kontekście głos rozsądku można nieoczekiwanie usłyszeć z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Związany z instytucją dr Wojciecha Łuszczyna przytomnie zauważył, że „po każdym leku mogą występować (…) działania niepożądane” a „każda prohibicja wywołuje próby jej przełamania” (zwykle skuteczne…)

Co więcej ewentualne, kolejne, zadekretowane zakazy powiększyłyby tylko rozmiary legislacyjnej biegunki, która jest domeną polskiej władzy ustawodawczej. Na problem inflacji prawa zwróciła uwagę Rzeczpospolita. Zdaniem gazety oprócz złej jakości prawa poważną bolączką polskiej legislacji jest właśnie mnożenie przez posłów kolejnych tomów z przepisami. W Dzienniku Ustaw z 2010 roku znajdziemy aż 18.000 stron aktów prawnych (ustaw, rozporządzeń, umów międzynarodowych). Rok wcześniej portfolio polskiego prawa było o 100 stron grubsze. Jak wyliczyła Rzeczpospolita „sejm uchwalił w 2010 roku 232 ustawy, w tym zdecydowana większość, czyli 179, to nowelizacje, a tylko 53 całkiem nowe. Z tym że wśród tych ostatnich było ok. 20 ratyfikacji umów międzynarodowych i aktów ustanawiających nowe nazwy wyższych uczelni”.

Za: Najwyższy Czas! | http://nczas.home.pl/wiadomosci/polska/leki-bez-recepty-jako-kolejny-temat-zastepczy/

Skip to content