Aktualizacja strony została wstrzymana

Nabożeństwa w czynie pierwszomajowym – Stanisław Michalkiewicz

No to już wszystko jasne! Nie ma mowy o tym, by dzień 1 maja został zdegradowany do powszedniości. Pozostanie dniem świątecznym nie tylko jako Święto Pracy, ustanowione świętem na ziemiach polskich przez naszych okupantów i zarazem wybitnych przywódców socjalistycznych: Adolfa Hitlera i Józefa Stalina – ale także z drugiego powodu – jakim będzie beatyfikacja Jana Pawła II. Co więcej – wygląda na to, że między tymi dwoma przyczynami istnieje pewien związek. Święto Pracy, niezależnie od intencji pierwotnych pomysłodawców, przekształciło się w festiwal werbalnego schlebiania tak zwanemu „ludowi pracującemu”, który na co dzień jest przez schlebiających bezceremonialnie golony i strzyżony („Bo trzeba golić, strzyc to bydło, a kiedy padnie – zrobić mydło” – twierdził Towarzysz Szmaciak). Nietrudno się domyślić celu tego schlebiania; chodzi o to, by lud pracujący nie zorientował się, że jest golony i strzyżony przez schlebiających, albo, jeśli już jest to nieuchronne – żeby zorientował się możliwie jak najpóźniej, a po drugie – żeby – jeśli nawet już się zorientuje – te pochlebstwa go udobruchały do tego stopnia, by pozwolił się golić i strzyc już świadomie. Przypominam sobie z czasów stalinowskich, jak spędzeni na pierwszomajowy pochód uczestnicy, z ogniem w oczach, kto wie, na ile autentycznym, śpiewali: „dziś nikt nas do pracy nie zmusi, bo dzień ten przez lud jest obrany…!” – chociaż żaden z nich nie miał chyba wątpliwości, że gdyby UB postanowił ich rozpędzić i zagonić do ciężkich robót, to nikt nie odważyłby się pisnąć słowa protestu i pracowałby tak pokornie, jak tylko by potrafił.

Okazuje się, że takie dysonanse poznawcze nie tylko są możliwe, ale mogą nawet stać się trwałym składnikiem zbiorowej świadomości. Podobieństwo Święta Pracy z beatyfikacją Jana Pawła II polega na tym, że ta beatyfikacja została zdecydowana, jak to się mówi – „pod presją” nie tyle jakiegoś prezydenta, co właśnie ludu, który podczas pogrzebu tego papieża, Bóg wie, przez kogo podburzony, nie tylko trzymał w różnych widocznych miejscach transparenty, najwyraźniej namalowane przez tego samego liternika, ale w dodatku wznosił okrzyki „santo subito”, oznaczające żądanie, by zmarły właśnie papież został mianowany świętym Kościoła katolickiego natychmiast – a więc poza wszelkimi procedurami. Do czego taki pośpiech może być potrzebny ludowi, który na co dzień przywiązuję małą, a we Włoszech – w których te sceny miały miejsce – nawet z roku na rok coraz mniejszą wagę do rzeczy i postaci świętych – trudno pojąć. Prawdopodobnie lud ten, a ściślej – manifestujący w charakterze przedstawicieli ludu osobnicy – zostali przez kogoś wynajęci do stworzenia wrażenia presji ze strony ludu – a więc dla celów socjotechnicznych. Przypomina to trochę ewangeliczną scenę, kiedy to w tym samym celu tłuszcza podburzona przez żydowskich arcykapłanów hałaśliwie domagała się od prokuratora Poncjusza Piłata wyroku śmierci na Jezusa z Nazaretu. Inna sprawa, że o ile w przypadku Poncjusza Piłata socjotechnika ta okazał się stuprocentowo skuteczna, a egzekucja Jezusa odbyła się jeszcze tego samego dnia – o tyle w przypadku Jana Pawła II „subito” rozciągnęło się w czasie aż do lat sześciu – co wskazywałoby na to, że intensywnej akcji na rzecz stworzenia wrażenia, jakoby na błyskawicznej beatyfikacji zależało „ludowi”, musiała towarzyszyć reakcja odwrotna ze strony środowisk żywiących wątpliwości przynajmniej co do „subito”, a być może nawet i co do „santo”. Nawiasem mówiąc, skoro już zauważyliśmy to podobieństwo i tę różnicę, to warto wspomnieć, że chociaż oczywiście Jan Paweł II też był sztorcowany przez środowiska żydowskie m.in. za kanonizowanie niewłaściwych świętych, to – w odróżnieniu np. od Piusa XII – generalnie został przez te środowiska uznany za najulubieńszego wśród papieży. Na tę reputację na pewno miała wpływ zarówno wizyta w rzymskiej synagodze, jak i potępienie antysemityzmu, który został uznany za niemożliwy do pogodzenia z chrześcijaństwem. Ponieważ jednak o tym, co jest antysemityzmem, a co nim nie jest, decydują wyłącznie Żydzi, ta opinia niezależnie od intencji Jana Pawła II sprawiła, że poczuli się oni upoważnieni do określania dopuszczalnych treści chrześcijaństwa. Przybrało to postać m.in. żądań korygowania różnych odwiecznie odmawianych przez katolików modlitw.

Być może również i ta okoliczność wpłynęła na pewne usztywnienie środowisk niechętnych beatyfikacji Jana Pawła II, zwłaszcza natychmiastowej. Adam Grzymała-Siedlecki wspomina w swoich pamiętnikach o niechęci Wojciecha Dzieduszyckiego do tytułowania świeżo upieczonego arystokraty „ekscelencją”. Kiedy zainteresowany próbował przeprowadzić dyskretny wywiad na temat przyczyny tej rezerwy, Wojciech Dzieduszycki opowiedział emisariuszom historię figury Matki Boskiej, jaką miał w swojej posiadłości w Jezupolu na Ukrainie. Figura ta była bardzo stara, więc nie tylko okoliczni chłopi-chrześcijanie przechodząc zdejmowali przed nią czapki, ale kłaniał się jej nawet pachciarz Dawidek. Zdarzyło się jednak, że podczas burzy piorun roztrzaskał figurę. Dzieduszycki kazał wyciąć starą gruszę, z której artysta wyrzeźbił identyczną figurę. I znowu chłopi-chrześcijanie po staremu zdejmowali przed nią czapki, ale Dawidek przestał się kłaniać. Przesłuchany na tę okoliczność wyjaśnił: jak ja mam się jej kłaniać, skoro ja pamiętam, jak ona była gruszą? W przypadku Jana Pawła II ta rezerwa objawiła się również w związku z cudem, jakim było uzdrowienie z choroby Parkinsona francuskiej zakonnicy. W pewnym momencie pojawiły się jakieś wątpliwości co do autentyczności owego cudu, ale musiały one zostać w końcu przezwyciężone, skoro niedawno okazało się, że cudowny charakter owego uzdrowienia został ustalony przez głosowanie. W ten sposób sforsowana została ostatnia przeszkoda i Benedykt XVI zdecydował, że beatyfikacja Jana Pawła II nastąpi 1 maja.

W ten sposób, wprawdzie z pewnym opóźnieniem, wszyscy będą mogli się przekonać, że nawet Niebo, może niechętnie, może z ociąganiem, jednak w końcu ustępuje przed zdecydowanie wyrażoną a następnie umiejętnie podtrzymywaną wolą ludu, dzięki czemu łatwiej będzie również w przyszłości stopniowo odstępować od przedstawiania tamtego świata jako „Królestwa”, w którym w dodatku nie było, nie ma i nie będzie żadnych reform, na rzecz prezentowania go w postaci Niebieskiej Republiki Demokratycznej w nadziei, że ten wizerunek Nieba bardziej się ludowi spodoba. Po drugie – w związku z tym nie ulega wątpliwości, że ogłoszona 1 maja br. beatyfikacja Jana Pawła II, która oznacza, że będzie on mógł zostać otoczony kultem o charakterze lokalnym, będzie sprzyjać łączeniu dawnych, marksistowskich kultów z kultem nowym. Antoni Słonimski twierdził, że wielu ludzi ma w tym kierunku naturalną skłonność, na dowód czego przytaczał przykład swojej służebnicy domowej, która 1 maja, „w czynie pierwszomajowym” udekorowała kwiatami figurkę Matki Boskiej na podwórzu kamienicy. Tej ludowej skłonności wychodzą naprzeciw postępowi teologowie, którzy twierdzą, że „ziarna prawdy” są równomiernie rozsiane we wszystkich religiach, w związku z tym żadna nie może, a w każdym razie nie powinna, przypisywać posiadania prawdy sobie. W tej sytuacji trudno sprzeciwiać się zarówno obchodzeniu w Kościele katolickim w Polsce „dnia judaizmu”, jak i odprawianych „w czynie pierwszomajowym” nabożeństw ku czci Jana Pawła II, które od strony teologicznej będą zapewne wyrażały rolę woli ludu w kształtowaniu pożądanej postawy Nieba.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   21 stycznia 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1906

Skip to content