Aktualizacja strony została wstrzymana

Bydło i niebydło – niespodziewana zmiana miejsc

Do niedawna mieliśmy takie dziwne czasy, że ludzie porządni i wrażliwi deklarowali się po stronie bydła. Co jeszcze bardziej znamienne, słowo stało się po wielokroć ciałem i bydło mówiło ludzkim głosem na co dzień, nie tylko w Wigilię Bożego Narodzenia. Ba, bydło prawidłowo przewidziało bieg wydarzeń w kraju w wielu kwestiach, wbrew twierdzeniom i prognozom autorytetów niebydła.

Tego zapewne nie przewidywał dyżurny moralista III RP, kiedy ze swadą nieposkromionego autorytetu moralnego wygłaszał frazę o bydle i niebydle. Tymczasem my – ówczesne bydło w jego rozumieniu – niespodziewanie zamieniliśmy się miejscami z niebydłem. I wcale nie kombinowaliśmy nic przy kryteriach ustalonych przez bawarskiego profesora. Po prostu bieg spraw i zdarzeń sprawił, że niebydło samoczynnie i automatycznie przekwalifikowało się na bydło i odwrotnie.

Jeśli ktoś zaprzecza temu przeistoczeniu, tym samym twierdzi, że kryteria ustalone przez Bartoszewskiego można sobie – za przeproszeniem – o tyłek roztrzaskać. A przecież autorytety III RP są nieomylne w sprawach przynależności. Ten sławetny cytat z opinii Bartoszewskiego warto przytoczyć w całości, bo paradoksalnie uderza w autora i jego środowisko niczym powracająca fala. Gdyby w tym fragmencie zamienić nazwiska i partie ówcześnie będące przy władzy na teraźniejsze, to słowa te są uderzająco adekwatne do procederu obecnego rządu, w który przecież uczestniczy Bartoszewski. Oto cytat dosłowny z jego ówczesnej opinii, w którym zmieniłem tylko nazwiska liderów partyjnych – braci Kaczyńskich zastąpiłem Tuskiem oraz zamiast ówczesnej koalicji rządowej wstawiłem obecną. Ani marnej kropki więcej nie ruszyłem!

Są sytuacje, w których milczeć po prostu nie wolno. W kraju za rządów Donalda Tuska działo się coraz gorzej. Koszmarna koalicja Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym przynosiła skandal za skandalem. Polityczne wiarołomstwo stało się normą. Kolejne obietnice wyborcze Donalda Tuska rozwiewały się w pył. Stało się dla mnie jasne, że jego wizja budowy lepszej Polski, której zaufały miliony Polaków, okazała się jednym wielkim oszustwem. Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i – jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków – „przestać uważać bydło za niebydło” .

To są słowa Władysława Bartoszewskiego, który w swej niepohamowanej żądzy brylowania osobiście ustalił definicję przynależności do bydła. Z czym wam się te frazy teraz kojarzą:  kolejne obietnice rozwiane w pył, skandal za skandalem, polityczne wiarołomstwo, wizja lepszej Polski, która okazała się oszustwem –  toż to słowo w słowo opis trzech lat rządów partii Donalda Tuska. I to właśnie jego et consortes trzeba przestać uważać za niebydło. Tak przemija chwała tego świata, mówili starożytni i mieli rację.

Temu przeistoczeniu nie zaprzeczy nawet milion bawarskich profesorów, wystarczy prosta wyliczanka z pamięci ad hoc, z marszu, bez chronologii. Misiak, Chlebowski, Drzewiecki, Ludwiczuk, Rypiński, Karnowski, Rosół, Atamańczuk, Grzegorek. Wyborczy przekręt wałbrzyski, śmierć Michniewicza, skandal Piesiewicza, wiarołomstwo dziesięciu obietnic premiera, obsceniczne wyczyny Palikota. Afera hazardowa, stoczniowa, orlikowa, wałbrzyska, gazowa, zusowa. Seryjne kompromitacje Komorowskiego, klapa polityki Sikorskiego, podłe machinacje Tuska z Putinem, dęte ofensywy legislacyjne, nie róbcie polityki, stawiajcie bilbordy, kombinacje Rostowskiego z monstrualnym długiem publicznym, oddanie smoleńskiego śledztwa Rosji. Skok na OFE, chaos na PKP, likwidacja stoczni, spóźniona reakcja na raport MAK.

Uff, starczyłoby tych przekrętów na kilkanaście komisji Rywina. Fraza liberałowie-aferałowie była prorocza. Nastąpiła niespodziewana zamiana miejsc pomiędzy bydłem i niebydłem i choćby Bartoszewski się teraz z całych sił natężał, to nie może się wyprzeć, że to on sam określił kryteria bydła i niebydła, które powyżej zacytowałem. A według nich, wedle jego własnej definicji, to właśnie on nagle i niespodziewanie dla siebie znalazł się pośród bydła i to na poczesnym miejscu w kancelarii premiera.

Los spłatał mu niezły numer u schyłku publicznej kariery. Nie dość, że wziął udział w przemyśle nienawiści, poparł arcyboleśnie prostego kandydata na ten urząd i posłużył za trefnisia dla gawiedzi w jego komitecie wyborczym. Na koniec trafił między bydło. No cóż, pańska łaska na pstrym koniu jeździ, myśl słowem wylatuje, a kamieniem wraca. Jeszcze niejedno porzekadło ludowe mógłbym przytoczyć na konto niespodziewanej dyslokacji społecznej Bartoszewskiego i towarzystwa adoracji III RP.

Ale najbardziej przydatna jest jednak literatura, w której wszystko już ostało opisane, nawet jeśli się jeszcze nie zdarzyło.  „Powracająca fala”  Bolesława Prusa miałaby zastosowanie do tego przypadku. Ale skoro z Bartoszewskiego taki światowiec, to niech mu będzie Molier na pociechę: – Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało. Nie da się ukryć, że sam sobie zgotował ten los!

Seaman


KOMENTARZ dodany na źródłowej stronie przez Mirosława Kraszewskiego:

Podniosę tutaj sprawę wykrycia i opublikowania przeze mnie sprawy oszustwa opinii publicznej w sprawie bezprawnego określania pana Władysława Bartoszewskiego profesorem, wykreślenia mu tego bezprawnego tytułu na mój wniosek przez niemiecki rząd, człowiekowi, który nie ma nawet wykształcenia wystarczającego do nauczania dzieci w przedszkolu lub szkole podstawowej, niedouka, który miał co najmniej 40 lat na uzupełnienie wykształcenia ale wybrał drogę kariery Nikodema Dyzmy.

W Niemczech podawanie się za doktora kosztowało mojego znajomego lekarza 180000 DM kary. Uniknął wiezienia i miał dużo szczęścia – dalej może prowadzić praktykę lekarza analityka w Gütersloh.

Ja pana Bartoszewskiego nie cenie z powodu imitowania profesora, ale również z powodu jego antypolskich zaniechań i kooperacji w sprawie zakazów języka polskiego Polakom w Niemczech. Jako obywatel Izraela, czym się publicznie chlubi, który nie ma on obowiązku dbania o realizacje traktatu polsko-niemieckiego z 1991 roku. Ale jako pracownik państwa polskiego, pełnomocnik premiera do spraw polsko. niemieckich ma obowiązek zajęcia się takimi podstawowymi sprawami jak likwidacja zakazów języka polskiego Polakom w Niemczech, lub postawienia pomnika martyrologii narodu Polskiego a nie tylko jego zaangażowania w realizacji pomnikow martyrologii narodu żydowskiego, Sinti i Romów i centrum martyrologii narodu niemieckiego (na co wyraził zgodę).

Mam przede mną jedną z „jego” książek napisanych przez „ghostwriter’s” jako wywiad rzeka, książkę upstrzona rożnymi dyplomami i nagrodami z fałszywym tytułem profesora, którą kopiłem w księgarni z przecenionymi książkami za złotówkę. Zatrzymam ja jako jako symbol nieuczciwości dla mojego syna, żeby wiedział komu zawdzięcza on realizacje zakazywania mu języka polskiego w Niemczech.

Pan Władysław Bartoszewski popełnia przestępstwo z § 132a Strafgesetzbuch nie dementując publicznego nazywania go profesorem i tym samym utwierdzania społeczeństwo o jego rzekomym wyższym wykształceniu/tytule Mówi i tym wyraźnie niemiecki kodeks karny i oficjalne komentarze powstałe na podstawie orzecznictwa. To samo jest w Polsce w innym wymiarze.

Według mnie jest to przestępcze kompromitowanie Polski i Polaków za granicą gorsze, niż takie samo uczynione przez polskich złodziei samochodów.

Uważam za mój obowiązek pozbawienie stanowiska pana Władysława Bartoszewskiego, którego przez około dwadzieścia lat, na skutek powielania oszustwa uważałem za profesora.

Człowieka, który szkodzi Polakom w Niemczech i stosunkom polsko-niemieckim, według mnie mniej z powodu służalczości Niemcom, bardziej z powodu niedouctwa tuszowanego cwaniactwem, profesorowaniem, dyzmowaniem.

Który widząc niemieckie wyroki sądowe zakazujące mojemu synowi, Polakowi z polskim paszportem, używania i nauki języka polskiego, nie zaprotestował przeciwko temu bezprawiu, praktykom prawnym sprzed 1945 roku. Jego partnerka ze strony Niemiec, pani Profesor (prawdziwa)Gesine Schwan uznała sadowe i urzędowe wyroki języka polskiego Polakom w Niemczech za legalne, wiec niedouk, imitator profesora zamilczał.

Mirosław Kraszewski

Za: Katastrofa smoleńska - SEAMAN | http://lubczasopismo.salon24.pl/katastrofa/post/269477,bydlo-i-niebydlo-niespodziewana-zmiana-miejsc

Skip to content