Aktualizacja strony została wstrzymana

ZUS go nie wskrzesi, ZUS tylko uzdrawia… Janusz Wojciechowski

Tu są decyzje, wyroki, opinie lekarskie i wszystkie dokumenty mojego męża. Niech pan mi pomoże i doradzi, bo nie mogę zaznać spokoju.

Starsza kobieta w czerni drżącymi rękami rozkładała papiery…

Była w nich zawarta historia jej męża, któremu wiosną 2008 roku ZUS odebrał rentę, płaconą z tytułu choroby zawodowej. Pracował w zakładach chemicznych, nabawił się jakiejś choroby skóry, porobiły mu się rany pod kolanami, bolesne i utrudniające poruszanie się. Leczenie nie skutkowało. Wobec całkowitej niezdolności do pracy pan Kazimierz (bo tak brzmi jego imię) przeszedł na rentę chorobową, z której żył bardzo skromnie wraz z niepracującą żoną.

Aż przyszedł dzień, w którym listonosz przyniósł wezwanie na badanie u lekarza orzecznika. Orzecznik, z zawodu internista, zawyrokował – zdrowy! Do roboty!

Pan  Kazimierz odwołał się do komisji lekarskiej ZUS, ta w składzie dwóch internistów i jednego chirurga podtrzymała orzeczenie – do roboty marsz!

58-letni mężczyzna nie miał dokąd odmaszerować. W mieście, w którym mieszkał, straszą ruiny dawnych zakładów włókienniczych i pracy nie ma żadnej, zwłaszcza dla mężczyzny zbliżającego się do sześćdziesiątki.

Dla pana Kazimierza i jego małżonki nastały sądne dni. Sądne w sensie dosłownym, bo pan Kazimierz odwołał się do sądu od decyzji odbierającej mu rentę i sądne w przenośni – pan Kazimierz i jego żona zostali bez żadnych środków do życia. Źyli z pomocy dzieci, zadłużali się, komornik kołatał im do drzwi.

Proces sądowy trwał dwa lata. Raz zachorował sędzia, drugi raz czegoś brakował, to znów biegli nie dojechali, to w sądzie był alarm bombowy. Mijał rok, potem drugi. Pan Kazimierz zadłużał się i wyczekiwał sprawiedliwości…

Sąd nierychliwy, ale sprawiedliwy. Po dwóch latach chodzenia po sądach, jeżdżenia na kolejne badania, pan Kazimierz jednak sprawę wygrał. Instytut Medycyny Pracy wydał jednoznaczną opinię – pan Kazimierz nie nadaje się do żadnej pracy, a jego choroba ma wszelkie cechy nieuleczalnej choroby zawodowej.

5. Uszczęśliwiony wyrokiem pan Kazimierz poszedł z żoną do ZUS-u zapytać, kiedy dostatnie swoja niesłusznie odebrana rentę.

W biurze ZUS usłyszał – hola hola, drogi panie! Źadnej renty nie będzie. Właśnie zakładamy apelację.

Panu Kazimierzowi pociemniało w oczach…

Już nie wiedział, jak ma dalej żyć, będąc ciężarem dla rodziny.

Wrócił do domu i popełnił samobójstwo…

Spróbuję pomóc jego żonie w dochodzeniu sprawiedliwości, chociaż żadna sprawiedliwość życia panu Kazimierzowi nie przywróci.

ZUS go nie wskrzesi.

ZUS tylko uzdrawia…

Janusz Wojciechowski

Za: Janusz Wojciechowski blog | http://januszwojciechowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1435&Itemid=42

Skip to content