Aktualizacja strony została wstrzymana

W sprawie wystąpienia Posła A. Górskiego – Jacek Bartyzel

Przetacza się burza – nie tylko medialna, bo o międzynarodowych reperkusjach politycznych – wokół oświadczenia złożonego w Sejmie RP przez Posła, Dr. Artura Górskiego na temat prezydenta-elekta USA, p. Baracka Obamy. W związku z tą sprawą zostało również wydane oświadczenie Rady Głównej Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, prostujące opinię wyrażoną przez Posła Marka Suskiego, jakoby treść wystąpienia Posła Górskiego miała cokolwiek wspólnego z zasadami ideowymi KZM.

To oświadczenie spotkało się z kolei z natychmiastową krytyką ze strony wielu członków i sympatyków KZM, w tym nawet dwóch członków Rady Głównej (PP. Michała Buszewskiego i Macieja Słęckiego), którzy ujawnili, że głosowali przeciwko wyżej wspomnianemu oświadczeniu. Mają oni za złe Radzie Głównej, a przede wszystkim Prezesowi KZM, Dr. Adamowi Wielomskiemu, brak zdecydowanej obrony Posła Górskiego – będącego także ich Kolegą, jako były Prezes KZM, a obecnie Prezes Honorowy – przed atakami na jego osobę, w czym, jak rozumiem, dopatrują się niegodnego konserwatystów „zmierzchu odwagi”.

Aczkolwiek zwłaszcza w ostatnim czasie mam zazwyczaj diametralnie odmienne od Dr. Wielomskiego oceny różnych faktów i zjawisk politycznych, w tym wypadku muszę przyznać bezwarunkowo rację jego stanowisku (wraz z jego uzasadnieniem oświadczenia, podanym już w formie autokomentarza do dyskusji, która się wokół niego rozwinęła), a sam fakt wydania tego oświadczenia przez RG KZM uważam za krok ze wszech miar roztropny i, na ile to jeszcze możliwe, minimalizujący fatalne, także dla środowisk konserwatywnych, skutki niefortunnego wystąpienia Posła Górskiego.

„Po ludzku” rzecz biorąc jest mi żal Posła Górskiego, którym bezkarnie poniewiera teraz każdy dziennikarski wyciruch, obrzucając go najordynarniejszymi wyzwiskami, od „idioty” po „rasistę”. Rozumiem także szlachetne uczucia solidarności tych, którzy się za nim ujmują, jak również ich obawy przed konformistycznym popadaniem w sidła „politycznej poprawności”. Wiem doskonale, że Dr Górski nie jest żadnym rasistą, cokolwiek to słowo miałoby oznaczać. Warto tu przypomnieć, że autentycznymi rasistami byli zazwyczaj promotorzy i wychowankowie materialistycznego i racjonalistycznego Oświecenia, jak czczony bałwochwalczo przez „postępowy świat” Voltaire, dla którego różnica pomiędzy Murzynem a „człowiekiem” była taka, jak między Murzynem a skorupiakiem.

Trzeba jednak zauważyć, że „wiedzieć” znaczy także „przewidywać” – w tym wypadku następstwa zbędnego przypomnienia koloru skóry senatora Obamy, co wobec bezmyślnego automatyzmu skojarzeń, jaki dziś panuje, natychmiast, a wbrew zamiarowi wypowiadającego, unieważnia przywołane dalej w oświadczeniu prawdziwie istotne treści, niepokojące w ideologicznej sylwetce elekta.

Bez wątpienia, Dr Górski wyartykułował celnie wszystkie odczucia i obawy, jakie musi mieć każdy konserwatysta, w sytuacji, gdy przywódcą najpotężniejszego państwa świata zostaje człowiek mający komunistycznych mentorów, religijny sekciarz (należący do właśnie rasistowskiej sekty pseudochrześcijańskiej), zwolennik zabijania nienarodzonych, wyznawca gospodarczego socjaletatyzmu i polityk pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy o naturze i celach postkomunistycznego i postsowieckiego imperializmu rosyjskiego.

Faktycznie, można mówić o zagrożeniu cywilizacyjnym, lecz – jak słusznie zauważa Dr Wielomski – tą cywilizacją, o której przetrwanie troszczy się prawdziwy tradycjonalista jest cywilizacja chrześcijańska, nie znająca ras, a jedynie jedność wiary, etyki i kultury Christianitas – nie zaś „cywilizacja białego człowieka”, które to pojęcie powstało w dobie supremacji dwóch potęg kolonialnych: protestanckiej Anglii i wojująco laickiej Francji, które ludziom innych ras nie niosły już światła prawdziwej religii Chrystusowej, jak ongiś Hiszpania i Portugalia, lecz „ewangelię” zupełnie świecką – scjentyzmu, pozytywizmu, demoliberalizmu, systemów partyjnych, przede wszystkim zaś infekując i rozkładając tradycyjne, choć pogańskie, wspólnoty ideologiami wylęgłymi na Zachodzie, będącym już w stanie duchowego, moralnego i społecznego rozkładu.

Można zauważyć, że w gruncie rzeczy p. Barack Obama – szczęśliwy beneficjent koalicji wykorzenionych tłumów różnych ras, kultur, wyznań i profesji – choć Czarny z rasy, to jako wychowanek lewicowych profesorów z Columbii czy Harvardu jest właśnie standardowym produktem tej protestancko – oświeceniowo – pozytywistycznej „cywilizacji białego człowieka”.

Tym jednak, co najbardziej uzasadnia zaistniałą reakcję Rady Głównej KZM jest fatalne pomieszanie przez Prezesa Honorowego KZM ról publicysty – komentatora i polityka. Przejawia się w tym także niezrozumienie istoty polityki (jako działalności czynnej, a nie refleksji nad polityką), której uprawianie nie może polegać po prostu na wyrażaniu poglądów, choćby najbardziej słusznych. Tu także obowiązuje cnota roztropności, której nie wystarczy prawa wola (konieczna na przygotowawczym do podjęcia decyzji etapie poznania moralnego), ani nawet zdrowy sąd o danej rzeczy, lecz jej koniecznymi składnikami muszą być: domyślność (sollertia), umiejętność przewidywania (providentia) oraz oględność (circumspectio), konieczne, by nie czynić zła pomimo dobrych intencji.

Cechy te powinny być szczególnie zintensyfikowane w odniesieniu do polityki sensu proprio, jaką jest decydująca o samej egzystencji danej wspólnoty narodowo-państwowej polityka zagraniczna. Co więcej, występując na własną rękę w tak delikatnej i groźnej zarazem materii, Poseł Górski podważył niepisaną – a dla każdego konserwatysty oczywistą – zasadę, że polityka zagraniczna stanowi jura reservata upoważnionych do tego egzystencjalnych reprezentantów wspólnoty politycznej, nie może być zaś przedmiotem interwencji pojedynczego posła Rzeczypospolitej.

Interwencja Ambasady amerykańskiej i konieczne w tej sytuacji oświadczenie polskiego MSZ, unaoczniają jak groźne są skutki takiego „wchodzenia w szkodę” przez „politycznego partyzanta”. Właśnie dlatego, że elekcja senatora Obamy czyni niezwykle dramatyczną naszą sytuację geopolityczną; że zwiększa ona prawdopodobieństwo najczarniejszego scenariusza (przedstawianego niedawno przez analityków republikańskich) zbrojnego ataku Rosji na Polskę w nieodległej przyszłości, wszelkie nierozważne posunięcia, także werbalne (gdyż słowa w polityce znaczą bardzo wiele), w stosunku do naszego jedynego w miarę realnego sojusznika, a na pewno jedynego zdolnego do reakcji, są wystawianiem na szwank naszego egzystencjalnego interesu narodowego, i jako takie muszą spotkać się z negatywną reakcją, bez względu na ideową wspólnotę formacji i przekonań. Dla efektu retorycznego losem Ojczyzny igrać nie wolno!

Dr hab. Jacek Bartyzel
Prezes Klubu Konserwatywnego w Łodzi
Członek honorowy Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego
Były Przewodniczący Straży KZM w latach 1997-2007

 


 

Szok konserwatywnej Ameryki – wystąpienie posła dr. Artura Górskiego

4 listopada Amerykanie wybrali 44. Prezydenta USA. Został nim kandydat Partii Demokratycznej, 47-letni senator Barak Hussein Obama. Gdy biedne, czarne przedmieścia wielkich amerykańskich miast zawyły z radości, gdy przeważnie lewicowo-liberalni studenci zatańczyli w korowodzie zwycięstwa, konserwatywna, tradycyjna Ameryka przeżyła szok i rozczarowanie.

Ich prezydentem, głową największego na świecie mocarstwa został kumpel lewackiego terrorysty Williama Ayersa, polityk uważany przez republikańską prawicę za czarnoskórego kryptokomunistę. Wynik amerykańskich wyborów jest – jak powiedział jeden ze zwolenników Obamy – zwycięstwem z za grobu, po wielu latach, Martina Luthera Kinga, który jest dla Obamy idolem.

Jakie Obama ma poglądy na gospodarkę? W trakcie kampanii wyborczej kandydat demokratów złożył wiele populistycznych obietnic, kierowanych głównie do niezamożnej część amerykańskiego społeczeństwa. Niczym Robin Hood zapowiedział, że zabierze bogatym i rozda biednym. Ma zamiar zmniejszyć podatki najbiedniejszym, a podnieść więcej zarabiającym. W pierwszej kolejności chce zwiększyć z 33 do 36 proc. podatki obywateli, którzy zarabiają powyżej 250 tys. dolarów rocznie.

W USA stanowią oni ok. 5 proc. podatników i są finansową elitę państwa. Nieco później ma zamiar wycisnąć więcej pieniędzy także z szeroko rozumianej klasy średniej i z tych, co inwestują na giełdzie. Tak pozyskane pieniądze zostaną przeznaczone na opiekę społeczną, a także zasilą specjalny fundusz, z którego będą finansowane roboty publiczne. Przy tych robotach mają znaleźć zatrudnienie bezrobotni mieszkańcy ubogich przedmieść amerykańskich miast. Ma to spowodować włączenie do społeczeństwa grup, które dziś są uważane za wykluczone – przede wszystkim ubogich afroamerykanów.

Nowy prezydent w trakcie kampanii mówił otwarcie, że pragnie wprowadzić model państwa opiekuńczego, które opiera się na większej obecności administracji rządowej w życiu obywateli. Zatem w kwestiach gospodarczych Obama jest socjalistą.

Jakie Obama ma poglądy na politykę zagraniczną? Na początku kampanii zapowiedział, że szybko wycofa wszystkie wojska amerykańskie z Iraku, jednak w trakcie kampanii zweryfikował swój pogląd i obiecał zmniejszenie o 50 proc. stanu wojsk przebywających w tym kraju. Tak czy inaczej Al Kaida już zaciera ręce z radości, że nowy prezydent wybiera pokój a nie wojnę. Obama mówił także, że będzie chciał rozmawiać z każdym światowym przywódcą. Wymienił m.in. takich polityków, jak prezydent Iranu Mohammed Ahmadineżad, czy prezydent komunistycznej Kuby Raul Castro.

Nie ma się co dziwić tym deklaracjom, skoro, jak sam przyznaje, został ukształtowany przez Franka Marshala Davisa, poetę i dziennikarza, ale także członka Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych. Obama mówił również o potrzebie zmniejszenia wydatków na utrzymywanie wojsk USA w Niemczech i weryfikacji budżetu NATO. Nie wypowiedział się jednoznacznie w sprawie budowy tarczy antyrakietowej w Europie. Zatem w kwestiach polityki zagranicznej Obama jest pacyfistą i – jak określili go republikanie – „naiwnym mięczakiem”.

Jakie Obama ma poglądy w sferze światopoglądowej? Choć jego ojciec i ojczym byli muzułmanami, Obama obecnie jest zaangażowany w życie Zjednoczonego Kościoła Chrystusa, wyznającego „czarną teologię wyzwolenia”. Jeszcze w okresie rywalizacji z Hilary Clinton o nominację do wyborów stwierdził, że ma „światopogląd otwarty”. W ramach tego światopoglądu odrzuca chrześcijańskie nauczanie moralne w kwestii homoseksualizmu i aborcji, nie potępia palenia marihuany, a nawet zażywania kokainy, co niewątpliwie podobało się wielu młodym wyborcom.

Natomiast podczas jednego ze spotkań przedwyborczych wyraził pogląd, że mieszkańcy małych amerykańskich miasteczek dlatego kurczowo trzymają się swojej wiary, ponieważ są rozgoryczeni faktem, że dłuższy czas nie mogą znaleźć pracy. Zatem w sferze światopoglądowej, w kwestiach moralnych Obama jest skrajnie liberalny.

Barak Hussein Obama swój sukces zawdzięcza osobistemu urokowi i w znacznej mierze liberalnym mediom, które wśród młodego pokolenia Amerykanów wykreowały modę na „obamizm”, jak w Polsce na Platformę Obywatelską i Donalda Tuska. Drugi twardy filar jego zwycięstwa to mieszkańcy biednych, czarnych przedmieść, których uwiódł zapowiedzią zbudowania nowego, wspaniałego świata, gdzie wszyscy ludzie będą wolni, zamożni i szczęśliwi. Po raz pierwszy czarnoskórzy obywatele USA tak tłumnie ruszyli do urn. Tym samym Obama stał się ich zakładnikiem.

W gabinecie senatora Obamy wisiały cztery podobizny: Thurgooda Marshalla, pierwszego czarnego sędziego Sądu Najwyższego, Muhammada Ali, czarnoskórego mistrza boksu, Mahatmy Gandhiego, wielkiego orędownika pokoju i prezydenta Abrahama Lincolna, który zgniótł konserwatywne Południe i zniósł w Ameryce niewolnictwo.

Teraz, głosami swoich wyborców, Obama, „czarny mesjasz nowej lewicy”, zgniótł kandydata republikanów Johna McCaina. Już niedługo Ameryka zapłaci wysoką cenę za ten grymas demokracji. Jak powiedział mój kolega poseł Stanisław Pięta, Obama „to nadchodząca katastrofa, to koniec cywilizacji białego człowieka”. Oby się mylił.

dr Artur Górski

Za: prawica.net

 


 

 

Skip to content