Aktualizacja strony została wstrzymana

„Nazywam się Gebert. Bolesław Gebert” –Tadeusz M. Płużański

„Jest tylko jeden rząd w Europie, który nigdy nie złamał danego słowa – Rząd Radziecki, albowiem jest to jedyny rząd rzeczywiście reprezentujący wolę ludu” – przekonywało Biuro Polskie Komunistycznej Partii USA. Był kwiecień 1939 roku, niespełna sześć miesięcy przed sowieckim najazdem na II RP. Autorem tych słów był Bolesław Gebert zwany Billem – sowiecki szpieg w Ameryce, a potem w Polsce. Już w czasie rewolucji bolszewickiej wydawał w Ameryce gazetkę, w której agitował na rzecz sowieckiej Rosji, która miała być rajem dla robotników. Do USA przyjechał z okupowanej przez zaborców Polski kilka lat wcześniej, w 1912 roku, i zatrudnił się jako górnik. Jego prawdziwym celem nie była jednak zarobkowa praca fizyczna, ale szerzenie komunizmu. Już w 1919 roku współzakładał sowiecką agenturę – Komunistyczną Partię Stanów Zjednoczonych (KPUSA). Świetnie zakamuflowany agent Stalina wszedł również do jej władz w Chicago i Pittsburghu.

Bij bondem bolszewika

Niemal od początku Gebert, mimo iż urodził się w Polsce, był antypolski. Szczególnie groźne stało się to w 1920 roku, podczas najazdu bolszewickiego na nasz odradzający się kraj. Sam tak opisywał swoją rolę: „Byliśmy jedyną grupą wśród Polonii, która zwalczała wspieraną przez imperialistów rosyjską kontrrewolucję. Pozostała prasa polonijna popierała wyprawę Piłsudskiego i prowadziła kampanię na rzecz kupowania obligacji rządu polskiego na finansowanie wojny z Krajem Rad. Akcję prowadzono pod hasłem „Bij bondem [obligacją – T.M.P.] bolszewika”. Rząd polski usiłował sprzedać w USA i wśród Polonii obligacje na sumę 50 milionów dolarów. Zwalczaliśmy tę akcję i odnosiliśmy rezultaty”. Mimo iż w kompartii grał główne skrzypce, formalnie był „tylko” zastępcą członka Biura Politycznego Komitetu Centralnego. W 1932 roku pojechał na XII plenum Kominternu do Moskwy jako jeden z dwóch przedstawicieli KPUSA. Amerykanie też jednak nie próżnowali. Zdekonspirowali Geberta jako sowieckiego agenta i w 1934 roku skazali go na deportację do Polski. Tu jednak stała się rzecz niebywała: Polska odmówiła jego przyjęcia (bo nie miał polskiego obywatelstwa, a nawet nigdy o nie się nie ubiegał). Sowieci też nie chcieli Geberta u siebie – wiadomo, był im potrzebny w USA. A amerykańskie specsłużby w końcu zapomniały o nim. Gebert został w Stanach, działając odtąd jako tajny agent NKWD o pseudonimie „Ataman”.

Z Kozielska do Waszyngtonu

Po kolejnej napaści sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku Bolesław Bill „Ataman” Gebert znów wzmógł swoją antypolską działalność. W prasie i na wiecach agitował za poparciem dla ZSRS, wychwalając – oczywiście w zakamuflowany sposób – wspólny z Niemcami IV rozbiór. Tak było np. 19 września, dwa dni po inwazji Amii Czerwonej na KresyWschodnie II RP, w Detroit. Polonijny „Dziennik Zjednoczenie” alarmował: „W pisaniu głupstw prześcignął wszystkich niejaki B. K. Gebert [na drugie miał Konstanty – to imię odziedziczył później, obok wielu innych rzeczy, jego syn – T.M.P.], członek Krajowego Komitetu Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych, który w języku polskim opowiadał o raju, w jakim dziś żyje lud rosyjski”.

Rola Geberta cały czas rosła. Prócz agenturalnej roboty w KPUSA dzięki swoim szerokim kontaktom przeniknął również do szeregu organizacji polonijnych i robotniczych. Działał np. w amerykańskim Kongresie Słowiańskim, czy Kongresie Związków Zawodowych – oczywiście jako sowiecki szpieg. Do wielu nie musiał przenikać, gdyż zostały stworzone jako elementy sowieckiej siatki szpiegowskiej w USA – jak np. Liga Kościuszkowska czy Stowarzyszenie „Polonia”. Siatką kierował sekretarz ambasady sowieckiej w Waszyngtonie, generał-major Wasilij Maksim Zarubin (w Ameryce występował jako Zubilin) – ten sam, który z ramienia Stalina i NKWD „nadzorował” obóz w Kozielsku, próbując zwerbować polskich jeńców. To Zarubin przesądził o „rozładowaniu” obozu, pisząc raport do Berii: „Sama ich [oficerów II RP – T.M.P.] konstrukcja psychologiczna sprawia, że są zupełnie nieprzydatni władzy radzieckiej”.

W Waszyngtonie udało mu się to, czego nie osiągnął w Kozielsku – werbunek Polaków (z tą istotną różnicą, że ci ostat-ni, jeśli z polskością mieli wcześniej coś wspólnego, to ją zdradzili). Tu zresztą za pośrednictwem swojej siatki przekonywał Amerykanów, że zbrodni w Katyniu dokonali Niemcy, a oskarżanie o nią Związku Sowieckiego jest tylko próbą rozbicia koalicji antyhitlerowskiej. W Stanach Zarubin zyskał szerokie kontakty w świecie polityki, biznesu i filmu. Super wpływowymi szpiegami były też jego dwie żony – Olga i Elza Rosenzweig (szpiegostwo atomowe) – oraz córka Zoja.

Polska w sowieckiej strefie wpływów

Ale wróćmy do Bolesława Geberta. To on był najważniejszym szpiegiem Zarubina w sprawach „polskich”, agentem numer jeden w USA. Za takiego uznał go Louis Budenz, który z zagorzałego komunisty stał się po wojnie czołowym antykomunistą, podejmując współpracę z władzami amerykańskimi w ujawnianiu sowieckiej agentury. Głównym zadaniem Geberta była nadal praca dla sprawy „polskiej”, którą – jak się można łatwo domyślić – utożsamiał z Moskwą. Agitował na rzecz przyjaźni z ZSRS, jedności Wielkiej Trójki i wszystkich „polskich”, prosowieckich struktur – ZPP, PKWN itp. Oczywiste jest, że jednocześnie atakował „reakcyjne, sanacyjne, antysemickie” władze w okupowanej Polsce. O znaczeniu i wpływach Geberta niech świadczy fakt, iż jego propagandę publikował zarówno nowojorski „Daily Worker”, jak i moskiewskie „Prawda” i „Izwiestia”. Do siatki Zarubina-Geberta zwerbowano rozpoznawalne i równie wpływowe postaci amerykańskiej Polonii: Artura Salmana (dziennikarza, w USA zmienił personalia na Stefan Arski), Aleksandra Hertza (socjologa), Oskara Langego (ekonomistę, pseud. Friend), ale też Juliana Tuwima (wiadomo). Wszyscy byli cenieni przez polski rząd na uchodźstwie oraz zarówno polonijną, jak i amerykańską opinię publiczną. Pod koniec wojny występowali już jako oficjalni reprezentanci Polonii. Lange był nawet – w latach 1945-1947 – pierwszym ambasadorem „Polski Ludowej” w USA, a następnie „polskim” delegatem przy Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Sowieccy szpiedzy chwalili politykę Sikorskiego po układzie polsko-sowieckim z lipca 1941 roku, a po Gibraltarze jego następcę na stanowisku premiera – Stanisława Mikołajczyka. Atakowali z kolei nowego Naczelnego Wodza – gen. Kazimierza Sosnkowskiego – m.in. za rzekome kontakty z „faszystami” na Węgrzech, w Hiszpanii i we Włoszech. Podczas jednego z zebrań Ligi Kościuszkowskiej w Detroit stwierdzono, że „gen. Sosnkowski jest jednym z wodzów reakcji polskiej, która odpowiedzialną jest za pięcioletnią niewolę narodu polskiego”. Szpiedzy wychwalali również prosowiecką linię Roosevelta i ustalenia Wielkiej Trójki.

Propaganda siatki Zarubina odegrała znaczącą rolę w czasie kluczowej dla polskiej sprawy i przyszłych polskich granic konferencji w Teheranie w 1943 roku. Niemały bezpośredni wpływ na rozmowy i ustalenia miała też wspomniana już córka Zarubina – Zoja, którą mężczyźni z bliskiego otoczenia prezydenta USA dokładnie spenetrowali. Roosevelt dał się w końcu przekonać, że propozycja Churchilla o otwarciu drugiego frontu na Bałkanach nie ma sensu. Gdyby nie sowiecka agentura, Polska miała duże szanse nie znaleźć się po wojnie w bloku wschodnich „demokracji ludowych”. To w dużej mierze w wyniku działań siatki Zarubina 5 lipca 1945 roku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uznały komunistyczny Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, a tym samym wycofały swoje poparcie dla legalnych władz RP w Londynie.

Grupa „Atamana” buduje komunizm nad Wisłą

Jednak nie wszyscy w Ameryce dali się nabrać na przyjaźń z ZSRS. Zbliżała się era zimnej wojny. Komunistyczna grupa „Atamana” znalazła się na celowniku Departamentu Sprawiedliwości i FBI. Już w 1944 roku zdemaskowano Wasilija Zarubina, który po czterech latach agenturalnej pracy został wydalony z USA. Potem pracował w centrali NKWD w Moskwie, został nawet zastępcą szefa wywiadu zagranicznego. Mimo iż w 1948 roku przeszedł na emeryturę, jeszcze przez wiele lat szkolił szpiegów KGB. Zmarł w 1972 roku. Ale ten sam Zarubin szpiegował jeszcze przed 1939 rokiem w Chinach, Mandżurii, Finlandii, Danii, Francji, Szwajcarii i Niemczech (tu werbował funkcjonariuszy SA i Gestapo). W 1941 roku współorganizował zamach stanu w Jugosławii. Ten wybitnie inteligentny i wykształcony agent-oprawca to postać na odrębne opracowanie. W końcu amerykańskie służby wpadły na trop samego „Atamana”, uznając go za osobę szczególnie niebezpieczną. Teraz już nie na żarty zagrożony aresztowaniem musiał uciekać. Oficjalna wersja dla KPUSA brzmiała: wzywa go Polska Partia Robotnicza, a wielu amerykańskich towarzyszy protestowało przeciw tej decyzji. Do końca nie wiedzieli, że zapadła ona nie w Warszawie, ale w Moskwie, a Gebert to wysoko postawiony agent NKWD i Kominternu. We wrześniu 1947 roku Bill odpłynął na pokładzie „Batorego” do Polski.

Bezpieczniak Józef Światło (Izaak Fleischfarb) wspominał: „wyrasta od razu na sztandarowego człowieka reżimu w ruchu tak zwanych związków zawodowych. Wchodzi do Centralnej Rady Związków Zawodowych, zostaje redaktorem „Głosu Pracy”, obejmuje nawet stanowisko zastępcy sekretarza generalnego komunistycznej Światowej Federacji Związków Zawodowych. Reżim używa go do akcji propagandowej w związkach zawodowych na Zachodzie (…)”. Gebert został potem PRL-owskim dyplomatą (ambasadorem w Turcji), ale także specjalistą od polityki polonijnej – członkiem Towarzystwa Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia” – i związkowej – przedstawicielem zdominowanej przez komunistów Światowej Federacji Związków Zawodowych przy ONZ. W związku z tą drugą funkcją odwiedzał od 1950 roku Stany Zjednoczone. Inni czołowi szpiedzy grupy „Atamana” też wrócili z USA nad Wisłę, by tu budować komunizm. Oskar Lange został członkiem Komitetu Centralnego PZPR, rektorem SGPiS oraz uznanym w PRL i na świecie ekonomistą (doradzał nawet rządom Indii i Cejlonu). Stefan Arski – zastępcą redaktora naczelnego „Trybuny Ludu”.

Polskie losy związane z ZSRS

Kreml zawsze był jednak nieufny wobec agentów, nawet tych najlepszych, którzy spędzili wiele lat na Zachodzie. Doświadczył tego również „Ataman”. Oddajmy jeszcze raz głos Izaakowi Fleischfarbowi: „Znałem Bolesława Geberta osobiście. Wkrótce po swym przyjeździe do Polski Bolesław Gebert zaczął być podejrzewany, że jest rzekomo agentem amerykańskim. Na rozkaz Moskwy został usunięty z Rady Światowej Federacji Związków Zawodowych. Ministerstwo Bezpieczeństwa śledziło go dniem i nocą. Podesłało mu swoją agentkę, Krystynę Poznańską, która została jego kochanką, aby tym lepiej mogła go śledzić. (…) Ministerstwo Bezpieczeństwa pozwoliło jej na małżeństwo, aby w roli żony mogła jeszcze lepiej śledzić Bolesława Geberta jako męża. O tym wszystkim Bolesław Gebert nie wiedział i dowiedział się dopiero z mojego zeznania przed komisją kongresową w Milwaukee w Stanach Zjednoczonych. (…) Stary komunista Bolesław Gebert ma więc także swoją kartotekę obciążającą w dziesiątym departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa”.

Historyk Leszek Żebrowski ustalił, że Krystyna Poznańska po wojnie miała stopień chorążego UB i organizowała Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie – jeden z najokrutniejszych w stalinowskiej Polsce. Syn Bolesława Konstantego Geberta i Krystyny Poznańskiej-Gebert – Konstanty Gebert pseud. Dawid Warszawski – do dziś zaprzecza ubeckiej, a potem agenturalnej działalności swojej matki. Ale w końcu trudno się dziwić – chyba nikomu nie jest przyjemnie, jeśli dowiaduje się, że jeden rodzic został podstawiony, aby donosić na drugiego. „Młody” Gebert nie dziwi się natomiast, że jego ojciec był sowieckim agentem. Robertowi Mazurkowi („Przekrój”, nr 28/2010) powiedział: „To bardzo możliwe. I mówię to nie tylko dlatego, że te dokumenty wyglądają wiarygodnie, a on nigdy temu wprost nie zaprzeczył. Kiedy o nim myślę, widzę, że sam postrzegał siebie jako żołnierza światowej rewolucji ze sztabem w Moskwie”. Świat dowiedział się o agenturalnej działalności Bolesława Geberta dopiero w 1995 roku – dziewięć lat po jego śmierci w Warszawie – dzięki ujawnieniu prowadzonej przez wiele lat (od lutego 1943 roku) ściśle tajnej akcji kontrwywiadu amerykańskiego i brytyjskiego (projekt Venona). Podczas rozszyfrowywania sowieckich depesz zdekonspirowano wielu szpiegów ZSRS działających na terenie Ameryki, ale też w innych częściach świata.

Prócz „Atamana” dokumenty wymieniają najczęściej „Frienda”. Bolesław Gebert w oficjalnych wspomnieniach „Z Tykocina za Ocean” tak pisał o swojej przyjaźni z Oskarem Langem: „Obaj byliśmy jednomyślni co do tego, że w imię polskiej demokracji należy podjąć szeroką akcję w USA, nie tylko wśród Polonii, ale w społeczeństwie amerykańskim w ogóle. Obaj byliśmy zgodni, że losy narodu polskiego związane są z ZSRR. Toteż jednym z naszych zadań jest przeciwstawienie się antyradzieckiej polityce sanacji”.

Tadeusz M. Płużański

Za: Najwyższy Czas! | http://nczas.home.pl/publicystyka/nazywam-sie-gebert-boleslaw-gebert/ | Nazywam się Gebert. Bolesław Gebert.

Skip to content