Aktualizacja strony została wstrzymana

„Non possumus” – Jan Maria Jackowski

U progu Nowego Roku, gdy się zastanawiamy, co się wydarzy w najbliższych miesiącach, trudno nie zwrócić uwagi na pewne niepokojące zjawiska w relacjach między państwem a Kościołem. Dążenie niektórych – powołujących się na swój katolicyzm – polityków rządzącej partii do przemodelowania nauczania Kościoła w aspekcie życia ludzkiego przy okazji promowania metody in vitro, sprawa krzyża z Krakowskiego Przedmieścia czy sposób potraktowania przez przedstawicieli najwyższych władz ks. płka Sławomira Źarskiego i retorsje w stosunku do kapłana, jakie go spotkały ze strony państwa po wygłoszeniu homilii mają wspólny mianownik. Jest nim józefinizm, za którym, według wybitnego historiozofa Feliksa Konecznego, kryje się doktryna głosząca prymat władzy świeckiej nad duchowną, także w sprawach sumienia.

W XVIII wieku – a więc w czasach Józefa II (od niego pochodzi pojęcie „józefinizm”), który próbował podporządkować Kościół monarchii habsburskiej – król Prus Fryderyk Wielki kpił, że cesarz austriacki „dekretował nawet ilość świeczek na ołtarzu”. Dziś pokusa uzależniania Kościoła od państwa jest nadal obecna przy czym niezwykle aktywną rolę w dążeniu do decydowania o kształcie rzeczywistości kościelnej odgrywają media. W dobie mediokracji (władza mediów) politycy inspirowani przez media już nie zadowalają się ustalaniem „liczby świeczek”, ale chcą uzyskać wpływ na obsadę ważny stanowisk w Kościele, a także na interpretację doktryny Kościoła. Swoboda dogmatyczna i indywidualizacja interpretowania prawd wiary wzmaga zamęt. Gdyby na przykład wprowadzić dowolność interpretowania zasad ruchu drogowego, mielibyśmy na drogach anarchię. Uczestnicy ruchu drogowego szukaliby argumentów, by uzasadnić swoje, często błędne postępowanie i usprawiedliwiać czyny oraz wprowadzać korzystne dla siebie rozwiązania. Jeżeli nie ma zgody na subiektywną interpretację kodeksu drogowego, to dlaczego są ludzie, którzy proponują indywidualizację religii katolickiej?
Państwo, które ma tendencję do przekształcenia religii w gałąź administracji państwowej, w sytuacji rozmydlania nauczania Kościoła uzyskuje dodatkowe argumenty. Rodzą się przecież nierzadko różnice zdań, może nawet konflikty, które w jakiś sposób winny być rozstrzygnięte. Skoro jest podważany autorytet Nauczycielskiego Urzędu Kościoła, to tę lukę wypełnia państwo. W ten sposób religia może być łatwo upaństwawiana, a Kościół stawać się instytucją koncesjonowaną przez państwo. I o tyle ma rację bytu, o ile wpisuje się w państwo, głoszoną przez nie koncepcję racji stanu bądź ideologię, która określa państwo.

Ponadto jest głoszona przewrotna zasada, że religia jest sprawą prywatną, w związku z tym etyka jest również ograniczona do życia prywatnego. W konsekwencji prowadzi to do tego, że państwo czuje się zwolnione z kierowania się zasadami etycznymi względem obywateli i w życiu publicznym nie obowiązuje prawo moralne. Gdy komunistyczna władza chciała sobie podporządkować Kościół, Prymas Tysiąclecia Stefan kard. Wyszyński, miał odwagę powiedzieć non possumus. Tak jak wtedy, tak i dziś, w czasach demoliberalizmu, również są potrzebni niezłomni i roztropni pasterze, którzy będą potrafili stawić czoła wyzwaniom współczesności.

Jan Maria Jackowski


Tygodnik 'Niedziela’, 02.01.2011

Za: Jan Maria Jackowski blog | http://www.jmjackowski.pl/news.asp?id=469

Skip to content