Aktualizacja strony została wstrzymana

O co chodzi w walce o „depolityzację Kościoła” – Tomasz Terlikowski

Dzień przed wyjazdem do Sudanu znajomy ksiądz zapytał mnie, jaki atak przypuszczony zostanie na Kościół w związku ze świętami Bożego Narodzenia. Obstawialiśmy jakieś nieprawidłowości z Komisją Majątkową. Ale okazało się, że tym razem do zajęcia uwagi katolików wybrano „polityzację Kościoła”. A narzędziem stał się znany i zasłużony kapłan, jakim jest ojciec Ludwik Wiśniewski.

Jego list (który należy czytać w całości, bowiem wtedy unika się jego jednostronnego odczytania, jaki zaserwowała nam „Gazeta Wyborcza”) wpisał się w rozpoczętą przez prezydenta Bronisława Komorowskiego walkę z niezależnością Kościoła. Przerwanie kazania – to kolejny ważny symbol tego, co się dzieje. Dziennikarze natychmiast to podjęli. I zaczęła się tradycyjna medialna jazda po rzekomo upolitycznionym Kościele.

Zarzut upolitycznienia skierowano oczywiście tylko wobec tych, którzy prezentują poglądy odmienne od medialnego mainstreamu, przeciw tym, którzy apelują o pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej, krytykują fundamenty (a raczej ich brak) moralne III RP czy wskazują na niedociągnięcia Komorowskiego czy Tuska. Oni mają zamilknąć. Jeśli nie, to albo przeniesie się ich do rezerwy kadrowej, albo uniemożliwi głoszenie kazań (przez ich przerywanie, albo decyzje usłużnych – na razie na szczęście w mniejszości – hierarchów). Inni wręcz przeciwnie. Mogą mówić, ile chcą, i to również o polityce. Warunek jest jeden: nie mogą budzić wyrzutów sumienia u polityków PO, nie mogą przypominać o nauczaniu moralnym Kościoła, nie mogą nauczać, że w polityce również konieczna jest moralność.

Słowem, mają być jeszcze jednym głosem uwiarygadniającym status quo. Kościół zaś ma zostać sprowadzony do milczącej (jeśli ma inne zdanie niż władza i media) lub gorliwie popierającej władzę instytucji. Nic innego ma nie wchodzić w grę. A że – jak dotąd – większość duchownych ma inne zdanie, niż władza – to należy ich skompromitować, stosując wobec nich dokładnie te same metody, które wcześniej zastosowano wobec Prawa i Sprawiedliwości, czyli przekonując, że ich poglądy są „obciachowe”, nienowoczesne, niekatolickie. Do tego zaś konieczni są duchowni, których będzie można przeciwstawić owym nienowoczesnym i pogańskim. I tych będzie się przez jakiś czas promować, tak by zbudować gigantyczny mur między katolikami, a także przekonać opinię publiczną, że niemała część duchownych jest „niekatolicka” z ducha (inna rzecz, że ostatecznie o tym, kto jest wystarczająco katolicki, a kto nie, decydować będą… niewierzący).

Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że to będzie ostatni krok. Celem bowiem mainstreamowców nie jest wcale zbudowanie przyjaznego sobie Kościoła. Oni chcą zwyczajnie wypchnąć Kościół z przestrzeni publicznej, sprawić, by jego głos przestał być istotny, i by go skompromitować. Tak, by już nikt nie przeszkadzał mediom i grupom nacisku w sprawowaniu władzy nad umysłami Polaków. By już nawet w Kościele nie usłyszeli oni nic sprzecznego z przekazem dnia, który serwowany jest nam przez prorządowe media.

Tomasz P. Terlikowski

Za: Fronda.pl | http://www.fronda.pl/news/czytaj/terlikowski_o_co_chodzi_w_walce_o_depolityzacje_kosciola | Terlikowski: O co chodzi w walce o „depolityzację Kościoła”

Skip to content