Aktualizacja strony została wstrzymana

„Myśl Polska” obok „Gazety Wyborczej” – Robert Winnicki

Redaktor Jan Engelgard opublikował artykuł pt. Młodzież Wszechpolska obok Wildsteina i Dorna – [zob poniżej]. Nie ukrywam, że wiążę z nim pewną nadzieję, padają tam bowiem m.in. słowa: Przegraliśmy walkę z Wildsteinem o oblicze młodzieży narodowej. Mam nadzieję, że ta smutna (dla red. Engelgarda) konstatacja sprawi, że jego środowisko zaprzestanie pouczania młodego pokolenia narodowców w duchu bardzo swoiście i opacznie pojmowanej, endeckiej ortodoksji, o tym, jak powinni myśleć.

W stwierdzeniu o przegranej walce o oblicze młodego pokolenia działaczy narodowych zawarta jest częściowa prawda. Tak – przegraliście Państwo walkę o oblicze młodzieży narodowej, przegraliście walkę o nasze umysły. Widać to dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek. Ale nie przegraliście jej z Bronisławem Wildsteinem, czy w ogóle, z ludźmi Solidarności. Przegraliście ją z rzeczywistością. Rzeczywistością, której, pomimo nieustannego powoływania się na realizm Dmowskiego, nie potrafiliście opisać inaczej, niż poprzez pryzmat powierzchownie rozumianych klisz sprzed 60, 80, albo i 100 lat.

Przegraliście całe lata 90te, które strawiliście, tocząc groteskowe spory o miano najwierniejszych czcicieli Dmowskiego. Lata, w których jedyną, w miarę trwałą instytucją, jaką zdołaliście zbudować i to wyłącznie dzięki pieniądzom emigracyjnej endecji, była „Myśl Polska” – gazeta wartościowa na tle mizerii wydawnictw Ruchu Narodowego tamtych lat, ale, będąca niczym więcej, niż ideowym antykwariatem. Obserwując kolejny rok jej działania na jałowym biegu, zaczynam dochodzić do przekonania, że nigdy nie chcieliście Dmowskiego tak naprawdę zrozumieć – wystarczył wam kult. Ten lud czci mnie wargami, ale rozumem daleko jest ode mnie – tak można sparafrazować w stosunku do Was biblijną sentencję.

Przegraliście walkę o nasze umysły? – i Bogu dziękować, że tak się stało! Dzięki temu jest szansa na to, że nie będziemy wypisywać bzdur, które wychodzą spod piór Waszych publicystów, jak np. twierdzenia Macieja Motasa o tym, że najważniejszym aksjomatem (tak, dokładnie tego sformułowania użyto!) dzisiejszej endecji powinno być czerpanie z XIX – wiecznych wizji „ułożenia sobie relacji z Rosją”. Pod wieloma względami przesunęliście się na pozycje, które Roman Dmowski trafnie opisał w „Upadku myśli konserwatywnej”; stosujecie doktrynerstwo polityczne, myślicie schematami i aksjomatami wyprowadzanymi nie z endeckiej analizy, ale z wyrywanych z kontekstu cząstkowych decyzji politycznych Narodowej Demokracji.

Nie jesteście więc w stanie opisać, rozpoznać i przewidzieć procesów społecznych; co za tym idzie, nie potraficie wyjść poza środowisko wąskiego klubu pasjonatów idei. Skoro nie rozumiecie (i nie chcecie zrozumieć) specyfiki współczesnego narodu, nie czujecie rytmu jego życia i nie potraficie podjąć walki o jego oblicze, to nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko głosić politykę robioną „na salonach”, która, gdy nie podejmuje się „walki o ulice”, o rząd dusz w narodzie, może polegać tylko na jednym – na dołączaniu do obozu sprawującego aktualnie władzę, na lojalizmie wobec antynarodowego establishmentu. Z trudnej, podejmowanej w ekstremalnych warunkach i budzącej zrozumiałe kontrowersje decyzji Bolesława Piaseckiego o kolaboracji z komuną, zrobiliście dogmat i wyznacznik działalności politycznej w kraju, podobnie, jak zwulgaryzowaną interpretację decyzji Dmowskiego, co do zachowania się w ściśle określonej sytuacji międzynarodowej, uczyniliście dogmatem polityki zagranicznej.

Zamiast analiz dotyczących najnowszej historii Polski (których dokonuje tak atakowany przez Was IPN), zamiast badania struktur społecznych i relacji pomiędzy ośrodkami władzy, zamiast badania dokumentów i śledzenia najnowszych światowych trendów myśli społecznej, politycznej i gospodarczej (tak! – właśnie to robił Dmowski) poświęciliście się konserwowaniu subiektywnie dobranych i okrojonych na własną miarę, haseł politycznych z przeszłości. Kogo chcieliście tym za sobą pociągnąć?

Oczywiście – trzeba oddać Wam sprawiedliwość – wykonaliście sporo solidnej i ważnej pracy archiwalnej, kronikarskiej. Chwała Wam za to. Gdybyście tylko chcieli na tym poprzestać… Tymczasem Wasze środowisko nie potrafiło (podobnie jak bardzo wielu w Polsce) odważnie, krytycznie spojrzeć na swoje uwikłanie w PRL. Uwikłanie, które, przyznaję, owocowało dużą ilością dobrych rzeczy, ale wymagało też poniesienia określonych kosztów. Zamiast stanąć wobec tych kosztów w prawdzie w latach 90-tych, poszliście w kierunku apologii swojej niegdysiejszej postawy. Zachowaliście się jak panna, która, straciwszy cnotę w burzliwych okolicznościach, nie potrafi o tym odważnie i spokojnie porozmawiać z narzeczonym, próbuje dorabiać do tego heroiczną mitologię, albo zaprzeczać, że cokolwiek takiego miało miejsce. Nie dziwcie się więc, że przyjmując taką postawę, nie udało się Wam intelektualnie nas „uwieść”. Źeby była jasność – myśmy takiej „cnotliwości” nigdy od Was nie oczekiwali, byliśmy i jesteśmy gotowi zrozumieć złożoność sytuacji, która była Waszym udziałem w tamtym okresie.

Jednak, zamiast rzeczowej dyskusji na ten temat, słyszymy od lat apologię tamtego zachowania. Apologię, która staje się niebezpieczna, bo w jej ramach idziecie o wiele dalej niż (w zrozumiałe) tłumaczenie PAXu. W ramach logiki, którą się posługujecie, usprawiedliwiacie bowiem i polityczną prostytucję, skrajny serwilizm wobec obcych ośrodków władzy i pogardę okazywaną społeczeństwu (czego robić nie wolno, niezależnie od tego, jakie by ono nie było) i utrwalanie w nim postawy człowieka sowieckiego, zamiast budowy silnego, pozbawionego kompleksów Narodu. To nie jest narodowa praca u podstaw, to nie jest przykład podmiotowej polityki ruchu o szerokich horyzontach.

Na koniec wypada się odnieść do żenującego chwytu, jaki zastosował red. Engelgard, oskarżając nas i puszczając oko do tych, dla których retoryka antyżydowska i tropienie masońskich spisków jest kluczowym elementem endeckiej spuścizny. Napisał mianowicie: Młodzież narodowa obok dawnych korowców i masonów, obok – jakby to ktoś chciał mocniej określić, a tak robili to np. narodowcy w latach 80. – „żydokomuny”. Cóż za paradoks historii – a może nie paradoks, tylko smutny przykład, do czego doszło.

Ciężko przejść nad tą podłą manipulacją do porządku dziennego. Nie tylko dlatego, że pisze to człowiek przyjmujący w wielu kluczowych dla życia politycznego sprawach (lustracja, stosunek do komunizmu, podmiotowość państwa polskiego na arenie międzynarodowej), stanowisko sytuujące go w orbicie poglądów redakcji „Gazety Wyborczej”, której środowiskowa geneza najbardziej pasuje do określenia „żydokomuna” – jeśli już ktoś chce tym hasłem się posługiwać.

Nie dlatego, że jest to po prostu głęboko krzywdzące i niesprawiedliwe wobec postaw, jakie ludzie pokroju Dorna i Wildsteina (z których nikt nie zamierza robić mentorów Ruchu Narodowego) zajmowali wtedy, a zwłaszcza po roku 89. I również nie dlatego, że antylustracyjne i antysolidarnościowe fobie środowiska Myśli Polskiej wyglądają niezwykle obłudnie w zestawieniu z polityczną działalnością osób z niego się wywodzących, z działalnością prowadzoną w ramach… solidarnościowego i lustracyjnego Prawa i Sprawiedliwości.

Nie można bez słowa przejść nad tą manipulacją przede wszystkim z tego powodu, że jest ona jaskrawym przejawem myślenia biegunowo odległego od pragmatycznej szkoły Dmowskiego. Jest przejawem myślenia fobiami, kalkami i tworzonymi ad hoc schematami, które datę ważności straciły już bardzo dawno temu, a których dzisiejsze spożycie może zaowocować co najwyżej biegunką, jaką jest wysyp list z „prawdziwymi nazwiskami”, kolportowanych przez starsze, zdezorientowane osoby, którym nikt nie zaproponował racjonalnego, endeckiego objaśniania rzeczywistości.

Fakt, że przegraliście walkę o nasze umysły, daje nadzieję na to, że kolejne pokolenie narodowców nie będzie musiało trwać w beznadziejnym rozkroku między magicznym, „szurowskim” objaśnianiem świata, a polityką lojalności wobec aktualnie panującego systemu i bezideowego cynizmu. Wasza klęska to dla endecji szansa na normalność.

Robert Winnicki
Prezes Młodzieży Wszechpolskiej


Młodzież Wszechpolska obok Wildsteina i Dorna

Prof. Maciej Giertych napisał w tekście „Wy, młode pokolenie”:

Sprawy, którymi żyliśmy w PRL to dla Was historia, często mało zrozumiała, często irytująca ze względu na odnoszenie się do niej pokolenia obecnie sprawującego władzę i rząd dusz w Polsce. Samo zachwyty nad walką z komuną, strajkami, wspomnienia styropianowe, przechwalanki o to, kto więcej zdziałał, więcej głowy nadstawiał, większą rolę odegrał, więcej przesiedział w areszcie; to wszystko jest dla Waszego pokolenia jałowym szumem zakłócającym własne starania o lepszą przyszłość.

Okazuje się jednak, że ten „jałowy szum” ma jednak konsekwencje całkiem realne, wpływa na konkretne zachowania młodzieży, także tej działającej pod szyldem Młodzieży Wszechpolskiej. Bo to właśnie ta młodzież staje się powoli „wiodącą siłą” pojawiającą się pod domem gen. Wojciecha Jaruzelskiego w noc z 12 na 13 grudnia.

Tego roku było to widoczne aż nadto – MW i NOP to główne organizacje obecne na manifestacji. KPN to raczej żałosne resztki dawnej potęgi, a Ligi Republikańskiej, która to wszystko zaczęła w ogóle nie ma. Sęk w tym, że MW wzięła udział w akcji, której patronują „Gazeta Polska” i tacy ludzie , jak Ludwik Dorn i Bronisław Wildstein. Młodzież narodowa obok dawnych korowców i masonów, obok – jakby to ktoś chciał mocniej określić, a tak robili to np. narodowcy w latach 80. – „żydokomuny”. Cóż za paradoks historii – a może nie paradoks, tylko smutny przykład, do czego doszło.

Prof. Maciej Giertych dobrze wie, jak było w owym 1981 roku, kto wtedy naprawdę stanowił śmiertelne zagrożenie, kto prowokował interwencję. I potem, ta wciekłość, że się nie udało podpalić Polski. Zawsze zastanawiało mnie jedno – skąd taka zaciekłość, po tylu latach – skąd ta pamiętliwość i nienawiść? Pewną opowiedzieć możemy znaleźć na przykład w słynnym apelu dziennikarzy i publicystów (m.in. Wildsteina), w którym napisano m.in. tak: Cała jego [Jaruzelskiego] droga życiowa to służba totalitarnemu imperium, które niewoliło nasz kraj, w służbie któremu nie wahał się przelewać krwi niewinnych ludzi oraz organizować antysemickie, rasistowskie nagonki (apel ten zamieszczono w całości na stronie MW). Pomijając w tym miejscu groteskowość zacytowanego tekstu – zwrócę uwagę na fragment o „antysemickich, rasistowskich nagonkach.

Tu chodzi oczywiście o rok 1968, kiedy Jaruzelski, jako szef MON, brał udział w usuwaniu „towarzyszy pochodzenia żydowskiego” z Wojska Polskiego (część z nich już wcześniej była zwolniona). Naród polski, czy się to komuś podoba, czy nie, uznawał to wtedy za przejaw dekomunizacji i destalinizacji, jako przejaw walki z „żydokomuną”.

Pomijam rzecz jasna przypadki skrajne, chodzi jednak o tzw. ogląd całości. I jeśli teraz widzę aktywistów MW i NOP podpisujących się pod takimi ocenami – to można zadać jedno zasadnicze pytanie – do jakiej tradycji oni nawiązują, bo na pewno nie do tradycji narodowej. I tu wcale nie chodzi wyłącznie o tradycję tzw. endekokomuny, ale także o Stronnictwo Narodowe na emigracji.

Pisać o tym wszystkim należy ze smutkiem, ale i refleksją, że przegraliśmy walkę z Wildsteinem o oblicze młodzieży narodowej. Brzmi to nieprawdopodobnie? Ale – niestety – tak jest. Jeszcze w końcu lat 90., kiedy żył nestor ruchu narodowego, więzień w okresie stalinowskim – Leon Mirecki, ówczesny szef MW komentował pikiety pod domem generała z oburzeniem, miotał obelgi na Ligę Republikańską, której działacze w latach 80. rozbijali punkty kolportażu wydawnictw narodowych. Ba, mówił nawet, że trzeba by się tym pikietom przeciwstawić. Mirecki będący wtedy patronem MW i miał w sprawie stanu wojennego zdanie jasne i klarowne, takie jak prof. Maciej Giertych.

Dzisiaj MW „przebiło” Ligę Republikańską w radykalizmie „antykomunistycznym” i na czele ze swoim nowym guru, Bronisławem Wildsteinem, gromi „dyktatora”. Jedyne pocieszenie w tym, że Leon Mirecki nie doczekał tych dni.

Jan Engelgard

Za: Engelgard.pl

Za: Prawica.net | http://prawica.net/opinie/24126

Skip to content