Aktualizacja strony została wstrzymana

Ppłk. Kleczyński, katastrofa w Gibraltarze a tragedia w Smoleńsku

Nie tak dawno temu kilkanaście jesiennych dni spędziłem w londyńskich archiwach i bibliotekach. Niespodziewanie wśród kolejnych tomów akt trafiających na moje biurko, znalazły się dokumenty dotyczące Katastrofy Gibraltarskiej. Przeglądając zdjęcia z akcji ratowniczej, depesze kondolencyjne i dokumenty nt. organizacji ceremonii pogrzebowej Naczelnego Wodza, przed oczyma stanęły mi wydarzenia z kwietnia 2010 r. Skojarzenia były tak silne, naturalne i automatyczne, że postanowiłem w wolnym czasie mocniej zastanowić się nad podobieństwami tych dwóch największych niewyjaśnionych dotychczas katastrof w dziejach Rzeczypospolitej.

1. Przesłuchania świadków.

Najpierw chwilę uwagi chciałbym poświęcić wydarzeniom,  jakie miały miejsce nad Atlantykiem 21 marca 1941 r.  w samolocie Liberator AM 262, na pokładzie którego do Kanady i Stanów Zjednoczonych udawał się polski premier i Naczelny Wódz gen. W. Sikorski. Doszło wówczas do zagadkowej sytuacji. W samolocie czuć było spaleniznę.  Pochodziła ona z bomby zapalnej, którą znalazł ppłk. Kleczyński. W ostatniej chwili wyrzucił on zapalnik do toalety, a ładunek ostudził w tyle samolotu. O całej sprawie powiadomił przełożonych dopiero po wylądowaniu w Montrealu. Przebieg całego wydarzenia, bliski ostatecznym wnioskom dochodzenia, przedstawia poniższy dokument z brytyjskiego National Archives.


Przebieg przesłuchania, mającego posłużyć do sporządzenia ostatecznego raportu, jasno mówi o ustalonym kierunku prowadzonego dochodzenia. Powyższy dokument przedstawiam Pańswu jako refleksję nad informacją o unieważnieniu przez rosyjską stronę  przesłuchań najważniejszych świadków katastrofy smoleńskiej.  Czy po serii „sugestii” rosyjskich organów śledczych i służb zaangażowanych w dochodzenie , przesłuchania świadków wyglądały według schematu przedstawionym w powyższym dokumencie? Jeżeli nie, jaki byłby więc cel podjęcia tak zastanawiającej decyzji?

2. Niszczenie i utajnianie dowodów.

Kolejne odtajnione trzy lata temu dokumenty  wskazują, iż Polacy stronę brytyjską o incydencie powiadomili dopiero 2 kwietnia w Montrealu, przed odlotem do Wielkiej Brytanii.  Podjęte przez RCMP na zlecenie MI5 poszukiwania zapalnika  nie mogły przynieść już żadnego skutku. Wraz z innymi ściekami dawno znalazł się on w nurcie rzeki  St. Lawrence. Sami Brytyjczycy przyznali, iż upływ czasu uniemożliwił przeprowadzenie skutecznego dochodzenia. Czy w tym przypadku analogią nie jest polska opieszałość w sprawie śledztwa smoleńskiego, pozostawienie bez żadnej kontroli kluczowych dowodów, niszczonych celowo przez rosyjskie służby, poddanych na kilkumiesięczne działanie skrajnych warunków atmosferycznych?

Warto w tym miejscu zauważyć, iż wśród utajnionych przez Brytyjczyków dokumentów są ekspertyzy techniczne. Do podobnych dokumentów nie mogą także dotrzeć polscy eksperci (w tym oryginały czarnych skrzynek), a biorąc pod uwagę zniszczenie samego samolotu, możliwość przeprowadzenia skutecznych bezpośrednich badań już na starcie skazana jest na porażkę.

W przypadku wydarzeń z  wiosny 1942 roku, zastanawiające są także podejrzenia, co do pochodzenia bomby. Zdaniem polskich oficerów, była ona prowieniencji rosyjskiej. Brytyjczycy wykluczali zaś, iż nie mogła ona być w żadnym wypadku zbudowana według konstrukcji niemieckiej, mając niemal pewność, iż wytworzono ją według  według modelu brytyjskiego (Special Operation Executive, SOE). Oczywiście wszystkie informacje na ten temat były utajnione.  W przypadku Smoleńska, podobnych rozbieżności, przynajmniej w znanych opinii publicznej faktach, jest równie dużo.

3. Zaniedbania odnośnie środków bezpieczeństwa. Stan techniczny samolotu.

Brytyjskie dochodzenie wykazało, iż nie zachowano żadnych środków bezpieczeństwa względem ochrony dostępu osób postronnych do Liberatora AM 262. Samolot, którym odleciał do Kanady Naczelny Wódz W. Sikorski stał w hangarze niepilnowany przez tydzień, od 14 marca. Jak stwierdziło wewnętrzne brytyjskie dochodzenie,  na lotnisku nie obowiązywały praktycznie żadne normy bezpieczeństwa, a do samolotu osoby postronne mogły dostać się jeszcze przed samym odlotem polskiego premiera.  W przypadku Smoleńska, Rosjanie bezpośredni dostęp do samolotu mieli podczas remontów w zakładzie w Samarze, nie muszę chyba przypominać, do kogo należącym. Pojawiły się także informacje, iż rosyjscy eksperci sprawdzali TU 154 M już w Polsce. Film o polskim „Air Force One”, ze zdjęciami od środka, wyemitowała także rosyjska telewizja. Jak polskie służby do tego dopuściły? TVN „podniecając się” kilka dni temu legendarnym przepychem Iljuszyna Ił-96-300PU, podkreślała, iż nikt spoza wąskiego grona najważniejszych rosyjskich urzędników i polityków nie wie, jak tak naprawdę podróżuje rosyjski przywódca, gdyż jest to chronione tajemnicą. Nic dodać, nic ująć. Szkoda tylko, że TVN nie słucha sam, co w „Faktach” nadaje.

Brytyjskie dochodzenie z okresu wojny wskazało także, iż wiele samolotów obsługujących lotnisko w Preston miało problemy z elektrycznością. Przyczyną miały być… wrzucane do generatorów orzechy i inne drobne przedmioty.  Na zaniedbania w obszarze bezpieczeństwa zareagowano dopiero po „sprawie” Kleczyńskiego. W mojej ocenie, styl działania ministra B. Klicha jest jeszcze bardziej skandaliczny, a efekty niestety znacznie bardziej tragiczne.

4.  Wydarzenia poprzedzające katastofę. „Polsko-polska” gra.

Zagadek w sprawie ppłk. Kleczyńskiego jest więcej, łącznie z jego śmiercią.  Tez na temat rzeczywistych motywów jego działania również. Ja, oprócz ostatecznie przyjętej, rozważałbym rezygnację z zamachu ze strachu przed utratą własnego życia lub ostrzeżenie dla Naczelnego Wodza. Sami Polacy (m.in. dr Rettinger) uważali, że cała sytuacja wymierzona była w Naczelnego Wodza.   Gra „samolotowa” D. Tuska, R. Sikorskiego i T. Arabskiego  i B. Klicha,  a także celowe umniejszanie znaczenia wizyty 10 kwietnia były może odrobinę mniej perfidne,  ale o wiele bardziej widoczne.

Ciekawsza wydaje się sprawa wykorzystania „niby-zamachu” ppłk. Kleczyńskiego do przeprowadzenia „właściwej” operacji w Gibraltarze. Dochodzenie ze strony brytyjskiej prowadził m.in. ppor. Edward Szarkiewicz, będący w głębokim konflikcie osobistym z Władysławem Sikorskim. Zdobyte podczas śledztwa informacje na temat procedur ochrony wykorzystane miały być przez niego w Gibraltarze. Konkretnie, awansowany przez Brytyjczyków do stopnia brygadiera (prawie-generał) Szarkiewicz, miał dostęp do samolotu Naczelnego Wodza w Kairze, skąd Sikorski odleciał do Gibraltatu.  E. Szarkiewicz, jak sam zeznał, posmarować miał wówczas specjalną substancją stery, co przyczyniło się kilkanaście godzin później do tragicznej katastrofy.

Ze sprawą prowadzonego przez Brytyjczyków i E. Szarkiewicza dochodzenia widzę pewne związki w przypadku słynnego lotu ŚP Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Gruzji.  W świat poszły wówczas informacje o procedurach przebiegu lotu.  Wywołany polityczną decyzją MON i MSZ (brak zgody na lot bezpośredni do Tbilisi, podczas gdy lądowały już tam inne samoloty)  konflikt służy do wysuwania absurdalnej tezy, iż to ŚP Lech Kaczyński mimo złych warunków atmosferycznych naciskał na lądowanie w Smoleńsku. Jeszcze bardziej niedorzeczne są wnioski o ujawnienie prywatnej rozmowy Prezydenta ze swoim bratem. Ciekawe, że takiej dociekliwości m.in. polski MInister Spraw Zagranicznych nie stosuje w bardziej poważnych kwestiach. I tutaj pojawia się kolejna analogia – zrzucanie winy na Polaków przez Polaków, niechlujność. Nawet absurdalne zarzuty podświadomie oddziaływują na kompleksy dużej części społeczeństwa. W przypadku Gibraltaru możemy tutaj wymienić tezę, iż przyczyną tragicznego upadku do morza bombowca Liberator było… przemieszczenie się kilku skrzynek z przemycanymi przez otoczenie Naczelnego Wodza cytrusami i whisky.

5. Bezpośrednie przyczyny śmierci.

Kolejną niezwykle istoną kwestią, są sekcje zwłok ofiar. Dzisiaj, po 67 latach od katastrofy w Gibraltarze, przeprowadzane są sekcje zwłok oficerów poległych wraz z Naczelnym Wodzem. Wcześniej ponownie zbadano ciało W. Sikorskiego.  Wszystko to odbywa się równolegle do sytuacji, kiedy polska prokuratura nie posiada tak podstawowych dowodów w sprawie Smoleńska jak sekcje zwłok ofiar, a wszelkie dostępne informacje wskazują, iż takich badań nie przeprowadzono lub zrobiono to pobieżnie z naruszeniem procedur. Pisząc te słowa nie mogę ukryć niedowierzania, a może i wściekłości, na polskie śledztwo, polskich polityków i polskie media. Nie mogę uwierzyć, że wszystko to dzieje się w wolnej Polsce, w wolnej Europie, w wolnym świecie.  Co pomyślą o nas następne pokolenia, badając ponownie tę tragedię, mając głębszą wiedzę o politykach i decydentach mających dzisiaj wpływ na śledztwo, otrzymując pierwsze niegdyś „ściśle tajne” dokumenty z przytwartych po 50 latach  sejfów różnych służb specjalnych? Niestety, nie wróżę pochlebnych nam odpowiedzi na te pytania.

6. Cui bono est vel fuit, is auctor est.

Stanowczość w dbaniu o polski interes sprawiła, iż  Władysław Sikorski był największym zagrożeniem dla „alianckiej” jedności. Konkretnie jedności Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych ze Związkiem Sowieckim. Niezależnie od tego, kto zastąpiłbym Generała, był on na przegranej pozycji, jego głos nie mógł być słyszalny ani w Teheranie, ani w Jałcie.  Kto zastąpi Lecha Kaczyńskiego? Czy przypadkiem nie był on ostatnią przeszkodą do pełnego zresetowania stosunków „Zachód-Moskwa”?  Bieg wydarzeń po 10 kwietnia wskazuje, iż wielu polityków tylko czekało w blokach startowych na dogodny moment, by planować nową architekturę europejskiego bezpieczeństwa (tzw. inicjatywa Miedwiediewa), zapraszać Rosję do NATO, rbudować oś Paryż- Berlin – Warszawa – Moskwa, podpisać umowę gazową, wpuścić Rosję do WTO, czy zezygnować z Patriotów (a później rakiet SM-3) na rzecz samolotów transportowych (!) i kilku myśiiwców, które co jakiś czas będą towarzyszyć naszym w akrobacjach nad Wielkopolską. Niestety, polskie media wolą zajmować się PJN, śniegiem, czy lukrowaną wersją polityki.  Niestety, sytuacja w „polskim” Londynie, podobnie jak ta AD 2010 nad Wisłą,  pośrednio przyczyniła się do katastrofy (walka o samolot), w żaden sposób nie pomagając w wyjaśnieniu katastrofy. Nikt na świecie nie miał także wątpliwości, iż następcy W. Sikorskiego czy L. Kaczyńskiego z większą finezją dostosują się do priorytetów najważniejszych stolic: zachowania jedności Aliantów  (czyt. wspieranie Sowietów w wojnie z III Rzeszą, kosztem nie rozstrząsania zbrodni w Katyniu) i „resetu” stosunków Moskwą w obliczu wojny w Afganistanie i zagrożenia ze strony Iranu (czemu nie pomagała stanowcza postawa L. Kaczyńskiego wobec agresji Rosji na Gruzję, sprzeciw wobec powrotu do polityki stref wpływów czy ekspansji Gazpromu).  Wystarczy porównać S. Mikołajczyka z W. Sikorskim i B. Komorowskiego z L. Kaczyńskim.

Historia magistra vitae est.- pisał Cyceron w dziele „De oratore”. Do dzisiaj  sentencja ta nie straciła na aktualności, a kolejne dekady udowadniają jej prawdziwość.  Jednak nie dla osób z lewicowo-liberalnych kręgów, które uznały, że „historia się skończyła” i żyjemy w czasie postpolityki. Dokąd doprowadzi taki błogostan polskich i światowych decydentów, lansowany wbrew wszelkich dostępnym i dotykających nas analizom,  pokazała historia. Tak samo, iż mądre narody w takich chwilach potrafią obudzić się z letargu i wziąć sprawy w swoje ręce. Ktoś kiedyś powiedział, iż Władysław Sikorski był ostatnią ofiarą Katynia. Dzisiaj do tej długiej listy dodać należy ŚP Lecha Kaczyńskiego i towarzyszących mu 95 osób delegacji i obsługi.  Obdydówch przywódców łączy nie tylko wiele niejasności i podobieństw co do przyczyn ich śmierci.  Połączyło ich miejsce spoczynku – Władysław Sikorski i Lech Kaczyński spoczęli na Wawelu.

PS. Podobieństw obu tragedii jest oczywiście więcej. Proszę nie pisać komentarzy o pominięciu przeze mnie różnic, gdyż te są oczywiste. Przepraszam za nie najlepszą jakość reprodukcji, ale była ona robiona na własne potrzeby, nie planowałem publikacji tego dokumentu.

PS.2 W związku z dyskusją nt. Doktora Retingera. Poniżej wycinki z dokumentu brytyjskich służb odnośnie zaangażowania Retingera w „niby-zamach” ppłk. Kleczyńskiego. Proszę o zapoznanie się z biografią Kleczyńskiego (nawet na WIkipedii) i Państwa opinie, kto dzisiaj pełni rolę Retingera.  Zadanie łatwe, analogie bardzo mocne, WNIOSKI PRZERAŹAJĄCE, więc uznajmy to za zabawę.

Jaćwing


Przyczyny gibraltarskiej katastrofy generała Sikorskiego 4 lipca 1943

Na sprawę śmierci generała Sikorskiego 4 lipca 1943 roku w katastrofie gibraltarskiej moje poglądy ewoluowały wraz z mym edukacyjnym i światopoglądowym rozwojem. Na początku mały berbeć interesujący się bardzo historią przyjął bez wahania podręcznikową tezę o wypadku, płacząc nad okrutnym losem naszej biednej Ojczyzny, która w jednym tygodniu straciła 2 wybitnych przywódców (drugim był gen.Grot-Rowecki. Tego ostatniego szczególnie żałowałem wiedząc, że był specjalistą od walk w mieście i zapewne nie dopuściłby do takiej katastrofy Powstania Warszawskiego jaka odbyła się ponad rok później). Dopuszczałem niewykryte działanie Niemców, którzy z życzliwej im pobliskiej Hiszpanii mogli szkodzić tak potężnemu i wiernemu sojusznikowi Wielkiej Brytanii, jak sobie w dziecięcej naiwności wyobrażałem Polskie Siły Zbrojne, z uwagi na Battle of England, Narvik, Tobruk, konwoje i ORP „Piorun”.

Potem w liceum gdy poznałem pełną prowokacji zdradziecką taktykę brytyjskiej polityki doszedłem do wniosku, że usunąć polskiego premiera musieli Anglicy, ponieważ poczynili mu daleko idące obietnice, których zrealizować nie chcieli lub nie mogli. Usunięcie Sikorskiego zwalniało premiera Churchila z wielu zobowiązań, również poczynionych osobiście. Dziwna tajemnicza niedbałość śledztwa i brak dostępu do ich archiwum czynników polskich wskazywała niedwuznacznie, że mają cos do ukrycia. Również łatwość z jaką poradzili sobie z następcą generała Sikorskiego premierem Mikołajczykiem wskazuje, że ta zmiana była im jak najbardziej na rękę. („Śmierć Sikorskiego usunęła jedynego polityka, z którym Anglicy musieli się liczyć. Z Mikołajczykiem nie liczono się wcale”). Na miejsce trzeźwo myślącego o silnym charakterze męża stanu (posiadającego zresztą wiele wad), mogli „rozgrywać” prowincjonalnego zakompleksionego chłopka najbardziej ze wszystkiego nienawidzącego i zwalczającego sanację. Szczwanym lisom Albionu i mistrzom prowokacji Kremla udało się to niestety łatwo.

Sprawa polska była najniebezpieczniejszym zagrożeniem dla trwałości koalicji antyhitlerowskiej, której jedność stanowiła dla Wielkiej Brytanii wartość nadrzędną. Znacznie ważniejszą niż lojalność dla „najstarszego” sojusznika.

„Bomba wybuchła” gdy dowiedzieliśmy się o prawdziwej roli Kima Philby’ego i paru innych asów MI-5, absolwentów Cambidge (Klugmann, Mackan) , a tak naprawdę agentów sowieckich pracujących w basenie Morza Śródziemnego. Korzyści, jakie Stalin uzyskał przez zamianę Generała na działacza PSL, były aż nadto oczywiste. Symbolem jest jego wizyta w Moskwie 31.7-4.8.1044 i jej skutki, zwłaszcza w Warszawie. Niemniej jednak poszlaki brytyjskie, przedłużenie zamknięcia archiwów na kolejne 50 lat i całkowity brak wzmianki o katastrofie gibraltarskiej w szczegółowych przecież pamiętnikach premiera Churchila z czasów wojny ( wyrzuty sumienia?) dobitnie wskazują, że zasada „cui bono?” ( w czyim interesie ) wskazuje jednak na co najmniej angielskie współuczestnictwo w tej zbrodni. Czyli operacja aliancka. Ktoś nazwał gen. Sikorskiego ostatnią ofiarą Katynia. Dodałbym: za wiedzą i zgodą Brytyjczyków.

Studiując kulisy podjęcia decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego i wyznaczeniu „Godziny W” przeczytałem wspomnienia najlepiej poinformowanego i kompetentnego członka Komendy Głównej AK szefa Oddziału II ( wywiadu ) pułkownika Kazimierza Iranka-Osmeckiego. W postscriptum zawarta jest relacja z rozmowy jaką odbył on po wojnie z byłym agentem polskich i brytyjskich służb specjalnych Edwardem Szarkiewiczem mającej charakter przedśmiertelnej spowiedzi. Ów urodzony jako Szapira, polski Żyd, w latach 20-tych przyjął katolicki chrzest (ojcem chrzestnym był Suczyński, wicemarszałek Sejmu) jako nowo nawrócony Polak-katolik stał się gorliwym państwowcem, doradcą samego Józefa Piłsudskiego w sprawach afer gospodarczych ( z uwagi na swoje żydowskie pochodzenie miał duże rozeznanie w środowisku hochsztaplerów i oszustów ), którego kult wyznawał do końca życia. Na pewno bolała go polityka NW Sikorskiego zwalczania sanacji i wszystkiego związanego z Piłsudskim w PSZ na Zachodzie, najbardziej jednak dotknął go rozkaz samego Naczelnego Wodza generała Sikorskiego nakazujący jego, podporucznika (sic!) Szarkiewicza odsunąć od działań operacyjnych. Ta dziwna bardzo ingerencja najwyższego rangą i urzędem oficera WP dotycząca podporucznika miała swoje przyczyny w osobistym urazie, który Sikorski musiał dwukrotnie odczuć wobec niego ( a delikatnym pod tym względem był jak nie przymierzając obecny prezydent i były premier). W 1941 roku Szarkiewicz wykrył i „usunął” niemieckiego agenta Mikicińskiego, który wkradł się w łaski Sikorskiego, wywożąc z okupowanej Polski jego córkę. Zlikwidowanie agenta wykonał w porozumieniu z Brytyjczykami, którzy doceniając wykonanie tego zadania, powierzyli mu dochodzenie w sprawie próby zamachu w samolocie Naczelnego Wodza 31.3.1942 . Rzetelnie wykonując i to zlecenie Szarkiewicz wykrył, że żaden zamach nie miał miejsca, a było to jedynie  pozorowanie zamachu przez ppłk Kleczyńskiego (który mimo tego nie został nigdy ukarany). Wywołało to wściekłość gen. Sikorskiego jako człowieka o wielkiej miłości własnej (zwłaszcza do swojego wizerunku medialnego, m.in. miał on album, w którym zbierał wycinki gazetowe dotyczące jego osoby) i stąd wspomniany wyżej rozkaz generała banicjujący podporucznika. Wobec możliwości internowania w obozie dla pederastów i przeciwników Sikorskiego na nieprzyjemnej, wietrznej szkockiej wyspie przeszedł na służbę brytyjską. Zajmował ważne stanowisko w kontrwywiadzie („security”) na Bliskim Wschodzie odpowiadające randze brygadiera ( między pułkownikiem a generałem, w WP miał podporucznika !!! ach te nasze zdolności wykorzystywania wartościowych ludzi!). Dzięki temu miał dostęp do samolotu Naczelnego Wodza podczas jego postoju w dn.3 lipca 1943 w Kairze przed odlotem do Gibraltaru.

Podczas owej spowiedzi u pułkownika Iranka-Osmeckiego miał wyznać, że stery samolotu posmarował (kazał posmarować) jakąś substancją (kwasem ?), której powolne działanie miało unieruchomić stery w czasie przelotu już daleko za Kairem. Zbiegiem okoliczności awaria nastąpiła wkrótce po ponownym starcie w Gibraltarze, na którym „stosowano tak ostre środki bezpieczeństwa ,że ewentualność sabotażu tam należy wykluczyć”. Prawdopodobność tej relacji potwierdza wykształcenie chemiczne Szarkowskiego, a także to, że podczas prowadzonego rok wcześniej śledztwa w sprawie „zamachu” płk. Kleczyńskiego zapoznał się on dokładnie z procedurami bezpieczeństwa i zwyczajami załogi samolotu Naczelnego Wodza. Prawdopodobnie dlatego wyznaczono go do tego zadania. Dał się poznać (np. przy zabiciu Mikicińskiego) jako bezwzględny egzekutor, a motywowało go poczucie osobistej krzywdy oraz przeświadczenie, że usuwa szkodliwego Polsce i piłsudczykom polityka. Nie orientował się w meandrach polityki międzynarodowej i koszmarnej sytuacji Polski, w której każda zmiana woźnicy (przewodnika) mogłaby być tylko gorsza. I była.

Doszedłem do wniosku, że katastrofa gibraltarska musiała być wynikiem sabotażu, wykonanego być może polskimi szapirowskimi rękoma na zlecenie brytyjskich aliantów. Dlatego już przed badaniami zwłok generała 25.11.2008 r. ośmielałem się pisać , że tomograf prawdopodobnie nie wykaże żadnych śladów morderstwa. Cenniejsze byłoby ujawnienie całości dochodzenia technicznego, nigdy przez Anglików nie udostępnionego. Tego należy od nich stale żądać.

P.S. Po napisaniu tego tekstu natknąłem się na bardziej prozaiczną, życiową i jakże polską hipotezę dotyczącą przyczyn katastrofy – samolot Naczelnego Wodza i premiera rządu RP był załadowany niezgodnie z przeznaczeniem – ładunkiem cytrusów i alkoholu, które to przedsiębiorczy rodacy z otoczenia Sikorskiego postanowili zabrać ze sobą z Bliskiego Wschodu do głodnego i drogiego Londynu. Źle umocowane, w tajemnicy przed pilotem mogły podczas gwałtownego startu na krótkim lotnisku w Gibraltarze przesunąć się nagle zmieniając środek ciężkości samolotu i powodując spadek jego wysokości i uderzenie o wodę. Hipoteza logiczna, choć niezbyt chwalebna. Tym bardziej po prawie 70 latach Polacy mają prawo poznać prawdę o najtragiczniejszych wydarzeniach swojej historii.

Witas
ndz., 04/07/2010 – 09:03

Za: Blogomedia24

Za: Katastrofa smoleńska |http://lubczasopismo.salon24.pl/katastrofa/post/257516,pplk-kleczynski-katastrofa-w-gibraltarze-a-tragedia-w-smolensku

Skip to content