Aktualizacja strony została wstrzymana

Wyciskanie Kluzik-Rostkowskiej – Piotr Jakucki

W mediach usłużnych rządowi aż huczy. Dzień bez walnięcia w PiS i Kaczyńskiego to dzień stracony, więc usunięcie Elżbiety Jakubiak i Joanny Kluzik-Rostkowskiej urosło do rangi problemu państwowego. Oglądając TVN24, Polsat News, czy Superstację, słuchając uczonych komentarzy dziennikarzy tej stacji oraz przetrawiając uśmieszki Anity Werner i spółki, wiemy już, że bez obu pań PiS się zawali a prezes Kaczyński straci grunt pod nogami. Ba, na dniach ma powstać „PiS light”. Kaczyńskiego opuści nawet kilkunastu polityków, zaś dla Kluzik-Rostkowskiej stają otworem drzwi do doradzania Komorowskiemu. A Polak zaś ma już odruch wymiotny, gdyż nawet otwierając lodówkę nie ma pewności, czy nie zobaczy w niej obu pań.
A te nie próżnują i uśmiechnięte dolewają oliwy do ognia, jeżdżąc od studia do studia, mówiąc „po platformersku”  m.in., że PiS może doprowadzić do podpalenia Polski, a one same dadzą sobie radę. One wiadomo – jako koncyliacyjne i miłością do dialogu pałające – były jedynym gwarantem cywilizowanego charakteru tej partii. Nie to, co Ziobro, Kurski, a nawet sam prezes Jarosław.
I tak toczy się medialny walec, który na maksa wyciska jak cytrynę ”ofiary Kaczyńskiego”, czyniąc z nich bohaterki polityczne. A w poniedziałek, czy wtorek bal się skończy – dworskie media znajdą kogoś innego. Paniom pozostanie niebyt.
W sumie mało mnie to obchodzi, mało mnie interesuje, czy w PiS mają przewagę teraz „jastrzębie”, „gołębie”, „zakonnicy”, czy „muzealnicy”. Czy Kaczyński miał rację, czy nie, zresztą tutaj rację prezesowi przyznał m.in. Waldemar Kuczyński, którego o sympatię polityczną do prawicy nie można posądzać. A wytykanie PiS-owi, że jest partią wodzowską? Znów – co najmniej – lekki idiotyzm, gdyż każda partia jest wodzowska. Platforma też, tyle że tam jest wódz o geniuszu Stalina, wiodący swój lud ku świetlanej przyszłości. A Kaczyński, co jest nam udowadniane co dnia, to wódz zły, na pograniczu szaleństwa, wywołanego katastrofą smoleńską.
W normalnym kraju i normalnych mediach roszady personalne w partiach z reguły nie dominują w serwisach informacyjnych, nie mówiąc już o tym, że nie poświęca się im „wydań specjalnych”, tak jak w TVN24, czy Polsat News. To jednak znakomity temat zastępczy, mający ukryć kwestie niewygodne dla władzy.  Były zatrucia grzybami, dopalacze, teraz na topie są wyrzucenia.
Ujeżdżane są więc propagandowo Kluzik-Rostkowska i Jakubiak, ale próżno szukać zalewu wiadomości, że państwo stoi na granicy bankructwa. Wiadomo przecież, że jest dobrze, a od czasu gdy Donalda wspiera Bronisław – jeszcze lepiej.
Już media ogłosiły, że PiS stoi na granicy śmierci politycznej. Próżno zaś szukać (nie ma już „Misji specjalnej”, do końca roku pożyje jeszcze na antenie „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego) prostowania kłamstw smoleńskich, ot chociażby słów minister Ewy Kopacz o dokładnym przekopaniu miejsca katastrofy, czy udziale polskich patomorfologów w sekcjach zwłok, czy dochodzenia dlaczego do tej pory Rosja nie wydala broni funkcjonariuszy BOR. A także rzetelnego podniesienia  hipotezy zamachu.
W mediach dworskich  Barbara Blida staje się ikoną-ofiarą terrorystycznych rządów PiS, wszakże sam Adam Michnik który będzie za kilka dni opasany Orderem Orła Białego, oznajmiał, że „za Kaczyńskiego” o szóstej do naszych drzwi niekoniecznie musi dzwonić mleczarz.. Tymczasem śmierć Eugeniusza Wróbla, byłego wiceministra transportu w rządzie PiS, dziennikarzy „śledczych” nie interesuje, bo można skończyć jak dociekliwi ludzie mediów za wschodnią granicą. Przecież prawda jest już oczywista: syn który nie dostał pieniędzy na wyjazd do Stanów, zabił ojca, pociął go na kawałki piłą spalinową, zapakował, wywiózł do zbiornika wodnego i nakarmił ryby. Aaa, i przy okazji dzwonił z telefonu komórkowego, by łatwiej było mu przypisać sprawstwo… Co prawda, podczas przesłuchania odwołał swoje przyznanie się do winy, ale to nie ważne, tym bardziej że Wróbel miał z ramienia tzw. zespołu Macierewicza, badającego katastrofę rządowego tupolewa, oceniać prawdziwość raportu MAK.  Lepiej nie wnikać.
Zniknęła z pierwszych stron sprawa Ryszarda C., który w biurze poselskim PiS w Łodzi stał się katem wcielającym w życie politykę politycznej  nienawiści autorstwa Platformy Obywatelskiej. Nikt, poza mediami prawicowymi nie docieka, czy prawdą jest, że C. był wysokim funkcjonariuszem SB. Gdzieś z tyłu przeczytamy, że C. wcale jednak nie był w biurze Niesiołowskiego. Wspomina się tylko, że będzie jeszcze raz badany psychiatrycznie. Widać na pierwszym okazało się, że był jednak świadomy popełnianego mordu i nie można ubrać go w kaftan bezpieczeństwa, by nie wydobył z siebie jakiejś niewygodnej prawdy.
Tusk się uśmiecha, Komorowski pięknie mówi o porozumieniu i demokracji, a równocześnie niewygodne programy są wycinane z ramówek, opozycyjnych dziennikarzy wysyła się niemalże do psychuszek, a „czwarta władza” (w istocie – pierwsza)  zamiast patrzeć władzy na ręce jest jej pasem transmisyjnym. Tuskoland staje się neoBiałorusią, czy jak kto woli drugą putinowską Rosją. Kiedy zaczną szukać u niewygodnych „schizofrenii bezobjawowej”?
Piotr Jakucki

Za: Piotr Jakucki blog | http://piotrjakucki.salon24.pl/

Skip to content