Spotkałam dawno nie widzianą znajomą. Od razu ziritowana poinformowała mnie, ze Kaczyński dopuścił do zhańbienia krzyża. Zapytałam o powód zdenerwowania.
Oto była świadkiem następującego zdarzenia. Do kościoła w czasie odprawiania Mszy weszło dwóch młodzianów z psem. Podeszli pod ołtarz i zaczęli głośno komentować obyczaje katolickie, wyśmiewać się z ludzi i zaczepiać.
Zapytałam o reakcję wiernych i księdza. Usłyszałam, że ludzie coś tam bąkali, ksiądz nie reagował, w końcu faceci się znudzili i wyszli. I że to nią dogłębnie wstrząsnęło, taka profanacja. Gdyby nie ten krzyż w Warszawie, to by nie było tych wstrętnych demonstracji przeciwko. Trzeba było krzyż schować, a te głupie staruchy spod krzyża przegonić, bo tylko prowokują takie zachowania. A wszystkiemu winien Kaczyński, bo to on je zachęcił.
Zapytałam, dlaczego nikt nie zareagował, przecież kościół był pełen ludzi, czemu ksiądz nic nie zrobił. Usłyszałam, że teraz tak już będzie, a KK wszystko straci. Bo jeszcze potem wpadły jakieś smarkacze i latały pokrzykując jakieś głupoty, potem wypadły z kościoła. Msza trwała, jakby nic się nie działo. Wszyscy udawali, że nic się nie zdarzyło.
Zapytałam – rozumiem, że bałaś się dwóch osiłków z psem, ale czemu na litość boską nie złapałaś pierwszego z brzegu gówniarza i nie wyprowadziłaś za wszarz z przybytku? – bo teraz już tak będzie, a wszystkiemu winien Kaczyński…
To nie jest opowiastka, to naprawdę się zdarzyło, w dużym kościele w centrum dużego miasta. Czemu nikt nie wezwał policji? Czemu ksiądz nie reagował? Czemu wierni stali jak słupy?
Ludzie, ratunku!!!! Co się z tym durnym narodem porobiło?
eska