Aktualizacja strony została wstrzymana

PAP i Izrael: Jak informować, żeby nikogo nie poinformować?

W historii prasowych pomyłek nie jest to nic nadzwyczajnego, ale zawsze warto się pośmiać. Nasza narodowa agencja prasowa nadała tydzień temu zagadkową depeszę, którą inne media po prostu zreprodukowały jak leci; można ją teraz znaleźć niemal wszędzie: http://wiadomosci.gazeta.pl/…

Redaktor, który ją rezolutnie pisał, zrobił wszystko, by czytelnik nie pojął o co chodzi, zaczynając już w pierwszym zdaniu: „Rząd Izraela zaaprobował w niedzielę 22 głosami, przeciwko 8, projekt ustawy nakazującej składanie przysięgi „na lojalność wobec żydowskiego i demokratycznego Państwa Izrael” przez każdego, kto ubiega się o izraelskie obywatelstwo.”

Mało tego, nasz redaktor z miną Bustera Keatona zacytował żart premiera Izraela Beniamina Netaniahu: „Państwo Izrael jest państwem narodowym Żydów, demokratycznym państwem, w którym wszyscy obywatele – Żydzi i nie-Żydzi – cieszą się pełnią praw”.

Dwa dni później polska prasa (czyżby PAP nie nadał depeszy?) nie zająknęła się pół zdaniem o Unii Europejskiej, która potępiła Izrael i zwróciła mu uwagę, by „gwarantował równość wszystkich swoich obywateli”. Ale jak to, dlaczego? Czy oni tam w Brukseli nie czytają polskiej prasy? Przecież PAP cytował słowa premiera o „równości”! Tylko jednego PAP nie napisał: że „przysięgę lojalności wobec państwa” będzie musiał złożyć „każdy”, kto jest gojem, Żydzi są z niej zwolnieni. Teraz jest zrozumiałe, że nie ma co mówić o reakcji Unii Europejskiej, bo i tak nikt by jej nie zrozumiał.

Dyplomacja Liebermana

Pomysłodawcą lojalki dla nie-Żydów jest niezastąpiony Avigdor Lieberman, były człowiek radziecki, polityk z Kiszyniowa, szef skrajnie prawicowej partii Nasz Dom Izrael, aktualnie szef dyplomacji. Pierwotnie jego plany polityczne w Izraelu były proste: „wytransferować wszystkich gojów z Izraela”, gdyż stanowią oni „piątą kolumnę”, czyli miał takie same pomysły jak antysemici przed drugą wojną w sprawie Madagaskaru.

Potem wymyślił, by wszyscy goje, którzy nie wiadomo dlaczego są obywatelami jego nowego kraju, złożyli przysięgę poddaństwa Żydom, a jak nie, to won. Netaniahu to załagodził, prawo ma dotyczyć tylko ew. nowych obywateli-gojów. W Knesecie debatowano nad przysięgą: „Przysięgam wierność żydowskiemu, syjonistycznemu państwu Izrael…”, ale, żeby za bardzo nie razić zagranicy „wierność” wymieniono na „lojalność”, wyrzucono „syjonizm” i dla żartu dorzucono „demokrację”, zupełnie jak w depeszy PAP.

Brooklyn transfer

W Izraelu ta rządowa inicjatywa cieszy się wielkim poparciem, więc z pewnością przejdzie przez Kneset. Ben Ari, poseł skrajnie nacjonalistycznej Izraelskiej Unii Narodowej, podobnie jak Lieberman wielbiciel idei „transferu” rabina Meira Kahane, założyciela słynnej partii Kach, krzyczał o wielkim zwycięstwie: „Nareszcie Likud (partia premiera Netaniahu) każąc Arabom składać przysięgę lojalności przyznaje, że rabin Kahane miał rację.”

Przypomnijmy, że Kahane, polityk z Brooklynu, został, w czasach poprawności politycznej, wyrzucony z Knesetu przez rząd izraelski za rasizm (oficjalnie!), gdyż nie tylko chciał traktowania izraelskich gojów jako podludzi, ale też otwarcie o tym mówił, podpierając się cytatami z Talmudu. W książce „Oni muszą odejść” proponował wyrzucenie siłą wszystkich gojów nie tylko z Izraela, ale i z terytoriów okupowanych, w celu zachowania czystości rasowej państwa.

Niepotrzebne nerwy

Jego liczni izraelscy zwolennicy traktują prawo o „przysiędze o lojalności” jako prawną podkładkę do przyszłego „transferu” – możliwości masowego pozbawiania obywatelstwa nie-Żydów, przed ich usunięciem. W ubiegłym tygodniu izraelska prasa doniosła o „tajnych” ćwiczeniach, według scenariusza „transferu” [Izrael godzi się na państwo palestyńskie w postaci kilku bantustanów za murem i deportuje doń całą populację izraelskich Palestyńczyków – ponad półtora miliona ludzi], który przewiduje tłumienie wielkich rozruchów na północy kraju, gdzie mieszka mniejszość arabska.

Publicysta Haaretz Gideon Levy napisał o projekcie nowej ustawy, że państwo powinno nazywać się teraz „Żydowska Republika Izraela”, skoro staje się teokracją na wzór Arabii Saudyjskiej. W łonie rządu zaprotestowało tylko kilku ministrów. Icchak Herzog (syn b.prezydenta) od spraw socjalnych mówił o „oznakach faszyzmu”, a minister od mniejszości religijno-narodowych Avishay Braverman narzekał, że z powodu tego„okropnego błędu” „potępi nas międzynarodowa opinia publiczna”. Kiedy czytam depeszę PAP, jestem pewien, że niepotrzebnie się denerwował.

Jerzy Szygiel

Za: JerzySzygielBlog | http://szygiel.salon24.pl/239739,pap-i-izrael-jak-informowac-zeby-nikogo-nie-poinformowac

Skip to content