Aktualizacja strony została wstrzymana

Afera Embraera czyli kicha Klicha

Jednym z bulwersujących wątków intryg wokół smoleńskiej katastrofy jest to, że najważniejsze osoby w państwie latały przez wiele lat niebezpiecznymi, przestarzałymi i często się psującymi maszynami sowieckiej produkcji. Nie wykluczone, że to właśnie awaria była przyczyną katastrofy rządowego Tupolewa 10 IV 2010 r. Czemu dopuszczono do tak skandalicznego zaniedbania? Powszechne tłumaczenie jest takie: tabloidy, populizm, kryzys, niechęć do szokowania społeczeństwa wydatkami, PiS też nie kupił nowych samolotów. Większość z tych argumentów jest fałszywa. Przyczyną dla której nie doszło do zakupu nowych samolotów dla VIP-ów była prawdopodobnie chęć ukręcenia lodów.

Już to wyjaśniam. W tym celu zacytuję kilka publikacji prasowych. Ponieważ zarzucano mi, że zbyt często cytuję „Nasz Dziennik”, Macierewicza, „Gazetę Polską”, to odwołam się tym razem do prasy umiarkowanie przychylnej rządowi – tygodnika „NIE”, który jeszcze przed smoleńską katastrofą wielokrotnie alarmował o przekręcie wokół samolotów dla VIP-ów.

Przypomnijmy chronologię: w 2007 r. ś.p. Aleksander Szczygło unieważnia przetarg na samoloty przygotowany przez swojego poprzednika Radosława Sikorskiego. Powód: poważne wady dokumentacji, czyli przetarg jest ustawiony. Plotki chodzą, że ustawiony pod brazylijskiego Embrarera, producenta, który lubi korumpować komisje przetargowe. Szczygło szybko przygotowuje nowy przetarg. Tymczasem PiS przegrywa wybory i …

„Aleksander Szczygło, który zginął na pokładzie rozbitego tupolewa, nie miał sobie nic do zarzucenia. Jako ustępujący minister obrony narodowej przekazał następcy, Bogdanowi Klichowi, przygotowany przetarg na zakup samolotów średniego zasięgu. Dokumentacja była zapięta na ostatni guzik, wystarczył jeden podpis nowego ministra. Zamiast tego minister Klich swój szacowny podpis złożył pod decyzją numer 220 z 2 lipca 2009 r., którą powołał zespół mający na celu doprowadzenie do przejęcia przez 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego dwóch samolotów typu Embraer 17S LR. W punkcie 7 tego dokumentu Klich definitywnie rozprawił się z przetargiem: Traci moc decyzja Nr 427/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 21 września 2007 r. w sprawie wyposażenia Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w nowe samoloty do przewozu ważnych osób w państwie (Dz. Urz. MON Nr 18, poz. 192). Konsekwencją był totalny paraliż. Nikt w MON nie odważył się podpisać ostatecznej decyzji o wzięciu embraerów, mając zapewne świadomość, że jest to złamanie prawa o zamówieniach publicznych oraz działanie na szkodę skarbu państwa. Zespół więc wciąż obradował. Rozpaczliwie szukano możliwości zaspokojenia życzeń ministra, czyli ominięcia procedury przetargowej. Służyć temu miało powołanie przez Agencję Rozwoju Przemysłu spółki celowej ARP Fly, która miała spełnić funkcję pośrednika. Jednak prezes agencji w porę wycofał się z tego szemranego interesu. Wobec tego akcjami spółek skarbu państwa dofinansowano spółkę EuroLOT, żeby ta mogła kupić brazylijskie samoloty. Kosztowało to nas, podatników, około 200 min zł. Jak już EuroLOT stał się właścicielem dwóch embraerów 175, zaczęły się kombinacje, jak formalnie i zgodnie z prawem przekazać je do 36. SPLT. Zbierały się zespoły i inne mniej formalne gremia, dyskutowano o zastosowaniu trybu zamówień objętych tajemnicą państwową, o trybie negocjacji z jednym wykonawcą, o trybie zamówień w nagłych okolicznościach związanych z bezpieczeństwem państwa, lecz żaden z tych pomysłów nie był zgodny z prawem. Wreszcie postawiono na umowę dzierżawy lub leasingu (też bezprawną), która przez 4 lata kosztowałaby MON około 155 min zł. Sumując koszt akcji wpompowanych w EuroLOT z kosztem leasingu/dzierżawy, uzyskuje się 355 min zł – kwotę wystarczającą na zakup trzech nowych średnich samolotów dalekiego zasięgu. Jaki interes miałoby mieć państwo w dzierżawieniu na 4 lata za takie pieniądze samolotów, które na dodatek dla VIP-ów się nie nadają? Nic dziwnego, że trudno było znaleźć jelenia, który podpisałby się pod finalnym dokumentem – umową między MON a EuroLOT-em (lub LOT-em, który jest właścicielem EuroLOT-u). Szczególnie, że sprawie zaczęły się z bliska przyglądać co najmniej dwie służby specjalne. Sytuacja wydawała się bez wyjścia, aż tu nagle z nieba spadł… tupolew. Spotkanie odbyło się najprawdopodobniej na wniosek wiceministra Marcina Idzika lub samego ministra Klicha. W czasie gdy cała Polska nie mogła się otrząsnąć z szoku, kilku panów debatowało o tym, jak wobec nowych okoliczności skutecznie zakończyć deal i wreszcie kupić lub wydzierżawić embraery. („Twórcy katastrofy”)

Embraer to dziwny wybór. Samolot ten ma mały zasięg – nie doleci nawet z Polski do Portugalii, niski pułap, mało reprezentacyjne wnętrza. A nade wszystko, w odróżnieniu np. od Tupolewów 154 nie może wlatywac w strefy działań wojennych takie jak Afganistan.

Ponieważ embraery 175 mają wozić najważniejsze osoby w państwie, muszą być do tego dostosowane. Na Okęciu zapewne jakoś przemodelują wnętrze samolociku, żeby nie przypominało ikarusa. Pewnie da się wydzielić salonik VIP-owski, wyposażyć go w skórzane fotele i inne atrybuty władzy. Jednak przearanżowanie wnętrza to tylko kosmetyka. Najważniejsze, co muszą posiadać współczesne samoloty VIP-owskie, jest ukryte. To tajne systemy łączności oraz systemy bezpieczeństwa czynnego i biernego. Łączność powinna być satelitarna i szyfrowana. Zajmą się tym zapewne nasze służby. Systemy bezpieczeństwa to np. urządzenia ostrzegające przed ostrzałem rakietowym, systemy informujące i przeciwdziałające atakom elektronicznym, a nawet tak proste jak wyrzutnie flar, które skutecznie zapobiegają trafieniu przez rakiety prostszego typu. Takich systemów nie da się zainstalować na Okęciu ani w żadnym innym miejscu z wyjątkiem macierzystej fabryki embraera. Adres: Sao Jose dos Campos, Sao Paulo, Brazylia. Proszę sobie wyobrazić, jak dwa LOT-owskie samolociki lecą na drugą stronę Atlantyku (oczywiście z wieloma międzylądowaniami), gdzie przechodzą wielomiesięczną modernizację. Po jej zakończeniu wracają do kraju, latają 2 do 4 lat (MON zapewnia, że czarter z LOT jest rozwiązaniem przejściowym), a następnie wracają do LOT-u, co będzie się wiązało z koniecznością demontażu tych systemów. Chociażby ze względu na tajemnicę państwową. Zamieszanie i koszty ogromne. (…) Wiceszef MON Marcin Idzik na jednej z konferencji prasowych zachwalał brazylijskie samoloty niczym najlepszy domokrążca. Pytany, jak wyobraża sobie lot cywilnym embraerem 175 w niebezpieczne rejony świata, np. do Kabulu, od razu znalazł rozwiązanie. Embraer może przecież dolecieć na najbliższe bezpieczne lotnisko, a stamtąd VIP-y zostaną przetransportowani maszynami wojskowymi. Kompromitacja! Proszę sobie wyobrazić, jak na lotnisko w Pakistanie leci embraer z premierem Tuskiem, a w ślad za nim jak cień podąża pusta wojskowa CASA. Na bezpiecznym lotnisku premier ma przesiadkę. Zamienia samolot o standardzie autobusu na statek powietrzny przeznaczony do wożenia zaopatrzenia i spadochroniarzy, w którym nie ma nawet kibla, i leci nim do Afganistanu. Ubaw po pachy!” („Dziura w samolocie”).

Bardzo lubię latać. Raz miałem okazję odbyć podróż na pokładzie Embraera (trasa Budapeszt-Belgrad) i to był jedyny raz, gdy w trakcie lotu czułem niepokój. To nie jest jakiś tragiczny samolot. Ale miałem po prostu wrażenie, że różne elementy kabiny pasażerskiej nie są dokręcone :) Natomiast jakiś czas temu leciałem z Budapesztu do Kiszyniowa nowiutkimi, fajnymi szwedzkimi Saabami rumuńskich linii Carpatair (polecam tego przewoźnika: dobre posiłki i ładne stewardessy). Siedziałem jak zwykle przy silniku – motor naprawdę pięknie grał. Zastanawiałem się: jak to jest, że małe rumuńskie, prywatne linie lotnicze stać na takie maszyny, a nasze VIP-y muszą się tłuc Tupolewami pamiętającymi Gorbaczowa, albo klichowskimi-dziadowskimi Embraerami. No jak to jest?

PS. Czytam zajawki poniedziałkowego „NIE” a tam: Andrzej Rozenek składa doniesienie do prokuratury na ministra obrony Bogdana Klicha, którego podejrzewa o kilka przestępstw popełnionych w związku z leasingiem rządowych embraerów – „Donos na Klicha”. Zwróccie też uwagę na grafikę:)

foxmulder2

KOMENTARZ BIBUŁY: W opisywaniu całego zamieszania wokół przetargów, jak i wieloletnich podchodów brazylijskiego wytwórcy o zdobycie polskiego VIP-a, jak do tej pory nikt nie zwrócił uwagi na dziwny szczegół, który miał miejsce po katastrofie samolotu pod Smoleńskiem. Otóż Brazylia, jako jedyny kraj na świecie ogłosił żałobę narodową na okres 3 dni – najdłużej ze wszystkich państw na świecie (poza Litwą, gdzie ogłoszono 4 dni żałoby). Czy władze Brazylii kierowały się jedynie sentymentem do naszego kraju i miłością do ś.p. prezydenta Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy – nie wiadomo, ale chciałoby się powiedzieć – oby!

Za: FoxmulderBlog | http://foxmulder.blox.pl/html

Skip to content