Aktualizacja strony została wstrzymana

Pucowanie Józefa Oleksego – Stanisław Michalkiewicz

Bogatemu to diabeł nawet dzieci kołysze – powiada przysłowie. I rzeczywiście – ledwie rozpoczął się nowy etap, na którym mądrość nakazuje przyspieszenie modernizacji tubylczego kraju, to znaczy – spychania Kościoła katolickiego do getta – a zaraz „Gazeta Wyborcza”, zawsze przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym, „dotarła” do rewelacji, według których afera „Olina” była prowokacją ruskich szachistów, żeby zablokować wejście Polski do NATO. Ponieważ nawet najstarsi ludzie, nie mówiąc już o „młodych, wykształconych, z wielkich miast”, mogą nie pamiętać, na czym właściwie polegała afera „Olina”, to przypominam, iż na tym, że ówczesny minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski w grudniu 1995 roku z trybuny sejmowej oskarżył ówczesnego premiera Józefa Oleksego o szpiegostwo na rzecz Rosji, a więc o najcięższe przestępstwo zdrady stanu. I co Państwo powiecie? Mimo upływu 15 lat nikt w tej sprawie nie został pociągnięty do odpowiedzialności – ani Józef Oleksy – jeśli rzeczywiście był szpiegiem – ani Andrzej Milczanowski – jeśli oskarżył bezpodstawnie. Trudno o lepszą poszlakę wskazującą, iż prawdziwym fundamentem ustrojowym naszego „demokratycznego państwa prawnego” jest magdalenkowska zasada: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Nawiasem mówiąc, pretensje SLD do Zbigniewa Ziobry biorą się właśnie stąd, że dopuszczając do próby zatrzymania Barbary Blidy, kandydatki SLD na santo subito, tę świętą zasadę złamał. Więc wprawdzie Józef Oleksy przyznał się do „biesiadowania” z agentem KGB Włodzimierzem Ałganowem, a nawet do zażyłości, o której świadczyły wymiany prezentów m.in. w postaci kiszonego czosnku, ale prokuratura wojskowa nie żadnej winy, zwłaszcza w postaci zdrady stanu w nim nie znalazła. Wprawdzie minister Milczanowski jeszcze w sierpniu 1993 roku przyprowadził do Belwederu trzódkę generałów bezpieki, do których ówczesny prezydent naszego nieszczęśliwego państwa Lech Wałęsa przemówił, iż „stanie w ich obronie z całą mocą”, zaś jeden z uczestników tej pielgrzymki, generał Zacharski, Marian Zacharski, pozyskał informację o „Olinie” od ruskiego bezpieczniaka, ale co to znaczy w obliczu rewelacji, na jakie mądrość etapu pozwoliła natrafić „Gazecie Wyborczej”? Wprawdzie w początkach 1996 roku w tygodniku „Wprost” ukazał się artykuł o tym, jakie to bajońskie sumy kradzione z Pewexu PZPR przez co najmniej 18 lat transferowała do szwajcarskich banków (transfer z jednego tylko dnia obejmował 22 mln franków szwajcarskich i 750 tys. USD), ale kiedy prezydent Kwaśniewski zagroził, że jeśli jeszcze słowo na ten temat się ukaże, to on zarządzi „lustrację totalną” – w związku z czym Jacek Kuroń i Karol Modzelewski wysłali doń pojednawczy list, że nich tylko Jozef Oleksy poda się do dymisji, to „mociumpanie – z nami zgoda!” – i już nikt nigdy nie interesował się, ile tych pieniędzy ukradziono, kto ich pilnuje i jaki robi z nich użytek. Więc teraz, gdy do pierwszego szeregu awangardy zamierzającej zmodernizować nasz tubylczy kraj zgodnie z wytycznymi Eurokołchozu, wysuwa się SLD i Salon, najwyraźniej ciążący ku posłu Palikotu, rewelacje o ruskiej prowokacji stanowią prawdziwy dar Niebios, bo widać jak na dłoni, iż Józef Oleksy jest czysty, niczym po pokropku hyzopem i nic nie stoi na przeszkodzie historycznego kompromisu „Chamów” z „Żydami”, którzy viribus unitis znowu podejmą walę z ciemnogrodem – jak w okresie dobrego fartu za Stalina. Dopiero na tym tle widać, jak wygłaszający 25 września moralniackie kazania Donald Tusk traci poczucie rzeczywistości i nawet nie wie, że złocą mu rogi.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   „Dziennik Polski” (Kraków)   29 września 2010

Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków)

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1779

Skip to content