Aktualizacja strony została wstrzymana

Agenci mają się dobrze

Rogowski, Belka, Cimoszewicz, Cytrycki, Rotfeld, Boni, Szczuka – kto następny do awansu?
„Libero” – pod takim pseudonimem zarejestrowany był tajny współpracownik II Departamentu MSW (czyli kontrwywiadu), 53-letni dziś Sławomir Rogowski. Od kilku tygodni Rogowski jest członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Według katalogu IPN, został agentem w listopadzie 1985 r. i był nim aż do grudnia 1989 r. Po ujawnieniu tej informacji Rogowski stanowczo zaprzeczył, by był „tajnym, świadomym współpracownikiem służb PRL”, dodając, że już trzykrotnie w swojej karierze składał oświadczenie lustracyjne. I chyba wie, co robi, gdyż pion lustracyjny IPN wprawdzie zapowiedział zbadanie jego oświadczenia, ale trudno się spodziewać większych efektów, skoro zachowały się tylko zapisy ewidencyjne na temat „Libero”, a innych materiałów brak.

Sławomir Rogowski to dawny działacz SZSP, który w czasach, gdy miał być agentem, kierował warszawskim klubem studenckim „Hybrydy”, a także festiwalem „FAMA” w Świnoujściu. Dzięki kolegom z „Ordynackiej”, zwłaszcza Robertowi Kwiatkowskiemu i Włodzimierzowi Czarzastemu, w czasach rządów SLD był dyrektorem Agencji Filmowej TVP, a później członkiem zarządu Totalizatora Sportowego. Do Krajowej Rady również zgłosiła go lewica, lecz jego wybór był możliwy tylko dzięki głosom posłów PO.

Premierzy z wywiadu

Przypadek Rogowskiego nie jest odosobniony. Niespełna dwa miesiące wcześniej, również głosami Platformy i SLD, Sejm wybrał nowego prezesa NBP zgłoszonego przez p.o. prezydenta Bronisława Komorowskiego. Prezesem został Marek Belka, były premier i minister finansów, ale także – o czym mało kto już pamięta – człowiek pozyskany przez PRL-owskie służby. Z materiałów zachowanych w IPN wynika, że funkcjonariusze I Departamentu MSW (wywiadu) zarejestrowali go jako swojego współpracownika pod pseudonimem „Belch” przed wyjazdem do USA w 1984 r. Podczas pobytu za oceanem Belka przekazał wywiadowi dwa opracowania ekonomiczne „o wartości porównawczej”, które uzyskał na uniwersytecie w Chicago. Poinformował też o rozmowie, jaką przeprowadziło z nim dwóch funkcjonariuszy FBI. Teczkę „Belcha” zamknięto w 1987 r.

Obecnie prezes Belka kończy „meblowanie” banku centralnego swoją ekipą. Dlatego nie powinien dziwić fakt, że dyrektorem swojego gabinetu uczynił Sławomira Cytryckiego, również dawnego działacza SZSP, który za rządów SLD krótko był ministrem skarbu, a w swoim oświadczeniu lustracyjnym przyznał się do współpracy z PRL-owskimi służbami.

Belka nie jest jedynym byłym premierem, po którego sięgnęła Platforma. Warto przypomnieć, że w marcu 2009 r. rząd Donalda Tuska zgłosił kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza na stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy.
I choć cała sprawa skończyła się pół roku później kompromitującą porażką lewicowego polityka (przegrał z norweskim konkurentem stosunkiem głosów 80 do 165), to jego sympatia do PO okazała się trwała i przed I turą wyborów prezydenckich Cimoszewicz poparł Bronisława Komorowskiego. A jeszcze na początku br. były premier spotkał się z Tuskiem, który zaproponował mu „współpracę ekspercką w sprawach międzynarodowych”. Ani Tuskowi, ani Komorowskiemu nie przeszkadza przy tym fakt, iż Cimoszewicz – jak wynika z materiałów zachowanych w IPN – w latach 1980-1984 był kontaktem operacyjnym I Departamentu MSW (wywiadu) o pseudonimie „Carex”.

Cztery pseudonimy Rotfelda

Ważną postacią w ekipie Tuska jest także Adam Daniel Rotfeld, były wiceminister i minister spraw zagranicznych w rządach SLD, czyli zastępca Cimoszewicza i podwładny Belki. Nie pełni on wprawdzie żadnej funkcji rządowej, ale od stycznia 2008 r. jest współprzewodniczącym Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych, powołanej decyzją rządów obu krajów. Utworzenie tego gremium było pierwszym istotnym krokiem w kierunku „nowej polityki wschodniej” rządu PO, a sam Rotfeld od tego czasu uchodzi za głównego konstruktora tej polityki. W dodatku od roku zasiada w 12-osobowej „grupie mędrców” przygotowujących nową koncepcję strategiczną NATO, kierowanej przez byłą sekretarz stanu USA Madeleine Albright. Jego powołanie do tej grupy polska dyplomacja uznała za „bardzo duże wyróżnienie i sukces dla Polski”.

Przy tych wszystkich zachwytach nad wiekowym już profesorem mało kto pamięta o niektórych szczegółach jego kariery. Otóż z dokumentów znajdujących się w IPN wynika, że Rotfeld był kontaktem operacyjnym I Departamentu MSW aż o czterech pseudonimach: „Rauf”, „Rad”, „Ralf” i „Serb”. W aktach zachowały się jego notatki przeznaczone dla wywiadu, m.in. relacje z rozmów z uczestnikami KBWE w Genewie w 1974 r., gdzie Rotfeld był członkiem delegacji PRL. Oczywiście on sam – podobnie jak Cimoszewicz czy Belka – zaprzecza, jakoby był agentem.

„Znak” czasów

Jednym z nielicznych, który nie zaprzecza – a raczej: już nie zaprzecza – jest Michał Boni. Jego nazwisko w 1992 r. znalazło się na tzw. liście Macierewicza, gdzie figurował jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Znak”, zarejestrowany w lutym 1988 r. Jako datę zaprzestania kontaktów podano początek stycznia 1990 r., po czym materiały na jego temat zostały zniszczone. Od tego czasu Boni – wówczas poseł KLD, a wcześniej minister pracy w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego – starał się nie zajmować eksponowanych stanowisk. Był wprawdzie wiceministrem pracy w ekipie Hanny Suchockiej (u boku Jacka Kuronia), a później szefem gabinetu politycznego ministra pracy Longina Komołowskiego w rządzie Jerzego Buzka, ale do parlamentu już nie kandydował, bo wymagałoby to złożenia oświadczenia lustracyjnego.

Dopiero gdy premier Tusk zaraz po objęciu urzędu mianował go szefem swojego Zespołu Doradców Strategicznych, Boni przyznał się, że podpisał niegdyś deklarację współpracy z SB, ale uczynił to pod groźbą szantażu. Od tego czasu nikt go już o przeszłość nie pyta, zaś on sam w styczniu 2009 r. awansował do rangi członka rządu i przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów, który opiniuje wszystkie projekty ustaw przygotowywane przez ministerstwa. Jest także głównym „strategiem” tej ekipy w sprawach dotyczących polityki społeczno-gospodarczej.

Kłopoty wiceministrów

Mało kto pamięta, że w pierwszych tygodniach funkcjonowania rządu PO doszło do kilku zagadkowych dymisji nowo powołanych wiceministrów. Dymisje te wiązano z problemami lustracyjnymi i chyba słusznie, bo np. była wiceminister sportu (z rekomendacji PSL) Grażyna Leja w maju br. została uznana przez krakowski sąd za kłamcę lustracyjnego, ponieważ nie ujawniła, iż udostępniała swój lokal kontrwywiadowi wojskowemu PRL. Problemy z zawartością teczki w archiwum IPN miały też być przyczyną nagłego odejścia z MON wiceminister Marii Wągrowskiej – tak przynajmniej pisała wówczas „Trybuna”.

Ale to było prawie trzy lata temu. Dziś w rządzie Tuska obowiązują inne standardy. Powołany w lipcu br. nowy wiceminister finansów Wiesław Szczuka okazał się – według katalogów IPN – dawnym kontaktem operacyjnym I Departamentu MSW o kryptonimie „Gaiko”, zarejestrowanym w sierpniu 1988 r. Po ujawnieniu tych faktów Szczuka, który był już wiceministrem w rządzie Belki, oświadczył:
„Nie miałem do tej pory świadomości, że zostałem zarejestrowany w ewidencji MSW i że nadano mi jakiś kryptonim”. Zwierzchnik wiceministra Jacek Rostowski, a także sam premier najwyraźniej wierzą swemu podwładnemu, skoro ten spokojnie urzęduje w jednym z najważniejszych resortów.

Korzenie Platformy

Jeszcze kilka lat temu Platforma była partią, która nawet bardziej radykalnie niż PiS domagała się ujawnienia PRL-owskiej agentury. Było to oczywiście obłudne, gdyż liderom PO jakoś nie przeszkadzało, że jednym z założycieli ich formacji był wieloletni agent wywiadu Andrzej Olechowski. Ale od momentu zdobycia władzy Donald Tusk i jego koledzy nie mają już żadnych oporów, by wysuwać na ważne stanowiska państwowe ludzi, którzy współpracowali ze służbami PRL.
Awanse takich postaci więcej mówią o prawdziwych korzeniach PO niż wszystkie deklaracje składane przez Tuska, Komorowskiego et consortes na przykład przy okazji rocznicy Sierpnia 1980 r.

Paweł Siergiejczyk

Artykuł ukazał się w tygodniku „Nasza Polska” Nr 38 (777) z 21 września 2010 r.

Za: zawszesolidarni |http://zawszesolidarni.wordpress.com/2010/09/27/agenci-maja-sie-dobrze/

Skip to content