Aktualizacja strony została wstrzymana

Atlanta: Co trzeci absolwent akademii policyjnej ma przeszłość kryminalną

Co trzeci absolwent akademii policyjnej ma przeszłość kryminalną – pisze dziennik Atlanta-Journal Constitution, wydawany w stolicy stanu Georgia. „Sprawa wygląda na kłopotliwą i niepokojącą” – mówi senator Vincent Fort – „Byłoby to bardzo niepokojące gdyby ludzie mający za zadanie ochronę [obywateli], sami mieli dyskwalifikującą przeszłość.” Władze policji odpowiadają jednak i wymijająco i uspokajająco. „Nie żyjemy w idealnym świecie i chcielibyśmy aby każdy kandydat miał czystą przeszlość, ale oczywiście żyjemy w realnym świecie.” – mówi porucznik Elder Dancy, odpowiedzialny za nabór do służby. Po chwili dodaje szczerze: „Nie wydaje mi się, że można znaleźć jakikolwiek inny departament [policji], który zatrudnia kandydatów tylko z absolutnie czystą przeszłością.”

Władze próbują od co najmniej 10 lat poszukiwać i zatrudniać odpowiednich kandydatów, ale konkurencja z innymi instytucjami organów bezpieczeństwa publicznego, konieczność zatrudniania coraz większej liczby policjantów oraz cięcia budżetowe sprawiają, że – jak mówią władze policyjne – „sprawa nie jest taka prosta”.

Przeszłość kryminalna nie samych kandydatów, ale już absolwentów Atlanta Police Academy, rozciąga się od aresztowania za drobną kradzież w sklepach, przez przypadki ciężkiego rozboju, napadów, posiadania broni oraz używania narkotyków. Ponad połowa absolwentów akademii policyjnej przyznaje, że używała marihuany.

-Trzydzieści lat temu, policjant z kryminalną przeszłością był rzadkością – mówi Robert Friedmann, profesor prawa na uniwesytecie Georgia State University. -No, ale czasy się zmienily i wiele instytucji organów bezpieczeństwa, w tym policji, poluźniło swoje wymagania – dopowiada prof. Friedmann.


KOMENTARZ BIBUŁY: Tego co prof. Friedmann nie dopowiada i co media solidarnie przemilczają, jest przyczyna tego stanu rzeczy. A sprawa jest niezwykle prosta do wytłumaczenia, choć dla wielu nie do przełknięcia. Chodzi o fakt wprowadzenia w życie za wszelką cenę, nawet za cenę zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa publicznego, wielu niebezpiecznych i obłędnych przepisów nakazujących „zrównanie praw „Afro-Amerykanów”” [czytaj po ludzku: Murzynów]. W praktyce polega to nie na jakimś wyrównywaniu szans, lecz na politycznie poprawnej dyskryminacji białego czlowieka poprzez preferowanie Murzynów. W każdej pracy, a tym bardziej w jakimkolwiek urzędzie federalnym czy stanowym, Murzyn ma większe szanse na otrzymanie pracy, co prowadzi do tego, iż zatrudnia się go pomimo – jak w przypadku policji w Atlancie – „nieczystej przeszłości”. Zatrudnia się z uwagi na zwykły strach przed posądzeniem o dyskryminację oraz z tego prostego faktu, iż naprawdę trudno jest znaleźć w dzisiejszych czasach „Afro-Amerykana” z przeszłością bez śladów kryminalnych.

Ważny jest oczywiście i inny aspekt, przedstawiony w komentarzu odredakcyjnym na wyniki badań Uniwerstytetu Harvard, stwierdzające, iż tzw. różnorodność etniczna destabilizuje społeczeństwa. Pozwalamy sobie przytoczyć nasz własny komentarz:

A więc trzeba było badań naukowych potwierdzonych „uznanymi autorytetami”, by stwierdzić to, co każdy przedszkolak, uczeń każdej szkoły, mieszkaniec każdej wioski i miasteczka amerykańskiego (ale przecież nie tylko) wie od początku: tak zwana różnorodność etniczna nie sprzyja konsolidacji społeczeństwa. Niedowiarki niech zaglądną do pierwszej lepszej szkoły amerykańskiej: dzieci na stołówce, które bez przymusu mogą tworzyć grupy, dobrowolnie dobierają sobie kolegów i koleżanki tworząc grupy najbardziej zgodne z naturą: Murzyni siedzą z Murzynami, białe dzieci z białymi, azjatyckie z azjatyckimi, itp. Owszem są wyjątki potwierdzające tę niezaprzeczalną i naturalną regułę, ale i te wyjątki mogą być wynikiem nieustannej, trwającej latami propagandy medialnej, w której „wzorem” dla młodej białej dziewczyny jest kohabitacja z Murzynem.

„Im bardziej amerykańskie społeczeństwo jest zdywersyfikowane, tym bezpieczniej dla Żydów.”

Leonard S. Glickman, prezydent Hebrew Immigrant Aid Society

Należy zatem zastanowić się KTO dąży do zróżnicowania społeczeństwa amerykańskiego (ale oczywiście te same siły działają w tym samym kierunku i poza Ameryką), KOMU i w imię jakiej idei albo korzyści politycznej czy etnicznej zależy na takim rozkładzie społeczeństwa? Przypomnijmy może to, co BIBUŁA pisała dwa lata temu:

„Statystyki demograficzne – tak w Stanach, jak i w Europie – są coraz bardziej zatrważające: rasa biała wypierana jest przez kolorową. Stajemy się mniejszością, a zwykła kalkulacja trendów przewiduje, że już około roku 2025 w USA staniemy się na dobre statystyczną mniejszością. Ciekawe, czy wtedy właśnie zostaną zlikwidowane te wszystkie programy pomocy mniejszościom rasowym? No, ale najważniejsze pytanie brzmi: kto tym wszystkim steruje, w czyim interesie odbywa się takie osłabianie organizmów narodowych? Cui bono? Znany profesor Kevin MacDonald (California State University-Long Beach), specjalista od badania psychologii grup społecznych, już dawno twierdził, że:

„Przez ponad całe sto lat, pro-emigracyjne siły w amerykańskim życiu publicznym były w większości finansowane, uaktywniane i kierowane przez środowiska żydowskie.”

Potwierdzają to zresztą sami przywódcy żydowscy, a jeden z nich, Leonard S. Glickman, prezydent Hebrew Immigrant Aid Society stwierdza wprost:

„Im bardziej amerykańskie społeczeństwo jest zdywersyfikowane, tym bezpieczniej dla Żydów.”

Widać jak na dłoni komu na takim rozbijaniu społeczeństw zależy. Stary, mądry Henry Ford nie mylił się co do celów, roli i działań pewnych grup… „


Pozostaje jeszcze wyciągnąć podstawowy wniosek dla Polski: uczmy się na błędach innych. Źyjemy w danym nam przez Historię unikalnym okresie, w którym Polska stanowi zwarty kulturowo, etnicznie i religijnie (niestety, religijnie w bardzo powierzchownym wymiarze wynikającym z samoosłabiającego się Kościoła) obszar Europy. Pozbawiona elementów obcych a nawet wrogich, które stanowiły zagrożenie np. w układzie przedwojennym, może rozwijać się bazując na swoich własnych zasobach i czerpiąc ze swojego własnego dziedzictwa. Pomimo usilnych prób tych samych sił, które potrafiły zdestabilizować już inne kraje, nie wolno nam zmarnować danej nam szansy. Niech żadne proponowane idee polityczne, czy doraźne cele gospodarcze nie odwiodą nas od zachowania tej homogeniczności, która jest jednym z największych danych nam skarbów.



ZOB. RÓWNIEŻ


Skip to content