Aktualizacja strony została wstrzymana

Z życia potępieńców – Stanisław Michalkiewicz

Man kann singen, man kann tanzen aber nicht mit den Zasrancen – co się wykłada, że można nawet śpiewać i tańczyć, byle nie z zasrańcami. Tak przynajmniej twierdził Jan Gall, lwowski muzyk z XIX stulecia. Jak pamiętamy, z ofertą zaśpiewania i zatańczenia wystąpił w swoim czasie prezydent Aleksander Kwaśniewski, ale z różnych przyczyn nie doszło do realizacji występu. Czy zadecydowała o tym sytuacja wspominana przez Jana Galla, czy jakieś inne przyczyny – dzisiaj nie ma to już większego znaczenia, zwłaszcza, że Aleksander Kwaśniewski dostał od Europejskiego Kongresu Żydów posadę przewodniczącego Rady Tolerancji i Pojednania, gdzie już tańczy i śpiewa, jak mu zagrają. Niech mu tam będzie na zdrowie, bo – jak to mówią – dobra psu i mucha, zwłaszcza po tak okropnych zawodach w sprawie posad Sekretarza Generalnego ONZ, czy choćby Sekretarza Generalnego NATO.

Tymczasem w kraju, po ośmieszającej rząd premiera Tuska porażce w konfrontacji z europejskimi futbolistami, tubylczy, pożal się Boże, dygnitarze, powrócili do spraw krajowych. Ponieważ starsi i mądrzejsi na suwerenne decyzje pozostawili im już bardzo niewiele miejsca, przeto „plwają na siebie i żrą jedni drugich” – co przewidział Adam Mickiewicz, pisząc w zakończeniu „Pana Tadeusza” o „potępieńczych swarach”. Jak słusznie zwraca uwagę Stanisław Cat-Mackiewicz, potępieniec, to istota postawiona już poza życiem. Nie zawsze jednak zdaje sobie z tego sprawę, zwłaszcza, gdy inni potępieńcy, dla niepoznaki poprzebierani a to za panią red. Monikę Olejnik, a to za panią red. Justynę Pochanke, a to nawet za samego pana red. Adama Michnika, dla większego pośmiewiska podtrzymują w nich nie tylko złudzenie życia, ale nawet iluzję władzy. Najwyraźniej musi to być narkotyk silnie działający, skoro nawet konieczność wycofania kuratora z PZPN nie potrafiła żadnego dygnitarza wybudzić z nirwany. Żeby chociaż europejscy futboliści postawili premiera Tuska wobec jakiejś rzeczywistej groźby! Tymczasem chodziło tylko o zawieszenie rozgrywek, co mogło rozzłościć co najwyżej tak zwanych obłudnie „pseudokibiców”! Oto kogo boi się naprawdę rząd premiera Donalda Tuska! Cóż dopiero, gdyby na kraj przyszło jakieś prawdziwe zagrożenie? Nie ma się co łudzić, że którykolwiek spośród „zasrancen” nas przed nim obroni. Już prędzej pierwsi uciekną tam, gdzie obiecano im jakąś posadę, albo nawet – łaskawy chleb.

Żeby nie być gołosłownym, przytoczę opinię wygłoszoną przez pana ministra finansów, że obserwowane na świecie monetarne załamanie Polski nie dotknie, bo nasza gospodarka trzyma się nieźle. Może i się trzyma, ale jeśli rzeczywiście, to głównie dzięki temu, że ponad 30 procent produktu krajowego brutto, a więc tego, co jest u nas wytworzone i sprzedane, powstaje w tzw. Szarej strefie, a więc – w gospodarczym podziemiu, gdzie setki tysięcy, a może nawet miliony ludzi, w poczuciu odpowiedzialności za swoje rodziny, przedsiębiorstwa i gospodarkę narodową, z całym poświęceniem oszukują i obchodzą prawa ustanowione przez „zasrancen”. Ale gospodarka – to jedno, a finanse publiczne – to rzecz druga. Jakże można mówić, że Polska jest zabezpieczona przed kryzysem, jeśli dług publiczny sięga 600 mld złotych, a wierzycielami polskiego rządu są ci sami grandziarze, którzy już naciągnęli rząd amerykański na 700 mld dolarów, próbują naciągać inne rządy na inne sumy, ale nawet snują projekty naciągnięcia „całego świata”, a przynajmniej tych jego części, które posługują się dolarem, jako walutą transakcyjną, na sumę 5000 miliardów czyli pięciu bilionów dolarów? Oczywiście znaczne części „świata” wzruszą na to żądanie ramionami. Co jednak na takie dictum zrobi rząd premiera Tuska, skoro stchórzył nawet przed „pseudokibicami”?


 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  „Nasz Dziennik”  ·  2008-10-11  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.


Skip to content