Aktualizacja strony została wstrzymana

Tam parada – tu depresja – Stanisław Michalkiewicz

Szanowni Państwo!

Właśnie wróciłem z Ameryki, a mocnym akcentem mego tam pobytu było na koniec uczestnictwo w dorocznej Paradzie Pułaskiego na 5 Alei w Nowym Jorku. 5 października 5 Aleja należała do Polaków, którzy przemaszerowali tam w paradzie trwającej prawie 5 godzin, a także przyglądali się paradującym z chodników, obstawionych barierami i barczystymi, nowojorskimi policjantami, obwieszonymi u pasa pistoletami, kajdankami i innymi, trudnymi do rozszyfrowania akcesoriami przemocy.

Ale tego dnia na 5 Alei w Nowym Jorku żadnej przemocy nie było. Ulicą zgodnie maszerowali polscy policjanci, polscy strażacy, polscy harcerze i harcerki, prezentowały się polskie firmy, z Polsko-Słowiańską Unią Kredytową – głównym sponsorem tegorocznej Parady na czele. Unia jest bodaj największą spośród tak zwanych „etnicznych” instytucji finansowych w Stanach Zjednoczonych, z aktywami grubo przekraczającymi miliard dolarów. Prezentowały się także różne polskie organizacje, spośród których najbardziej efektownie wyglądała Liga Morska ze względu na eleganckie, marynarskie uniformy. Ale głównym nurtem Parady były polskie szkoły i polskie parafie.

Wśród szkół są szkoły normalne i tak zwane szkoły dokształcające, w których polskie dzieci i polska młodzież poznaje język polski i historię starego kraju. Oprócz ściśle polskich szkół defilowały także orkiestry szkolne, również murzyńskie, które zresztą prezentowały się najbardziej efektownie. W ogóle w amerykańskich szkołach jest zasada, że uczeń ma coś dodatkowego robić poza zwykłą nauką i większość zgłasza się do szkolnych orkiestr i chórów. W rezultacie prawie każdy absolwent umie grać na jakimś instrumencie. Warto przypomnieć o tym i u nas w sytuacji, gdy największą troską nadwiślańskich wykształciuchów jest wprowadzenie do szkół zmodyfikowanej wersji przedmiotu niemądrze nazwanego „przygotowaniem do życia w rodzinie”. Ten pomysł, jak rzadko który, obnaża bezdenną głupotę tubylczych wykształciuchów, wytresowanych przez „Gazetę Wyborczą”. Przecież już na pierwszy rzut oka widać, że najlepszym miejscem, gdzie młody człowiek może przygotować się do życia w rodzinie, jest rodzina, a nie szkoła! Tymczasem pani minister Hall wpadła na pomysł, żeby spod opieki rodziców odbierać już sześcioletnie dzieci i skierować je do szkół pod opiekę państwa. Czy w ten sposób przygotują się do życia w rodzinie? Na pewno nie. W ten sposób można je przygotować tylko do roli niewolników państwowych. Nie jest zresztą wykluczone, że taki właśnie cel przyświeca naszym okupantom z Unii Europejskiej, z którymi na terenie tubylczym kolaboruje rząd pana premiera Tuska pod dyrekcją michnikowszczyzny, wykorzystującej w tym celu żydowską gazetę dla Polaków, czyli „Gazetę Wyborczą”.

Ale mniejsza z tym, bo przecież mówię o Paradzie Pułaskiego. Więc obok szkół z ich efektownymi orkiestrami, drugą podstawową grupą Parady były polskie parafie. Trzeba bowiem wiedzieć, że w Stanach Zjednoczonych, podobnie zresztą, jak w Kanadzie, parafia skupia niemal całokształt życia polskiej społeczności i to nie tylko życia religijnego, ale przede wszystkim – społecznego i kulturalnego. To parafia organizuje sobotnie szkoły języka polskiego, parafia urządza letnie kolonie, obozy i wycieczki, to wreszcie parafia udziela miejsca różnym organizacjom. W parafii także urządzane są dochodowe zabawy z wyszynkiem. W jednej takiej uczestniczyłem, w parafii Św. Krzyża w Maspeth w Nowym Jorku, gdzie dostąpiłem nawet zaszczytu zatańczenia z panią marszałek, która prowadziła parafialną kolumnę na tegorocznej Paradzie Pułaskiego. Dlatego też, obok kolumn policjantów, strażaków z potężnymi wozami bojowymi, obok kolumn harcerek i harcerzy, obok barwnych i znakomicie wyćwiczonych szkolnych orkiestr dętych, w Paradzie bierze udział między innymi również Koło Żywego Różańca, dokładnie takie samo, jakie u nas spotyka się na procesji Bożego Ciała. I na reprezentacyjnej 5 Alei w Nowym Jorku nikogo to ani nie zaskakuje, ani nie dziwi. Bo manifestacje religijne są w Ameryce rzeczą zwyczajną i tylko dla warszawskich prowincjuszy, którzy poza własnym kółkiem podobnych im „gwiazdorów”, nie widzieli świata, mogą one wydawać się czymś wstydliwym i niestosownym. A tu – proszę! W samym Nowym Jorku i to w dodatku na reprezentacyjnej 5 Alei!

Ale dosyć o tym, bo właśnie po 5-tygodniowej podróży wróciłem do Polski, gdzie rząd pana premiera Donalda Tuska odniósł kolejny wielki sukces., tym razem kapitulując wobec międzynarodowych organizacji piłkarskich. Okazuje się, że Polska utrafiła suwerenność nawet w sprawach futbolowych!

Na tym tle zaskakująco wygląda propozycja pana prezydenta Kaczyńskiego, by przeprowadzić referendum w sprawie reformy ochrony zdrowia. Ciekawe, że pan prezydent Lech Kaczyński nie widział potrzeby przeprowadzenia referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, a teraz chciałby zafundować nam referendum w sprawie reformy ochrony zdrowia.

W referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego Polacy mogliby odpowiedzieć na pytanie: „czy chcesz, by Polska, ratyfikując Traktat Reformujący, formalnie wyrzekła się niepodległości?” – bo do tego właśnie, z punktu widzenia prawno-międzynarodowego, sprowadza się ratyfikacja tego Traktatu. Odpowiedź na takie pytanie wydaje się zdecydowanie łatwiejsza dla respondenta, bez względu na poziom wykształcenia i stopień zorientowania w sprawach publicznych. Ale nietrudno się domyślić, że wynik takiego referendum byłby dla Traktatu Lizbońskiego zdecydowanie niepomyślny, a zatem – nie dawałby żadnych okazji do przehandlowania niepodległości Polski za jakieś koncesje na rzecz tej czy innej partii. Czy aby nie dlatego naród polski, jako konstytucyjny suweren, został przez swoich tak zwanych przedstawicieli pozbawiony prawa głosu w tej sprawie?

Tymczasem wyrobienie sobie przez obywatela poglądu w sprawie reformy ochrony zdrowia wymaga – po pierwsze – zapoznania się z właściwą diagnozą obecnego stanu, po drugie – poznania konkretnych propozycji reformy i po trzecie – poznania prawdopodobnych następstw proponowanych rozwiązań. Dopiero wtedy obywatel mógłby odpowiedzialnie wziąć udział w referendum, bez względu na to, jakie pytania byłyby tam postawione.

Tymczasem – po pierwsze – nikt nie postawił właściwej diagnozy obecnego stanu rzeczy, bo wszyscy wiedzą tylko, że jest źle, ale spierają się o przyczynę. Po drugie – ani Platforma Obywatelska, ani PiS nie przedstawiły żadnych konkretnych propozycji, bo te, które przedstawiły – ani nie są konkretne, ani nie stanowią remedium. Po trzecie wreszcie – skoro nie ma konkretów, to nie można też ocenić skutków. Zatem – na jakie pytanie mieliby odpowiedzieć obywatele w referendum, które proponuje pan prezydent Kaczyński? Jest bardzo prawdopodobne, że w tych warunkach nie dotyczyłoby ono żadnej reformy ochrony zdrowia, tylko służyłoby jakimś partyjnym siuchtom, jakie obydwa ugrupowania ze sobą uprawiają – bo przecież z polityki państwowej zrezygnowały, godząc się 1 kwietnia na ratyfikację Traktatu Lizbońskiego.

Mówił Stanisław Michalkiewicz


 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  Radio Maryja  ·  2008-10-09  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.
Skip to content