Aktualizacja strony została wstrzymana

Prymitywizm gospodarczy rewolucji sowieckiej – prof. Ignacy Czuma

Państwo socjalistyczne pojmujemy w znaczeniu ekonomicznym jako organizm, w którym dziedzina wytwórczości w najszerszym tego słowa znaczeniu ma być prowadzona na rachunek własnościowy i eksploatacyjny przez ten aparat formalny społeczeństwa, jakim jest państwo, względnie jego pochodne związki (gmina, powiat, samorząd zawodowy itd.). Ten socjalistyczny organizm pozostawia dwie sfery życia o znaczeniu gospodarczym wolnymi, a mianowicie użycza swobody w zakresie wyboru zawodu i pracy (wolność pracy) i pozostawia jednostce do swobodnego rozporządzania ten fundusz wartości ekonomicznych, jakie uzyskuje indywiduum tytułem dochodu z pracy. Ważnym tutaj jest jedno, iż w państwie socjalistycznym pozostać musi pieniądz, jako skala wymierności dochodu a równocześnie całości i szczegółów procesu gospodarczego, przy czym mniejsza o to, jak ten pieniądz będzie nazwany, czy pieniądzem w terminologii dotąd używanej, czy certyfikatem pracy lub t.p.

 
prof. Ignacy Czuma  
   

W powyższym znaczeniu dziedzina wytwórczości obejmuje także produkcje: artystyczną i naukową, brane jako zjawiska gospodarcze, z uwagi np. na zapłatę za pracę napisaną, za wykonanie tańca na scenie, koncertu Chopina czy Griega itd. przy uwzględnieniu pierwiastków ekonomicznych wymiany usług, do jakich między innymi należy sfera rozciągłości popytu i podaży itd. Stare bowiem określenie istoty produkcji okazało się za ciasne i ulega rozszerzaniu.

Cassel w swojej Theoretische Sozialokonomie, słusznie podkreślając wyżej zarysowane kontury istoty socjalizmu ekonomicznego, trafnie podnosi, iż przez objęcie przez państwo produkcji w najszerszym tego słowa znaczeniu, rozmiary produkcji i jej szczegóły pozostaną mimo to zależne nie od gospodarującego państwa, lecz od tych czynników, w których ręku znajduje się swoboda pracy i swoboda zużywania dochodu, z niej pochodzącego. I to odnosi się nie tylko do dóbr konsumpcji jednostkowej i bezpośredniej (cukier, ubrania, widowiska, służba domowa, udzielanie lekcji itp.), ale także do wytwarzania narzędzi produkcji. Wystarczy zastanowić się nieco nad tym zagadnieniem, by dojść w krótkim czasie do tej niewątpliwej konkluzji. Wynikną z tego ważne konsekwencje, jak między innymi zatrzymanie przez ekonomikę danego kraju charakteru gospodarstwa wymiennego i towarowego, jak również i to, że zniknięcie pierwiastka konkurencji nie okaże się momentem rozstrzygającym w procesie kształtowania się cen na dobra i usługi.

Gdyby atoli usunąć wolność pracy i wolność konsumpcji dochodu uzyskiwanego przez jednostkę, natenczas mielibyśmy do czynienia z czystym komunizmem.

Bliższa analiza warunków gospodarki takiego wyimaginowanego państwa socjalistycznego, którą to imaginację stara się od dziesięciu lat oblec w rzeczywistość Rosja Sowiecka, każe nam dojść do następujących najbardziej ogólnych wniosków.

Metody układu procesu gospodarczego państwa socjalistycznego, jak długo istnieją obok państwa o ustroju gospodarczym, reprezentowanym przez dzisiejszą kulturę ekonomiczną Zachodu, muszą być ściśle te same (tzn. tendencja do tożsamości), jakimi rozporządza otoczenie, sąsiedztwo. Ale nawet i wtedy, gdyby per maxime in concessum cały świat przyjął wyznanie ekonomicznego i społecznego dogmatu Związku Sowieckich Republik, warunki by się wcale ani na jotę nic zmieniły. Można przypuszczać, z pewną dozą prawdopodobieństwa, iż proces recypowania tych metod byłby nawet szybszy niż może być osiągnięty w dzisiejszych warunkach.

Te metody są następujące: stałość pieniądza, równowaga budżetu państwowego (który zlałby się z całością zjawisk gospodarczych danego terenu jedynie w wypadku zapanowania komunizmu czystego), minimum kosztów produkcji, przez co się rozumie obowiązek, dyktowany warunkami skutków ekonomicznych, dopasowywania systemu wytwarzania do normy, do poziomu, pozwalającego utrzymać się wytwarzanym dobrom na rynku, czyli zdobywanie zdolności odbiorczej, co z punktu widzenia technicznego oznacza regulowanie cen kosztów jednostki towaru do poziomu najlepiej zorganizowanych w tym względzie warsztatów. Ostatnim zasadniczym wymogiem układu procesu gospodarczego jest powodowanie w procesie konsumpcji zjawisk oszczędzania, wytwarzanie tym samym kapitału w najszerszym tego słowa znaczeniu (oszczędzanie, produkcyjne pożyczanie).

Są to założenia podstawowe, z których wypływają, jako równie niezbędne i nie dające się obejść, dalsze. Pragnę tutaj zająć się jedynie założeniami podstawowymi i niektórymi dalszymi oraz wykazać ich związek z systemem gospodarki sowieckiej.

Żeby odpowiedzieć na pytanie, jak ukształtował się stosunek ekonomicznego systemu sowieckiego do tych założeń, nie dających się usunąć z pola procesu gospodarczego, trzeba uprzednio stwierdzić, iż socjalizm, który, jako krytyczny prąd ekonomiczno-społeczny, wniósł wiele nowych myśli w stosunku do faktycznego układu (a zatem nie normatywnego obiektywnie) ekonomiki XIX i początku XX w., jako teoria jednak ekonomicznie konstruktywna, nie przedstawia poważniejszej wartości. Jest doktryną i ekonomiczną utopią. Dziesięć lat powojennych najzupełniej wystarcza do tej oceny ex posteriori bynajmniej nie a priori. Zwolennicy tej doktryny albo pozostali praktycznie na gruncie dotychczasowych założeń (zachodnioeuropejskie rządy socjalnej demokracji) albo zaryzykowali eksperyment, jak to zrobiono w Rosji.

Przypatrzmy się tedy budowaniu socjalizmu ekonomicznego w Rosji, gdyż to jest kraj, w którym ten proces urzeczywistniania doktryny ekonomicznej socjalizmu z całą brutalnością i okrucieństwem zaznacza się od dziesięciu lat wielkimi ofiarami i prywacjami społeczeństwa rosyjskiego.

Rewolucja r. 1918 usuwała pieniądz, ten węgielny kamień ekonomiki. Przez kilka lat rządzące sfery poddawały się złudzeniu, iż są na najlepszej w tym względzie drodze. Podobnie było z kredytem państwowym i równowagą budżetu jako instytucjami przestarzałymi i niezdatnymi do użytku budującego się państwa socjalistycznego. Dał temu dobitny wyraz Preobrażeńskij, skarbowiec i finansista sowiecki I okresu gospodarki rewolucji. Nie tai też tej naiwności rewolucyjnej profesor sowiecki Bogolepow, bo któż zresztą może zaprzeczyć nie dającym się zatrzeć faktom.

Użyłem wyrażenia „I okres”, uważam bowiem, iż dotychczasowy reżim sowiecki można podzielić na dwa okresy, dwie fazy gospodarcze. Pierwszy okres (względnie fazę) znamionuje naiwny prymitywizm ekonomiczny, a więc gospodarstwo bez pieniądza stałego z tendencją do unicestwienia go, bez budżetu zrównoważonego, próby przymusu pracy (przejaw czystego komunizmu), kompletne nieliczenie się z czynnikami kosztów produkcji, konfiskaty, kontrybucje, nacjonalizacja, a zatem poderwanie do gruntu widoków choćby małej kapitalizacji.

Tym periodem naiwnego prymitywizmu rewolucji sowieckiej nie będę się zajmował. Jest on powszechnie znany i ujemnie oceniony w swoim całokształcie także przez jego autorów, jeśli odrzuci się osłonki ich hałaśliwej socjalistycznej dialektyki.

Przejście do drugiego okresu jest zasługą myśli Lenina, który jednak wnet zeszedł ze sceny, pozostawiając partię komunistyczną bez potrzebnego jej kierownika o tej zręczności i wszechstronności w ujmowaniu i rozwiązywaniu zagadnień w duchu bolszewickim, jaką odznaczał się Włodzimierz Iljicz Uljanow. W ten sposób po postawieniu pierwszych zaledwie kroków nowego periodu (kodeks agrarny 1922, „Nep”, kapitalizm państwowy, koncesje, utrwalenie pieniądza, zrównoważenie budżetu, restauracja kredytu itp.), bolszewicy przez stratę Lenina postawieni zostali w atmosferze wątpliwości i wahań, które miała i ma zażegnać ortodoksalna interpretacja spuścizny myślowej Lenina. Na tle tej interpretacji rozwinęła się walka z opozycją, w obecnym stadium zakończona zwycięstwem Stalina i pognębieniem Trockiego.

Trocki reprezentuje typ naiwnego prymitywizmu ekonomicznego pierwszego okresu rewolucji i z tego powodu musiał upaść. Partia oświadczyła się za Stalinem, który owładnął sytuacją głównie dzięki temu, iż przekonał bolszewików o niemożliwości powrotu do periodu wojującego komunizmu, czyli fazy pierwszej, co w znacznej części stanowiło program Trockiego i towarzyszy.

Faza gospodarcza druga, przygotowana przez Lenina, nie została dotąd rozbudowana. Dzisiejsi władcy oscylują w swoich posunięciach między brutalnością I periodu a pomysłami okresu drugiego, poczynającego się od r. 1922.

Do III fazy gospodarczej Rosji rewolucjonizującej jeszcze nie ma gotowej formy, gotowej koncepcji. Co najwyżej można mówić o przygotowywaniu się elementów dalszego procesu. Ale ta III faza nadejść musi, oczywiście w pierwszym rzędzie ze względów ekonomicznych.

II faza gospodarcza sowieckiej rewolucji odznacza się w pierwszym rzędzie uznaniem ważności roli pieniądza i jego stałości, jak również równowagi budżetu. Czyni się wielkie i drastyczne wysiłki celem zachowania nienaruszalności tych postulatów. To daje też możność przedłużania się w dalszym ciągu prymitywizmu ekonomicznego Sowietów.

Jak się ma rzecz z innymi zagadnieniami?

Problemat kosztów produkcji jest niezmiernie złożoną sprawą. Ma on doniosłość pierwszorzędną, ale ocenialną relatywnie, nic bezwzględnie. Wyrasta na gruncie porównywania układów gospodarczych różnych terenów pod tym właśnie kątem widzenia, przy czym splot zależności wzajemnej społecznych organizmów w skali światowej wyciska swoje piętno na omawianym zagadnieniu w stopniu niezwykle głębokim.

Co oznacza dążenie do minimalnych kosztów produkcji? Oznacza wytwarzanie dla dóbr warunków umiejscowienia się na rynku odbiorczym z łatwością mniejszą lub większą ze względu na niższe w porównaniu z innymi zatraty energii ekonomicznej w przygotowaniu towaru i dostawianiu go na rynek.

Zobrazujmy to na przykładzie. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wytwarzają szereg towarów, narzucających w poważnym stopniu cenę na rynku wszechświatowym przez swój wielki udział w ogólnej ilości produkowanych w świecie dóbr tego gatunku oraz pomyślne ze względu na koszty produkcji warunki. Funkcjami kosztów produkcji są czynniki wielorakie, jako to: położenie warsztatu wytwarzającego ze względu na dogodność i taniość dostawy surowców i odsyłki towaru gotowego oraz względy taniości i dogodności środków mechanicznej siły, cena surowca, robocizny, kredytu, jakość i wydajność ekwipunku technicznego, kwalifikacja personelu pracującego, od dyrektora począwszy, aż do ostatniego woźnego czy robotnika, organizacja administracyjna, handlowa, problemat podatkowy, celny, ubezpieczeniowy, amortyzacyjny itp. Wytwarzanie dóbr, jeśli nie jest postawione na stopie gospodarczej, lecz filantropijnej lub tylko celem wytwarzania bez oglądania się na rentowność, tę podstawową cechę zasad rozwijania się warsztatu gospodarczego, traci z oczu orientację ekonomiczną, wypada z tego olbrzymiego pochodu procesu gospodarczego, tj. zdobywania nadwyżek wartości w określonych odstępach czasu, nadwyżek czystych, a zatem obliczanych, wypośrodkowywanych według zasad kalkulacji czystej bilansowości, metod rachunkowych kupieckich. Otóż świat daje nam obraz wyścigu na tym polu, wyścigu, który nigdy się nie kończy, ale którego przebieg pozwala nam w określonym czasie powiedzieć o mniejszych kosztach na jednostkę towaru produkowanego np. w Niemczech, niż w Polsce itd. Zagadnienie minimalnych kosztów produkcji nie jest tylko zagadnieniem ambicji narodowej, czy indywidualnej, ale kwestią utrzymywania się na powierzchni życia gospodarczego lub wykazywania tendencji do upadku. Paliatywem na tym polu są rogatki celne, pomyślane jednak jako środek przejściowy, nie rozstrzygający, lecz jedynie odwlekający rozstrzygnięcie. Paliatywem jest dalej dumping, który w odróżnieniu od rogatki celnej nie tylko chroni rynek wewnętrzny od cudzego towaru, taniej produkowanego, ale owszem pozwala towarowi krajowemu z pomocą dodatkowej ofiary podatnika-współobywatela obniżyć cenę poniżej ekonomicznej miary jako rezultatu obliczenia kosztów produkcji i wysunąć się na zewnątrz, na cudzy rynek. Taki dumping uprawia się w Polsce np. w stosunku do cukru i węgla, ochronę celną stosuje się w szerszej skali, co wszystko mówi nam

0 słabości pozycji kosztów produkcji w dziedzinie przemysłowej. Jeśli zaś przypomnimy sobie wielorakość funkcji kosztów produkcji i pojedyncze zanalizujemy, przyjdziemy łatwo do wniosku, w jakim punkcie, czy punktach tkwi słabość naszego aparatu przemysłowego i jak należy przeprowadzać kurację. Kiedy znowu stwierdzimy, iż średnia rosyjskich cen wyrobów przemysłowych jest 2,5 do 3 razy wyższa od parytetu analogicznych cen światowych (można zgodzić się co do korektywy tej relacji), nie trudno nam będzie zrozumieć, w jakim stanie, z uwagi na koszty produkcji, znajduje się wytwórczość przemysłowa rosyjska i dlaczego bolszewicy trzymają się kurczowo monopolu handlu zagranicznego, w pierwszym rzędzie przywozowego naturalnie. W razie zaś nawet likwidacji tego monopolu musiałaby Rosja wprowadzić bardzo wysokie stawki celne, by ratować swój świat miejsko-przemysłowy. Zdjęcie bowiem linii ochrony ekonomicznej od zewnątrz wyraziłoby się niezwłocznie w podniesieniu cen produktów rolnych i w ogóle wzroście dochodu masy wiejskiej, to jest chłopskiej, i w równoczesnym upadku przemysłu, czyli nastąpiłaby degradacja miasta na korzyść wsi, zwiększenie bezrobocia, zamykanie fabryk itd.

To by była jedna strona problematu, tj. stosunek wytwórcy (czyli w Rosji, państwa) do świata wytwarzającego (sąsiednie i dalsze tereny gospodarczo-wytwórcze).

Druga strona problematu to stosunek wytwórcy (czyli w Rosji – państwa) do rynku odbierającego dobra wytworzone (tj. w pierwszym rzędzie wsi i w ogóle konsumenta, także miejskiego), do podmiotów, powiemy szerzej, swobodnie wybierających swój zawód i swobodnie rozporządzających uzyskanym z pracy dochodem.

Wytwórczość (przemysłowa, handel, banki, transport itp.), która jak w Rosji jest równocześnie z pomocą państwowego aparatu w położeniu normodawcy podatkowego, kredytowego, polityczno-społecznego – winna uczynić wszystko, by rynek rozszerzać a nie kurczyć, przez co należy rozumieć popieranie całą siłą wzrostu dochodu kupujących w najrozmaitszych i wielostronnych okolicznościach życiowych.

Jest zaś rzeczą aż nadto jasną i naturalną, iż ten, kto uzyskuje dochód z pracy, pragnie nim rozporządzać dziś i jutro, teoretycznie zawsze, za życia tedy i na wypadek śmierci. Gwałtowny wzrost dochodu społecznego w wieku XIX był poza czynnikami technicznymi (zużytkowanie maszyny i wprzęgnięcie sił przyrody) uwarunkowany uświęceniem tej podstawowej zasady ekonomicznej o swobodzie (z małymi odchyleniami, jak podatek włącznie ze spadkowym) rozporządzania dochodem przez jego posiadacza. Nie poruszam tutaj strony moralno-prawnej zagadnienia, idzie mi bowiem jedynie o podkreślenie doniosłości tej ważnej przesłanki rozwoju ekonomicznego. Była chwila w Rosji (okres dyskusji ortodoksów z opozycją), kiedy Bucharin w przystępie entuzjazmu nepowskiego rzucił hasło „obogasz-czajties”, to znaczy „bogaćcie się”, które to hasło Steckij w artykule w „Komsomolskiej Prawdzie” usprawiedliwiał. Czym prędzej ich potępiono z pomocą wyjaśnienia, iż w państwie sowieckim może być jedynie mowa o socjalistycznym kumulowaniu kapitału („socjalisticzeskoje nakoplenje”), nie zaś o bogaceniu się obywateli.

Może nie ma nic bardziej prymitywnego pod względem ekonomicznym, jak podobne postawienie problemu. Hasło o „socjalisticzeskom nakoplenji” byłoby na miejscu w państwie czysto komunistycznym, a zatem tam, gdzie by panował przymus pracy z wyznaczaniem zawodów przez administrację państwową oraz wyposażeniem ludzi nie według świadczeń, okazywanych przez nich państwu (jakość i ilość pracy), lecz ściśle według ich potrzeb, tak lub inaczej pojętych i uznanych przez biurokrację.

Zapytajmy się bowiem, co oznacza hasło „bogaćcie się” w państwie socjalistycznym? Oznacza wezwanie do oszczędzania, do tworzenia rezerw w wartościach ekonomicznych przez odbierających na rynku towar, przez państwo wytwarzany, czyli tym samym powiększanie zdolności ekonomicznych kraju przez skierowywanie tych oszczędności do państwowych banków, papierów i obligacji państwowych itd., w ogóle rozszerzanie podstaw gospodarki społecznej i jej rozwoju. A jeśli teraz z kolei zechcemy się dowiedzieć o istocie socjalistycznego „nakoplenja” i jego skutkach w Rosji sowieckiej, wystarczy, gdy sobie przedstawimy pozbawianie jednostek w bezwzględnej formie dochodów (nadmierny podatek, rekwizycje zboża po cenach urzędowych, zatem z konfiskatą wartości w części większej lub mniejszej, przymusowe pożyczki, a raczej przymusowe ich rozmieszczanie, jak to się praktykuje szeroko i prawie wyłącznie w Rosji), by następnie te środki zdobyte wlać w potok produkcji państwowej, która straciła orientacyjną busolę ekonomiczną w dziedzinie kosztów produkcji. Dlaczego potępiono Bucharina i Steckiego? Ponieważ oni chcieli ułatwić rozwój gospodarki sowieckiej przez zachętę do czynienia oszczędności indywidualnej, co sprowadziłoby jako skutek zanik bolszewizmu i w konsekwencji unicestwienie podstaw socjalistycznego organizowania ekonomiki.

Pod jakimi bowiem warunkami i w jakich okolicznościach dokonuje się oszczędzanie? Pod warunkiem: 1. Szanowania dochodu nie skonsumowanego, poza dopuszczalną ekonomicznie a umiarkowaną daniną z dochodu jednostki na rzecz związku publicznego (państwo, gmina, zawodowy samorząd itd.), niezależnie od formy, jaką przybiera oszczędzanie (wkład w banku, papier wartościowy publiczny lub prywatny, ruchomość, nieruchomość itd.), i to nie tylko na dziś, ale teoretycznie na stałe. 2. Nie zachęci do oszczędzania zapowiedź przyszłego cofnięcia prawa o szanowaniu nie skonsumowanych prywatnych dochodów lub ogólna chwiejność stosunków prawno-politycznych.

Przypuśćmy jednak, że w Rosji Sowieckiej daje się pole do szerokiego oszczędzania przez wypełnienie obu powyżej wskazanych warunków. Cóżby się dalej działo? Rosną wkłady w bankach państwowych i lokaty w pożyczkach państwowych, ludność użycza przez swoją pomoc możliwości rozszerzania gospodarki sowieckiej. Czy tej rosnącej pomocy ze strony społeczeństwa, oszczędzającego przez oddawanie skapitalizowanego dochodu państwu, nie musiałyby towarzyszyć pewne konieczne następstwa? Na pewno tak! Ludność obdarzałaby zaufaniem wytwórczość i działalność państwową o tyle, o ile znajdowałaby rosnące swoją ważkością argumenty, przemawiające niezbicie za tym, że pieniądz, przez nią składany do banków państwowych i lokowany w papierach państwowych jest zużywany w sposób produktywny, tzn. według ogólnie pojętej i uznanej normatyki rentowności działania gospodarczego i państwowego, kierowałaby się zaś w tej ostrożnej kalkulacji względami w pierwszym rzędzie pewności otrzymania procentu i bezpieczeństwa kapitału. Ale wtedy wracamy znowu do pierwszej strony zagadnienia, tj. kosztów produkcji w swoim skomplikowanym całokształcie.

I cóżby się okazało? Wytworzyłby się nacisk obywateli na stosunki ekonomiczne biurokracji sowieckiej, silniejszy, niż to może się wydawać. Ze wzrostem kapitalizacji społecznej rósłby napór na organy państwowe w kierunku rentownej działalności sowieckiej produkcji z jednej strony, a z drugiej, do rozszerzania skali miejsc lokaty kapitałów na domy, grunty itp. Ponieważ zaś w działalności ekonomicznej istotnym jest impuls osobistej inicjatywy, przeto dość rychło musiałoby państwo usamodzielnić swoje zakłady wytwórcze aż włącznie do ich luźnej zależności od biurokracji administracyjnej, względnie, a raczej w konsekwencji, porzucać placówki ekonomiczne na rzecz lepiej działających spółek akcyjnych, towarzystw, zwykłych spółek i jednostek, sobie zostawiając aparat kontrolny i ogólną dyrektywę życia ekonomicznego, czyli, słowem państwo socjalistyczne musiałoby powoli zamierać, zanimby mogło się rozwinąć. Bolszewizm zaś jako prymitywna próba ekonomiczna zgasłby przed rozwiązaniem i likwidacją partii komunistycznej.

Dam szereg przykładów, świadczących o szamotaniu się bolszewickiej teorii i systemu gospodarczego, w błędnym kole przeciwieństw i sprzeczności ekonomicznych.

Dyskusja ekonomiczna między ortodoksami a opozycją znalazła między innymi taki swój fragment. Bucharin sprecyzował stanowisko ortodoksów i opozycji, mniej więcej mówiąc tak: Centralny komitet partii komunistycznej (ortodoksi ze Stalinem na czele) znajduje patologię gospodarczą w stosunkach między państwową wytwórczością a rolnictwem w sferze wymiany (diagnoza). Tutaj jest sedno problemu. Wystarczy tylko ruszyć z miejsca proces wymiany a będzie już można leczyć proces wytwarzania państwowego (terapia). Opozycja widzi chorobę w braku planu, źródło niedomagali tkwi w przemyśle (diagnoza), wyleczyć przemysł, a załatwi się problem ekonomiczny. Wyleczenie zaś przemysłu przeprowadzi dyktatura przemysłu (ortodoksi nazwali to złośliwie „hyperindustrializacją”), industrializacja kraju (terapia).

Obydwa te stanowiska grzeszą zapoznaniem jasnego i szczerego zbadania właściwych przyczyn zła. Skoro powstaje problemat ekonomiczny w całej swojej płaszczyźnie, bo o wyjście ogólne idzie, przesłankami wniosku diagnozy winny być sądy najbardziej ogólne, zamykające kardynalne klauzule gospodarczego rozwoju. Jeśli zaś zło tkwi tylko wymianie, presumuje się korzystne ustosunkowanie innych członów procesu gospodarczego, głównie kosztów produkcji i stosunków odbiorczych, rynkowych, ustosunkowanie innych członów procesu gospodarczego, głównie kosztów produkcji i stosunków odbiorczych, rynkowych, zależnych od ukształtowanego poziomu dochodów jednostkowych, wymiarów konsumpcji i horoskopów kapitalizacji, oszczędzania. Tymczasem nie jest dla nikogo tajemnicą, że zło rosyjskiej gospodarki tkwi właśnie korzeniami w tych co dopiero wyszczególnionych a bolesnych pozycjach. Podobnież szybka industrializacja jako wyjście, proponowane przez opozycję (a dziś w praktyce forsowana), nie rozwiązuje bynajmniej trudności, ale je w pewnym stopniu powiększa, pomnażając liczbę zakładów, na złej podstawie rentowności gospodarujących. W tej chwili dokonuje się kosztem wysączania do reszty towarowych rezerw rolniczych wsi, jej osłabienia materialnego (zjawisko masowego uboju bydła i kampania ogałacania administracyjnego wsi z zapasów zbożowych), co pociągnęło już za sobą zmniejszenie przestrzeni zasiewnej i załamanie podstaw rynku, którego wytwórczość przygotowuje dzisiejsza industrializacja w sposób bezpośredni (towary konsumpcji bezpośredniej) lub pośredni (produkcja narzędzi rolniczych). Jest to budowa domu, dla którego na razie brak lokatorów, co w procesie rentowności zjawisk odgrywa poważną rolę. Jest to typowy przykład bezplanowości w tej tak zwanej eufemicznie „planowej” gospodarce sowieckiej.

W dziedzinie budżetu upatrują sowieccy finansiści i politycy (Bucharin, prof. Bogolepow) jakościowo odrębne stanowisko budżetu sowieckiego w stosunku do budżetu „burżuazyjnego”. W istocie różnica jest jedynie ilościowa, nie zaś jakościowa. Budżet zarówno „burżuazyjny”, jak sowiecki, tworzy się w części dochodowej z tych samych co do natury pozycji, to jest danin publicznych (zajmujących w Rosji dziś 50% części dochodowej, to znaczy podatków i opłat), oraz wpływów z przedsiębiorstw. Używam wyrażenia „wpływów”, nie „dochodów”, ponieważ te ostatnie w prawdziwej szacie da się wykalkulować po zachowaniu ścisłych zasad bilansowania, a więc z amortyzacją kapitału itp. W części wydatkowej pozycje sowieckie są równie tej samej natury, jak w budżetach innych państw, to znaczy wydatki na administrację w ścisłym tego słowa znaczeniu, oraz związane z eksploatacją przedsiębiorstw. Nie jest to oczywiście rzeczą przypadku lecz rezultatem niezrozumienia istoty zjawiska budżetu, przypisywanie budżetowi sowieckiemu pewnej wyższości w porównaniu z innymi. Jest to także objaw dość znacznego prymitywizmu gospodarczego sowieckiego.

Wyżej mówiłem o relacji parytetu cen przemysłowych światowych i sowieckich w stosunku 2,5-3:1, czyli innymi słowy, o dwóch i pół do trzykrotnie wyższych (przeciętnie i z korektywą) cenach sowieckich w porównaniu ze światowymi, łatwo wtedy zdać sobie sprawę z wartości wewnętrznej podawanych przez statystykę sowiecką cyfr gospodarki bolszewickiej, dotyczących wysokości budżetu, wartości produkcji przemysłowej, handlu wewnętrznego i zagranicznego itp. Okaże się wtedy jasno, jak słabo bije tętno ekonomiczne gospodarczego organizmu sowieckiego w porównaniu z krajami zachodnimi z uwagi na rozmiary terytorialne i ludnościowe.

Poświęćmy parę słów omówieniu ekonomicznego problematu sowieckiego miasta i osady fabrycznej. Wspomniałem już o wielorakich funkcjach czynnika kosztów produkcji. Rozpatrzmy kilka z nich. Organizują w Rosji wytwórczość ludzie, którym przeważnie brak odpowiedniego przygotowania. Zapał rewolucyjny i niewątpliwe skłonności organizowania wysiłków, lecz ujemnie działających, z jednej strony, a z drugiej „specowstwo”, z konieczności twarde i brutalne bez granic, lojalne w stosunku do poczynań gospodarczych czynnika rewolucyjnego, zastępują miejsce fachowości i paraliżują inicjatywę obiektywnie owocną. Brak ludzi kwalifikowanych jest przeszkodą bezwzględnie działającą, „specowstwo” w ramach działalności kierowanej z góry uchwałami kompartii jest przeszkodą względnie działającą w poczynaniach ekonomicznych pożytecznych i zdrowych. Nie sądzę, iżby można było postawić ten współczynnik kosztów produkcji i w ogóle rentowności zakładów na szarym końcu. Przeciwnie od niego zaczyna się wiązka, łańcuch warunków rentowności warsztatu. Oczywiście, nic łatwiejszego, jak posługiwać się surogatem potrzebnego materiału zarówno w tej płaszczyźnie, jak w ogóle płaszczyźnie wykwalifikowanej siły roboczej. Stalin wyznał, iż w przemyśle na rok 1925/6 potrzeba dodatkowo 433 tysiące ludzi kwalifikowanych, na poczet zaś tej cyfry Rosja mogła dać akurat jedną czwartą. Tu się rozpoczyna źródło niedomagań, rosnące wskutek narzucania planu działania z góry od czynników politycznych o spaczonej doktryną linii poglądów ekonomicznych.

Najłatwiejszym zadaniem w Rosji jest borykanie się z ceną robocizny. Przeciętny robotnik zarabia około 30 rubli miesięcznie, co tylko formalnie równa się 15 dolarom, w rzeczywistości z powodu małej siły kupna, te 30 rubli należy zredukować do około połowy tej cyfry. Zdawałoby się, że ten punkt powinien przechylać szalę na korzyść sowieckiej gospodarki. Tymczasem moment ten nie gra większej roli. Oczywiście, iż myśl rządzących Rosją dojrzała już do tego stopnia, iż nie uważa za możliwe szerokie uwzględnienie podwyżek płac (właśnie powód starcia z opozycją, która parła do podwyżek). Rzecz naturalna, iż pożądalność socjalna podwyżek i umożliwienia wyższej (nad dzisiejszą nędzną) stopy życia nie ulega najmniejszej wątpliwości. Szczupłość jednak rocznego produktu społecznego z powodu polityki duszenia objawów rozkwitu gospodarczego wsi oraz szwankowania innych funkcji kosztów produkcji, sprzeciwia się jakiemukolwiek wydatniejszemu wzmocnieniu dochodu szerokich rzesz proletariatu (istotnie, rządy nad Rosją są dziś rządami nad prawdziwym proletariatem, wynędzniałym i spauperyzowanym do ostateczności). Cyfra około półtora miliona rejestrowanych bezrobotnych wobec drugiej co najmniej takiej cyfry bezrobotnych, pół bezrobotnych i ćwierć bezrobotnych na wsi, nie stwarza trudności w nasyceniu rynku pracy materiałem tanim a spragnionym zarobku bodaj lichego. Według zasad bolszewickiego planu pięcioletniego 1925/26-1930/31 cyfra bezrobotnych, uwzględniając rozrost przemysłu i możliwości wchłonięcia około pół miliona nowych ludzi, ma się podnieść o 100% do 3 milionów zarejestrowanych w r. 1931. Jest to jak na kraj rolniczy cyfra zbyt potężna, by w rachubach rozwoju możliwości kapitalizacyjnych nie brać jej jako czynnika, silnie obciążającego horoskopy oszczędzania, skądinąd gruntownie zaciemnione (ogólna polityka rządu antykapitalizacyjna). A trzeba dodać, że II faza gospodarcza Sowietów wprowadza teorię siedmiogodzinnego dnia pracy, w najbardziej prymitywnym przypuszczeniu, iż zmniejszenie ilości godzin pracy stworzy ceteris paribus lepsze warunki zatrudnienia szerokich zastępów bezrobotnych, gdy rzecz się ma właśnie wręcz odwrotnie. W kalkulacji rentowności ekonomiki przemysłowej nie uwzględnia się raty amortyzacyjnej, co do gruntu zmienia obraz końcowego efektu gospodarczego w kierunku in minus. Pomijani znaną rzecz o biurokratyzmie administracji ekonomicznej Sowietów, na którą gorzko wyrzekają rządzące sfery – a co tworzy odrębną a ujemną pozycję w rezultatach ekonomicznych.

Trudno mówić o procencie kredytu tam, gdzie oficjalna stopa procentowa odbiega poważnie od stopy procentowej wolnego rynku kapitałów. Jest to zjawisko powojenne jedno z najpoważniejszych i, gdzie występuje, jest znakiem ostrzegawczym i nawoływaniem do unikania marnowania sił gospodarczych. Napomina do czynienia wszelkich możliwych, a rozsądnych kroków celem wytwarzania kapitałów (szerokie oszczędzanie, produktywne wytwarzanie, oszczędne konsumowanie, produktywne i roztropne posługiwanie się kredytem). Wytwórczość, która za kredyt płaci cenę nie rynkową, lecz uprzywilejowaną, zdobywa ten przywilej, obciążając inne źródła ekonomiki społecznej. Nie jest rzeczą możliwą wypośrodkowanie prawdziwego obrazu rzeczy w tej dziedzinie na polu sowieckiego gospodarstwa. Można jedynie mówić o tym, że istnieje poważna rozpiętość w stopie oficjalnej i prywatnej i że oficjalna stopa karmi wytwórczość państwową kosztem innych pozycji społeczno-gospodarczych, co jednak w sumie nie przyczynia się do ostatecznie korzystnego efektu.

Mimochodem wspomnę o produkcji budowlanej i losach procentu i kapitału w tej gałęzi wytwórczości. Nacjonalizacja doprowadziła do zdjęcia procentu i szybkiej amortyzacji majątku budowlanego. Faza druga gospodarstwa sowieckiego wprowadza dziś wysokie czynsze mieszkaniowe, atoli biurokratycznie, nie metodą kupiecką obliczane i ściągane. Rezultat jest w pełnym tego słowa znaczeniu katastrofalny. Według tego samego planu gospodarczego na lata 1925/6-1930/31 powierzchnia mieszkania w arszynach na osobę będzie się zmniejszać aż do roku 1931, już uwzględniając te budowle, jakie w międzyczasie będą podjęte i przeprowadzone. Podczas gdy w roku 1926 na osobę przypada 11 arszynów mieszkania, to w roku 1931 przypadnie 10,6 arszyna. Dopiero od roku 1931 według planu (o ile się ziści) ma ten proces głębokiego upadku zakończyć się i od tej pory dopiero powoli dźwigać się w górę. Podwójny jest powód tego, można śmiało rzec, nieszczęścia społecznego, które jednak nigdzie nie przyjęło tak drastycznych form, jak w Rosji. Pierwszy, to brak kapitału, oczywiście najostrzej występujący w Rosji, który to kapitał dopiero stopniowo, równolegle z nasyceniem rynku pieniężnego do poziomu optymalnego zaczyna się lokować w budowlach, a czego widomym symptomem jest silne obniżenie dyskonta. Pierwszy powód tylko w szczupłych rozmiarach leży w granicach możliwości biurokratyczno-państwowych. Natomiast drugi mówi zbyt wyraźnie o sile przewidywań ekonomicznych dzisiejszych władców Rosji i o sposobie zużytkowania przez nich aparatu państwowego. Unicestwienie procentu od kapitału, włożonego w budowlę i darmowa amortyzacja tego kapitału inwestowanego, dokonała się skutkiem zarządzeń władz państwowych (nacjonalizacja domów). Nawet gdyby zaczął działać dodatnio czynnik pierwszy, drugi będzie hamował i przeszkadzał. System ekonomiczny, zastosowany w Bolszewii do problematu produkcji i oprocentowania domów, jest wyrazem daleko posuniętego prymitywizmu ekonomicznego, który niestety w tym punkcie nie ograniczył się do terenu Rosji Sowieckiej. Państwo o silnym przyroście ludności musi odważnie myśleć o sposobach rozmieszczania mieszkaniowego wzrastającej ludności. Tym bardziej musi ono oszczędzać (aparat państwowy i jednostki) i tym mniej pozwalać sobie na politykę, paraliżującą rozbudowę mieszkań przez wytwarzanie drogą zarządzeń i ustaw niższego procentu w tym dziale produkcji w porównaniu z innymi, względnie, a co znaczniej jeszcze komplikuje problem, na częściową czy zupełną konfiskatę kapitału lokowanego w budynkach.

Życie rosyjskie w Rosji okrasił od kilku lat wprowadzony, a raczej odnowiony monopol wódczany. Jeśli się zważy niezwykle niską stopę życia obywatela Sowietów i fakt wzrastającej silnie konsumpcji wódki, doprawdy, trudno się uchronić od współczucia w stosunku do tej niewoli ciała i duszy, jaką realizuje prymitywizm gospodarczy Rosji Sowieckiej. Myślenie prymitywne wysuwa wtedy jako argument wywód następujący. Wielkie dochody ze sprzedaży wódki podnoszą kwotę socjalistycznej akumulacji, „nakoplenja”, pozwalając na rozwijanie „planowej” gospodarki, z jej, jak już wiemy, wszelkimi niedomaganiami w dziedzinie kosztów produkcji. Proces natomiast „burżuazyjnego” oszczędzania dochodu przez odmówienie sobie kupna wódki, pójdzie po linii hasła „bogaćcie się” z jego niezawodnymi konsekwencjami. Dlatego Stalin szydzi z ludzi, którzy chcieliby urządzać socjalizm w białych rękawiczkach. Tymczasem w społeczeństwie, tak postępującym w pauperyzacji, jak obecne rosyjskie, odejmowanie części dochodu tytułem ceny za wódkę powiększa ten proces pauperyzacji, pomagając wprawdzie „socjalistycznej akumulacji”, ale zmniejszając widoki oszczędzania, tego fundamentalnego kamienia węgielnego rozwoju i dobrobytu ekonomicznego. Powtarzam bowiem, iż państwo socjalizujące jest państwem o strukturze gospodarki wymiennej a jako takie nie ma innego wyjścia na pole rozwoju ekonomicznego, jak przez wzrost dochodów jednostek, który z kolei nie dokona się inaczej, jak tylko przez umożliwianie warunków oszczędzania, czy to umożliwianie ma naturę prawną (szanowanie dochodu), czy moralną (usuwanie pauperyzacji i degeneracji oraz ubytku sit żywotnych i instynktu samozachowawczego indywiduów przez zwalczanie a w każdym razie nie popieranie alkoholizmu szerokich sfer ludności).

Latem 1928 roku wydano nowe prawo o koncesjach. Stary system koncesji zbankrutował. Nowy, jeśliby Sowiety chciały uczciwie dochować jego stypulacje, to jest zgodnie z obietnicami tego prawa, o ile by znalazły chętnych, mimo przykrych dawniejszych doświadczeń, doznanych przez I serię koncesjonariuszy sowieckich, oddałby Rosję na łup kapitału obcego, czyniąc z niej kolonię, jaką rzadko można znaleźć dziś po wojnie w świecie. Oczywiście, iż ten krok nie leży w linii teorii socjalizmu, ale jest przykrą konsekwencją, rozwijającego się stanu rzeczy. Posunięcie to moim zdaniem nie tyle jest dziwne, ile symptomatyczne. Prymitywizm gospodarczy sowiecki nie chce lub nie może widzieć działających podstawowe przyczyn a wtórnym skutkom pragnie zaradzić metodą, która uderza przez swoją sprzeczność z prostymi założeniami ekonomiki. Duszenie ognisk wytwarzania się wartości gospodarczych u siebie, z równoczesnym wpuszczaniem cudzych wartości, które formalnie ma się szanować i którym zapewnia się formalnie wysoki procent, na którego powstanie musi się złożyć powiększony trud i ofiara własnego społeczeństwa, oto sens myśli ekonomicznej Sowietów.

Czego się nie robi dla zaspokojenia ślepej doktryny!

A oto niektóre tezy Trockiego, które warto poznać, gdyż człowiek ten współkierował losami Rosji przez szereg lat a teraz odsunięty, przecież częściowo wpływa na kroki gospodarcze rządu sowieckiego (nazywa się to wykonywaniem przez Stalina częściowego programu Trockiego).

1. Nie oddać siedmiogodzinnego dnia pracy (to znaczy pilnować, by w tym punkcie nie dokonało się zmniejszenie kosztów produkcji, które stwarzając w ten sposób obniżenie ceny na jednostkę towaru i rozszerzenie rynku zbytu, przez to samo następnie powoduje wciągnięcie nowych grup bezrobotnych do pracy).

2. Podwyższyć płace robotnicze (mimo trudności zwiększenia funduszu płac z uwagi na kryzys w kosztach wytwarzania).

3. Powiększyć zasiłki bezrobotnych (tym samym obciążyć koszty wytwarzania produktu społecznego o pewną pozycję).

4. Poddać kontroli Biuro plac, by nie obniżało płac robotnikom (czyli nie dopuścić do obniżenia kosztów produkcji na jednym odcinku), urlopy itd. (czyli powiększyć koszty produkcji).

6. Zmniejszyć tempo racjonalizacji (czyli przeszkadzać wzrostowi pracy, redukcji aparatu itd., czyli znowu wstrzymać proces zmniejszenia kosztów wytwarzania).

7. Dopuścić strajki (czyli osłabić organizm gospodarczy i pomniejszyć produkt społeczny).

Trocki mimo tych tez za podniesieniem kosztów produkcji proponuje dalej:

1. Obniżenie cen (co, oczywiście, wobec postulatów, wymienionych pod nr 1-7, jest czystą utopią).

2. Przeprowadzić dalszą industrializację (co oznacza rozszerzenie terenu choroby ekonomicznej, o czym mówiłem wyżej).

3. Powiększyć nacisk podatkowy i zmniejszyć podatki pośrednie itd.

Całość tez dość dobitnie mówi o poczuciu rzeczywistości gospodarczej u męża stanu, który ze swoimi przyjaciółmi, dziś skłóconymi, tak wytrwale pracował i pracuje nad pogrzebaniem zasad zdrowego rozsądku w rzeczach ekonomicznych.

Przyjrzyjmy się wsi.

25 milionów gospodarstw chłopskich, indywidualnie i „burżuazyjnie” gospodarujących, leży ciężkim brzemieniem na organizmie sowieckim, nie pozwalając mu ostatecznie zsocjalizować Rosji. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Przeciwnie, 25 milionów gospodarstw chłopskich pozwala się utrzymać na powierzchni życia chromającemu procesowi innych dziedzin ekonomiki bolszewickiej. Kosztem wsi dokonuje się eksperyment sowiecki. Zniesienie prywatnej własności ziemi z równoczesnym tolerowaniem stosunku własności faktycznej chłopa stwarza dla stosunków rolniczych najbardziej słabą podstawę rozwojową. Rolnictwo potrzebuje stałości i pewności stosunku gospodarza do ziemi oraz niskiego a długoterminowego kredytu. Pierwszy warunek może zapewnić państwo, drugi – jedynie stopniowy rozwój gospodarczy od wewnątrz państwa, względnie od zewnątrz drogą utorowania miejsca dla lokat niskooprocentowanego papieru długoterminowego zagranicą. Jak długo nie działa czynnik pierwszy, tak długo o rozwoju drugiego nie może być mowy. To jest ważne nie tylko dla Rosji! Oczywiście, iż chłop pracuje i wydobywa produkt w warunkach gorszych, ale w jakich rozmiarach podstawy potencjalnej – to odrębna, lecz bardzo ważna kwestia.

Prymitywizm sowiecki nie daje własności ziemi chłopu, na niej gospodarującemu lub chcącemu gospodarować. Zagraża nowymi podziałami w stosunkach faktycznego władania, nie daje tym samym oszczędzać, nie daje meliorować, inwestować itp. Dekret o ziemi z roku 1917 konfiskował własność dworską, prawo z lutego 1918 r. wprowadzało powszechną socjalizację ziemi („wszelka własność gruntów, lasów itp. zostaje na zawsze skasowana”), kodeks agrarny z r. 1922 potwierdza skasowanie własności prywatnej ziemi, która to ostatnia tworzy jedyny państwowy fundusz agrarny. Chłopi jednak w charakterze użytkowców (nie właścicieli), własnoręcznie ziemię uprawiający, pozostają formalnie pod kontrolą wydziałów rolniczych, które w pewnych wypadkach (zła gospodarka) mogą ziemię czasowo lub na stałe odebrać; kupno zaś, sprzedaż, zapisy, darowanie lub zastawianie ziemi jest wzbronione. Dzierżawa, wykluczona z obrotu, faktycznie może się dokonywać, chociaż nie na długi okres czasu, w zasadzie do 12 lat według prawa z r. 1925 i 1926. Opracowany jednak obecnie nowy projekt ogranicza najem pracowników i termin dzierżawy do lat 6, w ogóle nawracając tradycjami do fazy I sowieckiego gospodarstwa. Od 1923 r. do 1927 obszar zasiewny wzrastał, w r. 1928 zaczął się znowu kurczyć na skutek brutalnej i złośliwej polityki rządu w stosunku do wsi.

Prymitywizm gospodarczy sowiecki chciwie wyciąga rękę po produkt wsi, zabierając go poza wydzieloną jej skąpą rację konsumpcyjną i produkcyjną, czy to drogą rekwizycji po cenach maksymalnych, a zatem poniżej gospodarczych, czy z pomocą wymiany towaru miejskiego drogiego a lichego za tani produkt wsi. Daje nam to możność poznania sposobów podziału społecznego produktu rosyjskiego w okresie II fazy gospodarczej rewolucji sowieckiej. Polityka podatkowa i kredytowa jest nastawiona na uniemożliwienie gromadzenia oszczędności przez wieś i wytwarzania tą drogą kapitałów.

Tak to rozwija się w Rosji największy historycznie znany proces zaszczepiania utopijnej doktryny socjalistycznej na żywym ciele gospodarstwa 130 milionowego terenu ludnościowego, i tak to pragnie się zza czerwonej granicy roznieść ruinę ekonomiczną na resztę świata.


prof. Ignacy Czuma

 

Za: Organizacja Monarchistów Polskich – Oddział Lublin

 

Skip to content