Aktualizacja strony została wstrzymana

Po której stronie barierek stałby ks. Popiełuszko? – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Nic tak nie razi jak pogarda duchownych wobec wiernych, dla których powinni oni być pasterzami.

Vox populi, vox Dei (głos ludu głosem Boga) – ta stara rzymska zasada, znana z początków chrześcijaństwa,  przed paroma dniami zwyciężyła po raz kolejny, tym razem na ulicach Warszawy. Przykro mi to pisać, ale stołeczny Kościół niestety nie popisał się. Władze archidiecezje warszawskiej, które cenię  za wiele spraw, wyraźnie zawiódł zmysł duszpasterski. Z jednej bowiem strony ustawicznie powtarzały one, że nie są stroną sporu, mając przy tym pełną rację, bo archidiecezja nie jest ani właścicielem Krzyża Smoleńskiego, ani placu na którym on stoi. Poza tym cały ten konflikt wywołali nie wierni czy duchowni archidiecezji, ale sam prezydent-elekt poprzez swoją kontrowersyjna wypowiedź medialną.

Z drugiej zaś strony władze kościelne dały się uwikłać w procedurę tzw. przenosin, które w rzeczywistości byłą likwidacją tej religijno-narodowej pamiątki. Wysyłanie zaś młodych księży ubranych w sutanny, komże i stuły, w asyście straży miejskiej rozpylającej gaz łzawiący, było chyba od czasu nominacji poprzedniego arcybiskupa warszawskiego najfatalniejszym posunięciem strony kościelnej. Przy okazji rodzi się pytanie, dlaczego kasztany z ognia chciano wyciągać rękami owych młodych duchownych, a nie tych, co tzw. porozumienie podpisywali? Czyżby ci ostatni nie mieli odwagi tam udać się? A może z góry przewidywali, że sprawa zakończy się tak jak się zakończyła?

Honor duchownych warszawskich uratował ks. Stanisław Małkowski, kapłan niezłomny i przyjaciel ks. Jerzego Popiełuszki. Cytuję za KAI:

Osoby zgromadzone na Krakowskim Przedmieściu wznosiły okrzyki, m.in. „Nie damy krzyża”, „Nie zabierajcie nam krzyża”, nawołując do jego obrony. Odbyła się więc jedynie krótka uroczystość poświęcenia krzyża. Poświęcił go ks. Stanisław Małkowski, kapłan związany z „Solidarnością”. Ksiądz podszedł też do protestujących i porozmawiał z nimi. Podziękował wszystkim, którzy pilnują krzyża. Po jego interwencji otwarto barierki, które wcześniej zebrani usiłowali sforsować, i zgromadzeni podeszli do krzyża. »

Dobra i wyważona była też homilia ks. prałata Henryka Małeckiego. Powiedział on w kościele św. Anny, że krzyż jest znakiem miłości, łączy się ze służbą i poświęceniem dla innych. Bronił też wiernych „Ludzie, którzy chcą, aby krzyż pozostał przy Krakowskim Przedmieściu, mają prawo do wyrażania swoich emocji. (…) Często przedstawiani są oni w mediach w sposób schematyczny, jako fanatycy (…) Ale oni chcą, by ta tragedia została wyjaśniona i żeby to się nie zabliźniło. Ci ludzie mają lęk, gdy patrzą na rzeczywistość. Poza tym boją się, czy to nie będzie tak, że jakiś popularny polityk powie, że przeszkadzają mu krzyże w szkołach, w szpitalach”.

Mówił także o znaczeniu krzyża w życiu ludzi i społeczeństw. Powiedział także: „Krzyż wiesza się na piersiach ludzi oddanych służbie państwa, społeczeństwa, wartościom. (…) Krzyż łączy ludzi w miłości, ale jeżeli ktoś tego znaku nie potrafi odczytać, to nie łączy, a nawet przeszkadza”. Podkreślił również, że na Krakowskim Przedmieściu było dużo policji i straży miejskiej, dodając na końcu „Kiedy zobaczyłem taką rzeszę policji, poczułem lęk i zażenowanie”

Od kilku drzwi kurii warszawskiej są szturmowane przez przedstawicieli prezydenta, premiera i prezydent stolicy, domagających się, aby wysłać kolejnych duchownych, tym razem w asyście armatek wodnych i wozów bojowych. Oby arcybiskup Kazimierz Nycz, który niedawno przygotowywał beatyfikację ks. Popiełuszki, nie uległ tej presji i był konsekwentny, iż Kościół nie jest dla władzy świeckiej „chłopcem na posyłki”. Inna sprawa, że warto, aby wszyscy biskupi i duchowni, którzy nie tak dawno tłumnie wzięli udział we wspomnianej beatyfikacji, mieli odwagę odpowiedzieć sobie na pytanie: po której stronie barierek na Krakowskim Przedmieściu stałby dziś błogosławiony Ksiądz Jerzy?

Nic tak nie razi jak pogarda duchownych wobec wiernych, dla których powinni być oni pasterzami. Dlatego też w sporze o Krzyż Smoleński na Krakowskim Przedmieściu nie szokują mnie tyle ataki personalne ze strony „Gazety Wyborczej”, co agresywne wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka, jezuity Jacka Prusaka czy redaktorów Kazimierza Sowy i Adama Bonieckiego.  Wszyscy oni są związani z Krakowem. Dołączył do nich rzecznik kurii krakowskiej Robert Nęcek, nazywając wiernych „ludźmi podającymi się za wierzących”. A może, parafrazując tę wypowiedź, jest inaczej i kościół od wewnątrz rozkładają nie wierni, ale „duchowni podający się za wierzących”?

Wypowiedzi powyżej cytowanych duchownych, z których większość zatrudniono jest na lukratywnych kontraktach w „poprawnie politycznie” mediach, oznaczają, że język kardynała Karola Wojtyły – radykalny, ale pełen szacunku dla osób o odmiennych poglądach – odchodzi w Kościele krakowskim (i chyba nie tylko krakowskim) do przeszłości. Odkąd metropolitą został kardynał Stanisław Dziwisz zielone światło pali się dla małych „palikotków’ w koloratkach (o ile oni je jeszcze noszą). Kardynał postawi Janowi Pawłowi II jeszcze ze sto kolejnych pomników i wybuduje gigantyczne centrum, ale szkoda, że przebywając z nim tak długo ani on sam nie nauczył się jego języka, ani nie potrafił nauczyć go innych.

Kardynał ciągle apeluje do wiernych, aby dawali pieniądze na budowę owego centrum. O ile więc nie powstrzyma bpa Pieronka i innych podwładnych mu duchownych od kolejnego poniżania ludzi, to wierni mogą przestana dawać swoje datki. Obym znów nie był Kasandrą.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Gazeta Polska, 11 sierpnia 2010

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=3284

Skip to content