Aktualizacja strony została wstrzymana

Naigrawanie się z inteligencji Polaków – Zbigniew Kuźmiuk</em

1. Wczoraj w Sejmie odbyła się debata na temat stanu polskich finansów publicznych. Pracowałem w polskim Sejmie w latach 2001-2004, ale takiego traktowania posłów jak to ma miejsce teraz na szczęście nie doświadczyłem. Wystąpił Premier Donald Tusk i po raz kolejny powtórzył, że polska gospodarka odniosła sukces bo jako jedyna w poprzednim roku zanotowała wzrost gospodarczy, a Polacy przeszli przez kryzys suchą nogą.

Potem wystąpił Minister Rostowski i przekonywał, że wszystko co złe w polskiej gospodarce i finansach publicznych to wina PiS bo obniżył składkę rentową i podatki, a teraz tych pieniędzy brakuje w budżecie. Konkluzje wystąpień obydwu panów- żeby poprawić stan polskich finansów publicznych trzeba podnieść stawki podatku VAT o 1pkt procentowy, a jeżeli ten stan się nie poprawi będą potrzebne kolejne podwyżki tego podatku.

2. Okazuje się, że te dwa luźne wystąpienia miały być postawą do poselskiej debaty nad stanem polskich finansów publicznych i dróg ich naprawy. Na bardzo rozsądne wystąpienie wiceprzewodniczącej Komisji Finansów Publicznych z SLD, że trudno debatować o stanie finansów skoro rząd nie przestawił danych, ani o wielkości deficytu finansów publicznych, ani wielkości długu publicznego, ani tempa jego przyrostu w ostatnich trzech latach, ani kosztów obsługi tego długu, minister Rostowski odesłał posłów i opinię publiczną do strony internetowej resoru finansów.

Jeżeli debatuje się o tak fundamentalnej sprawie bez żadnego pisanego dokumentu przedstawionego przez rząd, a posłowie mają sobie informacje o stanie finansów publicznych ściągnąć z internetu to oznacza, że arogancja rządu ale i niekompetencja Prezydium Sejmu sięgnęły zenitu. W taki sposób nie debatuje się o sprawach finansowych nawet w najmniejszej wiejskiej gminie. Jeżeli radni nie otrzymają podstawowych dokumentów i to z tygodniowym wyprzedzeniem to taki punkt porządku dziennego posiedzenia rady jest zdejmowany z porządku obrad.

3. Wiadomo doskonale dlaczego Premier Tusk i Minister Rostowski tak niechętnie prezentują te dane. Lepiej bajdurzyć o zielonej wyspie i o tym jak to Polska jest pokazywana za wzór innym. Liczby nie kłamią i dopiero z ich zestawienia wynika ponury obraz stanu naszych finansów publicznych. Deficyt finansów publicznych w każdym roku rządzenia Donalda Tuska jest bliski 7% PKB czyli kwoty około 100 mld zł. Dług publiczny na koniec 2007 roku ok 520 mld zł ale już na koniec 2009 roku blisko 700 mld zł. Na koniec 2010 roku będzie bliski 800 mld zł. Koszty obsługi tego długu około 40 mld zł rocznie. Ten gwałtowny przyrost długu dokonuje się mimo wręcz drenażu dywidend z państwowych spółek i gwałtownej wyprzedaży majątku państwowego w tym najcenniejszych jego składników. W roku 2009 przychody z tej wyprzedaży wniosły około 12 mld zł w 2010 mają wynieść 25 mld zł, podobna wielkość mają osiągnąć w 2011 roku.

Nie są ujawniane i w konsekwencji zaliczane do długu wszystkie zobowiązania Skarbu Państwa. Same zobowiązania Krajowego Funduszu Drogowe wynoszą już blisko 20 mld zł i rosną w tempie 10 mld zł rocznie, nie uwzględnia się zobowiązań Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (jest zadłużony w bankach komercyjnych i wobec budżetu przynajmniej na kilka miliardów złotych ) Narodowego Funduszu Zdrowia (pozwy szpitali wobec NFZ na setki milionów złotych) ani przechwycone środki Rezerwy Demograficznej w wysokości 7 mld zł.

Mimo zamiecenia pod dywan tych kilkudziesięciu miliardów złotych zobowiązań, polski dług publiczny na koniec roku 2009 według Komisji Europejskiej wyniósł już 51% PKB (wg ministra finansów tylko 49,9% PKB), a na koniec 2010 roku wyniesie blisko 57% PKB (czyli przekroczy II próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych).

4. Tusk i Rostowski nie prezentując tych danych, uważają że nikt się nimi nie interesuje i dalej snują przed posłami opowiadania jak do dzielnie zmagają się z przeciwnościami losu i wszystkimi tymi nieszczęściami które pozostawiły po sobie rządy PiS-u.

Na olbrzymią ranę (100 mld deficytu rocznie) nakładają plasterek (podwyżka VAT, która ma przynieść 5 mld zł) i kolejny plasterek oszczędności, które mają przynieść 15 mld zł) i zaklinają rzeczywistość, żeby się tylko rynki finansowe nie zorientowały. Po raz kolejny kupują czas do następnych wyborów tym razem parlamentarnych na jesieni 2011 roku i wtedy dopiero pokażą swoje prawdziwe oblicze.

Teraz jeszcze tylko plasterki i pochylanie się z troska nad dolą tych najuboższych. Panowie, Polacy to inteligentny naród, przestańcie się z naigrawać z jego inteligencji. Coraz więcej z nas już dobrze was poznało więc kolejny raz w wyborach się już nie da nabrać.

Zbigniew Kuźmiuk

Za: Blog - Zbigniew Kuźmiuk | http://zbigniewkuzmiuk.salon24.pl/

Skip to content