Aktualizacja strony została wstrzymana

Moskwa rozgrywa Powstanie nawet dziś

Z prof. Mieczysławem Rybą, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Paweł Tunia

W czasie wideokonferencji na temat Powstania Warszawskiego zorganizowanej przez PAP i rosyjską RIA Nowosti historycy rosyjscy utrzymywali, że Armia Czerwona nie mogła pomóc walczącej Warszawie m.in. dlatego, że prowadziła działania wojenne na zbyt szerokim froncie…
– Z punktu widzenia historycznego tego typu argumentów nie da się przyjąć. Okoliczności przecież były nie tylko takie, że nie dokonano ofensywy, której spodziewali się powstańcy, ale również takie, że nie pozwalano lądować lotnikom alianckim organizującym zrzuty dla powstańców. Takie decyzje w sensie wojskowym były skrajnie niekorzystne dla Powstania Warszawskiego. Sowieci dokonywali zrzutów już pod sam koniec Powstania, chcąc raczej doprowadzić do tego, aby dogorywało ono dłużej, by więcej było ofiar czy zniszczeń. Pamiętajmy, że tam było serce i mózg całego państwa podziemnego. Pamiętajmy też o karze dla Berlinga, który złamał decyzję o niepomaganiu powstańcom. Jest cały szereg argumentów, które mówią, iż Powstanie było korzystne dla Stalina w tym znaczeniu, że nie swoimi rękoma mógł mieć z głowy Warszawę, i to jest rzecz mało sporna z punktu widzenia historycznego. Natomiast jakie argumenty wykorzystywano wówczas, tłumacząc brak pomocy, a jakie wysuwa się dzisiaj, to jest rzecz polityki historycznej, a nie prawdy historycznej.

Rosjanie ciągle trzymają się swojej wersji zdarzeń.
– Pamiętajmy, że II wojna światowa, zresztą nie tylko ona, z punktu widzenia obiektywnej oceny tego, co robili Sowieci, jest nie tylko pasmem zwycięstw nad wojskami niemieckimi, ale też pasmem różnorakich zbrodni. Przecież to było państwo komunistyczne, totalitarne, państwo stalinowskie, i skala zbrodni wewnątrz tamtego kraju i na zewnątrz była duża. Przed wojną pewnie większa niż w czasie wojny. Natomiast to wszystko kłóci się z tym bardzo mocnym wciąż wektorem polityki historycznej zdefiniowanej dzisiaj w Rosji, że owszem, Stalin i komunizm są do potępienia w sensie pewnych wewnętrznych działań, natomiast co do polityki zagranicznej, co do polityki militarnej jest to państwo, które wyzwoliło Europę od dominacji hitlerowskiej. W związku z czym wszelkie zrównanie postępowań sowieckich i niemieckich uważane jest za niekorzystne z ich punktu widzenia, dlatego starają się tego typu zafałszowania głosić. Pamiętajmy, ile sporów było o sprawę katyńską. Natomiast problem jest taki, że Polska, zresztą nie tylko dla nich, jest potężnym bólem, wyrzutem sumienia. Na przykładzie Polski można przecież pokazać od samego początku wojny, a więc od 17 września, a właściwie od paktu Ribbentrop – Mołotow aż po sam koniec wojny, kiedy przejmują dominację nad Polską i wprowadzają komunizm, zbrodniczy totalitarny system. Obnaża to politykę sowiecką tamtego czasu i pokazuje jako niesprawiedliwą i zbrodniczą.

Historycy rosyjscy określili Powstanie Warszawskie jako „grę polityczną rozpętaną przez rząd, który zdecydował o wybuchu Powstania i który działał wbrew zasadom moralnym”.
– Gra polityczna to była, ale nie wbrew zasadom moralnym, tylko w imię utrzymania niepodległości. Pamiętajmy, że wybuchło ono po Teheranie, gdzie Stalinowi udało się poprzez zręczną grę dyplomatyczną uzyskać od Roosevelta faktycznie niezapisaną, ale zadeklarowaną wolę oddania Europy Centralnej Sowietom. Polacy to wiedzieli, dlatego mamy w maju 1944 r. bitwę pod Monte Cassino i decyzję gen. Władysława Andersa, by zamanifestować niepodległość Polski i podmiotowość rządu emigracyjnego. Kiedy Sowieci obejmują kraj i wiadomo, jak się zachowują, jak traktują polskie oddziały, kiedy najpierw jest wspólna walka z Niemcami, a później aresztowanie dowódców i wysyłanie na Syberię – to w sposób oczywisty Powstanie determinowało, czy było powodem tego, że przywódcy polscy podjęli szaleńczą decyzję o jego wybuchu. Chcieli ratować suwerenność, i tak to trzeba widzieć. Na to nie można patrzeć w ten sposób, że ktoś przedwcześnie podjął decyzję i nie czekał, aż Sowieci wyzwolą kraj. Oni nie wyzwalali Polski, tylko uwalniali spod okupacji hitlerowskiej, ale wprowadzali swój porządek.

Rosjanie uważają, że „moralne” było to, co służyło ZSRS?
– To jest w ogóle pytanie o moralność w polityce. Mamy tu starcie cywilizacyjne z azjatyckim myśleniem, które pojawiło się też na zachodzie Europy. Liczy się skuteczność, a nie moralność. Wyznacznikiem dobra w aspekcie prowadzenia działań militarnych czy politycznych jest ostatecznie dobro ludzi, a nie wielkość imperium. To imperium było wielkie, rozpadło się i niczego dobrego ludziom nie przyniosło.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 2 sierpnia 2010, Nr 178 (3804) |http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100802&typ=po&id=po63.txt

Skip to content