Aktualizacja strony została wstrzymana

Rosjanie wpisali ofiarom: „Podróż prywatna”

Jestem przekonany, że przy większej presji, także ze strony opinii publicznej, gdyby nie podważano zasadności kierowanych wniosków, jak choćby o uzyskanie wraku, dokonanie oględzin miejsca zdarzenia, w czym przewodzi TVN, moglibyśmy uzyskać od strony rosyjskiej dużo więcej.

Z prof. Jackiem Trznadlem, przewodniczącym Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

W akcję usunięcia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego włączył się minister Bogdan Zdrojewski. W niewybrednych słowach zaatakował pomysł pomnika ku czci ofiar, przewrotnie argumentując, że „w Polsce panuje jakaś pomnikomania. (…) Polska staje się przez to brzydsza, bardziej polityczna, bardziej rozedrgana także emocjonalnie”. Zaskakuje Pana takie stanowisko?
– Odrzucam argumenty ministra Zdrojewskiego. W sytuacji gdy z Warszawy nie usunięto jeszcze wszystkich sowieckich monumentów, miałby nie powstać pomnik upamiętniający tak wielką narodową tragedię? W Polsce wciąż stoi wiele pomników z okresu PRL, wystarczy wspomnieć chociażby pomnik generała Berlinga czy „polsko-radzieckiego braterstwa broni” (tzw. czterej śpiący) w Warszawie. Ich już dawno nie powinno być w stolicy, nie mówiąc o prowincji, gdzie pomników czy tablic upamiętniających władzę ludową jest do tej pory mnóstwo. W czasach PRL z wielkim zapałem usuwano cenne pamiątki historyczne. Szkoda, że obecnie rządzący nie podzielają takiego samego zapału w stosunku do usuwania pamiątek sowieckich. Proszę sobie przypomnieć, jaki skandal międzynarodowy zrobiła Rosja, kiedy Estończycy usunęli ze środka jednego z miast pomnik sowieckiego żołnierza, który przecież symbolizował okupanta.

Negując ideę pomnika przed Pałacem Prezydenckim, minister Zdrojewski podpiera się opinią Ewy Nekandy-Trepki, stołecznego konserwatora zabytków, która twierdzi, że nowe upamiętnienie „zaburzy klasycystyczny charakter założenia pałacowego”.
– Założenie, że nic nie może się nigdy zmienić w tym miejscu, że historia współczesna zaburzy nam przeszłość, jest błędne. Gdyby było prawdziwe, to przy ruinach Forum Romanum w Rzymie nie powinno powstać nowe miasto, bo zaburza tak ważny dla nas Rzym klasyczny, Rzym konsulów i cezarów. Poza tym jest jeszcze jedna sprawa. Gdy stawiamy pomniki, zwykle długo zastanawiamy się nad odpowiednim dla nich miejscem. W przypadku katastrofy prezydenckiego samolotu pod Katyniem mamy do czynienia z wydarzeniem wykraczającym poza zwykłą miarę. To właśnie pod Pałacem Prezydenckim spontanicznie zaczęli zbierać się ludzie
10 kwietnia br., tu został postawiony krzyż upamiętniający tę tragedię. Dlatego uważam, że również tutaj powinien powstać monument poświęcony tragicznie zmarłym ofiarom.

Jaki kształt powinien przybrać pomnik?
– Nie byłbym za stawianiem dużego monumentu, bo kolidowałby w tym miejscu z pomnikiem księcia Józefa Poniatowskiego. Z pewnością mogłaby jednak powstać tablica z wygrawerowanymi nazwiskami wszystkich ofiar i informacją, że w tym pałacu mieszkał prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, który zginął w katastrofie. Uważam, że taka tablica niczego nie naruszałaby w przestrzeni Pałacu Prezydenckiego. Gdyby tak nawet było, wyjątkowość wydarzenia może naruszać wszystkie „standardy”. Oponentom przypominam, że w Warszawie wiele razy naruszano „standardy”, czego przykładem jest Pałac Kultury i Nauki, który zaburzył architektoniczną tkankę Śródmieścia. Opowiadałem się za jego usunięciem. Także działania Biura Odbudowy Stolicy doprowadziły do zburzenia wielu zabytkowych budynków, które mogły stać jeszcze wiele dziesięcioleci.

Wszyscy jesteśmy zgodni, że pomnik, który ma powstać na Krakowskim Przedmieściu, powinien mieć wkomponowany element krzyża.
– Zgadzam się z tym. Jeżeli będzie to np. pamiątkowa tablica, to może być na niej – zależnie od kompozycji – krzyż. Dlaczego mielibyśmy uciekać od symboliki chrześcijańskiej? Krzyż powinien być chociażby dlatego, że nie mamy krzyża katyńskiego w stolicy, a ta delegacja przecież leciała na uroczystości do Katynia. Uważam, że powinien być rozpisany konkurs na taki pomnik. Jeszcze raz podkreślę, w żaden sposób nie naruszy on przestrzeni przed Pałacem Prezydenckim, zakładając, że nowe elementy zostaną odpowiednio wkomponowane w istniejącą już architekturę. To, co naruszyło Warszawę całkowicie, to były bombardowania 1939 i 1944 roku, a potem ochocza praca Biura Odbudowy Stolicy. Podejmowało ono decyzję o burzeniu zabytkowych domów, które mogły stać jeszcze wiele dziesięcioleci, tworząc w ich miejscu skwer, bo taki był projekt.

Co Pana najbardziej razi w sztucznie wywołanej awanturze wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu?
– Każdy kraj, każdy naród stawia pomniki. Nawet lokalne społeczności lubią wiedzieć, że w danym miejscu ktoś znamienity się urodził, mieszkał, zmarł, i upamiętniają ten fakt w stosowny sposób. To jest naturalne. W Pałacu Prezydenckim mieszkał tragicznie zmarły śp. prezydent Rzeczypospolitej Polskiej pan Lech Kaczyński, więc siłą rzeczy nie ma lepszego miejsca na godne upamiętnienie jego osoby, jego bliskich i współpracowników, którzy razem z nim ponieśli śmierć. Pod pomnikiem, jaka by nie była jego forma, zarówno Polacy, jak i zagraniczni turyści będą mogli oddać hołd poległym. Nie rozumiem argumentów ludzi – myślę tu głównie o panu Palikocie – którzy za wszelką cenę chcieliby, żeby taki pomnik w tym miejscu nie powstał, czy najchętniej zabraliby z Wawelu trumny z parą prezydencką. Warto przypomnieć sobie, kto bezcześcił i wyrzucał trumny… W XX wieku czyniła tak czerwona Hiszpania, wcześniej rewolucja francuska. Mogę zapytać złośliwie, dlaczego panu Palikotowi nie przyjdzie do głowy przenieść z wojskowych Powązek w inne miejsce grobu Bieruta?

Jeszcze podczas kampanii wyborczej pod pretekstem mycia chodnika usiłowano usunąć krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, nie dopuścili do tego przedstawiciele Komitetu Katyńskiego. Platforma Obywatelska walczy z krzyżem i przyszłym pomnikiem z niesamowitą zaciekłością.
– Myślę, że chodzi o sprawę katastrofy smoleńskiej i prowadzonego śledztwa, które na naszych oczach coraz bardziej się sypie. Słyszeliśmy już wstrząsające informacje o sytuacji w komisji MAK, o jej wykroczeniach, złych śledztwach i korupcji. Nie ustępują także pretensje do rządu Donalda Tuska, który nie wytłumaczył się z różnych rzeczy. Tymczasem prokuratura uznała, że panowie Tusk i Komorowski nie muszą zeznawać przed komisją śledczą, bo nic ich nie łączy z katastrofą. A przecież ich odpowiedzialność w kwestii decyzji, jakie podejmowali po katastrofie, jest ewidentna. Myślę tu głównie o oddaniu Rosjanom śledztwa. Mamy więc do czynienia z upadkiem demokracji, kiedy władza wykonawcza, bo niewątpliwie mamy do czynienia z naciskiem na określonego prokuratora, zlewa się z władzą sądowniczą. Przed Pałacem Prezydenckim ludzie gromadzili się nie tylko bezpośrednio po katastrofie, lecz także później – tu spotykali się członkowie Ruchu 10 Kwietnia, który przecież postawił sobie za cel wyjaśnienie katastrofy. To jest nie na rękę rządowi i Platformie Obywatelskiej. Dla nich wszystko, co przypomina katastrofę, powinno być usuwane z pola widzenia ludzi, a Pałac Prezydencki jest miejscem szczególnym.

Nie dziwi Pana fakt, że gdy trzeba bronić pomników upamiętniających wartości narodowe, katolickie, padają zarzuty „pomnikomanii”, zaburzania zabytkowej przestrzeni? Gdy natomiast promuje się np. dewiacje, co ostatnio czyni Muzeum Narodowe, ministerstwo kultury wspiera takie inicjatywy…
– Co do opinii pani Trepki, jestem nieufny, bo nie wiem, kto jeszcze wpływał na nią. Sądzę, że uzasadnienie, które podaje, może być bardzo stronnicze. Na moich oczach zostało zburzonych wiele zabytkowych gmachów, które po wojnie jakoś ostały się w Warszawie, a których nie potrafili obronić konserwatorzy zabytków. Dziś dochodzi do podobnych rzeczy. Niedawno rozmawiałem z pewnym konserwatorem zabytków, który stracił pracę w swoim mieście tylko dlatego, że sprzeciwił się wyburzeniu domów, które miały dla tego miasta wartość zabytkową. Nie jest to zastanawiające? Inny przykład. Obok mego domu na wsi stał do niedawna piękny dworek z końca XVIII wieku z wielospadowym dachem. Mimo że była na nim tablica informująca, że jest on strzeżonym dobrem narodowym, pozwolono mu popaść w zupełną ruinę. Ten teren kupił później jakiś biznesmen, który zburzył dworek i wybudował na jego miejscu, nie trzymając się historycznego planu, zupełnie dowolną rekonstrukcję.

Sporo czasu spędził Pan we Francji, jak tam podchodzi się do pomników?
– We Francji, którą dobrze znam, uderzyło mnie, że w każdej wiosce stoi krzyż, a na nim znajduje się spis nazwisk tych, którzy zginęli podczas I wojny światowej. Niech więc pan Zdrojewski, który mówi o pomnikomanii w Polsce, napisze dużą rozprawę albo pracę doktorską na temat tego, jak we Francji stawia się pomniki poległym. My pomnika I wojny właściwie w ogóle nie mamy… Radziłbym, żebyśmy się najpierw zastanowili, jak jest u innych, a nie krytykowali idei wybudowania u nas pomnika tak ważnego dla Narodu Polskiego.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 26 lipca 2010, Nr 172 (3798) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100726&typ=po&id=po14.txt

Skip to content