Aktualizacja strony została wstrzymana

Polska „polityka informacyjna”

Media w Polsce od samego początku konfliktu rosyjsko-gruzińskiego są tendencyjnie progruzińskie. Gdyby opierać się wyłącznie na relacjach i komentarzach w nich prezentowanych, to człowiek miałby pełne przekonanie o tym, że Rosja pierwsza najechała pokój miłującą Gruzję, siejąc zniszczenie i śmierć.  Charakterystyczne jest to, że już po gorącej fazie kryzysu ukazały się na antenie telewizyjnej dwa wywiady z prezydentem Saakszwilim (jeden w TVN 24, drugi w TVP 1). W obu popisywał się on elokwencją, a na niewygodne pytania odpowiadał inwektywami i kłamstwami. Np., kiedy zapytano go, jak ustosunkuje się do zarzutu Rosji, że wojska gruzińskie zaatakowały Cchinwali, odpowiedział, że Putin jako oficer KGB jest mistrzem kłamstwa. Obecnie spuścił już z tonu i nie wyklucza zgody na śledztwo w sprawie tego, co stało się w Osetii Południowej.
W tym samym czasie, kiedy telewizja w Polsce raczy nas kolejnymi wywiadami z Saakaszwilim, następujące telewizje zachodnie przeprowadziły wywiady z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem i premierem Władimirem Putinem: amerykańska CNN, niemiecka ARD, włoska RAI i francuska TF 1 (te odnotowałem, być może było więcej). W wysokonakładowych gazetach ukazały się wywiady z rosyjskimi politykami, a nawet drukowano ich teksty (np. ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa). „Los Angeles Times” opublikował wywiad z Aleksandrem Duginem, znanym orędownikiem eurazjatzymu. Tymczasem u nas prezentowane jest stanowisko tylko jednej strony. Być może o wywiadzie Putina czy Miedwiediewa dla TVP  nie ma co marzyć, ale wątpię czy w ogóle ktoś śmiał o tym pomyśleć. Niby nie ma cenzury, niby jest „wolność słowa”, ale odnosi się wrażenie, że media mają założony jakiś nowy, niewidzialny kaganiec. No i do tego dochodzi obserwowany od paru lat terror psychologiczny, sprawiający, że wszyscy grają tę samą melodię. „To pan nie popiera Gruzji?!” – spytała zdumiona dziennikarka w jednej z rozmów, tak, jakby uderzył ją grom z jasnego nieba. Bo dziennikarze tych mediów uważają pewne kwestie za oczywistą oczywistość.
Sprawa jest poważna, media w Polsce przestały być środkami komunikacji społecznej i przekształciły się w quasitotalitarny koncern zajmujący się praniem mózgu odbiorców. Na co dzień może tego nie widać – sprawa staje się przeraźliwie czytelna, kiedy dochodzi do jakiegoś kryzysu na Wschodzie, typu „pomarańczowa rewolucja”, histeria z Andżeliką Borys na Białorusi, sprawa Litwinienki czy teraz w Gruzji. Tak było też kiedy Zachód wykańczał Serbię w 1999 roku, prowadząc ordynarną i kłamliwą propagandę, mającą na celu przekonanie świata, że Serbowie to mordercy a Albańczycy to baranki miłujące pokój. To wtedy „nasze” media po raz pierwszy zastosowały dezinformację na wielką skalę. Udało się, ludzie to kupili. Potem była już tylko rutyna.

Jan Engelgard

Skip to content