Aktualizacja strony została wstrzymana

50 pytań – czyli tchórzostwo nagrodzone

Przebieg kampanii prezydenckiej przed I turą wyborów, jednoznacznie wskazywał na słabość, a w wielu obszarach, wręcz fikcyjność demokracji III RP. Jeśli jednym z podstawowych wymogów demokracji, jest przywilej  wyborców do posiadania pełnej i miarodajnej wiedzy na temat osób kandydujących w wyborach powszechnych – prawo to zostało zignorowane i pogwałcone przez kandydata Platformy Obywatelskiej.

Dzięki szczelnej, propagandowej osłonie ze strony głównych mediów, ustanowionej nad działaniami grupy rządzącej, większość obywateli nie ma możliwości poznania faktów z życia Bronisława Komorowskiego, ani uzyskania szczegółowej wiedzy o tej postaci.

Nie obowiązuje bowiem zasada, zgodnie z którą obywatele mają prawo znać przeszłość osoby pretendującej do najwyższego stanowiska w państwie. Mają również prawo wiedzieć; kim jest człowiek, któremu powierzają zaszczyt reprezentowania narodu, co robił w przeszłości, jakie posiada predyspozycje, poglądy i intencje. Mają prawo poznać dokładny życiorys kandydata, sięgający wielu lat wstecz; efekty jego pracy na zajmowanych stanowiskach, zakres i konsekwencje podejmowanych decyzji. Powinni poznać ludzi z jego otoczenia, dowiedzieć się jakie wartości reprezentują, z jakich środowisk się wywodzą i do czego dążą. Każda informacja związana z osobą kandydującą na najwyższe stanowisko w państwie, może być przedmiotem zainteresowania społeczeństwa oraz podlegać rzeczowej i dogłębnej ocenie.

Jednocześnie – reguły demokracji nakładają na polityka obowiązek składania wyjaśnień – szczególnie w sprawach najbardziej kontrowersyjnych i trudnych. Wyborcom zaś udzielają mocnego przywileju zadawania pytań i oczekiwania wyczerpujących odpowiedzi. Ta podstawowa zasada ma gwarantować bezpieczeństwo wyboru – czyli sprawić, że obywatel dokona go w warunkach pełnego dostępu do informacji, nie działając na podstawie błędnych lub fałszywych przesłanek. Bez spełnienia tych warunków – wolne i uczciwe wybory będą jedynie fikcją i erzacem demokracji.

Formułując przed kilkoma tygodniami 50 pytań do Bronisława Komorowskiego, działałem w przeświadczeniu, że ich zadanie leży w dobrze pojmowanym interesie społecznym, a obowiązek udzielenia odpowiedzi przez kandydata wynika z elementarnych reguł demokracji.

Tym bardziej, że nad wieloletnią karierą polityczną kandydata PO – od dyrektora gabinetu Aleksandra Halla w URM, poprzez wiceministra i ministra obrony narodowej, po stanowisko marszałka Sejmu i pełniącego obowiązki prezydenta RP  – zalega cień szeregu niewyjaśnionych dotąd spraw.  W stosunku do Bronisława Komorowskiego pojawiają się pytania; nie tylko o genezę i charakter jego kontaktów ze środowiskiem wojskowych służb specjalnych, ale przede wszystkim o to, czyje interesy reprezentował w czasie swojej 20 letniej kariery politycznej?

Czy były to interesy państwa polskiego i jego obywateli, czy może interesy różnych grup i środowisk , sprzeczne z dobrem publicznym? Mocną podstawą do formułowania takich pytań była wiedza, jaką już posiadamy o tej postaci. Przede wszystkim – o środowisku, z którym Komorowski jest od lat ściśle związany i które darzy odwzajemnioną sympatią. Ta wiedza, nie należy do obszaru spekulacji, lecz wynika z zawartości urzędowego dokumentu opublikowanego w roku 2007  przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Monitorze Polskim. Jak dotąd – nie istnieje żaden dokument o porównywalnym znaczeniu, który wiedzę tę mógłby kwestionować.

W Raporcie z Weryfikacji WSI, korzystającym z wagi dokumentu urzędowego zawarto szczegółowy opis dziesiątek przestępstw i nieprawidłowości, jakie miały miejsce w wojskowych służbach na przestrzeni 15 lat istnienia tej formacji, przedstawiono liczne przypadki korupcji, nadużywania władzy, przestępstw gospodarczych i skarbowych. Dokument wielokrotnie wymienia nazwisko Bronisława Komorowskiego –  wskazując na jego odpowiedzialności polityczną za liczne nieprawidłowości związane z funkcjonowaniem służb wojskowych. Jednocześnie, obraz, jaki wyłania się z treści Raportu nakazuje w szeregach dowódczych formacji WSI upatrywać środowisko skorumpowane, przestępcze, o groźnych dla bezpieczeństwa państwa związkach z obcymi służbami. Marszałek Sejmu, który wielokrotnie deklarował sympatię wobec ludzi z tego środowiska oraz podważał w niewybrednych słowach prawne znaczenie i sens likwidacji służby, naraża się na nieuniknione pytania o charakter swoich  kontaktów i powody obrony interesów ludzi WSI.

Z kolei – liczne kłamstwa – również publiczne, w sprawach dotyczących afery marszałkowej pozwalają przypuszczać, że rola Komorowskiego w kombinacji służb specjalnych w roku 2008 była znacznie poważniejsza, niż wskazuje sam zainteresowany lub podległe grupie rządzącej media. Są to sprawy, zgodnie z określeniem użytym przez samego Komorowskiego „śmiertelnie poważne”, które powinny zostać szczegółowo wyjaśnione, w interesie obywateli i państwa. Jeśli zauważyć, że okres od października 2007 roku do chwili obecnej, to czas, w którym polityk Platformy korzystał z dobrodziejstw ochrony ze strony środowiska byłych WSI oraz osłony parasola medialnego, a jednocześnie następowało umocnienie pozycji Komorowskiego wewnątrz PO oraz poszerzanie zakresu jego autonomii wobec lidera tej partii – postać polityka nabiera szczególnego znaczenia. Warto też dostrzec, że stanowisko marszałka Sejmu okazało się być optymalnym w warunkach konfliktów politycznych rozpętanych przez grupę rządzącą, służąc jednocześnie ograniczeniu wpływów opozycji parlamentarnej; ale też stanowiskiem najważniejszym w sytuacji zaistniałej po tragedii z 10 kwietnia br., gdy Komorowski przejął prerogatywy Lecha Kaczyńskiego i zawłaszczył swoimi nominatami wszystkie wakujące stanowiska.

Trzeba zatem widzieć w  Komorowskim osobę kluczową dla zrozumienia i interpretacji wielu procesów politycznych zachodzących w ostatnich dwóch latach, a wydarzenia z udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, poprzez „prawybory” w PO, aż po skutki katastrofy z 10 kwietnia – spinają ten okres niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP.

Choć treść 50 pytań zadanych Komorowskiemu została powielona w setkach miejsc Internetu, wysłana do sztabu wyborczego PO, opublikowana w prasie i doręczona osobiście kandydatowi w czasie jego pobytu w Londynie – nie doczekały się żadnej reakcji.

Jednocześnie, nie znalazł się w III RP dziennikarz, który na podstawie informacji zawartych w tych pytaniach zbadałby działania Komorowskiego jako ministra obrony narodowej, naświetlił jego rolę w przetargach milionowej wysokości, czy zainteresował się sprawami fundacji Pro Civili i Wojskowej Akademii Technicznej.

Milczenie sztabu wyborczego Komorowskiego, wpisuje się w wieloletnią taktykę stosowaną przez środowisko Platformy, sprowadzoną do przemilczenia trudnych kwestii. W III RP jest to taktyka skuteczna, ponieważ doprowadzona do perfekcji autocenzura mediów oraz pasywność obywateli pozwala decydentom na uniknięcie niewygodnych pytań i sytuacji.  Warto też przypomnieć, że dziennikarze wiodących mediów kierują się często lękiem, pomni nauki udzielonej przez polityka PO w trakcie afery marszałkowej, gdy apelował o „wstrzemięźliwość w okazywaniu solidarności zawodowej” z Wojciechem Sumlińskim. Los tego dziennikarza miał stać się dla całego środowiska dziennikarskiego sugestywną przestrogą i zapobiec nazbyt dociekliwym poszukiwaniom.

Milczenie Komorowskiego, jest także objawem tchórzostwa samego polityka, niezdolnego do stawienia czoła własnemu życiorysowi i sprawom, za które ponosi odpowiedzialność. To cecha aż nadto widoczna w działaniach marszałka, który już w roku 2007 obawiał się stawać przed Komisją Weryfikacyjną WSI, unikał złożenia wyjaśnień w sprawie afery marszałkowej przed sejmową Komisją Sprawiedliwości oraz uniemożliwiał stawianie pytań w trakcie wyboru na marszałka Sejmu. Urząd państwowy stanowi dla Komorowskiego rodzaj bezpiecznego azylu, zza którego atakuje przeciwników, oczernia ich i pomawia, skrywając się natychmiast, gdy pojawia się groźba ujawnienia niewygodnych okoliczności  lub żądanie złożenia wyjaśnień. Urząd daje również Komorowskiemu poczucie bezkarności, pozwala mu na wypowiedzi pełne pogardy dla prawa i ludzi o odmiennych poglądach. Ten rodzaj tchórzostwa jest cechą niezwykle groźną – szczególnie, gdy stanowi mieszankę arogancji, połączonej z ignorancją i ambicjami niewspółmiernymi do predyspozycji. Bułhakow napisał kiedyś, że „tchórzostwo nie jest jedną z ułomności, ono jest ułomnością najstraszliwszą”, co w przypadku Bronisława Komorowskiego znajduje tragiczne potwierdzenie.

Fakt, że kandydat Platformy nie został zmuszony do udzielenia odpowiedzi na liczne pytania związane z jego życiorysem i działalnością, świadczy o iluzoryczności polskiej demokracji, podważa  prawa obywateli do uzyskania rzetelnej wiedzy o osobach kandydujących na najwyższy urząd  i skazuje Polaków, oddających głos na tę postać na przypadkowy, a zwykle bezrozumny wybór. Jeśli ta okoliczność zaważy na końcowym wyniku wyborów prezydenckich, droga do poznania prawdy o Komorowskim zostanie przed Polakami zamknięta.


Aleksander Ścios


Artykuł opublikowany przed II turą wyborów w miesięczniku „Nowe Państwo” 6/2010

Za: Aleksander Ścios - Bez Dekretu | http://bezdekretu.blogspot.com/2010/07/50-pytan-czyli-tchorzostwo-nagrodzone.html

Skip to content