Aktualizacja strony została wstrzymana

Nie dajmy się sprowokować

Z prof. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury KUL, rozmawia Krzysztof Losz

Działacze PO rozdają trójwymiarowe ulotki. Patrząc z jednej strony, widzimy Komorowskiego i Tuska na tle hasła wyborczego „Zgoda buduje”, a z drugiej – zmanipulowane wizerunki dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, których postaci są podpisane hasłem: „Niezgoda rujnuje”. Te same ulotki, jak podały media, były rozdawane nawet w Sejmie. Nie wiadomo, kto je wydrukował, nie jest na nich podpisany sztab Komorowskiego…

– Prezentując swoje poglądy, Platforma na siłę chce wmówić ludziom pewien fałszywy obraz, który jest tworzony na zamówienie, a który nie pokrywa się z rzeczywistością. Odnoszę wrażenie, że oni nie liczą się ani z prawdą, ani z człowiekiem. Dla władzy są gotowi do najgorszych gestów, czynów, ale największe media o tym milczą. Przecież ulotka jest obrzydliwa, pokazuje o. Tadeusza Rydzyka i Jarosława Kaczyńskiego w nienaturalnie wykrzywionych pozach, co ma ich ośmieszyć. To jest prymitywny fotomontaż. Sprawa jest bulwersująca, przecież dyrektor Radia Maryja nie bierze udziału w kampanii wyborczej.

To może być więc nadużycie nie tylko ze strony etycznej, ale i prawnej…
– Oczywiście, chociaż nie wiem, czy warto byłoby w tej sprawie składać pozew do sądu. Po pierwsze dlatego, że wiadomo, jak sądy podchodzą do takich spraw, a po drugie, myślę, że PO właśnie na tym zależy, aby druga strona ostro zareagowała. Platforma o to ze wszystkich sił zabiega.

Dlaczego?
– Platforma Obywatelska dąży do konfrontacji i chce sprowokować wszelkimi sposobami drugą stronę do jak najostrzejszej reakcji. Oni prowokują Jarosława Kaczyńskiego, aby wywołać polityczną awanturę. Wtedy media wspierające Komorowskiego rozpętałyby gigantyczną kampanię, aby cała sprawa została wykorzystana przeciwko Kaczyńskiemu. Dlatego nie można dać się sprowokować, zwłaszcza w tych ostatnich dniach kampanii. Trzeba po prostu spokojnie to wszystko przeczekać, czyli postąpić dokładnie odwrotnie niż chce sztab Komorowskiego.

Gdyby podobną ulotkę przeciwko Komorowskiemu wydało Prawo i Sprawiedliwość, zapewne już dawno mielibyśmy aferę nie z tej ziemi…
– Tak, ale na szczęście PiS się do tego nie posunęło. Taki krok byłby na korzyść PO, bo Tusk, Komorowski i „zaprzyjaźnione” media tylko czekają na jedno słowo, jeden gest, minę, którą można by wykorzystać w kampanii przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. A skoro tych słów, gestów, min nie było, to trzeba je chociaż wykreować na ulotce. I tak zrobiono.

Spodziewał się Pan takich metod?
– Liczyłem się z tym, że mogą być wykorzystane jeszcze gorsze chwyty i wciąż ich nie wykluczam w końcówce kampanii. Te prowokacje fatalnie świadczą o ich autorach jako politykach. Ci ludzie powinni być jak najdalej od polityki.

Ulotki są elementem brutalnej walki politycznej, ale można też powiedzieć, że mają odpowiadać na zapotrzebowanie pewnej części elektoratu PO i Bronisława Komorowskiego…
– Ta ordynarna ulotka na pewno spełnia taką rolę. Jest grupa ludzi, którzy się do takich argumentów odwołują, którym oszczerstwa, ośmieszanie, wyszydzanie przeciwników politycznych bardzo odpowiada. To narkotyk rzucany im na żer. Do tej kategorii elektoratu należą byli esbecy, agentura, ludzie wrogo nastawieni do Kościoła. To jest prymitywny elektorat, ale wygodny dla tego typu manipulacji, bo ci ludzie bez tego nie istnieją.

W PO potrzeby tej części wyborców zaspakaja od lat Janusz Palikot…
– Z nim jest inna sprawa. Palikot jest szkolony przez zawodowych aktorów od strony gestów. To jego wyciągnęli, aby te scenki odgrywał. Ale to się nie mieści w kategoriach uczciwej polityki.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 29 czerwca 2010, Nr 149 (3775) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100629&typ=po&id=po21.txt

Skip to content