Aktualizacja strony została wstrzymana

Wywiad z bratem „Bronisława Geremka” (Benjamina Lewarta) – nowojorskim przedsiębiorcą Jerry Lewartem

Pismo Przegląd zamieściło wywiad z nowojorskim przedsiębiorcą Israelem „Jerry” Lewartem, bratem „Bronisława Geremka”, czyli Benjamina Lewarta, syna Borucha i Szarcy. Dziwne (?), że nikt w Polsce nie był – i dalej nie jest – uczciwie informowany o prawdziwych korzeniach rodzinnych „Bronisława Geremka”. Ot, po co ludziom mówić prawdę o tym, że w tzw. elitach powojennej Polski prym wiedli Żydzi.

Tak jak i w innych okupowanych przez totalitarny reżim sowiecki krajach.

Oto kilka wybranych cytatów z wywiadu:

– O tym, że Bronisław Geremek miał brata, w Polsce nie ma powszechnej wiedzy.
– Bronek zawsze był dyskretny. Nie mieszał życia prywatnego z działalnością polityczną. Może obawiał się, że źli ludzie będą wykorzystywać np. to, że wielki polski mąż stanu ma w Ameryce żydowskiego brata.[podkreślenia i przypisy – Redakcja BIBUŁY.]

[…]

– Czy mógłby pan coś powiedzieć o waszej rodzinie?
– Nazwisko rodzinne brzmi Lewertow. Rodzice nosili imiona Boruch i Szarca. Mieszkaliśmy w Warszawie przy ulicy Mławskiej 3. Ja urodziłem się w 1926 r. Po dziadku, który był magidem* [*Magid – charyzmatyczny rabin, biegły interpretator Tory, przywódca społeczności żydowskiej, często o przypisywanych zdolnościach wizjonerskich], dostałem imię Israel, ale powszechnie nazywano mnie Izio. Brat, urodzony w 1932 r., miał na imię Benjamin, wołano go Benek. Potem losy potoczyły się tak, że ja zostałem Jerrym Lewartem, a on Bronisławem Geremkiem.
Nasza rodzina była dość zamożna. Utrzymywała się z prowadzonej przez ojca wytwórni futer, które cieszyły się dużym powodzeniem nie tylko w Warszawie, lecz przede wszystkim na Śląsku, gdzie ojciec często jeździł w interesach.
Mimo że cała nasza bliższa i dalsza rodzina była ortodoksyjna, bardzo religijna i pobożna, ojciec był syjonistą. Jego marzeniem było powstanie Izraela. Próbowali nawet tam się osiedlić. Tam przyszedłem na świat. Po paru latach wrócili do Warszawy, gdzie już urodził się Bronek.

– Jak pan wspomina lata przedwojenne?
– Bardzo dobrze. Były szczęśliwe i beztroskie.

[Oczywiście chodzi o lata kiedy to miała szaleć antysemicka nagonka, a tu patrzcie – Żyd mówi, że lata przedwojenne były „szczęśliwe i beztroskie”.]

[…]

– Podobno przez cały czas utrzymywał pan kontakty z bratem.
– Oczywiście. Cały czas korespondowałem z mamą i bratem. W 1954 r. Bronek odwiedził nas po raz pierwszy. Był wtedy na stypendium Smithsonian Institute, zbierając materiały do swej książki. Później jeszcze wielokrotnie, w różnych dla siebie rolach. Naukowca, opozycjonisty, wreszcie znanego polityka wolnej Polski. Pozostajemy w bliskim kontakcie z jego rodziną. Synami Marcinem i Maciejem, którzy obaj są znanymi lekarzami. Odwiedzali nas parokrotnie. Źona i moje dzieci też latały do Polski.

[W 1954 roku „Bronisław Geremek” był na stypendium w Stanach Zjednoczonych. Czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę KTO mógł w 1954 roku dostać paszport i wyjechaćz PRL-u? I to do Stanów? Niech no tylko IPN otworzy wreszcie wszystkie tajne archiwa, to może dowiemy się na jakich to warunkach imć Geremek Bronisław dostał paszport i dlaczego do ostatnich swoich dni był tak zażartym wrogiem lustracji.]

[…]

– Rozmawialiście o polityce?
– O tak. Brat chętnie opowiadał o swoich spotkaniach z największymi ludźmi tego świata. Królową Elżbietą, Reaganem, Bushem, Clintonem, Mitterandem, Havlem. Przede wszystkim zaś z Janem Pawłem II. Podziwiał go jak nikogo innego. Myślę, że chyba papież w jakiś sposób uczucia te odwzajemniał. Wiem, że zwracał się do brata z prośbą opinię w wielu sprawach.

[Ach, cóż ten świat zrobiłby bez „Bronisława Geremka”… A tenże Jan Paweł II „zwracał się do brata z prośbą o opinię w wielu sprawach”. No zobacz jakiego to doradcę wybrał sobie Santo Subito.]

[…]

– Wiem, że toczyła się dyskusja, gdzie brat ma być pochowany. W rodzinnym grobowcu z matką czy w Alei Zasłużonych, obok Jacka Kuronia.
– Po ludzku, powinien leżeć koło matki. Wiem jednak, że Bronek należał przede wszystkim do Polski. Więc niech go uhonoruje, jak uważa. Dotyczy to także mszy w katedrze św. Jana w Warszawie. Brat nie był katolikiem, choć w młodości miał okres, kiedy chciał zostać księdzem. Katolikami są jednak jego synowie i ich rodziny. Jeżeli najwyższe władze Kościoła też chcą go tak godnie pożegnać, trzeba to uszanować.

– Gdyby to jednak zależało od pana?
– Mój brat zostałby pochowany przed upływem doby od śmierci, jak nakazuje religia i tradycja, w której się urodził. Ja zaś zmawiałbym kadysz.

[„Brat nie był katolikiem”. No to DLACZEGO odprawiono tak uroczystą koncelebrowaną Mszę żałobną. SKANDAL! Świadczy to tylko o zażydzeniu Kościoła w Polsce, którego hierarchia kpi sobie z dogmatów wiary katolickiej nie mówiąc o zwykłej przyzwoitości. Czy warto również przypominać panom biskupom, że towarzysz Geremek Bronisław głosował np. przeciwko ustawie zakazujacej zabijanie nienarodzonych dzieci, że był masonem, czyli członkiem antykatolickiej organizacji? Chyba nie warto – ot, po prostu uczcili swojego brata-marksistę. Tak jak i inne „autorytety moralne” uczestniczące w pogrzebie „Wielkiego Polaka”. Zabawne, bo tak właśnie jest określany tow. Geremek Bronisław przez „wielkich tego świata”, np. przez niejakiego Eli Zborowskiego, wiceprezesa Światowej Federacji Żydów Polskich, przewodniczącego International Society for Yad Vashem, który powiedział, że „Bronisław Geremek był bardziej polski niż wszyscy „prawdziwi Polacy” razem wzięci…” Doprawdy, humor miesiąca.]



Skip to content