Aktualizacja strony została wstrzymana

Wolność dla podatków – Robert Gwiazdowski

Mam dla Państwa z samego rana dobrą wiadomość. O godzinie 3.36 przestaliśmy pracować dla państwa. Więc dziś do pracy idziemy w skowronkach. To co zarobimy do końca roku już nasze.

Następne wiadomości już nie są takie dobre.

Dzień Wolności Podatkowej wynika z udziału sektora wydatków publicznych w Produkcie Krajowym Brutto. Wyniesie on w bieżącym roku 47,5%. Jest to wskaźnik najwyższy od czterech lat!

Najlepiej pokazuje on faktyczną wysokość opodatkowania obywateli. Zawiera w sobie wszystkie, często niewidoczne, obciążenia nałożone na barki obywateli z długiem publicznym włącznie.

W tym roku świętujemy pod hasłem: „Dług publiczny też jest podatkiem”! Co dobitnie unaocznił przykład Grecji. Dług Publiczny też jest formą opodatkowania obywateli. To podatek od przyszłych pokoleń. Polskie zadłużenie w formie zagregowanej, czy też na mieszkańca, pozornie nie wygląda groźnie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę również pozornie niewielkie zadłużenie Grecji i jej obecne problemy, nie ma powodu do optymizmu. W latach 1995-2008 zadłużenie państwa przyrastało średnio o 10,44% rocznie. Każdy nowy obywatel rodził się w 2009 roku z długiem w wysokości 4.167,65 euro, a więc dostał w dniu urodzin od rządu prezent w wysokości rachunku do zapłacenia na prawie 17.000 PLN. Przy założeniu, że dług publiczny będzie rósł tak jak w ostatnich latach, Polska osiągnie dzisiejsze zadłużenie Grecji na mieszkańca za około 15 lat. Natomiast poziom długu Hiszpanii już za 10 lat. Oczywiście większy koszt obsługi zwiększającego się długu spowoduje wcześniejsze osiągnięcie tego pułapu.

Obsługa tego rosnącego zadłużenia jest coraz bardziej istotnym elementem wydatków publicznych. Jej roczny koszt wynosi 35 mld PLN. Każdy z nas pracował w tym roku 10 dni na samą obsługę długów, które i tak będą musiały zapłacić nasze dzieci. Wzrost w stosunku do roku ubiegłego wyniósł 6,5%.

Głównym wydatkiem sektora finansów publicznych, finansowanym tym rosnącym długiem (taka „spirala śmierci”) są wciąż emerytury i renty. Ich udział procentowy w wydatkach publicznych co prawda zmalał, jednak dynamika ich wzrostu jest wyższa niż dynamika PKB. W tym roku każdy z nas przepracował 40,6 dnia na utrzymanie osób niepracujących z powodu wieku lub niezdolności do pracy. To prawie o jeden dzień dłużej niż w roku 2009. Aż o 7 mld PLN wzrosła dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Najgwałtowniejszy wzrost wydatków zanotowaliśmy po stronie obowiązkowych świadczeń społecznych: wyniósł on 11,6%. Oznacza to, że każdy z nas pracował 2 dni więcej na świadczenia emerytalne dla służb mundurowych i inne ubezpieczenia społeczne pokrywane bezpośrednio z budżetu, niż w roku ubiegłym.

Coraz dłużej pracujemy na utrzymanie urzędników państwowych. Pensje w samych jednostkach budżetowych pochłoną w 2010 roku o ponad 3,5% więcej niż w 2009. W latach 2000-2008 nasza „pańszczyzna” z tego tytułu rosła o 3 godziny rocznie. Na szczęście Pan Premier Tusk oświadczył wczoraj, że te premie, które dostali jego urzędnicy przyznał on sam osobiście i w odróżnieniu od swoich poprzedników zrobił to „bardzo świadomie, inaczej niż poprzednicy” za ich „osiągnięcia”. [link]

Od razu odetchnąłem z ulgą uspokojony stenem świadomości Pana Premiera i jego troską o racjonalne gospodarowanie zobowiązaniami naszych dzieci i wnuków.

Ciekawe tylko kogo Pan Premier miał dokładnie na myśli używając liczby mnogiej: „moi poprzednicy”. Czy tylko dwóch ostatnich „poprzedników”, czy może trzech? Zważywszy, że o tym „trzecim poprzedniku” Pan Premier Tusk był bardzo złego zdania wówczas, gdy zostawał on jego „poprzednikiem”, wszystkie interpretacje są możliwe.

Dopiero na piątym miejscu w hierarchii wydatków są te, które rząd przeznacza na wypełnianie funkcji, do których państwo zostało stworzone: czyli obronę narodową. Każdy z nas pracował w tym roku na bezpieczeństwo zewnętrzne kraju przez 5 dni. Jeszcze mniej czasu – 3 dni – musieliśmy poświęcić na pokrycie wydatków na bezpieczeństwo wewnętrzne: czyli na pracę policji i straży pożarnej. Ta ostatnia kategoria jest jedną z nielicznych, w której zanotowaliśmy spadek wydatków i to aż o 15%. Wiadomo przecież, że jak nie działa policja, to obywatele wynajmą firmy ochroniarskie. A który obywatel zatrudniłby urzędników, którym Premier dał nagrody? Chyba tylko po to, żeby coś „załatwili”. Ale przecież wiadomo powszechnie, co dobitnie wykazały prace „Komisji Hazardowej”, że urzędnicy niczego nikomu nie załatwiają. Co najwyżej jakiś leśniczy nie dopełni czasem swoich obowiązków -jak to miało miejsce w Zieleńcu. Więc Pan Premier musi im wypłacać premie, bo obywatele sami z siebie by im nic nie zapłacili.

Obywatele, których na to stać oczywiście, nie bardzo jednak garną się do płacenia na te premie. Jednym ze skutków wysokiego opodatkowania jest spadek faktycznych dochodów budżetu wskutek migracji podatkowej obywateli. Przykład dają Amerykanie. Według Raportu Cost of Government 2009 opublikowanego przez Americans For Tax Reform, podatnicy wybierają do zamieszkania stany, w których obowiązują niskie podatki, opuszczając te, które oferują wyższą emeryturę i lepszą służbę zdrowia. Ich migracja ma wpływ zarówno na liczebność populacji jak i stan budżetu. Według Internal Revenue Service (IRS) w stanach z najniższymi podatkami: Alaska, Floryda, Nevada, New Hampshire, Południowa Dakota, Tennessee, Texas, Waszyngton (nie mylić z miastem) i Wyoming, w 2007 osiedliło się na stałe 235.000 obywateli powiększając ich budżet o łączną sumę 11mld USD. W tym samym czasie stany z największymi podatkami (Kalifornia, Connecticut, Hawaje, Idaho, Maine, Maryland, New Jersey, Nowy Jork) straciły około 441.000 mieszkańców i 12.8 mld USD.

Ten proces możemy także obserwować na przykładzie Polski. Z pierwszej trójki najbogatszych Polaków miesięcznika Forbes, wszyscy są rezydentami podatkowymi za granicą.

Konieczność reformy dostrzegają kolejni ministrowie finansów:

„Polska znajduje się na rozdrożu (…) i albo ta historyczna szansa zostanie wykorzystana, albo ją zaprzepaścimy”

Grzegorz Kołodko na temat przyjęcia reformy finansów 28 lutego 2003

 

„Rząd będzie kontynuował reformę finansów publicznych. Problemy sektora finansów publicznych mają charakter strukturalny i bez szybkiej naprawy będą one powracać.”

Marek Belka Expose 14 maja 2004

 

„Nie da się ukryć, że w tej chwili finanse publiczne nie są w najlepszym stanie, ale ścieżka dostosowania fiskalnego, która jest zapisana w programie konwergencji, pozwoli nam na pomyślne myślenie o wejściu do strefy euro”

Mirosław Gronicki na spotkaniu przedstawicieli rządu i NBP 7 lutego 2005


„Priorytetem dla nowego ministra finansów jest przeprowadzenie reform strukturalnych w tym reformy podatkowej i reformy finansów publicznych.”

Paweł Wojciechowski 26 czerwca 2006

 

„Dzisiejsza sytuacja makroekonomiczna jest wręcz świetnym momentem na podjęcie wysiłku reform fiskalnych. W zasadzie nigdy na przestrzeni siedemnastu lat transformacji w Polsce nie mieliśmy splotu tak korzystnych uwarunkowań makroekonomicznych.”

Stanisław Kluza 21 sierpnia 2006

 

„Wprowadzimy reformę, by zaoszczędzić. Nie przewidujemy znaczących kosztów tej reformy. Zakładamy, że w perspektywie 2 lat oszczędności sięgną 1 proc. PKB”

Zyta Gilowska 4 kwietnia 2007


„Reforma finansów publicznych będzie przeprowadzona do końca kadencji rządów PO”

Jacek Rostowski 13 czerwca 2008

To już co prawda dwa lata minęły, odkąd Pan Minister wypowiedział te słowa, ale pozostał jeszcze rok. A zważywszy, że już nie będzie „wetującego prezydenta” (Pan Jarosław Kaczyński zapowiedział, że się zmienił, a Pan Bronisław Komorowski, że się nie zmieni) Najlepszy Minister Finansów w Europie już niedługo będzie mógł wyjąć z szuflady te projekty ustaw, które tam ma, Parlament je uchwali w „trybie hazardowym” i od stycznia 2011 roku będziemy mogli wdrożyć konieczną reformę.

Robert Gwiazdowski

Za: Blog Roberta Gwiazdowskiego | http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=795

Skip to content