Aktualizacja strony została wstrzymana

Prąd ważny jak chleb – Wiesława Mazur

Wszyscy jesteśmy odbiorcami prądu. W XXI wieku energia elektryczna potrzebna jest ludziom jak chleb. Chcemy jej ciągle więcej. Wszyscy musimy oszczędzać zużycie prądu w domu, biurach i w firmach, polska gospodarka jest jednak ciągle nienowoczesna, energożerna.

Świat poszedł w tym kierunku, że wzrost gospodarczy wiąże się ze wzrostem zużycia energii – według szacunków w 2030 r., zużycie energii wzrośnie o 55 proc., gazu o 29 proc., produktów naftowych o 27 proc. Energia w Polsce nieznośnie drożeje, jeszcze trochę i mało kogo będzie stać na zapłacenia rachunku. Wraz ze wzrostem kosztów energii większa część społeczeństwa może zostać objęta zjawiskiem ubóstwa energetycznego, już teraz na „dzień dobry” takich rodzin mamy 629 tys. Rząd nie zrobił łaski, że zaakceptował w maju tego roku założenia do aktów prawnych wprowadzających system ochrony „odbiorców wrażliwych”, opracowanych już dawno. Mocno na to naciskało Ministerstwo Gospodarki, w końcu Rada Ministrów przyjęła opracowany w resorcie na 33 stronach dokument, który mówi o wprowadzeniu dopłat do rachunków za prąd dla najuboższych. Trudno sobie wyobrazić, że rodziny o niskich dochodach będą musiały zrezygnować z korzystania z prądu w ich domach, to przecież barbarzyństwo i niemożliwe! Prawie tak, jakby z powodu niedostatku pieniędzy zabrano komuś powietrze. Polska nie wypełnia dyrektywy Unii Europejskiej, jeśli chodzi o tzw. odbiorcę społecznie wrażliwego na podwyżki ceny prądu.

Projekt bonusu dla „wrażliwego”

Zgodnie z zapisami European Regulators Group for Elektricity and Gas, termin „odbiorcy wrażliwi oznacza osobę, która ma być chroniona w relacjach z dostawcami energii, dotyczy to m.in. inwalidów, przewlekle chorych, emerytów, osób o niskich dochodach, mieszkańców obszarów wiejskich. W Norwegii przedsiębiorstwa sieciowe mają obowiązek dostarczać energię elektryczną dla odbiorców „wrażliwych”, mimo że nie płacą rachunków, w Finlandii i Szwecji w skrajnych przypadkach rachunki reguluje pomoc społeczna, we Francji stosowane są specjalne taryfy dla ubogich, we Włoszech nie wolno odcinać dostaw prądu tam, gdzie zasila on urządzenia do ratowania zdrowia… Z zapisami ERGE liczy się Urząd Regulacji Energetyki i musi się liczyć rząd. URE trzyma u nas ostatnimi siłami na wodzy ceny energii dla gospodarstw domowych i popuszcza je od czasu do czasu naciskany natarciem firm energetycznych, które uważają, że w Polsce ceny energii są śmiesznie niskie i ograniczają ich zyski. Tymczasem ceny prądu, w odniesieniu do zarobków są u na bardzo wysokie. URE odpowiada za utworzenie systemu wsparcia „dla wrażliwych”. Ten system ma przechodzić przez placówki opieki społecznej. One najlepiej powinny wiedzieć, komu i jak pomóc, chociaż nie zawsze tak jest: cichy, najbiedniejszy z biednych zbyt często bywa niezauważony. Projekt przewiduje przyznanie bonusu (ryczałtu) energetycznego ubogim odbiorcom. Osoba lub rodzina uprawniona do zasiłku stałego albo okresowego otrzymywałaby rachunek za zużycie prądu pomniejszony o kwotę tego bonusu. Jego wysokość obliczana byłaby następująco: dla osoby samotnie gospodarującej – 900 KWh darmowo prądu rocznie, dla dwóch do czterech osób 1250 KWh, więcej niż czterech – 1500 KWh. Wysokość darmowego ryczałtu ulegałaby zmianie, każdego roku w dniu 31 marca, wówczas prezes URE ogłaszałby wysokość bonusu ważnego przez następny rok dla różnych grup. Miałby się przy tym trzymać tego, że wydatki na prąd najubożsi ponosiliby mniejsze o ok. 30 proc. od tych, które płaciliby, gdyby nie mieli darmowego ryczałtu. Ośrodki pomocy społecznej nie dawałyby beneficjantom pieniędzy do ręki, ale wystawiały poszczególnym rodzinom odpowiednio niższe faktury za zużycie prądu. Budżet państwa miałby zwracać pieniądze energetyce. To wczesny i jeszcze niezatwierdzony etap prac nad założeniami ustawy.

Energetykę przejmują obce państwa


Wyliczono, że na ten cel z kieszeni podatników trzeba byłoby wydać ok. 160 mln zł. Choć jeszcze nic nie jest przesądzone już w opozycji, że wzrosną koszty dla firm energetycznych, ustawili się niektórzy ich właściciele. Chodzi o trudne dla nas do sprecyzowania koszty administracyjno-informatyczne, których firmy się boją. Prawie od początku transformacji energetyka była prywatyzowana. Sprzedaż tego sektora, w rozumieniu każdego z nas, ale nie rządu, branży strategicznej dla gospodarki, budziła zawsze kontrowersje, według badań, co najmniej 65 proc. Polaków uważa, że przedsiębiorstwa energetyczne powinny zostać własnością państwa. Ale nie zostały, kolejne rządy konsekwentnie robiły swoje, walcząc o załatanie dziur budżetowych. Elektrownie, elektrociepłownie, firmy dystrybuujące energię są dziś Szwedów, Belgów, Niemców, Francuzów. Mieliśmy do czynienia ze zmianą stosunków własnościowych w tej branży pozorną, ponieważ następował proces sprzedaży udziałów polskiego skarbu państwa firmom państwowym z innych krajów, albo firmom z innych krajów kontrolowanych przez państwo. W tej chwili potrzeba wyciśnięcia z prywatyzacji 27 mld zł, skłoniła rząd do galopującego przyspieszenia prywatyzacji energetyki – spora część wymienionej, ogromnej sumy ma pochodzić z tego źródła. To już ostatnie rodowe srebro, które nam zostało. Na giełdę wchodzi holding Tauron, weszła w ub. roku jeszcze potężniejsza od Taurona – Polska Grupa Energetyczna (spadają jej notowania giełdowe, a miała być czempionem). Rok wcześniej giełda przerobiła akcje mniejszej od PGE spółki energetycznej – Enea, przy czym część pakietu akcyjnego Enei przejął szwedzki Vattenfall.

Tauron, PGE, Energa, PAK – pod młotek!

W ostatnim kwartale tego roku pracownicy kolosa, jakim jest PGE – koncern ma zostać pod kontrolą państwa, ale widząc, co się dzieje, mało kto wierzy, że tak będzie za parę lat – będą mieli prawo do sprzedaży swoich akcji. W przyszłym roku minister skarbu Aleksander Grad planuje sprzedaż kolejnego pakietu akcji zarówno PGE, jak i Taurona.  Ministerstwo Skarbu Państwa zaprosiło inwestorów do negocjacji w sprawie sprzedaży 82,9 proc. spółki Energa (to dawna G -8, z którą kiedyś chciał kupić miliarder Jan Kulczyk, a  teraz z zakupu nie rezygnuje). Energetyka jest atrakcyjna dla inwestorów nawet w czasach dekoniunktury, chociaż tak narzekają, że wymaga kilkudziesięciu miliardów nakładów na modernizację i rozwój. Płaczą (i kupują polskie firmy energetyczne), że  będą musieli słono dopłacić do interesu, a pozyskiwanie pieniędzy na finansowanie w energetykę jest trudne. Narzekają, że mnóstwo środków będzie ich kosztowało inwestowanie w odnawialne źródła energii – w 2020 r. Polska musi wykazać, że 15 proc. produkowanej energii pozyskuje z OZE, do tego należy drastyczne ograniczyć emisję CO2, co w praktyce oznacza ograniczenie produkcji prądu i ciepła z węgla kamiennego i brunatnego. Przeciętny, niekombinujący i zaharowany Polak kapitału nie ma, ale na świecie jest go nadmiar. Krąży i szuka możliwości, żeby się podwoić i potroić, bo – jak wiadomo – pieniądz czyni pieniądz, toteż rząd nie jest strachu, że nie będzie miał chętnych na wielkie polskie firmy energetyczne z perspektywami na przyszłość. Wymienione wyżej firmy składają się nieraz z ponad 90 spółek, w tym elektrowni i kopalni. W zakupie Energi chce wziąć udział PGE, temu jednak sprzeciwia się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeszcze w tym roku rząd planuje sprzedać  wszystkie posiadane akcje skarbu państwa (50 proc., wliczając akcje załogi) Zespołu Elektrowni Pątnów – Adamów -Konin. PAK dostarcza na rynek ok. 8,5 proc. wytwarzanej w kraju energii. Firma jest drugim, co do wielkości krajowym producentem taniego prądu z węgla brunatnego. Elektrownie wchodzące w skład spółki wybudowane zostały w latach 1958-1974.

Wiesława Mazur
„Nasza Polska” nr 23 (762) z 8 czerwca 2010 r.

Za: Nasza Polska | http://naszapolska.pl/index.php/component/content/article/42-gowne/1154-wiesawa-mazur-prd-wany-jak-chleb

Skip to content