Aktualizacja strony została wstrzymana

Szpiegowska operacja z Komorowskim w tle

W 1990 r. II Zarząd Sztabu Generalnego (komunistyczny wywiad wojskowy, który wszedł w skład WSI) chciał przejąć zagraniczne archiwa wywiadu II RP dotyczące m.in. ogniw wywiadowczych AK. W bezpośrednim powiązaniu z tą operacją pojawia się nazwisko ówczesnego wiceministra obrony Bronisława Komorowskiego, który później miał decydujący wpływ na kadry WSI.

Ministrem obrony narodowej był w tym czasie gen. Florian Siwicki, jeden z najbliższych współpracowników Wojciecha Jaruzelskiego, dowódca 2. Armii LWP uczestniczącej w inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację.

– Nie ma żadnych wątpliwości, że II Zarząd Sztabu Generalnego był pod wpływem GRU. Formalnie był już wywiadem wojskowym niepodległego państwa. Natomiast z punku widzenia obsady kadrowej byli to jeszcze ludzie przeszkoleni w Związku Radzieckim i powiązani z radzieckim wywiadem wojskowym (GRU) – mówi „Gazecie Polskiej” Wiktor Suworow, rosyjski dysydent, pisarz, publicysta, były rezydent radzieckiego wywiadu wojskowego (GRU) w Genewie.

Ostatecznie II Zarząd Sztabu Generalnego nie przejął znajdujących się na Zachodzie archiwów polskiego wywiadu. Główną przeszkodą był fakt, że Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku odmówił wydania dokumentów byłej komunistycznej wojskówce.

Tajna operacja

W 1990 r. najważniejsze dokumenty dotyczące polskiego wywiadu (tzw. dwójki) znajdowały się w Instytucie im. Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku.

Większość przebywających na emigracji oficerów „dwójki” po wojnie stworzyła antykomunistyczną opozycję na Zachodzie, a ich bliscy byli zaangażowani w działalność niepodległościową.
Materiały z Instytutu im. Piłsudskiego chciał pozyskać II Zarząd Sztabu Generalnego. W poufnym piśmie funkcjonariusz II zarządu SG pisze:

„W celu rozszerzenia ekspozycji Sali Tradycji naszej służby o okres międzywojenny oraz o lata 1939-1945 prosimy o pilne zbadanie możliwości uzyskania z Instytutu im. J. Piłsudskiego w Nowym Jorku materiałów lub kopii dot. struktury organizacyjnej, obsady kadrowej kierowniczych stanowisk (stanowisko, stopień wojskowy, imię i nazwisko, zdjęcia), opisów ciekawszych akcji Oddziału II Sztabu Głównego WP oraz ogniw wywiadowczych Armii Krajowej. Interesują nas także publikacje traktujące o tej problematyce, które ukazały się na Waszym terenie, ewentualnie relacje uczestników działań utrwalone na taśmie filmowej lub magnetowidowej. Do wzbogacenia naszych zbiorów sugerujemy skorzystać z pomocy i możliwości polskich placówek na waszym terenie, ewentualnie – wg Waszego uznania – członków Polonii, posiadających dostęp do ww. Instytutu lub innych placówek tego charakteru” – pisał do ataszatu wojskowego w Nowym Jorku funkcjonariusz II Zarządu Sztabu Generalnego o kryptonimie „Cyrus”.

Najważniejsze w całej sprawie jest to, że archiwa dotyczące zarówno przedwojennej „dwójki”, jak i wywiadu Armii Krajowej znajdowały się w Warszawie w Wojskowym Instytucie Historycznym i mogłyby one z powodzeniem posłużyć do stworzenia ekspozycji Sali Tradycji, gdyby naprawdę tylko o to chodziło. Ale w Instytucie im. Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku znajdowały się tajne dokumenty, m.in. ankiety personalne wywiezione na Zachód przez pracowników polskiego wywiadu, a penetracja tej placówki była od dawna jednym z głównych zadań komunistycznego wywiadu.

Przesyłka od Komorowskiego

O determinacji II Zarządu Sztabu Generalnego w sprawie przejęcia akt „dwójki” świadczy korespondencja prowadzona pomiędzy Centralą a pracownikami wywiadu wojskowego. W odpowiedzi na prośbę „Cyrusa” z Waszyngtonu przesłano pismo, w którym czytamy:
„Melduję, że zgodnie z poleceniem przełożonego 11.05.1990 roku przebywałem w Instytucie im. J. Piłsudskiego w Nowym Jorku. Pretekstem do złożenia wizyty było przekazanie paczki z książkami od wiceministra obrony narodowej B. Komorowskiego, który jako członek delegacji premiera w czasie marcowej wizyty w USA pozostawił ją w naszej placówce z prośba o dostarczenie do w/w instytutu. W trakcie pobytu we wspomnianym instytucie zostałem przyjęty przez p. Janusza Ciska. Po przekazaniu mu w/w paczki zapytałem o możliwości i warunki uzyskania materiałów – kopii dokumentów, itp. odpowiadających postawionemu przez Centralę zadaniu. Mój rozmówca stwierdził, iż instytut nie dysponuje uszeregowanymi w ten sposób gotowymi materiałami (…) Dla ułatwienia zorientowania się co do zawartości zbiorów instytutu rozmówca przekazał mi broszurę-przewodnik, który przesyłam w załączeniu. (…) W trakcie rozmowy p. J. Cisek zachowywał się z pewną wyniosłością. Z jego strony ton rozmowy był raczej oschły. Odniosłem wrażenie, że nie jest on zainteresowany udzieleniem jakiejkolwiek pomocy w uzyskaniu interesujących nas materiałów” – podpisano mjr Czesław Kwaśniuk.
W dalszej części dokumentu widnieje adnotacja, że wiceminister B. Komorowski został poinformowany przez Oddział Ataszatów Wojskowych o dostarczeniu przesyłki.

Nie pamiętam tej sprawy – mówi nam Janusz Cisek, obecnie dyrektor Muzeum Wojska Polskiego. W operacji przejęcia dokumentów „dwójki” z Instytutu im. Józefa Piłsudskiego przez pion operacyjny wywiadu wojskowego PRL uczestniczyli m.in. płk Stanisław Woźniak, mjr Zbigniew Demski oraz płk Janusz Szatan. Ten ostatni był autorem koncepcji przejęcia firm polonijnych dla łączności między agentami „wojskówki” a Centralą II Zarządu Sztabu Generalnego LWP.

Co ciekawe, na jednym ze wspomnianych dokumentów, do których dotarła „Gazeta Polska”, figuruje nagłówek: „Po zapoznaniu się spalić!”.

Wszystkie zagraniczne dokumenty pochodzące z centrali wywiadu były szyfrowane. Po „rozkodowaniu” depeszy szyfrant zawsze dopisywał „spalić”, by nie było śladu żadnej działalności szpiegowskiej na terenie obcego kraju – dokumenty wywiadu nie były archiwizowane. To, że do dziś zachowały się tajne dokumenty wywiadu, świadczy o tym, że ktoś celowo nie dochował procedury. Być może planowano je wykorzystać w przyszłości w jakiś sposób – mówi nam oficer polskich służb specjalnych.


Kadry WSI

Jak wynika z dokumentów, Bronisław Komorowski, mimo że na początku lat 90. był wiceministrem obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych, miał związki z II Zarządem Sztabu Generalnego i Wojskową Służbą Wewnętrzną, które później zmieniły nazwę na Wojskowe Służby Informacyjne.

Bronisław Komorowski po ustaleniach z gen. Florianem Siwickim mianował szefem kontrwywiadu WSI płk. Lucjana Jaworskiego, byłego żołnierza Wojskowej Służby Wewnętrznej, który przed 1989 r. prowadził sprawy operacyjne wymierzone przeciwko opozycji demokratycznej. Wśród inwigilowanych i rozpracowywanych przez niego osób byli m.in. Łukasz Abgarowicz, Ryszard Bugaj, Agnieszka Arnold, Helena Łuczywo i Maciej Iłowiecki. Warto przypomnieć, że w 1992 r. w Sejmie płk Jaworski stwierdził, że WSW to był „zwykły kontrwywiad wojskowy”, który nigdy nie działał przeciw opozycji politycznej czy „Solidarności”.

W Raporcie z Weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych znajduje się wyjaśnienie płk. Jaworskiego, że „min. Komorowski zgodził się, abym mógł dobierać sobie ludzi do kontrwywiadu (WSI – przyp. red)”.

Jest to kolejny dowód, że Bronisław Komorowski dobierając kadry WSI, oparł je na ludziach z wojskowych służb specjalnych PRL. Później płk Lucjan Jaworski nadzorował SOR „Szpak”, czyli rozpracowanie przez WSI obecnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, oraz zwalczał działania młodych oficerów pragnących zdekomunizować wojsko.

Bronisław Komorowski w 1992 r. ostro sprzeciwił się lustracji w wojsku, twierdząc, że „ten kształt ustawy oznacza odejście z wojska prawie 100 proc. generałów i pułkowników”. Chciał, żeby problem dekomunizacji w wojsku został „rozpatrzony osobno”, m.in. przez „świadomą politykę kadrową” kierownictwa resortu obrony narodowej.

Komorowski, godząc się na „stare kadry”, przekonywał, że wojskowe służby specjalne były poza wpływem sowieckiego wywiadu. Przykładem tego jest rozmowa z Jarosławem Kurskim („Gazeta Wyborcza”, lipiec 1992), w której Komorowski polemizował z wypowiedzią Józefa Szaniawskiego, dziennikarza „Tygodnika Centrum”, autora artykułu pod tytułem: „Agenci KGB w Wojsku Polskim”.

„Wymieniono w nim nazwiska kilkudziesięciu wyższych oficerów z zaznaczeniem, że są agentami obcego mocarstwa. Opinię tę podzielały środowiska polityczne niedawnych szefów MON. Dlaczego więc w czasie swojego urzędowania nie uczynili nic, by zarzuty te sprawdzić i udowodnić przed sądem? Dlaczego niewinnych nie oczyszczono od zarzutów? O ile wiem, nie zdołano zdemaskować w wojsku ani jednego agenta GRU. (…) Między służbami specjalnymi Wojska Polskiego i armii radzieckiej istniała ścisła współpraca. Była to jednak raczej współpraca instytucji, a nie kontakty agenturalne oparte na zasadzie indywidualnego werbunku. Po co więc radzieckie służby specjalne miałyby lokować agentów w instytucji w pełni sobie podporządkowanej? To jest wątpliwe. W ramach tej zinstytucjonalizowanej współpracy na wysokich szczeblach byli przedstawiciele służb radzieckich. To są fakty i temu nikt nie przeczy. Uważam, że odwołanie radzieckich oficerów łącznikowych – rezydentów powinno przerwać współpracę. A oni odwołani zostali już dawno. Zarzut współpracy z obcym wywiadem to ciężkie oskarżenie. Takich oskarżeń nie można wygłaszać publicznie, jeśli się nie ma niezbitych dowodów.

Podtrzymywanie przez Sikorskiego (Radosława – przyp. red.) tych zarzutów dzisiaj, po odejściu z ministerstwa, jest próbą usprawiedliwienia własnej nieudolności. To nie jest gra fair. (…) Minister Sikorski skarżył się, że był podsłuchiwany. To śmieszne, chwalić się przed zachodnim czytelnikiem, że było się podsłuchiwanym przez własnych podwładnych. Takie fakty się sprawdza, a winnych bierze za łeb” – mówił „GW” Bronisław Komorowski.

Fakty są tymczasem takie, że kadry WSI wywodzące się z wojskowych służb specjalnych PRL były szkolone w Moskwie przez GRU (żołnierze WSW szkoliło KGB) i pod wpływem sowieckich służb specjalnych, co potwierdza Wiktor Suworow.
Szkolenia w ZSRR przeszli m.in. gen. Marek Dukaczewski, ostatni szef WSI, były doradca prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gen. Bolesław Izydorczyk (szef WSI w latach 1992-1994), kontradmirał Kazimierz Głowacki (szef WSI w latach 1996-1997).

„Ostatnie szkolenia prowadzone były przez KGB i GRU jeszcze na przełomie lat 80. i 90., gdy rozpad bloku komunistycznego był już nieuchronny. Według danych posiadanych przez Komisję Weryfikacyjną na sowieckie kursy wysłano oficerów, co do których planowano, iż po zmianach politycznych obejmą w nowych służbach specjalnych stanowiska kierownicze (oraz agenturę wpływu). Dla niektórych uczestników było to już drugie takie szkolenie. Przypadki szkolenia oficerów WSI w Rosji odnotowano jeszcze w 1992 i 1993 r.” – czytamy w Raporcie z weryfikacji WSI, z którego wynika, że co najmniej 300 żołnierzy WSI zostało przeszkolonych przez GRU lub KGB.

Dorota Kania
Współpraca Antoni Zambrowski

Za: Gazeta Polska | http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/54/3134/w-jutrzejszej-gp

Skip to content