Aktualizacja strony została wstrzymana

Trenujemy wyrzekanie się? – Stanisław Michalkiewicz

Z Singapuru do Polski jest daleko; to inna strefa nie tylko klimatyczna, ale i czasowa, bo w stosunku do czasu polskiego jest 6 godzin różnicy. Słabo, bo słabo, ale przecież nawet tutaj słychać chóralne okrzyki „santo subito”, wznoszone przez niektóre środowiska po tragicznej śmierci prof. Bronisława Geremka. Po Barbarze Blidzie również prof. Geremek może dołączyć do panteonu III Rzeczypospolitej, który zapoczątkuje nową, świecką tradycję. Oprócz tych okrzyków dotarły do mnie również echa uroczystości, jaka odbyła się w Warszawie z okazji 65 rocznicy ludobójstwa, jakiego na ludności polskiej dopuściła się Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia. Pan prezydent Kaczyński nie znalazł czasu, by pojawić się tam osobiście, zaś przesłanie, jakie w jego imieniu odczytał pan minister Ryszard Legutko, było ilustracją, w jaki sposób kolejny już prezydent Polski pojmuje rację stanu. Źe prezydent Kwaśniewski uważał, iż przyjaźń polega na podlizywaniu się – to nic dziwnego. On tak ma od samego początku. Niestety okazało się, że prezydent Kaczyński uważa tak samo, a to już jest jakieś nieszczęście, na którym żerują cwani ukraińscy nacjonaliści, tak samo, jak w swoim czasie rosyjski car Iwan Groźny żerował na nadziei Stolicy Apostolskiej na nawrócenie Rosji. Jak tylko Polska przyciskała go do ściany, słał sygnały, już-już – wskutek czego Rzym polski nacisk hamował – o czym świadczy obecność ojca Possevino obok króla Stefana Batorego na słynnym obrazie Matejki „Batory pod Pskowem”.

Ale ten psychiczny defekt kolejnego już polskiego prezydenta nie tylko wychodzi naprzeciw dążeniom ukraińskich nacjonałów do zatarcia śladów swojej zbrodni, od której, nawiasem mówiąc, nie tylko się nie odcięli, ale która również i teraz jest przedmiotem ich dumy – bo niby czego innego wyrazem są wznoszone na Ukrainie pomniki Stefana Bandery? Ten psychiczny defekt jest jednocześnie kolejnym już świadectwem, iż Polska wyrzeka się swoich Kresów Wschodnich. Po raz pierwszy uczyniła to w Traktacie Ryskim, zawartym z Rosja Sowiecką po wojnie bolszewickiej. Oto, co pisze na ten temat Michał K. Pawlikowski, którego książkę „Wojna i sezon” zabrałem ze sobą w podróż po Indochinach i Malajach, by kresową egzotyką odreagowywać egzotykę azjatycką: „Apologetycy ryscy chełpili się racją stanu i „wstrzemięźliwością”. Oddanie bez walki wielkiego terytorium z kilkoma milionami mieszkańców poczytane zostało za wielką mądrość polityczną. (…) Traktat ryski nie był nawet katastrofą, bo katastrofy w dziejach narodu nie można przywiązywać do jakiejś chwili. Był tylko objawem, zapewne najjaskrawszym, choroby toczącej myśl polską. Był objawem atrofii racji stanu. Racji opartej na pewnym minimum moralności politycznej. Był objawem raka dojutrkostwa, zbudowanego na fałszywym poczuciu bezpieczeństwa.

Nie ulega wątpliwości, że „wstrzemięźliwość” zaprezentowana przez prezydenta Kaczyńskiego podczas uroczystości obchodów 65 rocznicy ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej Kresów Wschodnich przez UPA, była daleko poniżej minimum politycznej moralności. Głowa państwa polskiego nie odważyła się wskazać sprawców zbrodni dokonanej na bezbronnych obywatelach tego państwa – ale obywatelach narodowości polskiej. Kiedy bowiem rzecz dotyczy zbrodni dokonanej na obywatelach polskich narodowości żydowskiej, prezydent Kaczyński jest odważny i bezkompromisowy, chociaż z drugiej strony, na żądanie bliżej nieokreślonej „strony żydowskiej”, jako prokurator generalny RP wstrzymał ekshumację w Jedwabnem. Oczywiście zebrał za to sporo pochwał, zarówno wtedy, jak i teraz. Zatem o ile w Traktacie Ryskim Polska wyrzekła się Kresów Wschodnich, to teraz wyrzeka się nawet pamięci o nich. Czy to przygotowanie do wyrzeczenia się Kresów Zachodnich – bo przecież i na to musi przyjść kolej?


 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  „Nasz Dziennik”  ·  2008-07-19  |  www.michalkiewicz.pl


Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.

Skip to content