Aktualizacja strony została wstrzymana

Ministerstwo Prawdy w natarciu? – Stanisław Michalkiewicz

No nie, tego już za wiele! To już przechodzi ludzkie pojęcie i przelewa kielich goryczy. Uradzono („uradziły dwie geldonie, by się wybrać na kolonie”), że skoro Komisja Weryfikacyjna tak czy owak ma zakończyć prace 30 czerwca, to trzeba spokojnie wyczekać do tego dnia, a po tym dniu („miałbyś odwagę po tym dniu, po prostu w paszczę włażać lwu Dopuglasa szukać w zamku?”), na podstawie rozporządzenia wydanego przez spolegliwego ministra Bogdana Klicha, razwiedka odzyska dokumenty, w których posiadanie, za sprawą mecenasa Jana Olszewskiego, weszły nienawistne i antypaństwowe organy poległe prezydentowi Kaczyńskiemu. Ten prezydent Kaczyński jak wiadomo, tak naprawdę żadnym prezydentem nie jest, a co najwyżej pełni obowiązki prezydenta do czasu, kiedy urząd ten obejmie prawowity dziedzic Rzeczypospolitej Polskiej Donald Tusk, jęczący obecnie na wygnaniu w charakterze pierwszego ministra rządu. Ale niestety – na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności i oto pan „Gazeta Wyborcza” donosi ze zgrozą, że mec. Jan Olszewski „nie chce” oddać akt prawowitemu właścicielowi, czyli razwiedce, która zaraz by je zniszczyła, żeby nie jątrzyć i nie rozdrapywać starych ran, co to zarosły błoną podłości. Niesłychane rzeczy! Kto to widział, żeby jakiś prezydent, a zwłaszcza jakiś prezydent Kaczyński, tak się w Polsce szarogęsił. Kiedy prezydentem był powszechnie szanowany przez razwiedkę generał Wojciech Jaruzelski, to sam redaktor Adam Michnik, razem z innym, osobiście zainteresowanym historykiem został przez przedstawiciela świętej rodziny krakowskiej, red. Krzysztofa Kozłowskiego, wpuszczony do archiwum MSW, by obejrzeć, a kto wie – może i wziąć sobie stamtąd rozmaite pamiątki – ale czyż na tym etapie nie tego właśnie wymagał salus Reipublicae, co to suprema lex esto?

Jak ktoś nie wierzy, to niech zapyta Jego Ekscelencji abpa Józefa Życińskiego, który nie tylko tę konieczność mu dokumentnie wyłoży, ale i akomodacje nauki Chrystusowej do tak zwanych „mądrości etapu”, które razwiedka najwyraźniej musi rozsyłać swoim wiernym w okolicznościowych instrukcjach, obejmujących nie tylko zachowania pożądane w przypadku dekonspiracji lecz i wyznaczanie tak zwanych „standardów”. Dzisiaj, dajmy na to, mądrość etapu wymaga, by łgarstwo i krętactwo podnieść do rangi cnoty, bo w przeciwnym razie cały kraj zostanie okryty wstydem. Tego rodzaju spiżowych prawd nie powstydziłby się nawet sam Oberprokurator, czy może Generał-Lejtnant Żywej Cerkwi, co najlepiej wskazuje na stopień zaawansowania operacji, która w Unii Europejskiej ma na odcinku religijnym pogodzić pozory ortodoksji z nieubłaganymi koniecznościami modernizacji. Naturalnie, gdyby mecenas Olszewski nie sypał piasku w szprychy nieubłaganego koła Historii, to wszelkie dokumenta trafiłyby pod kuratelę profesyjonalistów, od czego wszyscy – no, może nie zaraz „wszyscy” – ale w każdym razie wielu odetchnęłoby z ulgą i uwolniło się od hercklekotów, ale cóż – nie ma rzeczy doskonałych!

Tym właśnie tłumaczę sobie dziwaczny sposób obrony Lecha Wałęsy, zainicjowany przez przodujących w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariuszy „Gazety Wyborczej”. Powiadają, ze wprawdzie Lech Wałęsa ma jakieści „mroczne” epizody, ale ogólny bilans wychodzi mu na zero („pero, pero, bilans musi wyjść na zero!”), a może nawet – na tak zwane „plusy dodatnie”. Na taki widok aż ciśnie się na usta zawołanie Aleksandra Fredry „cóż u diabła z tym kutasem!?” Jakie znowu „mroczne” epizody! Toż jeśli dobrze się domyślam, ten „mroczny” rzekomo epizod polegał przecież na „udzieleniu pomocy organom państwowym” i to nie zwyczajnego państwa, czy, dajmy na to, państwa zbrodniczego, jak nie przymierzając, Rzesza Niemiecka, tylko państwa socjalistycznego, na którego czele stał – oczywiście jeszcze nie w pierwszym szeregu, niemniej jednak – obok Edwarda Gierka sam późniejszy premier-generał – obok generała Czesława Kiszczaka, wzór „człowieka honoru”! Czyż „udzielenie pomocy” człowiekom honoru może być uważane, niechby nawet i teraz, za jakiści „mroczny” epizod, którego trzeba by się wypierać? Co na ten temat powie nam Jego Ekscelencja arcybiskup Józef Życiński? Wstydzić się takich epizodów, czy przeciwnie – nie wstydzić – a ewentualnie wstydzić się ich powinien naród i to tylko wtedy, gdy napisze o tym jakaś Schwein, nie zatwierdzona przez Ministerstwo Prawdy?

Najwyższy czas udzielić rady, gdyż „nie jest światło, by pod korcem stało”, a poza tym jakiś karygodny brak koordynacji sprawia, że niezawisły sąd oddala pełne jedynie słusznej treści skargi człowieków honoru, wskutek czego już w jesieni zaczną oni przeżywać męczeństwa i katiusze. Co będzie, jeśli uznają to za złamanie umowy okrągłego stołu i złośliwie polecą po pseudonimach? Ha! Nie bez kozery red. Michnik w pamiętnym wywiadzie wprawdzie stwierdzał, ale to stwierdzenie mogło być w istocie pełnym niepokoju pytaniem: generale Kiszczak, czy jest pan człowiekiem honoru? Jak dotąd generał Kiszczak ze swoich obietnic się wywiązał, ale czy wywiązała się druga strona umowy?

Te wszystkie rozterki pokazują, ile niebezpieczeństwa niesie ze sobą transformacja ustrojowa, jeśli tylko połączyć ją z swobodą wypowiedzi. W Hanoi, do którego właśnie przybyłem, nikt takiego głupstwa nie zrobił i w żadne „okrągłe stoły”, ani inne „Solidarności” się nie wdawał, przez płoty nie skakał, komunizmu nie obalał, a wszyscy sprawiają wrażenie zadowolonych, chociaż zbyt często się nie uśmiechają, bo powiedzmy sobie szczerze, czyż jest się z czegoś śmiać? Nie ma, zwłaszcza ze spraw poważnych, a czyż jest jakaś poważniejsza sprawa, niż dobre samopoczucie konfidentów, a więc ludzi, którzy zaufali? Dlatego też nie ma co się łudzić, że i u nas zdrowe siły wezmą nie tylko sprawy, ale przede wszystkim – papiery po WSI w swoje wypróbowane ręce, dzięki czemu i u nas Ministerstwo Prawdy ponownie zapanuje nad sercami i umysłami mas.


 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  2008-07-08  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.
Skip to content