Aktualizacja strony została wstrzymana

Dziś wspominamy św. Bernardyna ze Sieny – ks. Jan Jenkins, FSSPX

Drodzy wierni,

W dniu dzisiejszym przypada wspomnienie świętego Bernardyna ze Sieny, którego życie i cnoty znane są nawet w Polsce, dzięki jego przyjacielowi świętemu Janowi Kapistranowi. Reforma zakonu franciszkanów, w wyniku której powstali bernardyni, wywarła wielki wpływ na obronę i wzrost wiary w Polsce. Prawdopodobnie jednak Bernardyn znany jest obecnie przede wszystkim ze swego żarliwego nabożeństwa do Najświętszych Imion Jezusa i Maryi. Symbol, który widzicie na ołtarzu, IHS, został spopularyzowany właśnie przez niego, jest on greckim skrótem imienia Jezus [IHSOUS], tworzą go też pierwsze litery łacińskiej formuły: Iesus Hominum Salvator – Jezus Zbawiciel ludzi. Bernardyn znany był w całych Włoszech, przede wszystkim ze swej działalności kaznodziejskiej, która doprowadziła do reformy całego społeczeństwa, zaszczepiając cnoty tam, gdzie do tej pory panował grzech.

W życiu świętego Bernardyna niezwykle ważne miejsce zajmowało nabożeństwo do Matki Bożej. Swe własne nawrócenie zawdzięczał w dużej mierze przynależności do „Konfraterni Najświętszej Maryi Panny” przy szpitalu Santa Maria della Scala. Większość wczesnych lat w zakonie poświęcił na służbę chorym przebywającym w szpitalu, jednak jego apostolat jako kaznodziei był bardzo utrudniony w wyniku wady wymowy, wskutek której bardzo trudno było go zrozumieć. Niezależnie od tego, z jak wielką gorliwością przygotowywał swe kazania, były one nieodmiennie rozczarowaniem dla słuchaczy. Po wielu latach starań często przerywał kazania i płakał z przygnębienia, niezdolny przekazać innym palącej go miłości do Chrystusa. Jednak po dwunastu latach walki Najświętsza Maryja Panna wysłuchała jego modlitw i został w roku 1417 w cudowny sposób uwolniony od tej przypadłości. Od tego momentu przepełniony wdzięcznością za tę wielką łaskę, każdego dnia głosił kazania ku czci Niepokalanej Matki Boga.

Pewnego dnia, głosząc kazanie o Najświętszej Maryi Pannie, odniósł do Niej ustęp z Apokalipsy: „I ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce”. Po wypowiedzeniu tych słów na jego głową pojawiła się jaśniejąca gwiazda. Gdy głosił kazania po włosku, rozumiany był przez słuchaczy znających jedynie grecki. Jego nauczaniu towarzyszyły liczne cuda i choć nauczał w bardzo prostych słowach, rozniecał w sercach wiernych taki ogień Bożej miłości, że z żarliwością rozpoczynali cnotliwe życie.

Owo nabożeństwo naszego świętego do Najświętszej Maryi Panny oraz nadzwyczajna skuteczność, jaką nadawało ono jego nauczaniu, przywodzą nam na myśl przygotowania do poświęcenia naszej szkoły Matce Bożej, które będzie miało miejsce już za dwanaście dni. Jak to powiedzieliśmy tydzień temu, nasza szkoła jest ze swej natury przedłużeniem i narzędziem magisterium Kościoła, czy raczej Kościoła nauczającego. Podobnie jak w życiu świętego Bernardyna zaobserwować możemy wielkie łaski płynące z jego nabożeństwa do Niepokalanej, tak również my powinniśmy prosić Matkę Bożą o podobne owoce płynące z naszego aktu oddania Jej naszej szkoły.

Rozważaliśmy różne tajemnice Najświętszej Maryi Panny, jednak zwłaszcza jedna z nich ma szczególne znaczenie dla dzieła naszej szkoły oraz dla edukacji w ogólności. Jak to widzieliśmy, Najświętsza Maryja Panna jest Niepokalanym Poczęciem, jest również Matką Boga. Jednak rolę Jej w dziele Odkupienia, którego stanowi Ona integralną część, widzimy zwłaszcza w Jej obecności u stóp Krzyża. Jest Ona nie tylko Matką Boga, ale również naszą Matką. Stałą się naszą Matką właśnie wówczas, gdy stała u stóp Krzyża swego umiłowanego Syna.

Już podczas wypełniania swego pierwszego obowiązku religijnego jako matki, ofiarowania Dzieciątka Jezus w świątyni jerozolimskiej, Symeon zapowiedział Jej udział w dziele Odkupienia. Powiedział, że Serce Jej przeniknie miecz (Łk 2,35). Jednak święty Jan mówi nam, że gdy Zbawiciel wisiał na Krzyżu, obok niego stała Maryja, Jego Matka. W macierzyństwie Najświętszej Maryi Panny zdumiewająca, czy raczej nadprzyrodzona, jest owa dwoista miłość, która jednoczyła Ją z Synem, a równocześnie determinowała Jej misję w Jego Mistycznym Ciele.

Z jednej strony, jak każda matka, kochała życie swego Syna, ceniła je najwyżej, gdyż było to życie Boskie, życie Syna Bożego. Źadna matka nie kochała nigdy swego dziecka tak, jak Najświętsza Dziewica, najświętsze i najczystsze ze stworzeń, kochała swego Syna. Jej Niepokalane Serce było czyste pod każdym względem, dodając do najczystszego instynktu macierzyńskiego doskonałość najszlachetniejszych uczuć. Każda matka godna tego miana oddałaby życie za swe dzieci, ponieważ matka ze swej natury daje siebie innym. Źadne słowa, żaden opis, żadne łzy nie mogą wyrazić cierpień, jakie odczuwała każda cząstka Jej istoty na widok męczarni zadawanych Jej Synowi.

Ludzka natura w obliczu cierpień, które przekraczają naszą wytrzymałość, wyposażona jest w mechanizm obronny w postaci zasłabnięcia czy omdlenia, dzięki którym owe bolesne wrażenia nie oddziałują zbyt silnie na serce, co mogłoby spowodować śmierć. W Ewangelii czytamy jednak, że stała Ona u stóp Krzyża. Stała tam z całą siłą swej duszy. Stała z oczyma utkwionymi w Synu, podczas gdy miecz przenikał Jej serce. Stała akceptując tę samą ofiarę, którą Jej Syn w tej właśnie chwili dokonywał. Ofiara, którą składał Zbawiciel w tej chwili, była równocześnie Jej ofiarą, podczas gdy On ofiarował Bogu Ojcu swą ludzką naturę, Ona ofiarowała Mu swego jedynego Syna.

Chociaż Najświętsza Maryja Panna kochała naturalne życie Chrystusa Pana w stopniu proporcjonalnym do Jej doskonałości i godności jako matki, kochała również rozporządzenie Boga, zgodnie z którym rodzaj ludzki odkupiony być musiał poprzez ofiarę, przez jedyną Źertwę, która miała być równocześnie ludzka i Boska. Tak jak Chrystus Pan symbolizował nowego Adama, odkupioną ludzkość pogodzoną z Bogiem poprzez ofiarę Krzyża, tak Najświętsza Maryja Panna jest symbolem nowej Ewy, matki wszystkich żyjących, czerpiących z owoców tej ofiary. Ofiarując swego Syna na Mękę i Śmierć Krzyżową, wysługuje w pośredni sposób pełnię zasług swego Syna.

To właśnie na Krzyżu Zbawiciel uznał Jej zasługi i głęboką więź z tą jedyną ofiarą: „Niewiasto, oto syn twój” (J 19,26). I aby pokazać nam, że wszystkie łaski, jakie wysłużył na Krzyżu, muszą przejść do nas przez Jej matczyne ręce, powiedział też do świętego Jana: „Oto Matka twoja”.

W obecnej kondycji naszej natury, drodzy wierni, rzeczywistość łaski nie może być oddzielana od rzeczywistości cierpienia, zwłaszcza w dziele edukacji. Grzech pierworodny wprowadził nieuporządkowanie do naszej natury, która musi zostać doprowadzona na powrót do stanu harmonii z odwiecznym planem Boga. Ład ten może zostać odzyskany jedynie poprzez łaską będącą owocem ofiary. W każdym akcie cnoty jest coś z męczeństwa i męki, czyli zadanie śmierci grzechowi, by mogła panować w nas łaska. Podobnie jak na Krzyżu zmyty został grzech Adama, tak również przez nasze codzienne umartwienia i walki oczyszczani jesteśmy stopniowo z naszych niedoskonałości. I podobnie jak pod Krzyżem stała Najświętsza Matka Zbawiciela, musi być Ona obecna również w naszym niesieniu Krzyża na wzór Zbawiciela, musi być obecna, by nas wspierać i dodawać nam odwagi.

To właśnie Najświętsza Maryja Panna będzie nam przypominała, że nauka częstokroć nie jest niczym przyjemnym, a nawet na pewien sposób przykrym. Jednak nagroda jest nieskończenie większa niż te drobne niedogodności. Prawdą jest, że uczenie się na pamięć faktów i liczb oraz powtarzanie wciąż tych samych ćwiczeń może być frustrujące a nawet przykre. Jest to jednak przykre jedynie wówczas, gdy próbujemy tego bez Matki Bożej. To Ona czyni Krzyż, przez samą swą obecność, nie tylko zrozumiałym, ale nawet rajem, gdyż to właśnie tam otrzymaliśmy Ją za Matkę. To właśnie tam ukazuje nam Ona słodycz miłości, słodycz będącą owocem tego, co się ofiaruje, czyli samego siebie.

Dlatego, drodzy uczniowie i drodzy wierni, urzeczywistniajmy w naszym życiu tę tajemnicę Matki Bożej poprzez pamięć o Jej obecności w ciężkich dla nas chwilach oraz uciekając się nieustannie pod Jej opiekę. Poprzez zbliżający się akt konsekracji również my, podobnie jak święty Jan Apostoł, „weźmiemy Ją do siebie” (J 19,27). Dlatego, naśladując wielkiego świętego Bernardyna ze Sieny i ufając, że wstawiennictwo Matki Bożej przyniesie nadzwyczajne owoce również naszej szkole, módlmy się do Niej, kochajmy Ją, czyńmy wszystką przez Nią, gdyż przez Nią otrzymaliśmy naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

Ks. Jan Jenkins, FSSPX

Drodzy wierni,

W dniu dzisiejszym przypada wspomnienie świętego Bernardyna ze Sieny, którego życie i cnoty znane są nawet w Polsce, dzięki jego przyjacielowi świętemu Janowi Kapistranowi. Reforma zakonu franciszkanów, w wyniku której powstali bernardyni, wywarła wielki wpływ na obronę i wzrost wiary w Polsce. Prawdopodobnie jednak Bernardyn znany jest obecnie przede wszystkim ze swego żarliwego nabożeństwa do Najświętszych Imion Jezusa i Maryi. Symbol, który widzicie na ołtarzu, IHS, został spopularyzowany właśnie przez niego, jest on greckim skrótem imienia Jezus [IHSOUS], tworzą go też pierwsze litery łacińskiej formuły: Iesus Hominum Salvator – Jezus Zbawiciel ludzi. Bernardyn znany był w całych Włoszech, przede wszystkim ze swej działalności kaznodziejskiej, która doprowadziła do reformy całego społeczeństwa, zaszczepiając cnoty tam, gdzie do tej pory panował grzech.

W życiu świętego Bernardyna niezwykle ważne miejsce zajmowało nabożeństwo do Matki Bożej. Swe własne nawrócenie zawdzięczał w dużej mierze przynależności do „Konfraterni Najświętszej Maryi Panny” przy szpitalu Santa Maria della Scala. Większość wczesnych lat w zakonie poświęcił na służbę chorym przebywającym w szpitalu, jednak jego apostolat jako kaznodziei był bardzo utrudniony w wyniku wady wymowy, wskutek której bardzo trudno było go zrozumieć. Niezależnie od tego, z jak wielką gorliwością przygotowywał swe kazania, były one nieodmiennie rozczarowaniem dla słuchaczy. Po wielu latach starań często przerywał kazania i płakał z przygnębienia, niezdolny przekazać innym palącej go miłości do Chrystusa. Jednak po dwunastu latach walki Najświętsza Maryja Panna wysłuchała jego modlitw i został w roku 1417 w cudowny sposób uwolniony od tej przypadłości. Od tego momentu przepełniony wdzięcznością za tę wielką łaskę, każdego dnia głosił kazania ku czci Niepokalanej Matki Boga.

Pewnego dnia, głosząc kazanie o Najświętszej Maryi Pannie, odniósł do Niej ustęp z Apokalipsy: „I ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce”. Po wypowiedzeniu tych słów na jego głową pojawiła się jaśniejąca gwiazda. Gdy głosił kazania po włosku, rozumiany był przez słuchaczy znających jedynie grecki. Jego nauczaniu towarzyszyły liczne cuda i choć nauczał w bardzo prostych słowach, rozniecał w sercach wiernych taki ogień Bożej miłości, że z żarliwością rozpoczynali cnotliwe życie.

Owo nabożeństwo naszego świętego do Najświętszej Maryi Panny oraz nadzwyczajna skuteczność, jaką nadawało ono jego nauczaniu, przywodzą nam na myśl przygotowania do poświęcenia naszej szkoły Matce Bożej, które będzie miało miejsce już za dwanaście dni. Jak to powiedzieliśmy tydzień temu, nasza szkoła jest ze swej natury przedłużeniem i narzędziem magisterium Kościoła, czy raczej Kościoła nauczającego. Podobnie jak w życiu świętego Bernardyna zaobserwować możemy wielkie łaski płynące z jego nabożeństwa do Niepokalanej, tak również my powinniśmy prosić Matkę Bożą o podobne owoce płynące z naszego aktu oddania Jej naszej szkoły.

Rozważaliśmy różne tajemnice Najświętszej Maryi Panny, jednak zwłaszcza jedna z nich ma szczególne znaczenie dla dzieła naszej szkoły oraz dla edukacji w ogólności. Jak to widzieliśmy, Najświętsza Maryja Panna jest Niepokalanym Poczęciem, jest również Matką Boga. Jednak rolę Jej w dziele Odkupienia, którego stanowi Ona integralną część, widzimy zwłaszcza w Jej obecności u stóp Krzyża. Jest Ona nie tylko Matką Boga, ale również naszą Matką. Stałą się naszą Matką właśnie wówczas, gdy stała u stóp Krzyża swego umiłowanego Syna.

Już podczas wypełniania swego pierwszego obowiązku religijnego jako matki, ofiarowania Dzieciątka Jezus w świątyni jerozolimskiej, Symeon zapowiedział Jej udział w dziele Odkupienia. Powiedział, że Serce Jej przeniknie miecz (Łk 2,35). Jednak święty Jan mówi nam, że gdy Zbawiciel wisiał na Krzyżu, obok niego stała Maryja, Jego Matka. W macierzyństwie Najświętszej Maryi Panny zdumiewająca, czy raczej nadprzyrodzona, jest owa dwoista miłość, która jednoczyła Ją z Synem, a równocześnie determinowała Jej misję w Jego Mistycznym Ciele.

Z jednej strony, jak każda matka, kochała życie swego Syna, ceniła je najwyżej, gdyż było to życie Boskie, życie Syna Bożego. Źadna matka nie kochała nigdy swego dziecka tak, jak Najświętsza Dziewica, najświętsze i najczystsze ze stworzeń, kochała swego Syna. Jej Niepokalane Serce było czyste pod każdym względem, dodając do najczystszego instynktu macierzyńskiego doskonałość najszlachetniejszych uczuć. Każda matka godna tego miana oddałaby życie za swe dzieci, ponieważ matka ze swej natury daje siebie innym. Źadne słowa, żaden opis, żadne łzy nie mogą wyrazić cierpień, jakie odczuwała każda cząstka Jej istoty na widok męczarni zadawanych Jej Synowi.

Ludzka natura w obliczu cierpień, które przekraczają naszą wytrzymałość, wyposażona jest w mechanizm obronny w postaci zasłabnięcia czy omdlenia, dzięki którym owe bolesne wrażenia nie oddziałują zbyt silnie na serce, co mogłoby spowodować śmierć. W Ewangelii czytamy jednak, że stała Ona u stóp Krzyża. Stała tam z całą siłą swej duszy. Stała z oczyma utkwionymi w Synu, podczas gdy miecz przenikał Jej serce. Stała akceptując tę samą ofiarę, którą Jej Syn w tej właśnie chwili dokonywał. Ofiara, którą składał Zbawiciel w tej chwili, była równocześnie Jej ofiarą, podczas gdy On ofiarował Bogu Ojcu swą ludzką naturę, Ona ofiarowała Mu swego jedynego Syna.

Chociaż Najświętsza Maryja Panna kochała naturalne życie Chrystusa Pana w stopniu proporcjonalnym do Jej doskonałości i godności jako matki, kochała również rozporządzenie Boga, zgodnie z którym rodzaj ludzki odkupiony być musiał poprzez ofiarę, przez jedyną Źertwę, która miała być równocześnie ludzka i Boska. Tak jak Chrystus Pan symbolizował nowego Adama, odkupioną ludzkość pogodzoną z Bogiem poprzez ofiarę Krzyża, tak Najświętsza Maryja Panna jest symbolem nowej Ewy, matki wszystkich żyjących, czerpiących z owoców tej ofiary. Ofiarując swego Syna na Mękę i Śmierć Krzyżową, wysługuje w pośredni sposób pełnię zasług swego Syna.

To właśnie na Krzyżu Zbawiciel uznał Jej zasługi i głęboką więź z tą jedyną ofiarą: „Niewiasto, oto syn twój” (J 19,26). I aby pokazać nam, że wszystkie łaski, jakie wysłużył na Krzyżu, muszą przejść do nas przez Jej matczyne ręce, powiedział też do świętego Jana: „Oto Matka twoja”.

W obecnej kondycji naszej natury, drodzy wierni, rzeczywistość łaski nie może być oddzielana od rzeczywistości cierpienia, zwłaszcza w dziele edukacji. Grzech pierworodny wprowadził nieuporządkowanie do naszej natury, która musi zostać doprowadzona na powrót do stanu harmonii z odwiecznym planem Boga. Ład ten może zostać odzyskany jedynie poprzez łaską będącą owocem ofiary. W każdym akcie cnoty jest coś z męczeństwa i męki, czyli zadanie śmierci grzechowi, by mogła panować w nas łaska. Podobnie jak na Krzyżu zmyty został grzech Adama, tak również przez nasze codzienne umartwienia i walki oczyszczani jesteśmy stopniowo z naszych niedoskonałości. I podobnie jak pod Krzyżem stała Najświętsza Matka Zbawiciela, musi być Ona obecna również w naszym niesieniu Krzyża na wzór Zbawiciela, musi być obecna, by nas wspierać i dodawać nam odwagi.

To właśnie Najświętsza Maryja Panna będzie nam przypominała, że nauka częstokroć nie jest niczym przyjemnym, a nawet na pewien sposób przykrym. Jednak nagroda jest nieskończenie większa niż te drobne niedogodności. Prawdą jest, że uczenie się na pamięć faktów i liczb oraz powtarzanie wciąż tych samych ćwiczeń może być frustrujące a nawet przykre. Jest to jednak przykre jedynie wówczas, gdy próbujemy tego bez Matki Bożej. To Ona czyni Krzyż, przez samą swą obecność, nie tylko zrozumiałym, ale nawet rajem, gdyż to właśnie tam otrzymaliśmy Ją za Matkę. To właśnie tam ukazuje nam Ona słodycz miłości, słodycz będącą owocem tego, co się ofiaruje, czyli samego siebie.

Dlatego, drodzy uczniowie i drodzy wierni, urzeczywistniajmy w naszym życiu tę tajemnicę Matki Bożej poprzez pamięć o Jej obecności w ciężkich dla nas chwilach oraz uciekając się nieustannie pod Jej opiekę. Poprzez zbliżający się akt konsekracji również my, podobnie jak święty Jan Apostoł, „weźmiemy Ją do siebie” (J 19,27). Dlatego, naśladując wielkiego świętego Bernardyna ze Sieny i ufając, że wstawiennictwo Matki Bożej przyniesie nadzwyczajne owoce również naszej szkole, módlmy się do Niej, kochajmy Ją, czyńmy wszystką przez Nią, gdyż przez Nią otrzymaliśmy naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

Za: Kazanie na każdą Niedzielę - czwartek, 20 maja 2010 | http://kazanieniedzielne.blogspot.com/2010/05/sw-bernardyna-ze-sieny.html | św. Bernardyna ze Sieny

Skip to content