Aktualizacja strony została wstrzymana

Israel Meir Lau: Przyjeżdżam do Polski z mieszanymi uczuciami

Polska przez tysiąc lat była schronieniem dla Żydów. Pozwoliliście się nam swobodnie rozwijać, nadaliście prawa obywatelskie. Z drugiej strony byli ludzie, którzy pomagali Niemcom w dokonaniu Holokaustu – mówi żydowski przywódca duchowy w rozmowie z Piotrem Zychowiczem

Rz: Odwiedził już rabin Piotrków Trybunalski?

To było jedno z pierwszych miejsc, które odwiedziłem, gdy po raz pierwszy przyjechałem do Polski w 1988 roku.

Czy dom, w którym rabin mieszkał przed wojną, wciąż tam stoi?

Stał aż do zeszłego roku. Pamiętam do dzisiaj: ulica Piłsudskiego 21. W tym domu się urodziłem, bo w tamtych czasach porody nie odbywały się w szpitalach. Chciałem zobaczyć miejsca, które pamiętałem z dzieciństwa. Odwiedziłem Częstochowę, gdzie Niemcy wsadzili mnie do obozu pracy. Byłem w Treblince, gdzie zamordowano mego ojca i 13-letniego brata. Byłem w Krakowie – mieście mojej matki i moich dziadków. Połowa mojej rodziny ze strony matki pochodzi z Krakowa.

A ze strony ojca?

Ojciec urodził się we Lwowie, na ulicy Starozakonnej 5. Był ostatnim naczelnym rabinem Piotrkowa. W tej części rodziny mamy tradycję 47 pokoleń rabinów, którą ja kontynuuję. Jednym z moich przodków był słynny Saul Wahl, który przez jeden dzień był królem Polski. Ale wszystko zaczęło się od rabina Meira z Padwy. Moi przodkowie przybyli do Galicji z Hiszpanii. Nie przez przypadek w Hiszpanii też znajduje się prowincja o takiej nazwie. Żydowskie imiona naszych matek są hiszpańskie. Johanna to Juanita, Szpince to Esperanza.

Dlaczego hiszpańscy Żydzi przybyli do Polski?

W 1492 roku rozpoczęła się nowa era. Kolumb odkrył Amerykę, a Żydów wyrzucono z Hiszpanii. W Polsce przyjęto ich z otwartymi ramionami. Ale moi przodkowie przybyli tu dużo wcześniej.

Ma rabin jakieś wspomnienia z przedwojennej Polski?

Raczej nie. Urodziłem się w 1937 roku, więc gdy wybuchła wojna, miałem zaledwie dwa lata. Pamiętam natomiast październik 1942 roku. Pamiętam, jak mojego ojca bił niemiecki oficer za to, że nie posłuchał zarządzenia i nie ogolił brody. Nie zrobił tego, bo nie chciał łamać morale żydowskiej społeczności. Wszyscy na niego patrzyli. Był przywódcą i największym autorytetem. Pamiętam tego zbira z gumową pałą. Nazywaliśmy je „majką”. Pamiętam, jak spadała na plecy mojego ojca w obecności wszystkich Żydów zebranych przed wielką synagogą. Właśnie wtedy ojca i jednego z moich braci wywieziono do Treblinki.

Jak rabin się uratował?

Mama wzięła nas – mojego brata i mnie – za ręce i po prostu wyszła z dziedzińca synagogi do getta. W ostatniej chwili Niemiec wepchnął mojego brata z powrotem do środka. Nigdy go już nie zobaczyłem. Podobnie jak ojca.

Do kiedy był rabin w gettcie?

Do listopada 1944 roku, gdy zaczęli zbliżać się Sowieci. Pozostaliśmy ja, mama i mój starszy, 18-letni brat, który pracował w piotrkowskiej hucie szkła Hortensja. Niemcy postanowili wszystkich ewakuować i zrobili selekcję. Mężczyźni na jedną stronę, kobiety z dziećmi na drugą. Mama zrozumiała, że mężczyźni będą mieli większe szanse na przeżycie niż kobiety z dziećmi. W pewnym momencie odepchnęła mnie od siebie do brata. „Tulek! Weź Lulka!” – krzyknęła. Byłem przerażony. Biłem mego brata w pierś i krzyczałem: „Puść mnie do mamy!”. Dwa lata wcześniej straciłem ojca, a teraz miałem stracić mamę. Zginęła w Ravensbrück, a ja trafiłem do Częstochowy.

A stamtąd do obozu w Buchenwaldzie?

Tak, gdy front znowu się zbliżył, wywieziono nas bydlęcymi wagonami do Niemiec. Przyjechaliśmy na stację i zobaczyliśmy napis „Buchenwald”. Osiem minut drogi od miasta Weimar, centrum niemieckiej kultury. Goethe, Kant, Hegel, Schopenhauer. Wszyscy oni byli związani z tym miejscem. Buchenwald był obozem założonym jeszcze przed wojną dla opozycjonistów. Siedział tam między innymi Konrad Adenauer, antyhitlerowski opozycjonista, późniejszy kanclerz Niemiec, premier Francji Leon Blum i dwóch noblistów w dziedzinie literatury. Byli tam przedstawiciele wielu narodów, ale najgorsze warunki panowały w barakach żydowskich: 55, 62, 59.

Do którego rabin trafił?

Najpierw była selekcja. Miałem siedem i pół roku, ale z powodu niedożywienia wyglądałem na pięć. Bez zginania karku mogłem wejść pod stół. Brat wiedział, że jak mnie znajdą – zastrzelą na miejscu. Dlatego schował mnie do worka, który przerzucił sobie przez ramię. Gdy przyszliśmy do obozowej bramy, Niemcy kazali spalić wszystkie rzeczy w piecach. Chodziło o zniszczenie wirusów i mikrobów. Dziś już niezbyt dobrze mówię po polsku, ale nigdy nie zapomnę tych słów: „Lulek, chodź tutaj!” – szepnął mój brat do worka. Wyszedłem. Zobaczyłem psy, piece i jakieś natryski. Później okazało się, że leciała z nich lodowata woda. Gdy nas polewali, myśleliśmy, że zamarzniemy – był styczeń 1945 roku – ale i tak wielu poczuło ulgę. Jeden z mężczyzn, gdy zobaczył te natryski, połknął kapsułkę z trucizną. Był pewien, że to Cyklon B. Zmarł na miejscu.

Podczas selekcji nikt rabina nie zauważył?

Ustawiliśmy się w kolejce do odkażających zastrzyków. Dawał je doktor, Czech, również więzień. Stałem przed bratem, za jakimś mężczyzną, a lekarz automatycznie dawał zastrzyki. Nagle trafił w próżnię. Spojrzał w dół i zobaczył dziecko. Zapytał: „Wie alt bist du?”. Zgodnie z instrukcjami brata powiedziałem, że 15. Spojrzał na mojego brata. „Ile on ma lat? Jeżeli dam mu dorosłą dawkę, umrze”. Wtedy brat powiedział prawdę: siedem i pół. Doktor rozejrzał się i połowę strzykawki opróżnił na ziemię. Zawdzięcza mu rabin życie.To nie koniec. Moja mama była z doskonałej krakowskiej rodziny i mówiła piękną polszczyzną. Rodzice zdecydowali, że nauczą mnie tylko tego języka, bo będę miał większe szanse na przetrwanie. Nie mówiłem po hebrajsku ani w jidysz. Doktor zorientował się, że znam polski, i przyczepił mi do pasiaka literę „P”, którą oderwał z ciała zmarłego polskiego więźnia. Wkroczyłem więc do obozu jako polskie dziecko. Miałem mówić, że zostałem osierocony podczas bombardowania Warszawy i przez pomyłkę znalazłem się na Umschlagplatz, gdzie wsadzono mnie do transportu z Żydami.

Znalazł się rabin w polskim bloku?

Nie, skierowano mnie do baraku numer 8, w którym siedzieli sowieccy jeńcy wojenni. Tam zaopiekował się mną Fiodor z Rostowa. Młody chłopak, zwykły żołnierz, zajął się mną, jakby był moim ojcem albo bratem. Każdego dnia kradł dla mnie kartofle i gotował zupę. Zrobił mi też specjalne wełniane nauszniki, żebym nie odmroził sobie uszu podczas apeli, gdy kazano nam godzinami stać z odsłoniętymi głowami. Dzięki niemu dotrwałem do kwietnia 1945 roku, gdy wyzwolili nas Amerykanie.

Historia rabina jest typowa dla wielu Żydów. Polska z jednej strony jest ziemią, na której od setek lat mieszkała pańska rodzina, z drugiej – to ziemia, na której zginęła duża jej część. Które z tych skojarzeń jest silniejsze?

Przyjeżdżam tu z mieszanymi uczuciami. Nie zapominam, że Polska przez tysiąc lat była była schronieniem dla Żydów. Pozwoliliście się nam tutaj swobodnie rozwijać, nadaliście nam prawa obywatelskie. Tu rozwijały się nasza kultura i życie duchowe. Jesteśmy wdzięczni za tę gościnność. Pamiętamy o tych, którzy narażali życie, żeby podczas drugiej wojny światowej ratować Żydów. Z drugiej strony był jednak antysemityzm i ludzie, którzy pomagali Niemcom w dokonaniu Holokaustu.

To jednak był margines. Ale na Zachodzie można usłyszeć głosy, że Polacy są tak samo odpowiedzialni za Holokaust jak Niemcy. Mówi się o „polskich obozach zagłady”.

Nie jestem historykiem. Jestem ocalałym. Ale wiem jedno. Wojnę wywołali Niemcy. I to oni zbudowali na polskiej ziemi obozy śmierci. Niemieckie obozy koncentracyjne były w całej Europie, ale obozy zagłady, fabryki śmierci – tylko w okupowanej Polsce: Auschwitz, Majdanek, Treblinka, Bełżec, Sobibór i Chełmno. Dlaczego Niemcy umieścili je akurat tutaj? To było sprytne. Myślę, że spodziewali się, że wolny świat nie pozwoli na masową likwidację całego narodu, i jak tylko się dowie, co się tu dzieje, zbombarduje obozy. Uważali, że lepiej, żeby zniszczono Polskę, a nie Niemcy. A Polacy? Podczas wojny podzielili się na trzy grupy. Tych, którzy narażali się, aby ratować życie Żydom, tych, którzy współpracowali z Niemcami, i tych, którzy trzymali się z boku i nie robili nic. Jakie były proporcje? Pan zna odpowiedź na to pytanie lepiej niż ja.

Często rabin powtarza, że pewien Polak odegrał w życiu rabina dużą rolę…

To prawda. Spotkałem wielkiego Polaka. W sumie widzieliśmy się pięć razy. Długo dyskutowaliśmy. To był Jan Paweł II. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w Castel Gandolfo 19 września 1993 roku. Powiedział mi wówczas: „Pamiętam twojego dziadka, rabina Fraenkela z Krakowa idącego w szabat do synagogi, otoczonego przez tłum dzieci.

Ile wnucząt miał rabin Fraenkel?”. „Czterdzieścioro siedmioro” – odparłem. „Ilu przeżyło Holokaust?” – spytał. „Tylko pięciu. Między innymi ja i mój brat”. Nie wspomniałem nawet o dziadku, który został zamordowany w obozie w Płaszowie koło Krakowa. Po minucie milczenia papież powiedział: „Gdziekolwiek jestem, a odwiedziłem już ponad sto krajów, zawsze powtarzam, że ludzkość musi zrobić wszystko, żeby zapewnić spokojną przyszłość naszym starszym braciom”.

Kiedy doszło do kolejnych spotkań rabina z Ojcem Świętym?

Spotkaliśmy się cztery razy podczas jego wizyty w Jerozolimie w 2000 roku. Raz nawet przyszedł do mojego Biura Naczelnego Rabina Izraela. Poszliśmy razem do Yad Vashem, pod Ścianę Płaczu i na Stare Miasto. Potem wraz z przedstawicielem islamu wzięliśmy udział w sympozjum na temat pokoju. Jan Paweł II reprezentował chrześcijaństwo, a ja judaizm. Trzy wielkie monoteistyczne religie razem w Jerozolimie!

A dwóch ich przedstawicieli pochodziło z Polski.

To akurat nic dziwnego. Z Polski pochodzi bowiem bardzo wielu poważnych facetów (śmiech). Rzeczywiście, w tym momencie historii złożyło się tak, że papież i naczelny rabin Izraela pochodzili z tej samej ziemi. I obaj mieli doświadczenia związane z Holokaustem. Papież jako młody chłopak widział na własne oczy, jak mordowano Żydów. Powiedział mi w Jerozolimie: „Naczelny rabinie, w Wadowicach przed wojną było sześć tysięcy mieszkańców. Dwa tysiące Żydów i cztery tysiące Polaków. Większość z dwóch tysięcy została wymordowana. Większość z czterech tysięcy przetrwała. Wiele lat później przyjechałem do Izraela. Jest ze mną przyjaciel z dzieciństwa. Jest jednym z tych dwóch tysięcy, które zostały zniszczone.” To był Jerzy Kluger, z którym papież grywał w szachy.

Israel Meir Lau

Naczelny rabin Tel Awiwu. W latach 1993 – 2003 sprawował funkcję naczelnego rabina Izraela. Do dzisiaj wielu wierzących Żydów uważa go za najwyższy autorytet moralny i duchowego przywódcę. Cieszy się on również wielkim szacunkiem świeckich Izraelczyków. Niedawno rozważano nawet wybranie go na prezydenta. Rabin Lau odwiedził Warszawę z okazji historycznego, pierwszego od czasów II wojny światowej, wręczenia dyplomów ukończenia Jesziwy w Polsce. Talmudyczną szkołę dla przyszłych rabinów Chabad ukończyło dziesięciu młodych przyszłych rabinów.

Źródło : Rzeczpospolita | Piotr Zychowicz 01-07-2008, ostatnia aktualizacja 01-07-2008 07:19

Skip to content