Aktualizacja strony została wstrzymana

Adam Michnik się spaskudził? – Stanisław Michalkiewicz

Ajajajajajajaj! „To są ciężkie czasy dla oszwiate” – mówił furman do pani Borowiczowej w „Syzyfowych pracach”. I słusznie, bo co tu mówić o „kagańcu oszwiate” którym Jasnogród świeci w chore z nienawiści ślepia Ciemnogrodu, kiedy właśnie zachwiały się nieubłagane fundamenty światów? Oto Adam Michnik, pełniący w Jasnogrodzie obowiązki Józefa Stalina – co tu ukrywać – spaskudził się, wpisując swoje nazwisko i imię, przed którym do niedawna zginało się każde kolano: niebieskie, ziemskie, a zwłaszcza piekielne, na liście osób popierających Jarosława Kaczyńskiego! Zamiast być „wszystkich bojów naszą chwałą” i „młodości naszej bratem”, „by z pieśniami, walcząc, zwyciężając”, za Michnikiem kroczył nie tylko „naród nasz”, ale również mniej wartościowy naród tubylczy – pan redaktor nie tylko najpierw lekkomyślnie popiera herszta złowrogiej IV Rzeczypospolitej, ale w dodatku, odgłosy płaczu i zgrzytania zębów wiernych wyznawców kwituje później jakimiś nędznymi sofizmatami. Sofizmaty to może wymyślać sobie dla głupich gojów pani filozofowa Magdalena Środa, ewentualnie Jego Ekscelencja, co to „bez swojej wiedzy i zgody” – ale nie Najwyższy Autorytet Moralny Europejsów!

Oto do czego prowadzi niepohamowane pragnienie wykazania, że czyjaś skromność jest znana na całym świecie. I co mają sobie teraz pomyśleć doły? Jak wydobyć się z odmętów dysonansu poznawczego? Jakże tu pryncypialnie wytykać nieubłaganym palcem praktykanta „nekrofilii”, że nie tylko przywłaszcza sobie smoleńską tragedię, która przecież „nie jest do kradzieży, tylko się cała nam należy”, ale w dodatku „dzieli” naród – i to w dodatku mniej wartościowy naród tubylczy, który trzeba by raczej mnożyć, żeby „inwestorzy” nie musieli wkrótce wydłubywać kitu z okien? To już więcej rozumu ma ten zaśliniony dziadyga, co to wykombinował sobie tytuł naukowy z tego, że mu Niemcy za monachijskie prelekcje zapłacili według profesorskiej stawki. Niby skleroza, niby zgłupienie starcze, ale jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że wie z której strony chleb posmarowany. „Niech sobie człowiek wiarę ma, czy nie ma, ale najgorzej, kiedy się nie trzyma tego, w co już raz wdepnął i próbuje, jaka się wiara lepiej dopasuje”. Zatem – czy Salon ma być tradycyjnie w Stronnictwie Pruskim, czy przejść do Ruskiego, czy może w dni parzyste w Pruskim, a w nieparzyste – w Ruskim? Z takim dysonansem Salon gotów stracić głowę!

Każdy rozumie, że można cytować Woltera, że to niby oddałoby się życie za prawo głoszenia cudzych, nienawistnych poglądów, ale tylko ein myszygene Kopf traktuje to dosłownie! Któż to wierzy we własną propagandę? Czy kucharz sobie gotuje, a żołnierz sobie wojuje? A tu, jak tylko na moment spuścić z oka mniej wartościowy naród tubylczy, to faszyzmus znowu podnosi głowę i już im garbate nosy przeszkadzają. Tymczasem redaktor Michnik powiada, że to niby demokracja by się rozleciała, jak by Kaczyńskiemu nie podpisał. Demokracja nie takie rzeczy wytrzymywała; jak było trzeba, to nie tylko zrywało się pazurki, ale i dziewięć gramów w głupie, tubylcze łby też się pakowało – a demokracja od tego tylko rosła w sziłe. Nie tak uczył Lenin, nie tak uczył Stalin. Najważniejsza – uczyli – jest zbiorowa mądrość partii, a zbiorowa mądrość partii bierze się z więzi z masami, a nie z jakichś gwiazdorskich, kabotyńskich wyskoków. Nie czas dziś na sofizmata. Czas na samokrytykę.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   „Dziennik Polski” (Kraków)   14 maja 2010

Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1623

Skip to content