Podczas konferencji prasowej dotyczącej działań państwa po katastrofie prezydenckiego samolotu, premier Donald Tusk zapowiedział, że „nie będzie podejmował pochopnych decyzji kadrowych”. Była to jego odpowiedź na liczne apele wielu środowisk o odwołanie ministra obrony Bogdana Klicha po katastrofie Tupolewa w Smoleńsku.
Zdaniem szefa rządu, „zarzuty wobec ministra są przedwczesne”. Premier zaznaczył, że zakres odpowiedzialnych za katastrofy lotnicze jest zazwyczaj szerszy niż na początku się wydaje. Nie można więc wskazać jednego winnego – przekonywał szef rządu. Donald Tusk zaznaczył, że byłoby źle, gdyby premier przed zakończeniem śledztwa wydawał opinię w tej sprawie i dymisjonował ministra. Premier powiedział, że nie może podejmować decyzji tylko dlatego, że „komuś coś się wydaje”.
Premier Tusk w swojej arogancji nie jest w stanie zauważyć, iż działania jego samego oraz kierowanego przez niego rządu, przyczyniają się od wielu lat do destabilizacji państwa – chyba, że zdaje on sobie z tego doskonale sprawę i czyni to celowo. Sposób prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy, rezygnacja strony polskiej z przejęcia kontroli nad śledztwem, rezygnacja z zaproszenia międzynarodowych komisji mogącej przyczynić się do bezstronności śledztwa, wreszcie – brak nadzoru ministerstwa obrony w zabezpieczeniu bezpieczeństwa lotu funkcjonariuszy państowych – to tylko kilka przykładów stanowiących wystarczającą podstawę do podania się do dymisji całego rządu, z premierem Donaldem Tuskiem na czele.
Zamiast zapowiedzi podania się do dymisji całego rządu, usłyszeliśmy o odwołaniu Edmunda Klicha (brak powiązań z ministrem B.Klichem) z funkcji szefa polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem. Nowym szefem komisji został szef MSWiA Jerzy Miller. Edmund Klich, rzeczowy specjalista do spraw lotnicznych, w ostrych słowach zaprotestował przed kilkoma dniami przeciwko utrudnieniom czynionym ze strony rządu w pracach komisji. Rząd premiera Tuska nie zdołał nawet zapewnić polskiej komisji tłumacza, a śledczym nawet noclegu. Jak podaje dziennik Fakt, wojskowi śledczy, którzy udali się do Smoleńska i do Moskwy, sami musieli „płacić za noclegi i za jedzenie”, gdyż podczas ich pobytu w Rosji nie uzyskali wsparcia, ani ze strony polskich służb dyplomatycznych (resort ministra „Radka” Sikorskiego), ani ministerstwa obrony, ani ministerstwa sprawiedliwości. Polscy śledczy przebywający w Rosji przez dwa tygodnie dopiero teraz mogą starać się o zwrot poniesionych kosztów, co „obiecuje im” rząd.
Zamiast pomocy i chęci rozwiania wszystkich wątpliwości wokół katastrofy oraz zawieszenie w funkcji, co najmniej i przede wszystkim ministra Bogdana Klicha – lekarza psychiatry z zawodu – za którego kadencji zginęło już w lotnictwie wojskowym 121 osób, słyszymy, że rząd polski „jest sprawny”, funkcjonuje bez zarzutu, a w Ministerstwie Obrony Narodowej wszystko odbywa się „zgodnie z procedurami”.