Aktualizacja strony została wstrzymana

Żydokomuna się ujawnia – Stanisław Michalkiewicz

Kto by pomyślał, że z piastowaniem dygnitarstw państwowych związane są takie upokorzenia, jakie spotykają ministra obrony narodowej Bogdana Klicha? Ale tak widocznie musi być, kiedy ktoś podpisuje diabłu cyrograf. Diabeł bowiem wprawdzie spełnia zachcianki ambicjonerów, ale w taki sposób, że sygnatariusz cyrografu rychło przekonuje się, jak trafna była przestroga Platona: „nieszczęsny – będziesz miał to, czegoś chciał!” Dzisiaj tedy coraz częściej słyszy, że „ta karczma Rzym się nazywa” – i za nadymanie trzeba zapłacić. Oto pan Bogdan Klich znowu przeprosił nie tylko panów Waltera i Wejcherta, ale całą firmę ITI, za umieszczenie ich w raporcie Komisji Weryfikacyjnej jako agenciaków wojskowej razwiedki. Nikt nie lubi być dekonspirowany, a w tej sytuacji pan minister Klich i tak ma szczęście, że nie kazali mu zrobić „laski” całemu zarządowi firmy. Zresztą – kto wie? Może i kazali tylko, że telewizja litościwie to pominęła?

Ciekawe, co też każą mu robić Niemcy, w zamian za finansowanie Instytutu Studiów Strategicznych aż przez trzy niemieckie fundacje: Naumanna, Eberta i Adenauera. Oczywiście na pieniądzach nie pisze, że, dajmy na to, pochodzą od gestapo, ale gdyby nawet pochodziły od nieznanego wielbiciela krakowskich strategów, to który wielbiciel wielbi bezinteresownie? „Słowicze dźwięki w mężczyzny głosie, a w sercu lisie zamiary” – przestrzegał Adam Mickiewicz. Nie jest zatem wykluczone, że bywa tak, jak przewidział poeta: „Niemiec wchodzi bez pukania: ministrze Klich, jak się macie? – Rad staratsia! – rżnie minister – obie ręce „po szwam” trzyma. – Co z lotnictwem? – Rozwalone! – Marynarka? – Już jej ni ma! – Gut, gut – zuch! – pochwali Niemiec – teraz weźcie no papierek, zapiszcie nowe zadania oraz nominacji szereg.” Oczywiście wszystkie te męczeństwa to dla tej Polski, dla Ojczyzny – jakże by inaczej?

Tymczasem wyjaśniła się kwestia własności pieniędzy na kontach Otwartych Funduszy Emerytalnych. Kiedy po wyborach w 1997 roku uczestniczyłem w programie telewizji łódzkiej poświęconym reformie emerytalnej, zapytałem panią Ewę Tomaszewską, czyją własnością będą pieniądze, które rząd zabiera ludziom z przeznaczeniem na konta OFE. Pani Ewa odpowiedziała, że „oczywiście” własnością obywatela. – Ach tak – ucieszyłem się – więc skoro na przykład zechciałby on odbyć podróż dookoła świata, to OFE na jego żądanie wypłaci mu te pieniądze bez mrugnięcia okiem? – No nie – odparła pani Ewa. – Jakże to – zapytałem zdumiony. – Nie wypłacą właścicielowi na jego żądanie? – Bo każdy by tak chciał! – ucięła wyraźnie zirytowana pani Ewa, a prof. Hausner skarcił mnie, że „wszystko sprowadzam do absurdu”.

Okazało się jednak, że ta cała „reforma”, ta cała „własność”, to jedna hucpa i blaga – jak zresztą wszystko u nas. Właśnie niezawisły Sąd Najwyższy orzekł, że – po pierwsze – obywatel ma obowiązek poddania się konfiskacie pieniędzy na OFE. Od razu widać, że przymusowe ubezpieczenia są takim samym dobrodziejstwem, jak posada atamana koszowego w Siczy Zaporoskiej: „przyjmuj zaszczyt, psi synu, a jak nie, to w gardło wsadzimy”. Po drugie – orzekł, że ulokowane na kontach OFE pieniądze nie są już własnością obywatela – więc użycie określenia „konfiskata” jest w tej sytuacji jak najbardziej na miejscu. Trudno o bardziej wymowny dowód, że wbrew optymistycznemu komunikatowi, jaki 4 czerwca 1989 roku przekazała pani Joanna Szczepkowska, iż oto „upadł komunizm” – komuna wcale nie „upadła”. Przeciwnie – ma się coraz lepiej, o czym świadczą nie tylko przeprosiny ministra Bogdana Klicha, nie tylko wyrok niezawisłego Sądu Najwyższego, który najwyraźniej nie śmiał się jej przeciwstawić, ale przede wszystkim – coraz wyraźniejsze oznaki odradzania się żydokomuny.

Do niedawna sama wzmianka o żydokomunie, samo wymówienie tego zaklęcia, było przez Jasnogród przyjmowane za podstawę do wysunięcia podejrzenia o chorobę psychiczną. Ale o ile w fazie dyplomatycznych przygotowań do wojny, można je jeszcze skutecznie ukrywać, to w momencie, gdy wojska koncentrują się nad granicą na wyjściowych pozycjach do uderzenia, niczego ukryć już nie można. 4 czerwca Wojciech Wybranowski napisał w „Naszym Dzienniku” o młodzieżowej organizacji „Lewica Bez Cenzury im. Feliksa Dzieżyńskiego”, kierowanej przez Michała Nowickiego, syna propagującej dzieciobójstwo pani Wandy Nowickiej – i gazetce „Młody komunista”. Nawiasem mówiąc, nazwanie organizacji „bez cenzury” imieniem Feliksa Dzieżyńskiego, który wprowadził w Sowietach najbardziej bezwzględną cenzurę, najlepiej świadczy o bezdennej i chyba nieuleczalnej głupocie komunizujących hunwejbinów. Ale mniejsza już o to, bo „Młody komunista” nawołuje na łamach do „utrudniania działalności wrogom, a także – do bezczeszczenia ich siedzib i symboli”. A jakim „wrogom”? Ano „prawicowcom, faszystom, katolikom i kapitalistom”.

Kapitalistom” – ale chyba nie wszystkim? Czy, dajmy na to, również panu Wejchertowi i Walterowi, którym właśnie minister Klich… no, mniejsza z tym? Czy dajmy na to, młodzi komuniści powinni „zbezcześcić” również siedzibę ITI przy ulicy Wiertniczej w Warszawie (róg Augustówki) oraz symbole stacji TVN w osobach Justyny Pochanke i Moniki Olejnik? Czy w ogóle można sobie wyobrazić podobne świętokradztwo? Naturalnie, że nie można, ale gdyby coś takiego mimo wszystko się zdarzyło, to ministrowi Schetynie razwiedka powyrywałaby chyba nogi, skąd mu tam wyrastają. Tymczasem „Gazeta Wyborcza”, piórem Dominika Uhliga karci Wybranowskiego, wytykając mu, ze zakłócał zebrania Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, zaś wściekliznę Nowickiego traktuje z życzliwą wyrozumiałością, chociaż gdy idzie o „faszystów” – nie przeoczy żadnego wyciągnięcia prawej ręki do góry. Ale bo też „Gazeta Wyborcza” ocenia totalitaryzmy pod kątem rasowym; jeśli totalitaryzm szkodził Żydom, to oczywiście zasługuje na potępienie, jeśli nie za bardzo – to niekoniecznie. Stąd tyle wyrozumiałości dla komunizmu – co zresztą wynika również z osobistych pobudek ścisłego kierownictwa „GW”, któremu komunizm i Stalin mogą kojarzyć się z najmilszymi wspomnieniami z dzieciństwa. Ale w takim razie trudno zaprzeczyć, że żydokomuna nie istnieje. Istnieje, jak najbardziej, tylko jeszcze bez ostentacji.

Ale to utajenie najwyraźniej ma się ku końcowi. Oto Aleksander Kwaśniewski, który nie dostał ani posady Sekretarza Generalnego ONZ, ani posady Sekretarza Generalnego NATO, ani w ogóle żadnej innej, wreszcie wychodził sobie posadę w żydowskim gestapo, gdzie postawiono go na odcinku walki z „antysemityzmem” i „ksenofobią”. Okazuje się, że co komu pisane, to go nie minie, a i przed Michałem Nowickim oraz jego towarzyszami też otwierają się szerokie perspektywy. Muszą tylko uważać, żeby przypadkiem nie „utrudniać działalności” kapitalistom z właściwymi korzeniami, bo zwalczanie konkurencji w imię „sprawiedliwości społecznej” zawsze było i jest w jak najlepszym porządku.


 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Najwyższy Czas!”  ·  2008-06-13  |  www.michalkiewicz.pl


Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Skip to content