Aktualizacja strony została wstrzymana

Spoza ekstaz i wdzięczności – Stanisław Michalkiewicz

Jak wiadomo, są sytuacje, gdy jakakolwiek wzmianka o sznurze musi zabrzmieć nietaktownie. Pewnie z tego właśnie powodu ani premieru Tusku, ani pełniącemu obowiązki prezydenta marszałku Komorowskiemu, ani ministru Klichu, ani ministru Sikorskiemu, nie mówiąc już o premieru Putinu nie udało się wykrztusić ani słowa o potrzebie zweryfikowania hipotezy sabotażu – choćby po to, by ja absolutnie wykluczyć. A przecież walczymy z międzynarodowym terroryzmem, trzymamy nasze dzielne wojska w Afganistanie, gdzie złowrogich bisurmanów zabijają one wprawdzie nie byle jak, jak inne armie sojusznicze, tylko – po bożemu, ale przecież talibowie, a zwłaszcza – złowroga Al Kaida może nie brać tego pod uwagę, tylko wykorzystać każdą okazję do wzięcia odwetu. A jakaż okazja może być sposobniejsza, niż samolot wyładowany po brzegi najważniejszymi dygnitarzami z prezydentem państwa na czele, zwłaszcza że lista pasażerów krążyła już na tydzień wcześniej między niezależnymi dziennikarzami, wśród których nie tylko razwiedka tubylcza (której zresztą już „nie ma”), ale i inne razwiedki mogą mieć swoje wtyczki? Tymczasem hipoteza już nie tylko zamachu, ale nawet sabotażu nie tylko nie jest sprawdzana, ale jakby – z góry wykluczana. Ludziom podejrzliwym, których na tym świecie pełnym złości przecież nie brakuje, może to nasunąć podejrzenie, że z tych przemilczeń wynika, iż wszyscy z góry wiedzą, że żadnego sabotażu nie było. No dobrze, a skąd właściwie to wiedzą? A skądże by, jeśli nie stąd, że ustalili, iż żadnego sabotażu nie przygotują? A co w takim razie przygotowali? Aaaa, to właśnie okaże się z raportu komisji, na czele której na wszelki wypadek stanął sam premier Włodzimierz Putin.

Zanim jednak to nastąpi, uruchomione zostało Ministerstwo Prawdy i dokonało stosownych korekt na stronach rosyjskiej Wikipedii. Oto jeszcze do niedawna można było przeczytać tam o prezydencie Lechu Kaczyńskim, że „w osnownym realizujet proamierikanskuju liniju wo wnieszniej politikie, odnako wo wnieszniej politikie dierżitsia boleje niezawisimo, czem jego priedszestwienniki. W woprosie razmieszczenija PRO w Wostocznej Jewropie poddierżał SSzA niesmotria na niesogłasje absoliutnowo bolszinstwa polskich grażdan. Uchudnił otnoszenija s Germanijej dopustiw mnogokratnyje antiniemieckije wyskazywanija w duchie „wiecznoj winy” za priestuplienija wo wremia Wtoroj mirowoj wojny. Pieriesmotrieł polsko-ukrainskije otnoszenija, spornym punktom kotorych jawliajetsia priznanije winy ukrainskich nacjonalistow za genocid polskowo naroda wo wremia Wtoroj mirowoj wojny. Sbyliś prognozy i ob uchudszenii polsko-rossijskich otnoszenij”. (przede wszystkim realizuje proamerykańską linię w polityce zagranicznej, działając w polityce zagranicznej bardziej niezależnie od swoich poprzedników. W kwestii rozmieszczenia w Europie Wschodniej tarczy antyrakietowej podtrzymywał Stany Zjednoczone, ignorując sprzeciw absolutnej większości polskich obywateli. Pogorszył stosunki z Niemcami dopuszczając wielokrotne antyniemieckie wystąpienia w duchu „wiecznej winy” za przestępstwa drugiej wojny światowej. Zrewidował stosunki polsko-ukraińskie, których spornym punktem jest uznanie winy ukraińskich nacjonalistów za ludobójstwo polskiego narodu w latach drugiej wojny światowej. Spełniły się przewidywania również co do pogorszenia stosunków polsko-rosyjskich”). Już mniejsza o „absolutną większość polskich obywateli”, bo brzmi to podobnie do deklaracji Oberprokuratora Najświętszego Synodu, Konstantego Pobiedonoscedwa, że „wszyscy ludzie rosyjscy” domagają się zamknięcia teatrów w okresie Wielkiego Postu. Nawet ci, co już wykupili bilety na przedstawienia. Ważniejsze jest bowiem, że po katastrofie to ostatnie zdanie, że „spełniły się przewidywania również co do pogorszenia stosunków polsko-rosyjskich”, wyparowało stamtąd w mgnieniu oka. Znaczy że Ministerstwo Prawdy musiało dostać cynk, że od tej chwili zaczną spełniać się zupełnie inne przewidywania co do tych „otnoszenij”.

I rzeczywiście – jeszcze nie przebrzmiały echa deklaracji wdzięczności, jakie „przyjaciołom Moskalom” złożył w imieniu tubylczego narodu polskiego jego najgodniejszy reprezentant w osobie red. Adama Michnika, a już zawiązał się komitet ochotników, w imieniu których, no i oczywiście – całego zniecierpliwionego tubylczego narodu, aktor Daniel Olbrychski ogłosił deklarację „pojednania”. Co to „pojednanie” ma oznaczać, to znaczy – co konkretnie naród polski powinien w związku z tym z robić – nikt nie wyjaśnił, ale wygląda na to, że chodzi o owe nieszczęsne „otnoszenija”. Można to wydedukować już choćby na podstawie zachwytów różnych cadyków z powodu ujawnienia przez prezydenta Miedwiediewa, że w dzień jest jasno, a w nocy – ciemno. Prezydent Miedwiediew powiedział mianowicie, że jest „oczywiste”, iż polskich oficerów w Katyniu kazał wymordować Stalin. Każdy normalny człowiek to wiedział, ale widać michnikowi cadykowie po staremu nie ośmielą się niczego skonstatować bez potwierdzenia Moskwy. Wilk zmienia skórę lecz nie obyczaje – powiedział pewien wolarz cesarzowi Wespazjanowi, więc spoza tych ekstaz i czołobitnej wdzięczności zaczynają wyłaniać się kontury wzajemnych „odnoszenij”.

Bo rzeczywiście – linia polityczna prezydenta Lecha Kaczyńskiego zrobiła, jak to się mówi, generalną klapę i to nawet nie z powodu jakichś błędów popełnionych przez niego samego, chociaż trochę ich było, o czym za chwilę – co z powodu zmiany priorytetów zmiennego amerykańskiego sojusznika. O ile bowiem prezydent Bush dążył do wzniecenia zarzewia konfliktu między rodzącym się Cesarstwem Europejskim z Niemcami, jako politycznym kierownikiem, a Cesarstwem Rosyjskim i potrzebował do tego w Europie Środkowej dywersantów, o tyle prezydent Obama 17 września ub. roku oficjalnie od tej polityki odstąpił, powierzając nadzór nad Europą strategicznym partnerom. W tej sytuacji żadnych dywersantów Ameryka już tu nie potrzebuje, a to oznacza kres „postjagiellońskich mrzonek” – jak pogardliwie podsumował finał polsko-amerykańskiego egzotycznego sojuszu jeden z wpływowych cadyków Aleksander Smolar. W tej sytuacji niewątpliwym błędem prezydenta Kaczyńskiego, który – co trzeba mu przyznać – dopiero wtedy (10 października) ratyfikował traktat lizboński, podobnie zresztą, jak jego poprzednika Aleksandra Kwaśniewskiego, który dla Polski był prawdziwym nieszczęściem, było podjęcie się funkcji amerykańskiego dywersanta ZA DARMO. Tymczasem tacy na przykład Turcy, chociaż spełniają wszystkie amerykańskie zachcianki, to zawsze biorą wynagrodzenie z góry, zwłaszcza od Żydów, którym prezydent Kaczyński zupełnie w tej sytuacji niepotrzebnie i co gorsza – jak się okazało, nadaremnie – nadskakiwał. Nadaremnie – bo przecież to właśnie cadykowie z „GW” pierwsi wypuścili wawelskiego smoka, kiedy tylko sławetna mądrość etapu podpowiedziała im, że Murzyn zrobił już swoje. W tej sytuacji, jakkolwiek nieprzyjemnie by to nie zabrzmiało, dopiero katastrofa pod Smoleńskiem nadała tej prezydenturze wymiar historyczny, podobnie jak dopiero „nocna zmiana” w 1992 roku nadała wymiar historyczny rządowi premiera Jana Olszewskiego.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   23 kwietnia 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1596

Skip to content