Po raz pierwszy przed sądem świadek – były funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej – pod przysięgą zeznał, że TW Bolek i Lech Wałęsa to jedna i ta sama osoba – donosi „Interia”
64-letni emerytowany Janusz S. zeznawał jako świadek w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu – pisze portal.
– Do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW +Bolek+. Jego współpraca z SB od chwili pozyskania, między 15 a 17 grudnia 1970 r., była intensywna przez 3-4 miesiące. Spotkania z nim oficerów prowadzących odbywały się kilka razy w tygodniu, a w jednym przypadku 2-3 razy dziennie. Do czerwca 1971 r. Wałęsa dostał za współpracę 20 tys. zł, przy średniej pensji stoczniowca 1600 zł – powiedział Janusz S.
Jak zeznał, po spaleniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku w grudniu 1970 r. na przesłuchania przywieziono autobusem 30 stoczniowców. W tej grupie był też Lech Wałęsa.
– Jeden z przesłuchujących Wałęsę oficerów, który wyszedł na papierosa, mówił wówczas „Mamy go. Przysięgał na krzyżyk, że będzie lojalny i będzie z nami współpracował”. Widziałem potem na własne oczy napisane odręcznie przez Wałęsę i podpisane takie oświadczenie. Było w nim napisane, że zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy współpracy z SB – powiedział Janusz S.
W opinii Janusza S., Wałęsa zdecydował się na kolaborację z SB dobrowolnie i bez szantażu. – Jeśli o dobrowolności możemy mówić w sytuacji dwugodzinnego przesłuchania w nocy – dodał.
Janusz S. mówił, że w ramach swoich obowiązków – prowadzenia teczki TW „Bolek” – uzyskał też informację z zarządu Wojskowej Służby Wewnętrznej, że Wałęsa pełniąc służbę wojskową był wcześniej pozyskany także do współpracy przez WSW.
Andrzej Orkowski