Aktualizacja strony została wstrzymana

Żydowski morderca sądowy Stefan Michnik: Czułem zadowolenie, wydając wyroki na wrogów…

Stefan Michnik jest ostatnim żyjącym stalinowskim sędzią wojskowym wymienionym w słynnym już Raporcie Komisji Mazura, powołanej w 1956 r. do zbadania odpowiedzialności pracowników Głównego Zarządu Informacji, Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Najwyższego Sądu Wojskowego za łamanie prawa w okresie stalinowskim. „Prawnicze” dokonania 27-letniego kapitana, w ocenie komisji, stanowiły podstawę do wyciągnięcia wobec niego konsekwencji służbowych.

Po ponad 50 latach Stefan Michnik może stanąć przed polskim sądem, odpowiadając za wszystkie swoje czyny, nie tylko te z dalece niepełnego Raportu Komisji Mazura. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie podjął decyzję o jego aresztowaniu, co umożliwi wszczęcie starań o ekstradycję sędziego do Polski. Ewentualna, choć mało prawdopodobna, zgoda władz szwedzkich na wydanie go polskim organom ścigania doprowadzić może do procesu i skazania sędziego za jego osobisty udział w procesach politycznych lat 50., w tym także za orzekanie wyroków śmierci, których skutkiem było zabijanie niewinnych ludzi.
Zapewne – podobnie jak w każdym poprzednim przypadku, gdy podejmowano starania o postawienie w stan oskarżenia któregoś z prawników komunistycznych – rozpęta się wokół tej kwestii ożywiona dyskusja. Głosy zwolenników osądzenia sędziów i prokuratorów stalinowskich wypowiadane w imię wierności dla elementarnych zasad sprawiedliwości zostaną zagłuszone prawdopodobnie i tym razem przez – z pozoru neutralny i spontaniczny – szum medialny. Jego celem jest przekonanie społeczeństwa o bezzasadności ścigania sędziwych już dziś ludzi orzekających wyroki zgodnie z ówczesnym prawem.
Nie zabraknie też prób przekonywania, że rozliczanie osób winnych popełnienia przestępstw w systemie komunistycznym jest de facto działaniem politycznym, mającym odwrócić uwagę Polaków od problemów dnia codziennego.
W nurt dyskusji włączają się czasem sami oficerowie komunistycznego wymiaru sprawiedliwości, usiłujący przekonać wszystkich do wiary w antysemickie pobudki podejmowanych wobec nich działań ekstradycyjnych.
W przypadku Stefana Michnika twierdzi się nawet, że rzeczywistym powodem jego problemów z polskim wymiarem sprawiedliwości jest polityczna walka ze znanym organem prasowym jego przyrodniego brata.
W tle publicznej dyskusji rozgrywają się spory prawne o legalność Polski Ludowej i stanowionego w niej zbrodniczego prawa, o instytucji niezawisłości sędziowskiej, w końcu o stanie zdrowia oskarżonego i możliwościach zapewnienia mu właściwej opieki medycznej na czas śledztwa i procesu.

Pod pseudonimem „Kazimierczak”
Sam Michnik mieszka tymczasem pod Uppsalą w Szwecji. Urodził się w 1929 r. w Drohobyczu. Jego ojczym Ozjasz Szechter był aktywnym działaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Po wojnie został kierownikiem Wydziału Prasowego Centralnej Rady Związków Zawodowych i zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Pracy”. Matka – Helena Michnik – uczyła kadetów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i pisała stalinowskie podręczniki do historii.
Przesiąknięty ideą komunistyczną Stefan bardzo wcześnie włączył się w działalność polityczną. W 1947 r. wstąpił do PPR, a rok później był już sekretarzem koła Związku Młodzieży Polskiej w elektrowni warszawskiej. Rekomendowany przez partię 28 sierpnia 1949 r. wstąpił ochotniczo do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze kształcącej nowe kadry, mające zastąpić prawników wykształconych przed wojną i pracujących w wymiarze sprawiedliwości II RP. Należał do najlepszych studentów. W charakterystykach służbowych podkreślano jego pilność w nauce przedmiotów kierunkowych i ideologiczne przywiązanie do „władzy ludowej”, wyrażane w aktywnej pracy członka egzekutywy Oddziałowej Organizacji Partyjnej PZPR.
W trakcie nauki nawiązał kontakt z Informacją Wojskową. 13 marca 1950 r. przed werbującym go oficerem przyjął pseudonim „Kazimierczak”, a na osobiście sporządzonym zobowiązaniu do współpracy napisał: „Ja, Stefan Michnik (…) zobowiązuję się do współpracy z Organami Informacji Odrodzonego Wojska Polskiego, mając na celu wykrycie szpiegów, sabotażystów, dywersantów i wszelkiego rodzaju innego wrogiego elementu działającego na szkodę Wojska Polskiego i ustroju Polski Ludowej”.
Odtąd zasłyszane i zapisane przez „Kazimierczaka” wypowiedzi i zachowania innych podchorążych szkoły były znane Informacji Wojskowej. Zasługi informatora były początkowo wynagradzane tylko finansowo. Szybko uznano jednak, że jego zdolności w zakresie pracy agenturalnej są daleko większe. Jeszcze w tym samym roku „Kazimierczak” awansowany został z informatora na rezydenta.
Po 18-miesięcznej nauce w Oficerskiej Szkole Prawniczej Stefana Michnika wyznaczono na stanowisko asesora w największym i orzekającym największą liczbę kar śmierci – Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie. Sądził tam w procesach politycznych i równolegle pilnie wykonywał zlecone mu obowiązki rezydenta Informacji Wojskowej. Pisał donosy na innych sędziów WSR w Warszawie, dopatrując się w ich orzecznictwie zbytniej pobłażliwości w orzekaniu kar wobec przeciwników politycznych. Jedną z częściej opisywanych przez niego osób był jego bezpośredni przełożony, szef WSR w Warszawie ppłk Mieczysław Widaj. Niezależnie od sporządzania własnoręcznych raportów nadzorował pracę podległych sobie informatorów: „Chętkiego”, „Czarucha”, „Romańskiego”, „Szycha”, „Zborowskiego” i „Źywca”.

Bezwiedne narzędzie terroru
Swoje pierwsze podpisy pod wyrokami skazującymi złożył w połowie kwietnia 1951 roku. Wierność komunizmowi i oddanie walce o „władzę ludową” spowodowało, że niespełna pół roku od rozpoczęcia pracy w sądzie młodego asesora wytypowano do udziału w składach orzekających w procesach odpryskowych grupy gen. Stanisława Tatara, płk. Mariana Utnika i płk. Stanisława Nowickiego „TUN”. U boku doświadczonych, starszych wiekiem sędziów 22-latek składał w latach 1951-1953 podpisy pod wyrokami śmierci wobec: mjr. Jerzego Lewandowskiego, mjr. Zefiryna Machali, Karola Sęka, Stanisława Okunińskiego, Tadeusza Moniuszki, Józefa Marcinowskiego, Henryka Gutowskiego, płk. Maksymiliana Chojeckiego, Huberta Cieślaka i Felicji Wolff.
Na podstawie podpisanych przez niego wyroków śmierci strzałem w tył głowy zamordowano: mjr. Zefiryna Machallę, Józefa Marcinkowskiego, Stanisława Okunińskiego i Karola Sęka. Po raz ostatni zetknął się ze śmiercią 10 października 1953 r., gdy osobiście uczestniczył przy egzekucji w więzieniu na Mokotowie cichociemnego rtm. Andrzeja Rudolfa Czaykowskiego, ps. „Garda”. Wyroków Michnika z karami wieloletniego więzienia nikt dotąd nie policzył.
Jesienią 1953 r. objął stanowisko kierownika gabinetu Katedry Nauk Wojskowo-Prawniczych Akademii Wojskowo-Politycznej im. F. Dzierżyńskiego w Warszawie, a następnie instruktora Wydziału Szkolenia Oddziału I Organizacji i Planowania Zarządu Sądownictwa Wojskowego.
Zanim w lipcu 1957 r. został przeniesiony do rezerwy, publicznie wyraził swój stosunek do niedawnych obowiązków sędziego wojskowego: „Używano nas – młodych sędziów – do rozpoznawania tych spraw, dlatego że nas łatwo można było dostosować do sytemu, używać jako bezwiedne narzędzie terroru w stosunku do niewinnych ludzi. Nam wtedy imponowało powiedzenie o zaostrzającej się walce klasowej i nieprawdę powie ten, kto by twierdził, że wtedy z niechęcią rozpatrywał sprawy. Ja wiem, że raczej ludzie garnęli się do tych spraw, sam muszę przyznać, że kiedy dostałem pierwszy raz poważną sprawę, to nosiłem ją przy sobie i starałem się, żeby mi tej sprawy nie odebrano”.
Mimo niewątpliwych zasług dla PRL, w 1968 r. wypomniano mu jego żydowskie pochodzenie. Zmuszony do emigracji, osiadł w Szwecji, gdzie dzięki współpracy z paryską „Kulturą” i Radiem „Wolna Europa” pisał już zupełnie inny fragment swego bogatego życiorysu.
„Czułem zadowolenie, wydając wyroki na wrogów” – mówił Stefan Michnik w 1999 r. dziennikarzowi szwedzkiego dziennika „Dagens Nyheter”. „Wierzyłem, że służę swojemu krajowi. Dzisiaj widzę, że zostałem oszukany…”.

Oprawcy mają się dobrze…
W kraju i za granicą żyje do dziś kilkudziesięciu sędziów i prokuratorów stalinowskich pobierających emerytury wielokrotnie większe od emerytur i rent skazywanych przez siebie ofiar. Każdego roku z tego grona odchodzi kolejna osoba, wobec której wymiar sprawiedliwości III RP okazał się bezsilny. Tylko w ostatnim czasie zmarli: były przełożony Michnika – ppłk Mieczysław Widaj, i kobieta uznawana za symbol stalinowskiego bezprawia – Helena Wolińska (Fajga Mindla Danielak).
Niewiele brakowało, aby pierwszy z nich pochowany został z honorami wojskowymi w Warszawie. Jedynie medialne nagłośnienie tego faktu zapobiegło sytuacji, w której żołnierze kompanii honorowej Wojska Polskiego oddaliby salwę honorową nad trumną sędziego wojskowego, mającego na sumieniu ponad 100, w większości wykonanych, wyroków śmierci.
Niezwykłe okoliczności towarzyszyły także pogrzebowi Heleny Wolińskiej w Wielkiej Brytanii. Uroczystość na cmentarzu w Oksfordzie odbyła się dwa dni wcześniej, niż zapowiadano, a w ostatniej drodze stalinowskiej prokurator towarzyszyła jedynie rodzina i nieliczna grupa zaprzyjaźnionych z nią osób, w tym światowej sławy filozof Leszek Kołakowski.
W 2009 r. Telewizja Polska przystąpiła do ekranizacji powieści „Syberiada polska” autorstwa Zbigniewa Dominy – byłego prokuratora stalinowskiego uczestniczącego 7 sierpnia 1952 r. w egzekucji polskich oficerów płk. Bernarda Adameckiego, płk. Józefa Jungrawa, płk. Augusta Menczaka, ppłk. Stanisława Michowskiego, ppłk. Władysława Minakowskiego i ppłk. Szczepana Ścibiora (zob. www.spala24.pl).
Czy kolejnym medialnym przedsięwzięciem telewizji publicznej będzie ekranizacja wspomnień Stefana Michnika?

Krzysztof Szwagrzyk, IPN Wrocław

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 6-7 marca 2010, Nr 55 (3681) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100306&typ=my&id=my51.txt | Czułem zadowolenie, wydajÄ…c wyroki na wrogów... (Stefan Michnik, 1999)

Skip to content