Aktualizacja strony została wstrzymana

Demony Białego Domu

John Holdren, bliski doradca Białego Domu a jednocześnie człowiek nazwany przez prezydenta Obamę „carem nauki” ma w swym życiorysie współpracę redakcyjną z czasopismem znanym z zatrudniania sympatyków socjalizmu i komunizmu. Niektórzy z pracowników Bulletin of the Atomic Scientists byli nawet oskarżani o dostarczanie ważnych informacji, które dopomogły Związkowi Sowieckiemu w budowie bomby atomowej.

Dziś Holdren jest asystentem prezydenta ds. nauki i Technologii, dyrektorem specjalnego biura przy Białym Domu zajmującego się polityka naukową i technologiczną a także współprzewodniczącym Rady Doradców ds. Nauki i Technologii. Bulletin of the Atomic Scientists zaczął się ukazywać w 1945 roku, a wśród jego twórców byli fizycy pracujący przy projekcie Manhattan, twórcy amerykańskiej bomby atomowej. Dwóch z założycieli pisma, Leo Szilard i Robert Oppenheimer zostali później oskarżeni o przekazywanie informacji dotyczących projektu do Rosji Sowieckiej. Obaj byli kluczowymi postaciami i inicjatorami prac badawczych.

W 1994 roku, Paweł Sudopłatow, były generał-major sowieckiego wywiadu, nazwał obu fizyków, „głównym źródłem informacji dla radzieckiego programu atomowego”. „- Najbardziej istotne informacje, które pomogły w budowie pierwszej radzieckiej bomby atomowej, pochodziły od naukowców zaangażowanych przy Manhattan Project, od Oppenheimera, Enrico Fermi i Leo Szilarda” – napisał sowiecki generał. Dodał on, ze informacji udzielali oni w formie ustnej, ale z pełną świadomością, gdzie one trafiają.

Istotnie, podczas przesłuchań Oppenheimera przed senacką komisją, został on oskarżony o wprowadzanie do projektu Manhattan, komunistycznej agentury. W ten sposób zaangażował w prace swego brata Franka i trzech byłych studentów, o których wiedział, że albo są członkami Partii Komunistycznej albo z komunistami mają bliskie powiązania.

25 października 1945, Oppenheimer został przyjęty w Białym Domu przez prezydenta Harry`ego Trumana, którego nakłaniał do przekazania monopolu na broń jądrową pod międzynarodową kontrolę. Według słów ówczesnego sekretarza stanu, Deana Achesona, prezydent był po tym spotkaniu wzburzony i miał powiedzieć: „- Nie chcę więcej widzieć tego skurwysyna w moim gabinecie”. Oppenheimer i Szilard zostali odsunięci od rządowego programu jądrowego, ale nadal za pośrednictwem wspomnianego biuletynu, wnosili petycje na rzecz rezygnacji przez Stany Zjednoczone z monopolu jądrowego i przekazanie go światu. Sudopłatow twierdzi, ze działali w ten sposób na rzecz Sowietów. Szef NKWD, Ławrientij Beria nakłaniał wówczas aparat: „- Powinniśmy myśleć jak wykorzystać Oppenheimera i Szilarda w kampanii przeciwko wyścigowi zbrojeń. Rozbrojenie i niemożność użycia nuklearnego szantażu, pozbawiłoby Stany Zjednoczone przewagi, jaką nad nami posiadają”. Kiedy Holdren rozpoczynał współprace z Biuletynem w 1984 roku, wciąż jeszcze roiło się tam od socjalistycznych i komunistycznych sympatyków. Przewodniczący Rady, Aaron Adler był członkiem Komunistycznej Partii USA. Podobnie Bernard Weissbourd, były naukowiec z Manhattan Project, oraz jego syn Robert, który także znalazł sie w otoczeniu Obamy w 2008 roku.

Doradcą Obamy został także kolejny z tego „doborowego towarzystwa”, Ryth Adams, działacz ruchów radykalnie trockistowskich a obecnie doradca prezydenta ds. Opieki Zdrowotnej.

Można zatem rzec „sami swoi”. W międzyczasie Holdren zaczął robić karierę naukową w tak dziś popularnym kierunku, jakim są „zmiany klimatyczne”. Jednym z jego koronnych pomysłów na walkę ze zmianami klimatu stało się ograniczenie liczby ludności na świecie. Jego nazwisko pojawia się w ujawnionej kilka miesięcy temu, mailowej korespondencji z Climatic Research Unit na Uniwersytecie Wschodniej Anglii, która pokazała całemu światu metody, jakimi „uczeni” ci posługują się przy lansowaniu swych tez. FrontPageMagazin zauważa także, że Holdren podpisuje się pod pomysłem „zrzeczenia suwerenności” na rzecz „kompleksowego systemu planetarnego”, który kontrolowałby wszystkie światowe zasoby bogactw, zarządzał ich redystrybucją, sprawowałby kontrolę nad światową armią, systemem podatkowym oraz egzekwował ograniczenie populacji świata, co jak sie wydaje jest jedną z najbliższych Holdrenowi idei.

Już 40 lat temu współpracował bowiem Holdren z Paulem Ehrlichem, autorem pracy „The Population Bomb”, w której spekulował, że głód, jaki dotknie świat w dekadzie między 1970 a 1980, sprawi, że setki milionów ludzi umrze. Katastrofa miała być oczywiście spowodowana przeludnieniem planety.
Pod wpływem tych poglądów także sam Holdren ukuł teorię, w której prognozował, że aż miliard ludzi zginie przez klęskę głodu spowodowaną, uwaga… emisją dwutlenku węgla. Emisja ta miałaby doprowadzić do nowej epoki lodowcowej najpóźniej do 2020 roku.

Ale to nie koniec rewelacji, „car nauki” głosi także kolejną swą wizję, że „globalne ocieplenie może anulować globalne ochłodzenie”.
W 1970 obecny doradca prezydenta wydał wspólnie z Paulem i Anną Ehrlich podręcznik „Ekonauka: Populacja, Środowisko, Zasoby” („Ecoscience: Population, Resources and Environment”), w którym na stronie 687, zawarł tą głęboką myśl, że spowodowany przez człowieka trend ocieplenia, może anulować naturalną tendencję do ochłodzenia klimatu.
W uzupełnieniu dodać jeszcze można, że w tej samej pracy znalazł się jeszcze jeden ze skandalicznych pomysłów Johna Holdrena. W ramach walki z przeludnieniem planety, widmami głodu i innymi koszmarami nękającymi „cara nauki”, wysunął on postulat przymusowej aborcji dla amerykańskich kobiet. Co więcej, gdyby przypadkiem Stany Zjednoczone odmawiały podjęcia odpowiednich środków, zalecał wyposażenie ONZ w środki nacisku, którymi można by zmusić kraje do realizacji aborcyjnej polityki (str.837-838). Zamieszczone tu informacje nie są niczym nowym. O Holdrenie pisało wiele portali i gazet, w tym „Nowe Państwo”, tuż po jego nominacji. Najczęściej jednak skupiano się na jego szaleńczych pomysłach z zakresu ekologii, eugeniki czy depopulacjonizmu. Dzięki informacjom zamieszczonym w WorldNetDaily, pomysły te przestają dziwić, na jaw wychodzą totalitarne inspiracje, jakie mogły mieć wpływ na ukształtowanie intelektualne „cara nauki”.

Być może komunizm nie upadł zatem w pamiętnym 1990 roku, być może odradza sie właśnie i to tam gdzie się go najmniej spodziewaliśmy – w sercu „wolnego świata”, przez całe dziesięciolecia walczącego z „Imperium Zła” – w Białym Domu.

Na podstawie: WorldNetDaily, FrontPageMag.com, Debata, konserwa

Za: KonserVat | http://www.konservat.cba.pl/art.php?art=0571&path=arty2010

Skip to content